Skocz do zawartości

misiek69

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez misiek69

  1. Póki co zamierzam kwotę,  z której muszę się spowiadac przed US przeznaczyć na cele mieszkaniowe. Wykończenie,  spłata kredytu. Wiadomo,  że są ograniczenia, ale drąże temat od dłuższego czasu.  Chyba skorzystam z opcji interpretacji podatkowej. 

     

    Swoją drogą  chore jest to,  że przepisy prawa w Polsce są takie,  że urząd może je w różne sposoby interpretować. Powinno być czarno na białym.  Tego nie wolno,  a co nie zabronione to dozwolone.  A inna sprawa,  że podatki od wszystkiego się płaci. 

  2. Dobry temat. Sam ostatnio układalem graty w szafie i natknąłem się na album ze zdjęciami sprzed kilku, a nawet kilkunastu lat.  Trafiłem na foty trzech moich byłych. Tych,  które coś dla mnie znaczyly kiedyś. Dzisiaj są wspomnieniem. I dobrym i też złym :) nadal się zastanawiam co zrobić ze zdjęciami,  bo jak je moja samica zobaczy,  to się wkurwi. Samo życie. Na dysku też się jakieś znajdą. Zanim trafiłem na ten wątek,  to się zastanawiałem,  po co mi one.  Chyba nie będą mi już potrzebne,  no jedynie na starość,  żeby sobie popatrzeć jakie fajne baby miałem. O ile ich nie wyrzuce.

  3. @adrian86

    Taki też mam plan na swoje problemy w związku. W piątek była awantura, wywaliłem karty na stół. Od piątku cisza w domu jak makiem zasiał. Najbliższe miesiące pokażą, jak się to dalej będzie toczyć. Na razie na hasło, przyniosę Ci walizki i jedź do mamusi nie było akceptu z jej strony. W każdym razie, jestem pewien, że będzie gotowa do walki, jakbym podjął decyzję o rozstaniu.

     

    pod koniec tygodnia jedzie na kilka dni, zobaczymy co będzie, jak wróci z prania mózgu od mamusi.

  4. Dnia 14.11.2017 o 09:19, adrian86 napisał:

    Panowie sytuacja jest taka:

    5-6 lat temu poznałem kobietę, 

    Ja z warszawy, ona z południa kraju. Przyjechała do stolicy na studia, do pracy.

    Kiedyś rozmawialiśmy, że fajnie by było przeprowadzić się na starość w spokojniejsze okolice.

    Pół roku temu urodziło nam się dziecko, jesteśmy bez ślubu, mieszkamy w moim mieszkaniu na kredyt, kredyt na mnie.

     

    Tydzień temu na weekendzie zawiozłem ją z dzieckiem do jej mamy tj. do domu z którego przyjechała do stolicy (miasto 50tyś.). Przenocowałem i wróciłem.

    Tydzień później pojechałem po odbiór jej i dziecka.  I usłyszałem tak:

    Jej matka, w jej obecności do mnie:

    "Ze XYZ chce się tu przeprowadzić, że jej tu dobrze" - tak pół żartem pół serio.

    Na to ja:

    "Przecież siłą jej nie zatrzymam na siłę" - też tak pół żartem. Zdecydowanie nie oczekiwały takiej mojej reakcji.

    Następnie usłyszałem: że dużo pracyje, długo dojezdzam do pracy, nie zarabiam odpowiednio jak na ilość pracy.

    Właściwie to prawda ale spłacam mieszkanie i tym podobne. Mam świadomość opłat, ona ich nie widzi.

     

    W następnych dniach od jej matki:

    Przy tematach politycznych (ona jest zdecydowanie na lewo):

    "Nie chce takiego zięcia"

    "Pojeby co nic nie wiedzą"

     

    Przy prowadzeniu rozmowy telefoniczne w mojej i jej córki obecności:

    "Maiłam faceta przez 20 lat, teraz po co mi jeden, mam wielu, nie bede sie ograniczac"

    (mąż ją zostawił i ma dziecko z młodszą)

     

    Powiecie co tu się odpier****?

     

     

    Pozdrawiam wszystkich.

     

    *"Przecież siłą jej nie zatrzymam"

     

    sorry emocje.

    Oczywiście z góry bardzo dziękuję za wszelką pomoc w tej sprawie.

    Nie wiem co mam myśleć, czego się spodziewać.

     

     

    I jak bracie sprawy się mają?

