Skocz do zawartości

Punisher

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Punisher

  1. Nie zdążyłem wyedytować poprzedniego postu, więc  tutaj dopiszę końcówkę:

    (...)

    Wiem, że pewnie niektórzy z Was mnie nie zrozumieją i szykuje mi się opierdol, ale trudno. Konstruktywny opierdol nie jest zły.  Żyje już za długo w tej toksycznej sytuacji, a jestem gościem emocjonalnym i przeżywam strasznie, że mi się pierdoli związek. A zawsze był to dla mnie fundament, zawsze chciałem mieć szczęśliwą rodzinę, bo sam jej nie miałem w domu i obiecywałem sobie, że tak u mnie nie będzie. A teraz sytuacja się powtarza ;(. Więc wewnętrznie mnie to rozpierdala.

  2. 2 godziny temu, SSydney napisał:

    @Punisher jak idą przygotowania? Wziąłeś sobie moje i braci rady do serca? Mam nadzieję, że masz już parę gb dowodów na "ukochaną". 

    Jeśli nie to już spaliłeś start ale myślę, że da się to nadrobić.

    It's time to start the game. 

     

    Jeszcze jedna rada nie miej skrupułów ona nie okaże ci litości, gdy już będziesz na dnie, nie miej złudzeń.

     

    Powodzenia bracie. 

     

    Chyba nie do końca się Was posłuchałem, bo sumie wylądowałem sam u Pani terapeutki. Ale już pędzę się tłumaczyć.

    1. Cała ta terapia z żoną dla mnie była bez sensu, wysłuchiwałem tylko na niej jaki to jestem zły, że to, że tamto. Gdy mówiłem o swoich odczuciach, to zaczynało się beczenie. Ze strony terapeutki mogło to wyglądać bardzo na moją niekorzyść, bo żona przedstawiała siebie jako tą poszkodowaną, a ja się tłumaczyłem.  Po spotkaniach wychodziłem wkurwniony i miałem ochotę piznąć wszystko i odejść. Gdyby nie dzieciaki to bym tak zrobił. Nie wiem jaki jest sens takich terapii, być może tak musi być. Nie wiem, nie znam się. Ogólnie nie widziałem jakichś postępów (zadania domowe nie były odrabiane) to po chuj to ciągnąć.

     

    2. Podejście terapeutki. Gdy słyszała cały czas, jaki to ja jestem zły itp. I wszystkie sytuacje w domu (nie mam lekkiego charakteru) były opisywane przez żonę z odpowiednim wyolbrzymieniem, to ona mogła czasem stwierdzić, że np.  ja buduje napięcie. Ale jak jej mówiłem, że czuje się tutaj szykanowany, że jak coś powiem to zaraz jest płacz i lament, że nie jestem w stanie nic powiedzieć, to terapeutka miałem wrażenie, że staje po mojej stronie i mówi, że to nie moja wina , że nie jestem tutaj "tym złym". Chociaż też zwracała uwagę, że coś mogłem zrobić inaczej (nie dosłownie, tylko w ramach sugestii, np. "czy nie sądzi Pan, że byłby lepiej, gdyby powiedział Pan tak ...)  Więc nie wiem, może mylnie, ale jakoś nie jestem do terapeutki wrogo nastawiony po tych kilku spotkaniach. Więc przystałem na indywidualne spotkania, na razie dwa razy byłem. Zresztą kilka razy sam sugerowałem spotkanie z nią w 4 oczy, bo przy żonie nie da się rozmawiać. Ale nie miałem na celu (wtedy jeszcze) indywidualnej.

     

    3. Terapia indywidualna. Na niej mają być poruszane moje problemy . Powiem Wam (chyba, że już pisałem), że sam potrzebowałem jakiejś terapii, bo mam problemy ze stresem, emocjami. Więc wspólna mi nie odpowiadała, to przystałem na indywidualną. Zasady jakie ustaliliśmy , to że będziemy rozmawiali o mnie i nie ma już możliwości powrotu do terapii wspólnej u tej terapeutki. Powiem Wam, że naprawdę potrzebowałem konsultacji z psychologiem, już nawet przed małżeńską  szukałem kogoś. Tylko u mnie w mieście znaleźć dobrego terapeutę, to jakby szukać igły w stogu siana. A ta babka ma dobre opinie w mieście no i znała już trochę mnie i sytuację. Zresztą pomyślałem sobie , że pierdolę co myśli żona, ja chcę to zrobić dla siebie i ma to tylko i wyłącznie mi pomóc , wiec w tym momencie jestem egoista i robię co czego JA potrzebuję. 

