Skocz do zawartości

misiek69

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez misiek69

  1. Póki co zamierzam kwotę, z której muszę się spowiadac przed US przeznaczyć na cele mieszkaniowe. Wykończenie, spłata kredytu. Wiadomo, że są ograniczenia, ale drąże temat od dłuższego czasu. Chyba skorzystam z opcji interpretacji podatkowej. Swoją drogą chore jest to, że przepisy prawa w Polsce są takie, że urząd może je w różne sposoby interpretować. Powinno być czarno na białym. Tego nie wolno, a co nie zabronione to dozwolone. A inna sprawa, że podatki od wszystkiego się płaci.
  2. Jak sprawy z US? Sam stoję przed tematem rozliczania się, czytaj spowiadania przed US. W Twojej sytuacji problemem jest współwłasnosc. Jak to rozwiazales? Własne cele mieszkaniowe dotyczyć mogły Ciebie, żony i teściów, którzy są właścicielami nieruchomości.
  3. Dobry temat. Sam ostatnio układalem graty w szafie i natknąłem się na album ze zdjęciami sprzed kilku, a nawet kilkunastu lat. Trafiłem na foty trzech moich byłych. Tych, które coś dla mnie znaczyly kiedyś. Dzisiaj są wspomnieniem. I dobrym i też złym nadal się zastanawiam co zrobić ze zdjęciami, bo jak je moja samica zobaczy, to się wkurwi. Samo życie. Na dysku też się jakieś znajdą. Zanim trafiłem na ten wątek, to się zastanawiałem, po co mi one. Chyba nie będą mi już potrzebne, no jedynie na starość, żeby sobie popatrzeć jakie fajne baby miałem. O ile ich nie wyrzuce.
  4. Kanał na yt Ocal Siebie. Psycholog, sensownie mówi. https://www.youtube.com/channel/UC3kgQME1Ty7lpQSqnhJJPbg
  5. @adrian86 Taki też mam plan na swoje problemy w związku. W piątek była awantura, wywaliłem karty na stół. Od piątku cisza w domu jak makiem zasiał. Najbliższe miesiące pokażą, jak się to dalej będzie toczyć. Na razie na hasło, przyniosę Ci walizki i jedź do mamusi nie było akceptu z jej strony. W każdym razie, jestem pewien, że będzie gotowa do walki, jakbym podjął decyzję o rozstaniu. pod koniec tygodnia jedzie na kilka dni, zobaczymy co będzie, jak wróci z prania mózgu od mamusi.
  6. I jak bracie sprawy się mają? Pozwolę sobie odświeżyć wątek, bo sam jestem w toksycznej sytuacji. Właściwie to mam toksyczną teściową (nieformalnie, bo z moją samicą nie jesteśmy małżeństwem), która co rusz się wpieprza między wódkę, a zakąskę. Też ma zakusy, aby córeczka mieszkała blisko, najlepiej za ścianą. Pojebane te baby, czytając co raz to więcej waszych historii. Oczywiście nie wszystkie, nie żebym wrzucał wszystkie do jednego wora. Powoli wyciągam wnioski, słucham, czytam, dokształcam się w tematach różnych zaburzeń z nimi związanych, toksycznych symbiotycznych mamusiek i nie będzie wesoło. W głębi siebie podjąłem już decyzję, ślubu nie będzie. Co dalej zobaczymy.