     

    Pozwolę sobie odświeżyć wątek, bo sam jestem w toksycznej sytuacji. Właściwie to mam toksyczną teściową (nieformalnie, bo z moją samicą nie jesteśmy małżeństwem), która co rusz się wpieprza między wódkę, a zakąskę. Też ma zakusy, aby córeczka mieszkała blisko,  najlepiej za ścianą. Pojebane te baby, czytając co raz to więcej waszych historii. Oczywiście nie wszystkie, nie żebym wrzucał wszystkie do jednego wora. Powoli wyciągam wnioski, słucham, czytam, dokształcam się w tematach różnych zaburzeń z nimi związanych, toksycznych symbiotycznych mamusiek i nie będzie wesoło. W głębi siebie podjąłem już decyzję, ślubu nie będzie. Co dalej zobaczymy.

    • Like 1
  5. Schudłem kilka lat temu prawie 30kg w pół roku, tysiące km na rowerze i MŻ. Wszelkie inne sposoby niewiele się zdały, a suplementy g warte.  Żeby to utrzymać trzeba trzymać kontrolę nad michą i ruszać się co nieco. Jak widzisz, że pas robi się ciasny, to znaczy, że trzeba trochę pobiegać albo mniej żreć. Naprawdę ćwiczę to odkąd skończyłem 21 lat, bo wtedy zacząłem tyć. Wcześniej ważyłem jakieś 72-75, aż się kiedyś obudziłem, stanąłem na wadze i zobaczyłem 115kg. Obecnie jestem szczupły przy wadze 80-85kg max. Przy wzroście 176cm.

    W mojej opinii suplementy i wszelkie zioła działają jak placebo, zresztą w każdej ulotce przeczytasz, że zdrowa zbilansowana dieta jest kluczem do sukcesu, a suplementy jedynie wsparciem.


    Za gówniarza codziennie grałem w nogę, zapieprzałem wszędzie rowerem, potem zaczęły się imprezy, piwsko, fastfoody i tycie. Także jedyny sposób na trzymanie wagi to zdrowy tryb życia, patrzeć co się je i ile, a jak jesz więcej niż potrzebujesz to musisz to spalić. Gdzieś czytałem, że do spalenia 1kg tłuszczu trzeba spalić 6000kcal ponad to, co się przyjęło. Osobiście podczas wyjazdów rowerowych na cały dzień (mój rekord na rowerze w jeden dzień) to jakieś 140km, przyjąłem około 10000kcal w postaci jedzenia i napojów izotonicznych. Ale wg wyliczeń spaliłem też podobną ilość kcal. I mniej więcej taki bilans musi być. A przy sporcie węgli trzeba dostarczyć i białka i odrobinę tłuszczu. Tylko uwaga, jak zaczniesz sport uprawiać - siłownia, rower lub inne i będzie to systematyczne, to możesz na wadze nie zauważyć zmian, ale zwróć uwagę na mięśnie, obwód pasa itd. Mięśnie są cięższe przy znacznie mniejszej objętości w stosunku do tłuszczu.

     

    Z doświadczenia wiem, że łatwo nie jest, trzymam kciuki. Wszystko zależy od Twojej determinacji i siły woli. A i powiem Ci, że będziesz szczęśliwszy jak się trochę zaczniesz ruszać. Wiem z autopsji. 

  6. Dnia 19.01.2019 o 05:31, dyletant napisał:

    Na szczęście i fajnie że napisałeś o tym bo jak widzisz bracia nie zawodzą w potrzebie.

     

    Odpowiedz sobie na jedno zajebiście proste pytanie... -> czy twoja kobieta chce dobra dla rodziny i liczy się z twoim zdaniem (nawet nie ważąc zasług czy też starań), czy myśli tylko o sobie ?

    Bo ze wszystkiego co napisałeś, wyłania się obraz typowej samicy-hieny. Przepraszam, ale ten gatunek tak ma i jeśli w porę nie zareagujesz (albo nie przystaniesz na jej pomysły co do powrotu), może się skończyć na odebraniu ci dziecka i obciążeniu alimentami ?. Nie twierdzę przy tym, że to jakaś tragedia, ale twoja córa i tak będzie czerpała wzorce z twojej żony - bo też jest kobietą - na razie młodą.

    Twoje obawy są zrozumiałe, ale naciski teściowej są tak silne i widoczne że może ją w końcu złamać.

     

    Co na to twoi rodzice ?

    widzą, że coś jest nie tak, podobnie moja mama widzi dziwne zachowania i sama się dziwi, że tak nie mogą bez siebie żyć... rozmawiałem ze swoją mamą, to sama mi opowiedziała, że jej teściowa była też niezła w stosunku do niej i wiele razy miała ochotę odejść z tego bajzlu - mieszkali przez jakiś czas z nią i nie miała łatwo.  Moja mama, radzi podobnie jak Wy tutaj... no nic najbliższe tygodnie pokażą. Muszę się przygotować na wszystko.