    Jednak cały czas się zastanawiam, czy dobrze zrobiłem.  Bo indywidualna mi pomoże, ale nie zmieni nic w związku. Z drugiej strony jak sobie poukładam w tej pomieszanej bani , to będę spokojniejszy i logiczniej będę w stanie ocenić sytuacje i podjąć pewne stanowcze decyzje. Związku moim zdaniem nie naprawi się na terapii, tylko w domu. Terapia ma być tylko drogowskazem, a praca jest w domu.

     

    4. Jednak mam gdzieś z tyłu głowy myśl, że idąc tam postawiłem siebie w roli winnego rozjebanego małżeństwa (tutaj zaznaczam, że mówiłem o tym terapeutce i ona zaprzeczała temu wielokrotnie) oraz druga sprawa, że na terapii przynajmniej konfrontowane były nasze uczucia, nasze problemy. A teraz nie ma o tym mowy, bo w domu specjalnie nie rozmawiamy o nas. Ja nie mam zamiaru znowu biegać za żoną i dopytywać się . Sam nie wiem, czy dobrze zrobiłem. W sumie teraz mogę zaciągnąć żonę do innego terapeuty faceta, bo terapeutka jest już moja :) to tak trochę żartobliwie, ale jest to jakaś z opcji.  Ogólnie miałem tylko dwie sesje z terapeutką, więc jeszcze nie jest za dużo, aby wrócić do starego systemu wspólnych spotkań. Tutaj proszę Was o poradę dla zagubionego brata, czy dobrze postąpiłem. Z drugiej też strony w przypadku rozwodu terapeutka nie będzie mogła być stroną, bo jest moją indywidualną terapeutką  teraz, więc gdyby coś zeznawała, to by straciła mandat na prowadzenie terapii w mieście. Etycznie byłaby ubita. 

     

    5. Jeżeli chodzi o rady od Was, to generalnie wywaliłem jajca na większość rzeczy . Nie zabiegam o względy, nie biegam za dziurą, nie błagam o jej uwagę, jestem obojętny - ma teraz sama do mnie przyleźć i błagać o uczucia. Albo skończy się rozstaniem, albo się ogarnie. Ale wiem, że sama też nie odejdzie. Przestałem skupiać się nad porządkiem w domu, często leże i odpoczywam, gdy mam ochotę. Mam w planach wdrożyć wyjścia z kumplami na miasto, ale muszę odnowić trochę znajomości. Skupiam się na sobie, na sporcie, na rozwoju oraz na dzieciakach. Spędzam z nimi czas, bawię się i nimi zajmuję. Ogólnie teraz jestem ja i dzieci. Ona ma się dopasować.

     

    Wiem, że pewnie niektórzy z Was mnie nie zrozumieją i szykuje mi się opierdol, ale trudno. Konstruktywny opierdol nie jest zły.

  3. Wcześniej trochę źle się wypowiedziałem . Sorry. Pewnie to przez wkurwienie i emocje . 

    Już mam tutaj swój wątek , który jest zatytułowany terapia małżeńska. Zmieniłem (zresztą za namową braci ) nazwę konta i Avatar . Więc tam będę kontynuował opis swoich problemów , bo w sumie jest tam tylko część . 

    34 minuty temu, giorgio napisał:

     

    Obudzisz się z tego snu, kiedy dostaniesz papier rozwodowy, a w rodzinnych kuluarach zacznie się mówić o nowej miłości Twojej modliszki. Dla niego będzie się wypinać jak kotka w rui. Myślisz, że ona tak sobie będzie żyła bez seksu? Oj nie, nie.  Seks będzie, ale nie z Tobą. 

     Na prawdę chyba jestem w śnie, albo z innej planety. Mi to nie przychodzi do głowy że ona może się puszczać z innym. Nie wierzę w to. Na tyle ja znam , że wiem że taka nie jest.  

