Skocz do zawartości

pytamowiec

Starszy Użytkownik
  • Postów

    605
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez pytamowiec

  1. Czy spotkaliście toalety dyskryminujące mężczyzn? Są tak zbudowane by podczas defakacji nie było miejsca na przyrodzenie. Przy normalnym siadzie na takim feministycznym wc, wacek dotyka wewnętrznej strony muszli. Spotkałem coś takiego w kilku nowych aparthotelach, w nowym budownictwie a także na moje nieszczęście trafiłem na takie wc w mieszkaniu które właśnie wynająłem ;/ Schemat budowy: wc_normalne wc_feministyczne Co zrobilibyście, gdybyście wynajęli mieszkanie z takim kiblem na czas określony 1 rok (czyli nie można wypowiedzieć umowy)? Kłócilibyście się z właścicielem o wymianę (wszak to krępująca sprawa)? Sami wymienili? A może są na rynku jakieś nakładki na deskę podnoszące?
  2. raport: ad. 1: umówiłem się z lekarzem, że mi wypisze antybiotyki na cały mies. Oszukał mnie. Dał tylko na 10 dni i powiedział żebym zadzwonił za 2 tyg. to może mi da dalej. ;/ Mam umówione 2 wizyty u 2 innych lekarzy... ad. 3: wreszcie dostałem się na płatne praktyki programisty startuję od lipca i do tego czasu muszę znaleźć mieszkanie/pokój ze studentami, a jutro rzucam obecną robotę. Udało mi się przeprowadzić. Dość tania kawalerka z karaluchami. Tzn. są w budynku, są u sąsiadki za ścianą (mówiła) i właściciel uczciwie ostrzegał, że poprzedni lokatorzy zgłaszali taki problem, ale ja tu do tej pory nic a nic nie zauważyłem, a żyję tu już 2 tyg. Ostatnio robili też desynsekcje w piwnicach i kilka mieszkań (w tym moje) zgłosiło się do deratyzacji, więc może nigdy żadnego karalucha tu nie spotkam Plusem będzie metro na rzut kamieniem od klatki. Kawalerka matylko 27 metrów, a ja i tak połowy pokoju nie użytkuję, więc dla mnie OK. Był mały grzyb, ale właściciel się tym zatroskał, starł papierem ściernym, przejechał chlorem i zagipsował. Zamontował też wiatraczek. Tak to można coś zacząć działać. Od razu inaczej się czuję jak mam bazę i nikt nad głową nie truje, nie narzeka, nie obraża i nie krzyczy.
  3. W piątek byłem na rozmowie kwal. zaproponowali mi niby dobrą robotę, ale zrezygnuję, bo za dużo stresu teraz i nie dam rady.
  4. Nie mogę napisać do Ciebie PW, mam zablokowane, chyba musisz pierwszy, proszę.
  5. Jestem katolikiem i seksu bez małżeństwa nie uznaję, bo to tak jakbyś pykał cudzą żonę. No, tak jak pogadam z ludźmi to też mi lepiej, ale jestem sam. Może wsparcie psychoterapeuty to byłby dobry pomysł? No to melduję ad 1: byłem u lekarki deklarującej się jako leczącej boreliozy itd. Najpierw dietetyczkopsycholożka, spoko babka, też kiedyś chorowała, a potem przyszła lekarka. Była chamska, odbierała tel. na wizycie, podpierała ryj o blat wpatrzona w komputer jak odpowiadałem na pytania i w ogóle nawet mnie porządnie nie wypytała tylko z góry przyjęła sobie durne teorie w stylu tych z NFZ oraz "proszę zrobić se to badanie i to" i skasowała mnie na 350zł. Widać, że nie chce mnie leczyć. Wydałem 350 zł (+ 100 zł dojazd) tylko po to by zostać spławiony. Co ja teraz zrobię, bez abx jestem bardzo zmęczony, nie mogę myśleć i mam lęki... Mam stare antybiotyki przeterminowane o 3 mies. aż mnie depseracja ogarnia by to zeżreć. Teraz będzie hardcore: muszę zacząć ganiać po lekarzach prywatnie i żebrać o abx. Kiedyś lekarze wystawiali nr tel. to poprostu dzwonilem i sie pytalem czy w ramach wizyty mi przepisze... 1/3 się zgadzał, a teraz wszyscy siedzą w klinikach... czyli co 3 x 150 zł by mi wypisał abx na miesiąc? ale stres Nie byłem nigdy w związku.