    Dnia 19.01.2019 o 07:55, slavex napisał:

    Po przeczytaniu twojej historii domyślam się dlaczego facet ją zostawił. Poznał jaki ma zrypany charakter i stwiedził, że to przypadek nie do wyleczenia. W sumie to się gościowi nie na co dziwić. 

    tak też to widzę.

    • Like 1
  7. 4 minuty temu, Imiennik napisał:

    Ja bym powiedział jasno, że albo ja albo mamusia, ale wybierając mamusie niech zerwie ze mną całkowicie i nie zagląda mi do kieszeni alimentami. Zakaz przyjazdów mamusi do Was, Wy możecie pojechać na dzień, dwa 2x w roku i tyle. Jak się nie podoba to walizki i na pociąg.

     

    Nigdy nic na swoją kobietę nie przepisuj, bo to tak jakbyś na teściową przepisał.

    No nie zamierzam, rozmawialiśmy kiedyś o ślubie, chcieliśmy brać, ale po tych wszystkich jazdach, to w ogóle nie wchodzi w grę (w obecnej sytuacji). Jakaś siła wyższa chyba nade mną czuwa :)

    • Like 1
  8. 15 godzin temu, Brat Jan napisał:

    Może to jakaś zazdrość czy inne emocje, że jedna babcia przebywa z wnuczką często a druga nie i chce to w swój dziwny kobiecy sposób wyrównać?

    Tak to na pewno jest. Druga babcia jak przyjeżdża to wnuczka nie może się od niej opędzić, często widzę, jak już nie chce być ciągle na rękach i czasami muszę interweniować, bo zachowuje się, jak przedszkolak, któremu ktoś zabawkę chce zabrać

  9. 21 minut temu, Kespert napisał:

    W tłumaczeniu na polski - "witaj kułaku". Masz, to masz się podzielić - to myślenie dość mocno wpojone starszym pokoleniom przez system komunistyczny.

    No ja mu powiedziałem, weź kredyt też będziesz miał. 

     

    22 minuty temu, Kespert napisał:

    To jest jakaś opcja - nie jeździć. "Kochanie, chcesz wydać 250zł na 500km podróż, czy może raczej kupimy coś naszemu dziecku?".

    Już kilka razy jej mówiłem, że przez częste wyjazdy tracimy sporo kasy, bo wyjazd autem to wydatek kilkuset złotych. Jeździ pociągiem, to o 2/3 taniej. Ja już tam bywam od święta, nie mogę sobie pozwolić na wolne co miesiąc.

     

    23 minuty temu, Kespert napisał:

    To dość ważny punkt. Jeśli twoja pracuje, nawet na 3/5 etatu, a Twoja matka opiekuje się co dzień dzieckiem - to kto ma większą więź z dzieckiem?

    powiem Ci, że dostrzegam czasami, jakby moja samica robiła małej pranie mózgu, przez te telefonu, wideorozmowy itd. Wbijanie jej do pamięci na siłę: pojedziemy do babci, pojedziemy do dziadka, non stop.

     

    24 minuty temu, Kespert napisał:

    "No i dobrze, tatusia będzie jeszcze długo miała, a babcia to nie wiadomo".

    Są teksty które można zignorować, i są teksty których ignorować nie wolno. To jest właśnie ten drugi przypadek. Idź i nie grzesz więcej.

    człowiek uczy się na błędach, potem długo nad tym myślałem.

     

    25 minut temu, Kespert napisał:

    Hasło dla googla - "DDRR". Dorosłe Dzieci Rozwiedzionych Rodziców.

    Ale jest drugie dno, które dopiero zobaczysz. Mamusia córeczkę wychowała, teraz gdy mamusia zacznie niedomagać córeczka ma się odwdzięczyć. Zaopiekować. To o to chodzi w tym wspólnym domu. Jeden samiec jej nie wystarczy, tym bardziej że jest dużo starszy od ciebie. Ma być ktoś na miejscu w domu, by spełniać jej każdą zachciankę, i ktoś kto to sfinansuje. Bezpośrednio lub w alimentach.

    no padły hasła, co będzie jak mama zachoruje? A ja się pytam, a co z teściem? Przecież ma męża.  To, że on się nie zajmie jak trzeba.