    Pieprzy się między nami , od długiego czasu mamy kryzys , a baba nie ma tak , że mimo kłótni ma chcice. One są inne jakieś. Nie ma nastroju , bo się drzemy na siebie , więc nie ma seksu. Zresztą coś się ze mną porobiło , bo kurwa moje libido jest na poziomie dna. Czasem wolę sam sobie zwalić konia. 

     

    1 godzinę temu, Tim2049 napisał:

    Zacznij koniecznie. Ja miałem dokładnie taki sam schemat i już wiele miesięcy doświadczeń więcej od Ciebie. Możliwe, że masz aseksualną żonę... 

    Twoja żona jest / była aseksualna ?

  4. Małżeństwo na etapie rozkładu. Ale seksu już wcześniej nie było. 

    Od jakiegoś czasu w ogóle nie potrafię z nią rozmawiać, potrafi mnie wkurwić w sekundę . Teraz staram się zająć dziećmi i sobą . 

    Chyba zacznę nowy wątek w innym dziale gdzie opiszę swoje problemy . 

    • Like 1
  5. 5 godzin temu, Pytonga napisał:

    Niestety jesteś potrzebny jej tylko do czego innego - bankomat.

    Też tak miałem do ślubu wszystko w każda, wszedzie a po ślubie zaczelo sie jak za komuny - nie da rady, nie ma, nie można...

    smutne

    Szczerze to nawet do tego chyba nie jestem , bo też pracuje. Wjebałem się w białe małżeństwo, na które się nie pisałem. Ale moja małża w ogóle nie lubi seksu, takie mam wrażenie . Od urodzenia dzieci się zmieniło , przestała mieć orgazmy , więc przestała mieć w tym przyjemność . Tak to sobie tłumaczę mnie . 

    Z tym odejściem też się nie zgodzę , bo nie zostawię dzieciaków bo mi baba nie daje. Na razie próbuje wzbudzić porządnie , zacząłem dbać o się siebie, zajmować się swoim hobby , swoim życiem , aby wzbudzić zainteresowanie, może trochę zazdrość i wtedy może coś się zmieni. Jak nie to będę musiał złamać swoje konserwatywne zasady i znaleźć dziurę na boku. 

    Ogólnie Wam zazdroszczę i dołuje mnie jak czytam o Waszym szczęściu . 

    • Like 1
    • Dzięki 1
    • Smutny 2
  6. Moja żona nie robi mi loda. Kiedyś się zdarzały , ale nie było to Eldorado ?. Mam przez to rzucić ja i rodzinę ? 

    Nie zawsze można pokazać lasce palcem drzwi . Łatwo się mówi jak się jest w wolnym związku lub jest to ruchanie na stopie koleżeńskiej . 

    • Zdziwiony 1
    • Smutny 1
  7.  

    1 godzinę temu, Pozytywniak napisał:

    @ntech

     

    Mógłbym pisać o tym do rana.

     

    To może założysz jakiś oddzielny wątek , gdzie będziesz mógł podzielić się z braćmi na temat zdobywania świata i jak się rozwijać. Jest kupa różnych książek, tutków, vlogów etc.  Ale warto czasem dowiedzieć się od osób empirycznie doświadczonych od życia , jak to ugryźć. Może jakieś książki i inne rzeczy polecisz. Sam nie wiem. Ale zazdroszczę sukcesów i opanowania sztuki przetrwania. 

     

    Napisałbym na priv, bo mam sporo pytań, ale nie mogę jeszcze. 

    • Like 1
  8. 45 minut temu, ntech napisał:

    Ma 45 lat i w tym czasie :

    a) ożeniłem się i rozwiodłem dwa razy

    b) spłodziłem trójke dzieci które są z żonami

    c) zbudowałem dwa domy które zostawiłem żonom

    d) płacę alimenty w wysokości 1/3 dochodów

    e) mieszkam w wynajętym mieszkaniu i jestem gołodupcem

     

    Nie uwierzysz jak bardzo chciałbym być na Twoim miejscu :)

    Także , punkt widzenia zalezy od perspektywy. W moim odczuciu jesteś w świetnym momencie  życia.

    Młody, bez obciążeń, bez zobowiązań, możesz zrobić WSZYSTKO co chcesz, być KIM CHCESZ.

    Masz całe życie i przyszłość przed sobą :)

     

     

    Jak Ty sobie z tym radzisz ? Mnie by żal chyba zabił. Na pewno miałbym tęgą depresję.  