  7. Schudłem kilka lat temu prawie 30kg w pół roku, tysiące km na rowerze i MŻ. Wszelkie inne sposoby niewiele się zdały, a suplementy g warte. Żeby to utrzymać trzeba trzymać kontrolę nad michą i ruszać się co nieco. Jak widzisz, że pas robi się ciasny, to znaczy, że trzeba trochę pobiegać albo mniej żreć. Naprawdę ćwiczę to odkąd skończyłem 21 lat, bo wtedy zacząłem tyć. Wcześniej ważyłem jakieś 72-75, aż się kiedyś obudziłem, stanąłem na wadze i zobaczyłem 115kg. Obecnie jestem szczupły przy wadze 80-85kg max. Przy wzroście 176cm. W mojej opinii suplementy i wszelkie zioła działają jak placebo, zresztą w każdej ulotce przeczytasz, że zdrowa zbilansowana dieta jest kluczem do sukcesu, a suplementy jedynie wsparciem. Za gówniarza codziennie grałem w nogę, zapieprzałem wszędzie rowerem, potem zaczęły się imprezy, piwsko, fastfoody i tycie. Także jedyny sposób na trzymanie wagi to zdrowy tryb życia, patrzeć co się je i ile, a jak jesz więcej niż potrzebujesz to musisz to spalić. Gdzieś czytałem, że do spalenia 1kg tłuszczu trzeba spalić 6000kcal ponad to, co się przyjęło. Osobiście podczas wyjazdów rowerowych na cały dzień (mój rekord na rowerze w jeden dzień) to jakieś 140km, przyjąłem około 10000kcal w postaci jedzenia i napojów izotonicznych. Ale wg wyliczeń spaliłem też podobną ilość kcal. I mniej więcej taki bilans musi być. A przy sporcie węgli trzeba dostarczyć i białka i odrobinę tłuszczu. Tylko uwaga, jak zaczniesz sport uprawiać - siłownia, rower lub inne i będzie to systematyczne, to możesz na wadze nie zauważyć zmian, ale zwróć uwagę na mięśnie, obwód pasa itd. Mięśnie są cięższe przy znacznie mniejszej objętości w stosunku do tłuszczu. Z doświadczenia wiem, że łatwo nie jest, trzymam kciuki. Wszystko zależy od Twojej determinacji i siły woli. A i powiem Ci, że będziesz szczęśliwszy jak się trochę zaczniesz ruszać. Wiem z autopsji.
  8. widzą, że coś jest nie tak, podobnie moja mama widzi dziwne zachowania i sama się dziwi, że tak nie mogą bez siebie żyć... rozmawiałem ze swoją mamą, to sama mi opowiedziała, że jej teściowa była też niezła w stosunku do niej i wiele razy miała ochotę odejść z tego bajzlu - mieszkali przez jakiś czas z nią i nie miała łatwo. Moja mama, radzi podobnie jak Wy tutaj... no nic najbliższe tygodnie pokażą. Muszę się przygotować na wszystko. tak też to widzę.
  9. No nie zamierzam, rozmawialiśmy kiedyś o ślubie, chcieliśmy brać, ale po tych wszystkich jazdach, to w ogóle nie wchodzi w grę (w obecnej sytuacji). Jakaś siła wyższa chyba nade mną czuwa
  10. Tak to na pewno jest. Druga babcia jak przyjeżdża to wnuczka nie może się od niej opędzić, często widzę, jak już nie chce być ciągle na rękach i czasami muszę interweniować, bo zachowuje się, jak przedszkolak, któremu ktoś zabawkę chce zabrać
  11. No ja mu powiedziałem, weź kredyt też będziesz miał. Już kilka razy jej mówiłem, że przez częste wyjazdy tracimy sporo kasy, bo wyjazd autem to wydatek kilkuset złotych. Jeździ pociągiem, to o 2/3 taniej. Ja już tam bywam od święta, nie mogę sobie pozwolić na wolne co miesiąc. powiem Ci, że dostrzegam czasami, jakby moja samica robiła małej pranie mózgu, przez te telefonu, wideorozmowy itd. Wbijanie jej do pamięci na siłę: pojedziemy do babci, pojedziemy do dziadka, non stop. człowiek uczy się na błędach, potem długo nad tym myślałem. no padły hasła, co będzie jak mama zachoruje? A ja się pytam, a co z teściem? Przecież ma męża. To, że on się nie zajmie jak trzeba. i to jest dobra myśl, ale wiesz ona wali argumentem, że moja mama jest tu codziennie, totalnie tego nie rozumiem. Tekst, że ja się z moją mamą widzę codziennie. Co z tego, że mijam się z nią w drzwiach, jak wychodzę do pracy, ona przejmuje opiekę nad córką. No ja to widzę tak, albo znajdziemy kompromis i to się zmieni, albo się skończy. Bo ja tak całe życie nie zamierzam się męczyć, a pod czyimś butem nie będę.
  12. dla mnie jasne było od razu, że nic takiego nie podpiszę, wcześniej była sprawa meldunku. Bo nie chciała meldować pod moim adresem. Kolejna kontrolka ostrzegawcza. To 500+ to też był z jej strony chory pomysł. No gdybym zrobił jedno i drugie to w przypadku ewentualnego rozstania sam bym sobie dół wykopał...