     

    28 minut temu, Kespert napisał:

    Zacznij odnawiać kontakt ze swoimi rodzicami, tym bardziej że jak piszesz ojciec jest chory. Po pierwsze jako przeciwwaga psychiczna dla ciebie, po drugie jako wzór dla niej. Pojedźcie z dzieckiem na całą sobotę, pomóżcie ugotować obiad, zostańcie na cieście - kluczowe jest tutaj umieszczenie córeczki w sytuacji gdzie nie będzie mogła korzystać z komunikacji ze swoją teściową, a będzie w otoczeniu Twoich rodziców. I powtórka w niedzielę, albo zabierzcie twoich rodziców do restauracji. Pójdźcie całą rodziną na spacer po plaży. Co, za dużo ich odwiedzamy? - Przecież do TWOJEJ matki jeździmy na całe weekendy, i ona wszędzie z nami jeździ...

    i to jest dobra myśl, ale wiesz ona wali argumentem, że moja mama jest tu codziennie, totalnie tego nie rozumiem. Tekst, że ja się z moją mamą widzę codziennie. Co z tego, że mijam się z nią w drzwiach, jak wychodzę do pracy, ona przejmuje opiekę nad córką.

     

    28 minut temu, mac napisał:

    Także nie dołuj się i sobie na spokojnie przemyśl. Może jakiś urlopik, wycieczka nad wodę, zapisanie sobie na kartce, co i jak. 

     

    Pisz pamiętnik, to ci rozświetli głowę, staniesz niejako z boku. Jak twoja kobieta ma tyle lat to już na zmianę jest zdecydowanie za późno. Nie ma żadnych szans. 35 lat to jest raczej wiek na utrwalanie wzorców i na ich przenoszenie. Zmienić to się może tylko bardzo mocny zawodnik, który naprawdę chce. 

     

    Ale to i tak długoterminowy proces na długie, długie lata z powrotami do starych ścieżek, ale w coraz mniejszym stopniu. Krótko mówiąc, tak czy siak od toksycznej teściowej się nie uwolnisz. A baba widać jest doświadczona w jebaniu facetów, bo przecież przy sobie ma jakiegoś biedaka. 

     

    Także ten. Albo zaakceptuj, pokochaj teściową, daj się zdominować, ale wiadomo, jak to się skończy. Niezwykle brutalnym końcem. 

    No ja to widzę tak, albo znajdziemy kompromis i to się zmieni, albo się skończy. Bo ja tak całe życie nie zamierzam się męczyć, a pod czyimś butem nie będę.

     

     

  10. 53 minuty temu, MaxMen napisał:

    A to wyjątkowo wredne i wyrachowane babsko. 

     

    No i pięknie byś na siebie bat ukręcił, droga do odebrania dzieciaka i praw rodzicielskich otwarta. 

     

     

    dla mnie jasne było od razu, że nic takiego nie podpiszę, wcześniej była sprawa meldunku. Bo nie chciała meldować pod moim adresem. Kolejna kontrolka ostrzegawcza. To 500+ to też był z jej strony chory pomysł. No gdybym zrobił jedno i drugie to w przypadku ewentualnego rozstania sam bym sobie dół wykopał...

    • Like 2
  11. 19 minut temu, Pater Belli napisał:

    Nie jest najdziwniejsze. Delikatnie to możesz kota głaskać. Kobiety trzeba opier%^ć w sposób mocny i zdecydowany.

     

    Tak miałem z matką do czasu kiedy jej nie zjechałem i ojca, że jej pozwala gadać na tematy na jakie nie ma pojęcia. Popatrz na siebie z boku. Obca kobieta  powoduje że nie możesz robić tego na co masz ochotę i do tego niszczy ci zdrowie. Żona jak tego nie zrozumie to niech spada z matką. Kiedy jednak coś takiego chcesz powiedzieć musisz być zdecydowany, że to się stanie. Najmocniejszą pozycją negocjacyjną jest to że jest się gotowym zrobić co się myśli. Może się żona wyniesie na jakiś czas i pomyśli i wróci. Może nie. ile czasu możesz poświęcić na takie życie? Czasu nikt ci nigdy nie zwróci. To matka twojej żony rozwala wam małżeństwo. 

     

    Za taki tekst to nie ma epitetów jakich bym na tej starej k%^&%e nie użył, zasłaniając uszy dziecku. Jak wtedy zareagowałeś? Pozwoliłeś po sbie jeździć oby dwum paniom i zrobiły z ciebie walec. Aż mi cisnienie skoczyło czytając to. Oby dwie mają cię za nic. Odciebie zależy co z tym zrobisz. Musisz wprowadzić zasady. Jak ma byc w domu i się tego trzymać. Nie pozwól aby córka stała się taką samą, bo tak będzię jeżeli nie będziesz miał i egzekwował zasad w domu. 