  6. @Still poruczniku, wydaje mi się, że to naturalne pragnienie każdego by mieć towarzystwo oraz kobietę, a piszesz jakby to było złe pragnienie. @Jaśnie Wielmożny dzięki za zainteresowanie, wydaje mi się, że do czasu, gdy ojciec z nami mieszkał byłem w miarę normalny. Widać to nawet na zdjęciach. Przed wyprowadzką ojca: z ryja byłem taki bystry urwis, tego pacnie tamtego walnie i do przodu. Po wyprowadzce ojca wyglądałem jak dziecko chore na cukrzyce, zmulone popychadło. W podstawówce 1-3 nie byliśmy z bratem zbyt popularni, ale jakoś sobie radziliśmy. Od 4 klasy mama przeniosła nas do innej klasy i sobie nie poradziliśmy. Staliśmy cały czas pod ścianą przestraszeni. Na 6 klasę mama postanowiła oddać ojcu nasze mieszkanie (bo oczekiwała, że on jej będzie płacił za to mieszkanie mimo rozwodu, a on nie płacił i porobiły się długi) i przenieślimy się do cioci. W związku z tym mama przeniosła nas do inne szkoły. Tam było lepiej, pod koniec już się zintegrowaliśmy z kilkoma osobami. Następnie ciocia wyrzuciła nas do kamiennicy ze wspólną łazienką z jakąś 90 letnią panią, bez ciepłej wody. W gimnazjum miałem super przyjaciół, było nas 6. Każda godzina razem to była godzina śmiechu. Te 2 lata to był najlepszy okres w moim życiu. Ojciec też się angażował w zabieranie nas co niedziele i gadał fajne rzeczy, które moi koledzy uwielbiali jak np. "chłopie! żyj bo zginiesz". Tylko 2 lata to trwało, bo w mieszkaniu był grzyb i mama postanowiła przeprowadzić się do zupełnie innego miasta oddalonego o 200 km. Zamieszkaliśmy w 4 osoby w 36 metrowej kawalerce w 3 razy mniejszym mieście. W 3 klasie gimnazjum znów staliśmy pod ścianą. W LO w klasie miałem tylko 1 kolegę, też takiego aspołeczniaka jak ja. Potem poznałem jeszcze kilku jak zostałem szkolną mini gwiazdą rocka (udało mi się pozbierać ludzi i zagraliśmy kilka coverów metalliki/nirvany/acdc na szkolnych apelach). Uganiałem się za taką jedną rudą poetką ze szkolnego kółka teatralnego, która też coś miała z banią. Bardzo przeżyłem jej odrzucenie, chociaż w sumie niewiadomo, bo jak się zbliżała to ja uciekałem. Żałuję, że nie została moją żoną mimo że wiem że to małżeństwo by długo nie potrwało, bo kilka lat później okazało się, że choruje na feminizm. Na studiach mieszkałem w akademiku i miałem trochę kolegów, ale raczej takich do picia. Zatrunidłem się w call center, tam było super, tyle lasek się do mnie przymilało. Potem gdy mieszkałem na stancjach jakoś nie umiałem się zaprzyjaźnić ze współlokatorami. Nigdy nie wiedziałem co im powiedzieć, więc generlanie nie rozmawialiśmy. Ze studiów zostało mi 2-4 kolegów, ale nie pasujemy do siebie za bardzo i jestem teraz 400 km od nich. Na magisterce złapałem robotę i trafiłem w grono 30 latków. Chwilę po zachorowaniu na boreliozę, która pochłonęła wtedy wszystkie moje oszczędności i drżałem o to by nie wylecieć, bo nie miałbym za co się leczyć, więc byłem tak zestresowany, że prawie nic do tych ludzi nie gadałem i mieli mnie za autystyka. Traktowali mnie jak dziecko, zagadywali ciągle i próbowali otworzyć, więc w sumie było miło. W kolejnej pracy po studiach też raczej ludzie 30+ i jakoś też nie umiałem się zaprzyjaźnić... dopiero pod koniec wpadła mi w oko taka jedna katoliczka młodsza o 4 lata, a ja jej i zaczęliśmy znajomość z chemią, która szybko się skończyła, bo dostałem lepiej płatną pracę w Warszawie i pojechałem. W międzyczasie miałem jeszcze znajomość z taką jedną, starszą o 2 lata, poznaną na blablacar co miała chcicę na żeniaczkę i robienie dzieci. Ale co rusz wbijała mi bardzo bolesne szpile. Była rozszczeniowa, robiłem dla niej dużo, żeby była moją przyjaciółką, ale jak skapnęła się, że nie będę jej mężem i dowiedziała się, że jestem chory to jakoś stopniowo pozrywała kontakt.