  9. 7 godzin temu, Maninblack napisał:

    Od ilu kobiet dostałem życzenia?

    Mnie zastanawia jedno,dlaczego do hu** Pana nie zobaczyłem nigdzie żadnej informacji jakoby taki dzień istniał!

    W radiu,internecie,metrze w pracy nigdzie nikt słowem nie wspomniał o dniu faceta,jak to ma być to równouprawnienie to ja pierdole.

    Dokładnie kurwa. Równouprawnienie się kończy jak trzeba wnieść szafę na piętro. Wtedy jest prośba o pomoc. Na nawet nie ma prośby tylko oczekiwanie ! Nawet w przedszkolu u mojego syna dzień kobiet hucznie obchodzony , a na dzień chłopaka nic. Już od dziecka wpajają podległość samicy. Chciałem pójść zrobić i to awanturę , ale wyszedłbym na pieniacza . Wytłumaczyłem tylko synowi , że jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie . Tylko wiem , że za rok zapomni, bo jeszcze jest mały i nie ogarnia tych rzeczy. 

    Swoją drogą jest to wkurwiające, bo te równouprawnienie działa w jedną stronę , baby zwiększają swoje wpływy , strajkują , a jak ktoś ich nie potraktuje z odpowiednią wyższością to nie jest dżentelmenem. Wygodnie jest zdobywać więcej praw nie tracąc przy tym innych . 

    A jak zaczniesz na to zwracać uwagę to zostaniesz odsunięty na bok przez samice, ale też przez SAMCÓW!

  10. 4 minuty temu, Zły_Człowiek napisał:

    Nie ma co liczyć na wzajemność od kobiet - bo tak zostały stworzone.

    Kobieta nic za darmo nie zrobi - jeśli jesteś rokującym samcem - to jeszcze będzie się starała - do czasu.... :)

    Kobieta nie będzie nic robiła jeśli nie ma żadnych korzyści. Bo po co?

    Matrix adoruje kobiety, a mężczyzn traktuje jak niewolników.

    Po co więc dbać i szanować niewolnika? Dla honoru?

    Honor u nich nie istnieje.... :)

    Pani ma dostać, a nie pan.... 

    Wniosek jest jeden - mieć wyj*bane.

    Szanować panie, które nas szanują, a resztę mieć gdzieś :)

    Pozdrawiam. :)

    Szczerze to chciałbym tak myśleć 10 lat temu. Wszystko kurde prawda . Niestety nigdy nie miałem pewności do kobiet i to pociąga konsekwencje ;( 

    1 minutę temu, SzatanKrieger napisał:

    Wkurzy sie ale jak dobrze to zrobisz ukazesz sie jako samiec alfa :)

     

    Tylko na początku będzie zażenowanie.

    Za rok zapomni i będzie i tak wielkie rozgoryczenie . Ale ja to już pierdole 

  11. 2 godziny temu, SzatanKrieger napisał:

    Zachowasz sie jak samiec :)

    Ale nie będzie zadowolona na początku dopiero długofalowo.

    Z czego niby będzie zadowolona ? Nie kumam .  Z tego że usłyszy żale , że olala mnie i dzień faceta , a teraz niech nie oczekuje ode mnie niczego za rok ?

    2 godziny temu, Oddawaj Fartucha napisał:

    Życzenia złożyłem tylko i wyłącznie klientce, która pamięta o moich urodzinach i która składa mi zyczenia przy róznych okazjach.

    Oczywiście odwdzięczyła się tym samym.

    Przyjąłem zasadę, ze jak Kuba Bogu i jest mi z tym bardzo dobrze.

    Możesz rozwinąć ? Masz stała partnerkę i ja olewasz ? 

  12. 2 godziny temu, SzatanKrieger napisał:

    @Punisher 

    Nie ukryjesz przed kobietą negatywnych emocji. Natomiast powiedz jutro, że skoro ona Ci nie życzyła to za rok nic nie obchodzisz i niech nie będzie zdziwiona.