  13. Moja samica tego nie słyszała, ja skupiłem się na córce, a nie głupiej babie, także po mnie nie jeździ, na to sobie nigdy nie pozwolę. Po porodzie, jak odbierałem ją ze szpitala, wtedy byliśmy u nich, bo tam rodziła, w nocy mieliśmy jakieś problemy z małą i moja samica wydarła na mnie "ryja" jak jej matka na swojego męża kilka razy w mojej obecności. Powiedziałem jej, że nie życzę sobie takich scen i takiego zachowania, bo to będzie koniec, wtedy byłem zdecydowany. Podziałało, teraz kłócimy się w bardziej cywilizowany sposób. Zbieram się albo do wojny, albo do pokoju, albo to się skończy albo nie. Zanim się córka pojawiła odreagowywałem wszystko i generalnie byłem człowiekiem o stalowych nerwach, naprawdę ciężko było mnie wyprowadzić z równowagi. Uprawiałem dużo kolarstwa górskiego, fotografii, a teraz? A teraz śladu po tym prawie nie ma, sam się zaniedbałem w tej kwestii. Wracam powoli do tego, w miarę możliwości. Zastanawiałem się wiele razy, moja samica mi coś mówiła o powodach ich rozstania, ale co ona może wiedzieć prawdy? Wie tyle, co jej matka powiedziała. I szczerze, to jak trochę poznałem teściową, to jedyne co mi przychodzi do głowy, że to ona musiała być powodem ich rozstania. Widzę po niej, że chyba trochę jej żal, że tak naprawdę tego ojca biologicznego ma, ale w sumie to go nie ma. Facet sobie poukładał życie z inną kobietą i mają dzieci, ale żadnej relacji ona z nim nie ma. Rozważam to rozwiązanie, myślę o rozstaniu już jakiś czas, w końcu przyjdzie jakiś kop w dupę, że decyzję podejmę, ale zanim to zrobię wszystko muszę dokładnie przemyśleć, bo raz podjęta decyzja zostanie na całe życie.
  14. Aż tak mocna ona nie jest, potrafimy usiąść i pogadać, może nienawiść to zbyt mocne określenie, ale nie znoszę już jej wpieprzania się w moje/nasze życie, moja samica, to chyba widzi, że to jest ich życie, a ja dostawka, czasami się tak czuje. I najdziwniejsze jest to, że ja już wiele razy zwracałem teściowej uwagę w delikatny spokojny spokój, że powinna trochę zluzować, a ona jeszcze bardziej ciśnie. Nerwowy jestem, podczas ich jednej z wizyt u nas na dwa tygodnie tak mnie do nerwów doprowadzała, że tabletki uspokajające brałem, oczywiście nic to nie dało. Od tamtego czasu, kiedy oni przyjeżdżają ja pracuje i jestem w domu po pracy. Jakoś rok temu, pojechała do mamusi na dwa tygodnie z córką i pojechałem po nie, na weekend i do domu. Wchodzę, moja córka "biegiem" przypełza po podłodze do mnie, ja ją na ręce, się wtuliła, a teściowa z tekstem "no idzie do tatusia, niestety". Takie małe rzeczy, ale utkwiły mi w pamięci, co za babsztyl zasrany. Czytam Wasze wszystkie wpisy i bardzo będą pomocne na pewno, także dziękuje za Wasze wypowiedzi, czekam na dalszą dyskusję, na pewno wyciągnę z niej wnioski. też sądzę, że to miało ogromny odcisk na jej postrzeganie świata, że żyją w myśl że mają tylko siebie mamusia-córeczka. Od jakiegoś czasu myślę, czy nie będzie łatwiej żyć, jak się rozstaniemy. Dlatego tu się pojawiłem, dlatego szukam pomocy. Poza tym widzę, jaki teściowie mają związek, to jedno pewne, teść ustawiony jak zegarek, jak teściowa zagra to on tańczy, ma już swoje lata, też rozwodnik zanim ją poślubił. Ja niestety do tej ich układanki nie pasuje, bo nie potrafię się podporządkować ich oczekiwaniom. Teściowa kiedyś wpadła na pomysł, żeby wyłudzić 500+, bo znajomej córka żyje też w konkubinacie i on napisał pismo, że nie wychowuje dziecka i nie daje na utrzymanie i mają 500+ z sugestią, żebym i ja coś takiego napisał... znowu lampka mi się zapaliła, ale jak to? Inna sprawa, o której nie napisałem w pierwszym poście, dziecka nie chciała zameldować pod moim adresem, mamusia wtórowała. Ja postawiłem na swoim i zameldowałem dziecko tam gdzie mieszka, się wychowuje.
  15. Bzdura jakaś. Wszystko zależy według mnie od wychowania przez rodziców. Przecież to umiesz, czego się w młodości nauczysz, łącznie ze złymi i dobrymi nawykami, a z nimi najwięcej. Sam jestem "blokersem" i nie mam dwóch lewych rąk, i większość moich znajomych, w tym wiele kobiet, które również w blokach się wychowały radzą sobie świetnie w życiu. Na pewno Ci co mieli życie w domu mieli łatwiej, więcej przestrzeni itd, tego nie można negować, ale to stwierdzenie jest według mnie bzdurą.