    Moja samica tego nie słyszała, ja skupiłem się na córce, a nie głupiej babie, także po mnie nie jeździ, na to sobie nigdy nie pozwolę.

     

    Po porodzie, jak odbierałem ją ze szpitala, wtedy byliśmy u nich, bo tam rodziła, w nocy mieliśmy jakieś problemy z małą i moja samica wydarła na mnie "ryja" jak jej matka na swojego męża kilka razy w mojej obecności. Powiedziałem jej, że nie życzę sobie takich scen i takiego zachowania, bo to będzie koniec, wtedy byłem zdecydowany. Podziałało, teraz kłócimy się w bardziej cywilizowany sposób.  Zbieram się albo do wojny, albo do pokoju, albo to się skończy albo nie. 

    16 minut temu, Imbryk napisał:

    O kuhwa... grubo. Jawna konfliktowość, brak szacunku do Ciebie. Ech. Chyba zrobisz wojnę.

     

    Ćwicz spokój,  balans emocjonalny, Ty=skała, odreagowuj gdzieś syfiaste emocje ale ich nie "połykaj" bo zachorujesz.

    Nie mówię "nie przeżywaj emocji", mówię "bądź ich swiadom i świadomie zarządzaj." 

    Zanim się córka pojawiła odreagowywałem wszystko i generalnie byłem człowiekiem o stalowych nerwach, naprawdę ciężko było mnie wyprowadzić z równowagi. Uprawiałem dużo kolarstwa górskiego, fotografii, a teraz? A teraz śladu po tym prawie nie ma, sam się zaniedbałem w tej kwestii. Wracam powoli do tego, w miarę możliwości.

    5 minut temu, mac napisał:

    Powiem tylko, że córka to zawsze klon matki. Ty widzisz w teściowej własną przyszłość. 

     

    A teraz zastanów się, dlaczego ojciec biologiczny zostawił na starcie? Dla mnie to powtórzenie schematu. 

     

    Córka zawsze weźmie stronę matki, zawsze. Ty jesteś obcym człowiekiem. Jedyne, co cię ratuje to brak małżeństwa. 

     

    Zapłacisz alimenty, będzie spokój. Albo skup się na dziecku, przekazuj wzorce prawdziwie męskie, a to się odbije w przyszłości. 

     

    Nie mam wielkiego doświadczenia, ale w takiej sytuacji pewnie bym uzgodnił, żeby wracała do mamusi, a ja z doskoku dojadę. Umówiłbym się na widzenia z córką, zaproponowałbym życie w dwóch chatach, żeby dziecku robić podwójne urodziny tam i u ciebie, bez sentymentów. Praktycznie rozwód, ale bez rozwodu, tylko na dogadaniu się, co do szczegółów wychowania. A jak ci się mamusia znudzi to wracaj tutaj na odpoczynek i tyle. 

     

    Jak to sprytnie rozegrasz to jeszcze odzyskasz pełną wolność i nie będziesz musiał się bawić z całą rodzinką. 

     

    Konflikt można rozwiązać tylko nieobecnością w toksycznym środowisku. Fanatyka nie przekonasz do niczego. 

    Zastanawiałem się wiele razy, moja samica mi coś mówiła o powodach ich rozstania, ale co ona może wiedzieć prawdy? Wie tyle, co jej matka powiedziała. I szczerze, to jak trochę poznałem teściową, to jedyne co mi przychodzi do głowy, że to ona musiała być powodem ich rozstania.

    Widzę po niej, że chyba trochę jej żal, że tak naprawdę tego ojca biologicznego ma, ale w sumie to go nie ma. Facet sobie poukładał życie z inną kobietą i mają dzieci, ale żadnej relacji ona z nim nie ma.

     

    Rozważam to rozwiązanie, myślę o rozstaniu już jakiś czas, w końcu przyjdzie jakiś kop w dupę, że decyzję podejmę, ale zanim to zrobię wszystko muszę dokładnie przemyśleć, bo raz podjęta decyzja zostanie na całe życie. 

     

     

    • Like 1
  12. 20 minut temu, Imbryk napisał:

    Poczekaj z tą nienawiścią albo obserwuj ją w sobie.

    Tutaj Twoje emocje, szczególne silne i skierowane nie tam gdzie trzeba będą tylko przeszkadzać.

    Nienawiść przeżyj i przepracuj może w jakiś chłód, obojętność, zimne-planowe działanie.

    Niedoszłe Cię uwielbiały bo były niedoszłe :D i zostały wpomnieniem w opowieściach z czasów chłopak-dziewczyna.