    Myślę cały czas nad tym. Na walentynki ja z kwiatami i Rafaello . Na dzień kobiet ja z kwiatami . A ona tylko przyjmuje , dziękuję za pamięć i to wszystko . W sumie tak jest co roku. I teraz mam problem z swoim światopoglądem , bo w sumie dla mnie to normalne , że w te wypada jakoś wyróżnić żonę , ale z drugiej strony brak kontrakcji powoduje we mnie flustracje. Jeżeli dzisiaj nie pojawia się życzenia , jutro zakomunikuje , że na następne walentynki i dzień kobiet niech nie liczy na prezenciki . Bo w walentynki to jedna i druga strona powinna się jakoś postarać , a dzień kobiet i dzień faceta też jest dla dwóch. Jeżeli tylko ja się staram w te dni , a ona nie , to pierdole taki układ. Tak jakby ja muszę , a ona ma to gdzieś . I tak się przyjęło w społeczeństwie , że to zawsze my mamy biegać i starać się . Nie . Tak już nie będzie !

    Powiedzcie mi czy też macie takie przemyślenia , czy gadam jak rozpłakany bachor i zale się . Lub jak to często słyszę .... Ty zawsze z byle czego robię problem . 

     

    • Like 3
  13. Gdzie ten kraj zmierza ;(. Jeszcze te ciepłe chłopaki ze stolicy podpisali deklaracje lgbt+ i teraz się zacznie wciskanie naszym dzieciom że macanie fiuta kolegi jest fajne. Osobiście zatluke kogokolwiek, kto będzie próbował robić pranie mózgu moim dzieciom . Seks od 9 roku.... Nosz kurwa. Niczym w państwie islamskim , małżeństwa z 9 latkami i noc poślubna. Dzicz kurwa wkracza do naszego kraju . Załamany jestem. Pod przykrywką normalności i nowoczesności wprowadzają homo propagandę . Taka inwestycja w przyszłość z żeby mieli w czym wybierać . Normalnie w tym kraju panuje homoterror i heterofobia, katofobia. Jesteś hetero i chodzisz do kościoła , jesteś z zaścianka. Ciekawe jakby tak wprowadzić to ustawy o mowie nienawiści akapit na temat gnębienia osób hetero. 

  14. Dnia 7.07.2017 o 10:54, Bojkot napisał:

    Zaplanowałem to tak, że byłem kilkaset km od domu, gdy zawodowcy dali mi info jak się sprawy mają.

    Miałem czas (kilka dni) żeby ochłonąć (na ile to możliwe) i zaplanować wszytko, testament, badania DNA dzieci, więcej info i dowodów.

    Po powrocie musiałem też trochę pograć żeby nie zablokowała mi przynajmniej możliwości badań DNA dzieci (a wkurwiała mnie ta konieczność okrutnie). Stwierdziłem, że jak pójdę na żywioł, to się pogrążę i że bardziej dotkliwe będzie dla niej, gdy zobaczy, że jest na przegranej pozycji, pod każdym względem, na zimno i bez sentymentów.

    Myślałem, że nie będę w stanie się do niej zbliżyć wiedząc, co wiem, ale po powrocie okazało się coś zgoła innego (już pierwszej nocy ruchałem ją, kilka godzin, jak sukę, obcą babę, bez szacunku i ograniczania się).

    Gdy się nad tym potem zastanawiałem, myślę, że wynika to z tego, że była jedyną kobieta z którą byłem w związku. Wszystkie poprzednie, miały swoich misiów, którzy  je ruchali równolegle ze mną (oczywiście oni o mnie nie wiedzieli) i wtedy to zupełnie mi nie przeszkadzało. Myślę, że fakt iż ruchał ją inny mężczyzna nie był mi aż tak obrzydliwy, jak to z kim, kiedy, w jaki sposób i przy pomocy kogo to robiła. Z mojego punktu widzenia, nie jest rzecz w tym, czy mi to przeszkadza czy nie, ale to, że łgała mi miesiącami w twarz, że nie jest tą osoba, z która się związałem.

    Oczywiście, gdy zapytała mnie co bardziej mnie dotyka, to że dała się ruchać innemu, czy to, że zaczęła do niego coś czuć, powiedziałem jej, że jak dla mnie, może "kochać", kogo chce, ale  z chwilą gdy pozwoliła innemu mężczyźnie wsadzić kutasa w dowolny, naturalny otwór swojego ciała, przestała istnieć jako żona (że to jest kwestia zasad). Nie on mi przysięgał przed setką ludzi w kościele i nie on wymagał ode mnie zaufania.