  16. Cześć Bracia! Jestem tu nowy, nie bez przyczyny, jak i cała reszta zresztą. Pozwolę sobie opisać co nieco o mnie, mojej drugiej połowie, naszej nieformalnej rodzinie, bo żyjemy bez papiera, mamy dwuletnią córkę. Pochodzę z dużego miasta na północy Polski, nie będę wchodził w pewne szczegóły i opisywał imion, aby nie zostać przypadkiem zdemaskowany przez moją samicę Mamy po 35 lat, ona pochodzi z południa, do jej rodzinnego miasta mamy ponad 500km, Tam też została jej mamusia, którą będę nazywał tutaj teściową i jej mąż, którego będę nazywał teściem, nie jest jej ojcem. W sumie ze swoim biologicznym ojcem nie znają się, raz się może widzieli przez całe życie, zostawił ich (jej matkę i ją) mniej więcej rok po ślubie... Wychowała ją babcia, podczas kiedy teściowa zarabiała na życie, potem mieszkała z mamą sama. Potem pojawił się teść, kilkanaście lat temu, jak moja samica już kończyła LO. Z moją samicą poznaliśmy się u znajomych, zaiskrzyło, jeździliśmy do siebie co tydzień, co dwa, aż w końcu po jakimś czasie namówiłem ją do przeprowadzki do mnie. Do mnie, bo mam lepiej płatną pracę, mieszkanie, co prawda małe, ale mam. Ona tam miała pracę w nisko opłacanym budżetowym sektorze. Więc przeprowadzka. Postanowiliśmy, że chcemy mieć dziecko, mija czas, córka się urodziła, o zgrozo u teściowej w mieście rodzinnym, bo bez mamusi ani rusz. Jak zaszła w ciążę zaczęły się jazdy, że ona musi często być u mamy, u bliskich itd. Ok, nie robiłem z tego problemu. Jeździłem z nią, co kilka razy, bo więcej pracowałem, a ona poszła na L4 ze względu na ciążę i potem macierzyńskie. Podczas ciąży już jak zaczęliśmy tam jeździć i ona i jej familia, kuzyni, znajomi wszyscy nagle mnie zaczęli atakować, kiedy się przeniesiemy tutaj. Teściowa nawet zaproponowała: załatwimy Ci robotę w fabryce, co prawda na 3 zmiany, płacą 2,5 tyś. (jak dodałem możliwości zarobkowe mojej samicy do 2,5 tyś, to wyszło, że nie będzie mnie/nas stać prawie na nic). Z tych całych gadek doszło do dyskusji, że może by razem domek wybudować i żyć sobie pod jednym wspólnym dachem z teściami. Zapaliła mi się kontrolka, w dyskusji całej od razu wypaliłem, "że kupiłem mieszkanie po to, żeby nie mieszkać z rodzicami, kocham ich, ale jestem już na tyle samodzielny, że uważam, że dorośli ludzie zakładający rodzinę powinni mieszkać oddzielnie, nie z rodzicami", a było to jeszcze zanim się poznaliśmy z moją samicą, a druga sprawa dodałem, że na nie swojej działce domu stawiać nie będę Temat się przewalał, przewalał, potem zaczęliśmy się o to kłócić, że mamy się tam przeprowadzić i koniec, bo ona musi być blisko swoich. Nie ważne, że tutaj mamy gdzie mieszkać, w miarę dobrą robotę (nie luksusy, ale mamy swoje m, samochód, stać nas na jakiś urlop itd). Ja postawiłem na swoim, powiedziałem, że może to kiedyś rozważę, jeżeli nie ma na dzień dzisiejszy żadnych mocnych argumentów ku temu, żeby się przeprowadzać. Ona po macierzyńskim poszła do pracy do korpo. Pracuje 3/5 czasu, który pracowała tam i ma te same pieniądze, więc jak kiedyś przejdzie na cały etat, to wiadomo zarobić może 2 razy tyle, lepsza perspektywa, ale nie, źle. Wszystko w moim rodzinnym mieście przestaje się jej podobać, ciągle słyszę krytykę, a to smog w centrum miasta zimą(zdarza się jak nie wieje, a wieje prawie cały czas, więc..., no to jest fakt, jak to nad morzem. No tam u niej ten smog to na porządku dziennym z tego co mówią ludzie. Teściowie przyjeżdżają i też gadają, ale tu drogo, ale tu tamto, u nas to jest wszystko