  7. jakbym miał żonę to bym się już nie smucił. Wracam do domu i nie ma do kogo gęby otworzyć. W sumie w ogóle jakbym miał przyjaciół co by chociaż raz na tydzień mnie odwiedzili i ja ich to by się inaczej żyło... Przyjechałem do Warszawy i nie znam tu nikogo. Mam zamiar tam pójść osobiście, ale teraz nie mam sił się z nimi kłócić, będą chcieli mnie zbyć jak to policja. tak, będę musiał to zrobić, tylko znajdę mieszkanie w Warszawie by nie wyjść na nieudacznika przed ojcem. Wyślę krótki list, że zostałem zmuszony do zerwania kontaktu i go przepraszam. z wykształcenia i doświadczenia jestem analitykiem danych. Od 3 lat próbuję załapać się na data scientista i od roku na programistę. Bez sukcesów. W obecnej pracy jestem 5 kołem u wozu. Trzyma mnie tu kasa - nie udało się znaleźć lepszej pracy. Przestałem wynajmować mieszkanie w Warszawie, bo wynajmujący strasznie januszowali i postanowiłem dojeżdżać. Muszę wynająć jednak, trudno. Teraz jednak muszę się skupić na tym by skołować antybiotyki na moją boreliozę, bo mam pogorszenie, a ciężko jest znaleźć sensownego lekarza. Być może będę musiał chodzić prywatnie po kilku i żebrać o antybiotyki - stresuje mnie ta wizja. Czyli tak o: 1. skołować antybiotyki 2. iść na policje po namiary psychiatry co przyjechał do mamy i zdobyć od niego notatkę 3. przeprowadzić się do Warszawy 4. nagrać na video opowieść babci na temat zachowania mamy w razie gdyby nie dożyła rozprawy i wystąpić do sądu o ubezwłasnowolnienie 5. napisać list do ojca
  8. A ja Ci autorze zazdroszczę, bo nigdy nie miałem związku. Moje życie jest szare i samotne. Nawet nie chodzi o to, że w otwarzystwie kobiety czuję się dobrze tylko czuję się dobrze generalnie wśród ludzi, którzy mnie lubią, a niespotykam się z takimi.