     

    Aż tak mocna ona nie jest, potrafimy usiąść i pogadać, może nienawiść to zbyt mocne określenie, ale nie znoszę już jej wpieprzania się w moje/nasze życie, moja samica, to chyba widzi, że to jest ich życie, a ja dostawka, czasami się tak czuje. I najdziwniejsze jest to, że ja już wiele razy zwracałem teściowej uwagę w delikatny spokojny spokój, że powinna trochę zluzować, a ona jeszcze bardziej ciśnie. Nerwowy jestem, podczas ich jednej z wizyt u nas na dwa tygodnie tak mnie do nerwów doprowadzała, że tabletki uspokajające brałem, oczywiście nic to nie dało. Od tamtego czasu, kiedy oni przyjeżdżają ja pracuje i jestem w domu po pracy. 

     

    Jakoś rok temu, pojechała do mamusi na dwa tygodnie z córką i pojechałem po nie, na weekend i do domu. Wchodzę, moja córka "biegiem" przypełza po podłodze do mnie, ja ją na ręce, się wtuliła,  a teściowa z tekstem "no idzie do tatusia, niestety". Takie małe rzeczy, ale utkwiły mi w pamięci, co za babsztyl zasrany. 

     

    Czytam Wasze wszystkie wpisy i bardzo będą pomocne na  pewno, także dziękuje za Wasze wypowiedzi, czekam na dalszą dyskusję, na pewno wyciągnę z niej wnioski. 

    32 minuty temu, Krugerrand napisał:

    Zdaje się, to jest to. Od momentu kiedy mąż opuścił Twoją teściową, między matką a corką wywiązała się tak silna więź, ktora z czasem i wraz z dorastaniem crki przerodziała się w więź patologiczną.

    Pogadaj twardo, ale jednocześnie nie wychodź z siebie, z żoną, jak na faceta przystało i zapytaj się wprost: czy ona chce być z Tobą, czy ze swoją matką. Pewnie zacznie się płacz iszantaże emocjonalne i nie ulegaj im. Pewnie wypali w końcu, że ona matkę kocha i ble, ble, ble i że ona inaczej nie umie. Jeśli mniej więcej taka odpowiedź padnie z jej strony, trzeba będzie niestety to zakończyć.

     

    Widzisz już po sobie ile Cię to koszuje zdrowia i nerwów, a z czasem wcale lepiej nie będzie. Takie coś trzeba przekreślić, jesli ona nie będzie widziała i pewnie nie zobaczy, bo to relacja patologiczna, że jest coś między nią i matką jest nie tak. Czy z Tobą jest coś nie tak? Nie wiem, ale widzę tego symptomy, nie chcesz zakończyć złego dla siebie związku z kobietą patologicznie zależna od własnej matki. Czyżbyś świata poza nią nie widział? Czy jej wagina jest warta dalszej utraty zdrowia i nerwów? Na te pytania musisz jż sobie sam odpowiedzieć.

    też sądzę, że to miało ogromny odcisk na jej postrzeganie świata, że żyją w myśl że mają tylko siebie mamusia-córeczka. 

     

    Od jakiegoś czasu myślę, czy nie będzie łatwiej żyć, jak się rozstaniemy. Dlatego tu się pojawiłem, dlatego szukam pomocy. 

     

    Poza tym widzę, jaki teściowie mają związek, to jedno pewne, teść ustawiony jak zegarek, jak teściowa zagra to on tańczy, ma już swoje lata, też rozwodnik zanim ją poślubił. Ja niestety do tej ich układanki nie pasuje, bo nie potrafię się podporządkować ich oczekiwaniom. Teściowa kiedyś wpadła na pomysł, żeby wyłudzić 500+, bo znajomej córka żyje też w konkubinacie i on napisał pismo, że nie wychowuje dziecka i nie daje na utrzymanie i mają 500+ z sugestią, żebym i ja coś takiego napisał... znowu lampka mi się zapaliła, ale jak to?

    Inna sprawa, o której nie napisałem w pierwszym poście, dziecka nie chciała zameldować pod moim adresem, mamusia wtórowała. Ja postawiłem na swoim i zameldowałem dziecko tam gdzie mieszka, się wychowuje.

  13. Bzdura jakaś. Wszystko zależy według mnie od wychowania przez rodziców. Przecież to umiesz, czego się w młodości nauczysz, łącznie ze złymi i dobrymi nawykami, a z nimi najwięcej. Sam jestem "blokersem" i nie mam dwóch lewych rąk, i większość moich znajomych, w tym wiele kobiet, które również w blokach się wychowały radzą sobie świetnie w życiu. Na pewno Ci co mieli życie w domu mieli łatwiej, więcej przestrzeni itd, tego nie można negować, ale to stwierdzenie jest według mnie bzdurą.