    Była i jest dobra matką i nie potrafiłem sobie wyobrazić, co miałbym powiedzieć moim dzieciom, gdy spytały by mnie, za 10 15 lat - dlaczego nas opuściłeś,  lub dlaczego nie powstrzymałeś mamy przed odejściem. Jak bardzo negatywnie wpłynęło by to na ich życie. Zmusiłem się do zostania dla nich, nie wiem, czy to docenią kiedykolwiek, ale nie w tym rzecz. Myślę, że gdyby rozpadła się nasza rodzina, moim dzieciom zrujnowało by to życie, a ja musiałbym na to patrzeć, wyniszczyło by mnie to bardziej, niż życie z nią. Nie mniej, z mojego punktu widzenia aktualnie nie jest źle, na co dzień. Jest całkowicie zdominowana i podporządkowana (i chyba nawet jej się to podoba). Nie wiem, czy mnie za to nienawidzi, ale tego nie okazuje (a nawet wręcz przeciwnie), jest mi to obojętne. Cieszę się każdego dnia, gdy widzę zadowolenie na twarzach moich dzieci i jest to największa nagroda dla mnie. Mam już nowe plany i cele. Skupiam się na ich realizacji.

     

     

     

    Czytam Twój post kilka razy i nie mogę wyjść z podziwu. Ja bym nie potrafił chyba żyć pod jednym dachem z babą, która mnie zdradziła. Czułbym taką nienawiść do niej, że chyba bym eksplodował.

     

    Jak wygląda Wasza rodzina teraz, po tamtych przejściach.? Jak długo to już trwa od niechybnej zdrady ? Jak funkcjonujesz w takim systemie "rodzinnym"  ?  Czy jest normalnie, czy sztucznie? Dzieci bardzo szybko potrafią wyłapać, że coś jest nie tak i to może mieć zły wpływ na ich rozwój i późniejsze związki. To tą se obawy, które ja mam , gdy zastanawiam się zostać, czy odejść.

    Pytam czysto z własnej ciekawości, jak to kwestia intymna to nie odpowiadaj.

    Pozdrawiam .

     

  15. 5 godzin temu, Rey napisał:

    Chłopaki, miałem podobny stan jak wy jeszcze nie dawno. Problemów było kilka:

    1. Toksyczny związek w którym tkwiłem bez przyszłości.

    2. Zła dieta i brak ruchu - może to śmieszne, ale jelita to drugi mózg. Trening wydziela dużo endorfin. Robiąc z zdrowego racjonalnego żywienia i treningów zdrowy nawyk dużo pomaga na co dzień! 

    3. Praca bez perspektyw. Przez to też miałem doła, szukałem i błądziłem czegoś innego. Ogólnie im praca cięższa i wymagająca tym lepiej. Bo ucząc się nowych rzeczy rozwijamy się i nie mamy czasu na bzdury. 

    4. Złe podejście do związków i relacji między ludzkich. Uważam, że trzeba wyjść z założenia, żeby niczego nie oczekiwać. Ma być ciekawie, miło, ewentualnie przyjemnie. Ciśnieniować się na wynik i na to, żeby COŚ dostać od drugiej osoby jest bez sensu. 

    5. Życie w pierwszym świecie to dramat. Zainteresujcie się medytacją. Poćwiczcie wdzięczność i uważność. Tak naprawdę narzekamy na duperele. Są miliardy ludzi, którzy by się dali pokroić za to co mamy. 

    6. Podświadomość - przestańcie się karmić informacjami z mediów. Większość jest nacechowana negatywnie. Nie słuchajcie smutnej muzyki, smutnego rapu itp. Lepiej jakiś progresywny house czy trance albo chillstep. Muza ma być krzepiąca i nie wbijać nam do głowy syfu. 

    Reasumując - trzeba działać. Nuda i stagnacja sprzyja użalaniu się nad sobą. Tak jak jeszcze pół roku temu myślałem o ostateczności, tak teraz nie mam nawet czasu ponarzekać bo jestem ciągle zajęty. 