  9. sorry, że długo nie pisałem, ale nie miałem sił psychicznych się tym zajmować. Jestem ciągle niewyspany bo dojeżdżam do pracy (którą niedługo stracę) i muszę w poniedziałki wstawać o godz. 2. Dostałem depresji z powodu braku żony i pogarsza mi się zdrowie - nie mogę znaleźć dobrego lekarza, który zajmie się moją boreliozą. Rząd nie robi nic by zaktualizować przestarzałe wytyczne leczenia boreliozy i trzeba szukać lekarzy, który ryzykują karierę i wolność by pomóc takim osobom, a wręcz przeciwnie: ostatnio PISowcy zaostrzyli kary dla lekarzy popełniających błędy lekarskie, a UE kombinuje jak tu zakazać ziołolecznictwa. Przez ten czas wydarzyła się 1 sytuacja: moja babcia wezwała policję, gdy moja mama krzyczała. Policji zaczęła bredzić przepowiednie "pan się rozwiedzie z żoną, a ja z panem zamieszkam", ten się wkurzył i zadzwonił po psychiatrę. Psychiatra porobił test, mówił jej że jest chora psychicznie i się musi leczyć i pojechali. Babcia nie wzięła żadnej notatki/wyników badania, a ja nie wiem co to był za lekarz i jak się z nim skontaktować i nie mam na to sił. @Ivar a co by było w przypadku, gdyby matka żądała ode mnie alimentów, a ja bym powiedział sądowi, że ma emeryturę z ZUS tylko nie chce jej załatwić (złożyć sprostowania o poprawne naliczenie składek) oraz nie zgadza się na dopłacenia składek tak by nabić do minimalnej. ps. @cichy odezwij się, bo zbanowali mi konto na fejsie
  10. Ja też żałuję. Ale to nie była moja decyzja. Byłem zmanipulowany. To jest jak hiponoza, nie ma w tym udziału mojej woli. Babcia mnie całe życie biła, a wręcz katowała bez powodu, całe życie złorzeczyła i wyzywała że będę parobkiem i jestem szatanem i kurwą. Dosłownie. Ale teraz na starość się zmieniła w stosunku do mnie i ja jej wybaczyłem, więc nie miałbym problemu z tym by łożyć np. na pielęgniarkę, bo starość to nie jest wybór. Ale ma sporą emeryturę, więc do takiej sytuacji nie dojdzie. potrzebny jest jej dach nad głową i kasę na jedzenie/podstawowe środki do życia. Emerytura minimalna powinna na to wystarczyć. nie mam rodziny, jestem wykastrowany emocjonalnie. Miałem wiele okazji na naprawdę fajne dziewczyny... nie wiem jak to się dzieje, ale w każdej grupce znalazła się często jakaś katoliczka/spokojna laska/materiał na żonę co mnie adorowała, ale nie potrafiłem unieść psychicznie i nigdy nie byłem w żadnym związku. Bardzo żałuję, pamiętam np. na studiach jak usiadłem w ostatnim rzędzie by obczaić, które niewiasty są fajne i wybrałem taką jedną wysoką blond w kręconych włosach. Ona była dla mnie najłądniejsza. Na następnych zajęciach dosiadła się do mnie i zaczęła bajerować. A ja dupa wołowa, nic. Adorowała mnie do końca studiów, wręcz do ostatniego dnia. A ja nic. Łaziłem na prostytuki. Już nie łażę od 5 lat. A teraz mam 29 lat, łysieję i choruję na boreliozę, więc raczej przegrałem jeśli chodzi o założenie swojej rodziny. Już raczej nie założę. Na matkę nie poświęcam zbyt wiele czasu. Co miałbym robić. Z nią się nie da nawet rozmawiać bo zaraz robi awantury albo gada od rzeczy. Jeździłem do domu raz na 2 tyg. Teraz potknęła mi się noga w życiu i nie miałem sił walczyć, Straciłem mieszkanie w Warszawie i musiałem wrócić... mieszkam tu na 32 metrach z mamą i babcią. Chyba wszystko przez to, że w pracy traktują mnie jak 5 koło u wozu a coś nie mogę znaleźć lepszej. dokładnie tak, psychiatrzy i psychoterapeuci to samo mi mówili. chyba masz rację, pójdę jeszcze raz do chłopa. Brat jakby czerpię satystfakcję, z tego, że mam problemy. Naśmiewa się z tego i ma wszystko w dupie. W stylu "hahah polacy biedacy". Uciekł za granicę, za UE. Do tego lepiej mu nic nie mówić, bo on działa wręcz na szkodę jak mu babcia powiedziała, że matka jest chora psychicznie to zaczął ją wyzywać, żę nie jest i że ją chcemy zniszczyć i że nas pozabija jak damy ją do wariatkowa, bo wcale nie jest chora psychicznie. Ale żeby pomóc to też nie pomoże, tylko ma to w dupie. Czyli nie dość, że nie pomoże, to jeszce będzie przeszkadzał. Staram się z nim nie rozmawiać, bo każdą rozmowę prowadzi tak by mnie wyprowadzić z równowagi np. najpierw płacze jakie ma problemy, a potem zaczyna mieć pretensje i wymuszać, że mam mu te problemy rozwiązaywać, bo jak nie to coś tam. Mój brat był strasznie zamamisynkowany. Do końca liceum mama go goliła. Dosłownie. Myła go pod pachami. Dosłownie. Dość długo (nie pamiętam już do kiedy, ale o kilka lat za dlugo) podcierała mu dupsko po sraniu. Efekt: ma ogromne zaburzenia emocjonalne i został pedałem. Pamiętam w 1 klasie podstawówki był jeszcze normalny, bo płakał za taką Angeliką, w której się zakochał. Ale później zachorował na pedalstwo. Do dziś nienawidzi ojca, manipulacje weszły elegancko. CO SĄDZICIE O POMYŚLE PLACENIA TYCH SKLADEK? 1300zł/mies. przez 6 mies. czy to nie będzie kolidować z próbą ubezwłasnowolnienia? Bo nie powiedzą: "jak to: jest niby psychiczna, zagraża otoczeniu a była współpracownikeim pana firmy?" ?