    • Like 1
    • Dzięki 1
  14. Cześć Bracia!

     

    Jestem tu nowy, nie bez przyczyny, jak i cała reszta zresztą. Pozwolę sobie opisać co nieco o mnie, mojej drugiej połowie, naszej nieformalnej rodzinie, bo żyjemy bez papiera, mamy dwuletnią córkę.

     

    Pochodzę z dużego miasta na północy Polski, nie będę wchodził w pewne szczegóły i opisywał imion, aby nie zostać przypadkiem zdemaskowany przez moją samicę :)

    Mamy po 35 lat, ona pochodzi z południa, do jej rodzinnego miasta mamy ponad 500km, Tam też została jej mamusia, którą będę nazywał tutaj teściową i jej mąż, którego będę nazywał teściem, nie jest jej ojcem. W sumie ze swoim biologicznym ojcem nie znają się, raz się może widzieli przez całe życie, zostawił ich (jej matkę i ją) mniej więcej rok po ślubie... Wychowała ją babcia, podczas kiedy teściowa zarabiała na życie, potem mieszkała z mamą sama. Potem pojawił się teść, kilkanaście lat temu, jak moja samica już kończyła LO.

     

    Z moją samicą poznaliśmy się u znajomych, zaiskrzyło, jeździliśmy do siebie co tydzień, co dwa, aż w końcu po jakimś czasie namówiłem ją do przeprowadzki do mnie. Do mnie, bo mam lepiej płatną pracę, mieszkanie, co prawda małe, ale mam. Ona tam miała pracę w nisko opłacanym budżetowym sektorze. Więc przeprowadzka. Postanowiliśmy, że chcemy mieć dziecko, mija czas, córka się urodziła, o zgrozo u teściowej w mieście rodzinnym, bo bez mamusi ani rusz. Jak zaszła w ciążę zaczęły się jazdy, że ona musi często być u mamy, u bliskich itd. Ok, nie robiłem z tego problemu. Jeździłem z nią, co kilka razy, bo więcej pracowałem, a ona poszła na L4 ze względu na ciążę i potem macierzyńskie. Podczas ciąży już jak zaczęliśmy tam jeździć i ona i jej familia, kuzyni, znajomi wszyscy nagle mnie zaczęli atakować, kiedy się przeniesiemy tutaj. Teściowa nawet zaproponowała: załatwimy Ci robotę w fabryce, co prawda na 3 zmiany, płacą 2,5 tyś. :) (jak dodałem możliwości zarobkowe mojej samicy do 2,5 tyś, to wyszło, że nie będzie mnie/nas stać prawie na nic). Z tych całych gadek doszło do dyskusji, że może by razem domek wybudować i żyć sobie pod jednym wspólnym dachem z teściami. 
     

    Zapaliła mi się kontrolka, w dyskusji całej od razu wypaliłem, "że kupiłem mieszkanie po to, żeby nie mieszkać z rodzicami, kocham ich, ale jestem już na tyle samodzielny, że uważam, że dorośli ludzie zakładający rodzinę powinni mieszkać oddzielnie, nie z rodzicami", a było to jeszcze zanim się poznaliśmy z moją samicą,  a druga sprawa dodałem, że na nie swojej działce domu stawiać nie będę :) Temat się przewalał, przewalał, potem zaczęliśmy się o to kłócić, że mamy się tam przeprowadzić i koniec, bo ona musi być blisko swoich. Nie ważne, że tutaj mamy gdzie mieszkać, w miarę dobrą robotę (nie luksusy, ale mamy swoje m, samochód, stać nas na jakiś urlop itd). Ja postawiłem na swoim, powiedziałem, że może to kiedyś rozważę, jeżeli nie ma na dzień dzisiejszy żadnych mocnych argumentów ku temu, żeby się przeprowadzać. Ona po macierzyńskim poszła do pracy do korpo. Pracuje 3/5 czasu, który pracowała tam i ma te same pieniądze, więc jak kiedyś przejdzie na cały etat, to wiadomo zarobić może 2 razy tyle, lepsza perspektywa, ale nie, źle. 

     

    Wszystko w moim rodzinnym mieście przestaje się jej podobać, ciągle słyszę krytykę, a to smog w centrum miasta zimą(zdarza się jak nie wieje, a wieje prawie cały czas, więc..., no to jest fakt, jak to nad morzem. No tam u niej ten smog to na porządku dziennym z tego co mówią ludzie. Teściowie przyjeżdżają i też gadają, ale tu drogo, ale tu tamto, u nas to jest wszystko super, tanio, zajebiście! (kur...). Praca jej się nie podoba, ona by chciała pracować tam gdzie pracowała (de facto z teściową w jednym zakładzie).