    1. To potrafi dołować. Ja jestem teraz w kryzysie małżeńskim, w sumie już od nie pamiętam jak dawna. Terapia gówno dała, teraz idę na indywidualną, bo ja tego potrzebuje i ch*j mnie obchodzi co myślą inni. Ale tak, jak się trwa w związku, w którym się męczysz, to potrafi dołować. Człowiek staje się cieniem samego siebie. Brak motywacji i niczego się nie chce. Dlaczego nie zostawić tego w pizdu... bo są dzieci i je kocham ponad życie i wiem,że to bardzo bardzo przeżyją. Ale brakuje mi coraz bardziej sił. Na razie staram się skupiać właśnie na dzieciach i staram się wrócić do swoich pasji (bez specjalnej motywacji) oraz myślę nad rozkręceniem jakiegoś biznesu. Ogólnie chodzi o zajęcie się czymś, wtedy człowiek nie będzie miał czasu na dołowanie się w jak chujowej relacji jest.

    2. Prawda, treningi dają mi odskocznie i później relaks, mimo że samo pójście na trening wiąże się z niezłą walką ze sobą - bo chciałoby się wskoczyć pod koc, włączyć jakiś chory serial typu szpital i trwać w beznadziei. A to widzą dzieci , które chcą spędzić czas z ojcem, a on jest warzywkiem. Więc nie! Trzeba ruszyć dupę. Potem po treningu zawsze mam lepszy humor i jestem dumny z siebie , że poszedłem i nie zmarnowałem wieczoru na dołowanie siebie  i innych. Bieganie dużo daje. Kiedyś rano biegałem, potem zawsze lepiej się czułem, nawet nie musiałem pić kawy, taki byłem pobudzony. No i endorfiny na cały dzień. Próbuje do tego wrócić, ale jeszcze mi się nie udało - jakoś dużo śpię ostatnio, potrzebuje też tego. Poza tym treningi (wytrzymałościowe/wydolościowe na dużym pulsie) mam wieczorem 2,3 razy w tygodniu, więc jakiś sport jest. Myślicie, że warto też się zmusić do tego ? Żeby nie przesadzić, bo przetrenowanie to nic dobrego, też może zaszkodzić. Poza tym rano staram się przeznaczyć czas dla siebie -  medytacja, książki, to forum, nauka itp. Próbuje jakoś to pogodzić póki co.

    3. Prawda, musisz mieć cel w życiu (trzeba nauczyć się wychodzić ze strefy komfortu). Ja chcę zmienić pracę, ale wcześniej czeka mnie nauka.

    4. Niczego nie oczekuj od innych. Gdzieś słyszałem zdanie (mniej więcej) : "Inni wcale nie myślą o Twoim istnieniu. To w Twojej głowie są myśli, że oni siedzą teraz w domu (wieczorem) i zastanawiają się co u Ciebie słychać albo jak Ci dowalić. Ale to nie prawda. Oni mają swoje życie i wcale o Tobie nie myślą". To był chyba podcast Lepiej Teraz.

    5. Mindfulness.

    6. Polecam np. Leonell Cassio na pewnym portalu z muzyką . Nie chcę robić reklamy.

     

    Nuda powoduje, że zaczynamy drążyć tematy. To pożywka dla nerwicy i depresji. Trzeba coś robić. Chociaż człowiek chciałby być sam ze sobą szczęśliwy i po prostu położyć się i czuć się dobrze. To jest takie proste, takie prozaiczne, a dla wielu niemożliwe. To jakaś choroba tych czasów, że ludzie nie potrafią rzucić się na hamak i patrzeć w niebo z poczuciem luzu, szczęścia i bez ciśnienia . ;/

  16. Porównywanie się z innymi, najczęściej do lepszych to straszna cecha. Mam ją od dziecka i walczę z nią. Zbliża się 40tka, a jeszcze potrafię się zdołować, bo kolega jest odważniejszy, lepiej zbudowany, ma dobrze prosperującą działalność itp. To są chyba jakieś nawyki z dzieciństwa i kompleksy (niska samoocena), które nas dobijają. Najgorsze jest to, że zawsze porównujemy się do lepszych i im zazdrościmy (chociaż nie chcemy tego robić świadomie) i zawsze będziemy gorsi od nich w danej tematyce, do której się porównujemy. To jest taka destrukcyjna cecha charakteru, z którą ja próbuje walczyć, uczyć się ją zmienić. Niestety ze średnim skutkiem. Z tego pewnie powodu miałem (może jeszcze trochę mam) nerwicę.

    • Like 2
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.