  11. Byłem w MOPS, właśnie wróciłem. Skierowali mnie do prawnika. Prawniczka powiedziała, że ciężko jest ubezwłasnowolnić, trochę łatwiej kuratora, ale i tak ciężko. Ciężko też załatwić rentę. Podpowiedziała mi, że mogę ją zgłosić jako osobę współpracującą na mojej działalności gospodarczej. Ona nie musi wtedy nic podpisywać, ja ją zgłaszam i płacę za nią 1300 zł ZUSu miesięcznie. To jest chyba najprostsze rozwiązanie. Potem będzie jedynie problem z tym, żeby się po tę emeryturę zgłosiła, bo o to też trzeba złożyć wniosek. Do minimalnej emerytury brakuje jej od 6 do 18 miesiecy, więc chyba zainwestuje te 1300 zł miesięcznie... To chyba jest najprostsze rozwiążanie skąd takie info? Jak ja mam dbać o to by nie uciekła na ulicę jak np. będę mieszkał w innym mieście? A nie będzie interesować OPSu, że ona ma emeryturę tylko nie chce jej załatwić? wiesz, ja z nim nie miałem żadnych relacji, matka od dziecka wbijały mi do głowy, że to jest zło wcielone. Nasze rozmowy wyglądały tak, że nic nie mówiłem poza odpowiadaniem na pytania "no", "nie", "nie wiem". Najpierw coś zagadywał, ale po kilku godzinach już go kur*** brała. I tak się dziwię, że twardo prawie w każdą niedzielę mnie i brata zabierał. Tu w sumie nawet nie ma co odnawiać,. Poza tym serio nie mam do tego sił, poprostu to jest coś nie do uniesienia na dla mnie, no i kim ja jestem. Ani żony, ani nawet chałupy nie mam ani samochodu, a on w moim wieku już miał wszystko. Jeszcze pomyśli, że się zgłosiłem po spadek.