     

    Zaczyna mnie to męczyć, frustrować. Zaczyna się kłócić z moimi znajomymi, że nasza północ jest ciulowa itd, a ich południe zajebiste.

    Postawiłem na swoim i kupiłem (kupiłem, nie kupiliśmy, bo razem nie mielibyśmy zdolności finansowej na magiczny kredyt hipoteczny) większe mieszkanie, nadarzyła się dobra okazja cenowa, wracam na swoje rodzinne śmiecie. Blisko do centrum miasta, masa pracy w mieście, wiadomo nie za miliony, ale jest. Dodałem o tym, bo jak podczas którejś wizyt teściów u nas, teść zwrócił się do mnie i mówi "ale Ty jesteś bogaty, masz dwa mieszkania" :) formalnie jest tylko na mnie, no w końcu wziąłem kredyt i spłacam jeden i drugi ze swojej marnej wypłaty, rachunki wszystkie, samica co może to pomoże finansowo, jakieś waciki sobie kupi i bułki w sklepie. Nie mam parcia, nie gonię jej do roboty, że ma więcej pracować itd. 

     

    Do meritum, teściowa wie o nas wszystko, gdzie jesteśmy, co robimy, kiedy nasza córka się zesra do kibla, kiedy w pieluchę, codziennie kilkanaście telefonów. Wieczorem wideokonferencje jak jest w pracy, jak w domu to kilka razy, bo teściowa musi pouśmiechać się do wnusi, codziennie! kilka razy! Nie przeszkadzałoby mi to, ale nie mam życia, wracam z pracy o 18, a o 19 już konferencja. Do moich rodziców jak pojedziemy raz na tydzień na kawę to jest wielka łaska, bo moja mama przyjeżdża do nas 5 razy w tygodniu i opiekuje się naszym dzieckiem. Jeździmy bo mam jeszcze ojca, który ogląda wnuczkę tylko w domu, bo jest starszy i schorowany, nie ma już zdrowia, żeby wsiąść w autobus i do nas przyjechać. Ale do jej rodziców to się przeprowadzić najlepiej.

     

    Czepiam się? Powiem tak, gdybyśmy córki nie mieli, już bym dawno to zostawił, kocham ją i kocham córkę naszą, to ona odmieniła moje życie. Nabrało barw. Ale się psuje i to mnie zaczyna psuć.

    Od jakiegoś czasu szperam w internecie i trafiłem na pojęcie symbiotyczna matka. Nie wiem, czy przypadkiem to nie jest właśnie ich relacja. Na urlop mieliśmy jechać w góry, to z mamusią... w końcu nie pojechaliśmy, bo z tą wizją przeszła mi ochota. Każda wizyta u teściów, nawet jak pojechaliśmy na dwa tygodnie, to wszędzie w każdy pi***zony dzień jak gdziekolwiek pojechaliśmy to z mamusią... Teściowa w każdej dziedzinie jej życia ma swoje trzy grosze, albo nawet całe wiadro groszy. Nawet z imieniem córki, każdy pomysł mamusi forsowała. Im bardziej ona i oni cisną, ja tym bardziej zaczynam robić wszystko, aby było odwrotnie. Mam jeszcze wiele zarzutów, ale książkę mógłbym napisać, wiadomo ja nie jestem bez wad. Z początku jeszcze rozważałem, że może kiedyś moglibyśmy się tam przeprowadzić, ale najpierw jakiś kapitał zrobić, żeby już w kredyty nie wchodzić, teraz już w ogóle nie biorę tego pod uwagę, boję się po prostu o swoje zdrowie psychiczne. 

     

    Radźcie chłopy, jak żyć. Nie chcę tego przekreślać, ale już tracę rozum, tracę zdrowie. Nerwów mnie to kosztuje... Może ze mną jest coś nie tak?

     

    Zanim popełniłem tego posta przeczytałem kilkadziesiąt wątków tutaj i na innych forach i stwierdzam, że mamy przej..... co chwila wśród znajomych jakiś rozwód, jakaś zdrada, jakaś inna patologia. A ja nigdy nie sądziłem, że będę kogoś nienawidził, bo to zmierza w tym kierunku, mam tu na myśli teściową... :) moje niedoszłe teściowe to mnie zawsze uwielbiały.

     

    • Dzięki 1
    • Smutny 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.