super, tanio, zajebiście! (kur...). Praca jej się nie podoba, ona by chciała pracować tam gdzie pracowała (de facto z teściową w jednym zakładzie). Zaczyna mnie to męczyć, frustrować. Zaczyna się kłócić z moimi znajomymi, że nasza północ jest ciulowa itd, a ich południe zajebiste. Postawiłem na swoim i kupiłem (kupiłem, nie kupiliśmy, bo razem nie mielibyśmy zdolności finansowej na magiczny kredyt hipoteczny) większe mieszkanie, nadarzyła się dobra okazja cenowa, wracam na swoje rodzinne śmiecie. Blisko do centrum miasta, masa pracy w mieście, wiadomo nie za miliony, ale jest. Dodałem o tym, bo jak podczas którejś wizyt teściów u nas, teść zwrócił się do mnie i mówi "ale Ty jesteś bogaty, masz dwa mieszkania" formalnie jest tylko na mnie, no w końcu wziąłem kredyt i spłacam jeden i drugi ze swojej marnej wypłaty, rachunki wszystkie, samica co może to pomoże finansowo, jakieś waciki sobie kupi i bułki w sklepie. Nie mam parcia, nie gonię jej do roboty, że ma więcej pracować itd. Do meritum, teściowa wie o nas wszystko, gdzie jesteśmy, co robimy, kiedy nasza córka się zesra do kibla, kiedy w pieluchę, codziennie kilkanaście telefonów. Wieczorem wideokonferencje jak jest w pracy, jak w domu to kilka razy, bo teściowa musi pouśmiechać się do wnusi, codziennie! kilka razy! Nie przeszkadzałoby mi to, ale nie mam życia, wracam z pracy o 18, a o 19 już konferencja. Do moich rodziców jak pojedziemy raz na tydzień na kawę to jest wielka łaska, bo moja mama przyjeżdża do nas 5 razy w tygodniu i opiekuje się naszym dzieckiem. Jeździmy bo mam jeszcze ojca, który ogląda wnuczkę tylko w domu, bo jest starszy i schorowany, nie ma już zdrowia, żeby wsiąść w autobus i do nas przyjechać. Ale do jej rodziców to się przeprowadzić najlepiej. Czepiam się? Powiem tak, gdybyśmy córki nie mieli, już bym dawno to zostawił, kocham ją i kocham córkę naszą, to ona odmieniła moje życie. Nabrało barw. Ale się psuje i to mnie zaczyna psuć. Od jakiegoś czasu szperam w internecie i trafiłem na pojęcie symbiotyczna matka. Nie wiem, czy przypadkiem to nie jest właśnie ich relacja. Na urlop mieliśmy jechać w góry, to z mamusią... w końcu nie pojechaliśmy, bo z tą wizją przeszła mi ochota. Każda wizyta u teściów, nawet jak pojechaliśmy na dwa tygodnie, to wszędzie w każdy pi***zony dzień jak gdziekolwiek pojechaliśmy to z mamusią... Teściowa w każdej dziedzinie jej życia ma swoje trzy grosze, albo nawet całe wiadro groszy. Nawet z imieniem córki, każdy pomysł mamusi forsowała. Im bardziej ona i oni cisną, ja tym bardziej zaczynam robić wszystko, aby było odwrotnie. Mam jeszcze wiele zarzutów, ale książkę mógłbym napisać, wiadomo ja nie jestem bez wad. Z początku jeszcze rozważałem, że może kiedyś moglibyśmy się tam przeprowadzić, ale najpierw jakiś kapitał zrobić, żeby już w kredyty nie wchodzić, teraz już w ogóle nie biorę tego pod uwagę, boję się po prostu o swoje zdrowie psychiczne. Radźcie chłopy, jak żyć. Nie chcę tego przekreślać, ale już tracę rozum, tracę zdrowie. Nerwów mnie to kosztuje... Może ze mną jest coś nie tak? Zanim popełniłem tego posta przeczytałem kilkadziesiąt wątków tutaj i na innych forach i stwierdzam, że mamy przej..... co chwila wśród znajomych jakiś rozwód, jakaś zdrada, jakaś inna patologia. A ja nigdy nie sądziłem, że będę kogoś nienawidził, bo to zmierza w tym kierunku, mam tu na myśli teściową... moje niedoszłe teściowe to mnie zawsze uwielbiały.
  17. misiek69

    Cześć!

    Witam Braci i pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.