  12. lekarze NIE i KONIEC. NIE BO NIE. "ta do lekarza?! puknij się w łeb, jesteś lekoman jak <matka mojego ojca (jej teściowa)>, żeby <matja mojego ojca (jej teściowa)> rozgadywała, stary (mój ojciec, jej mąż) już mnie chciał do domu wariatów wysłać, nie jesteś moim synem, was jest 3, ty jesteś ten co nie jest moim synem. Czekaj ty się doczekasz jak śmiesz tak do mnie mówić, wynoś się stąd, żadna baba z tobą nie wytrzyma, ty ****, jak pierdolisz Ritę (nie wiem skąd wzięła to imię, wcześniej wymieniałą jakąś Olę) u Tatusia to wyjezdzaj i nie wracaj". Mniej więcej tak w skróconej wersji odpowiada na propozycję pójścia do lekarza. A jak ją coś boli to "oni jej to zrobili, przez fale" i drze się "te KUR*** że cie ziemia nosi" + jakieś nazwiska. Do żadnego lekarza nie chce iść. Jak przyprowadzę do domu lekarza to ona ucieknie. Poza tym jej stan nie zagraża bezpośrednio jej zdrowiu czy zdrowiu otoczenia, więc pod przymusem jej nie zamkną w wariatkowie. Poza tym, po wyjściu i tak nie będzie brała leków, jestem przekonany skoro jak jeszcze miała rozum, to też nie słuchałą lekarzy ani mnie i odstawiała leki, bo "nie bedzie sie truc". I to nawet jak miała coś brać przez tylko 10 dni. np. antybiotyk. babcia ma początki demencji i nie może chodzić, więc może być jedynie świadkiem. Ale sama dolewa oliwy do ognia wyzywając ją codziennie od szmat, diabłów, wariatów itd. ojciec wziął z nią rozwód dawno temu i nie mam z nim kontaktu od lat, bo mi matka kazałą z nim zerwać kontakt. No właśnie się wybieram i dam znać... To by było najlepsze, ale to jest chyba ciężko zrobić. "Alimenty na rodziców – kiedy nie przysługują (...) – zawinionego przez rodzica popadnięcia w niedostatek lub umyślnego wywołanie sytuacji prowadzącej do żądania świadczeń alimentacyjnych;" bomba! 100% ta sytuacja są po rozwodzie i zerwałem z nim kontakt 11 lat temu, bo mi mama kazała chcę załatwić kasę z ZUSu i wtedy spierdolić
  13. Jeśli zły dział wybrałem proszę o przeniesienie. Moja matka od wielu lat straciłą rozum: rozmawia z "duchami", ma halucynacje słuchowe i smakowe, urojenia prześladowcze, podejrzewa mnie ciągle o działanie na jej szkodę, robi ciągle niedorzeczne awantury, mówi nielogicznie. A przy tym jak trzeba to potrafi się uspokoić np. jak przychodzi policja. Bo policja przychodzila już 3 krotnie. Wzywa ją babcia (czyli jej matka), gdy ta wpada w szał i zaczyna ją wyzywać po nocach na cały głos. Ma 58 lat, więc zainteresowałem się finansami mamy. Od lat utrzyuje ją babcia (jej matka), która jest już w zaawansowanym wieku i może umrzeć niedługo. Wtedy moja mama pozostanie bez środków do życia, bo ma przepracowane tylko 14 lat. Aby dostać minimalną emeryturę potrzebuje jeszcze roku składkowego (wtedy się wliczą studia i stuknie 20 lat, a przy 20 latach dają minimalną emeryturkę). Chciałbym jej opłacać te składki, ale moja matka mówi NIE. NIE I KONIEC. NIE BO NIE. Na pytania z czego będzie żyła, odpowiada awanturą i bez sensownymi pretensjami albo mówi, że na mnie ciąży obowiązek alimentacyjny i mam ją utrzymywać albo wyzywa mojego ojca, oskarżając mnie o kooperowanie z nim przeciwko niej, mimo że nie mam z nim kontaktu od 11 lat, bo kazała mi zerwać z nim kontakt. W ogóle nie rozumie, że pieniadze nie rosną na drzewach. Utraciła rozum. Od dziecka manipulowała mną, od 7 roku życia szkoliła mnie bym zerwał kontakt z ojcem i zniszczyła mi relację z nim. Od dziecka manipulowała mną, że mam ją utrzymywać na starość, a ona oczywiście do roboty to nie może iść. Chcę jej pomóc a ta jeszcze walczy ze mną bym jej nie pomógł, wyzywa mnie za to, że chcę jej pomóc i dokucza. Wystarczyłoby żeby podpisałą mi 1 papier, że zgłasza się do dobrowolnych składek i miała by kasę z ZUSu, ale NIE. Chce mnie zniszczyć do końca. Ma ktoś pomysł co zrobić by załątwić jej środki do życia? Jak najprościej i jak najsszybciej, bo mam tego dość!
  14. Cześć, pokierował mnie tu kolega, dużo mi opowiadał ostatnio na temat tego forum.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.