Skocz do zawartości

Maciejos

Starszy Użytkownik
  • Postów

    440
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Maciejos

  1. Coś dziwacznego w tym jest, z drugiej strony - zależy od podejścia do seksu. Ja do pewnego momentu czerpałem satysfakcję tylko z seksu z partnerką, z którą coś mnie jednak łączy. A moja skośnooka towarzyszka powiedziała mi wprost - ona nie traktuje seksu jakoś wyjątkowo. Po prostu 'fun'. O Erasmusie to wolę nawet nie myśleć, daję kredyt minimalnej cnotliwości naszym studentkom
  2. Zaspokoję ciekawość, wszak to takie wspólne, męskie miejsce. Po rozstaniu zainstalowałem na telefonie aplikację Tinder. Wcześniej miałem z nią jakąś styczność (w Anglii właśnie), ale wszelkie dopasowania okazywały się spambotami, które wysyłały jakieś linki. W Polsce było dużo lepiej - udało się poznać fajne osoby, z żadną z nich się nie spotkałem, ale okazjonalnie uda mi się jeszcze popisać. W skrócie - w Anglii laski szukają chyba bogatych szejków i niesamowicie przystojnych samców alfa na jedną noc, a w Polsce, to tak w sumie "z ciekawości" przeglądają - nie szukają nikogo, ale, oj oj oj, na pewno nie na seksik! W Styczniu trafiło się, że na tinderze wpadłem na pewną Polkę, a że mieszkała niedaleko, to postanowiłem się wybrać na małą wycieczkę. W autobusie trafiłem na kogoś innego - wspomnianą studentkę z Chin. Byłem na takiej fali, po tym wcześniejszym rozstaniu i marazmie, że od słów do czynów - spotkaliśmy się jeszcze tego samego dnia. Byłem niesamowicie podjarany - wszak za azjatkami się tylko oglądałem + wiadomo - pornosy. Mieliśmy jakieś wspólne zainteresowania i całkiem dobrze mówiła po angielsku, więc to dodatkowo mnie nakręciło. Poszło klasycznie - spotkania, spacery, jakieś wspólne gotowanie (zaprosiła mnie do siebie i zrobiła obiad), po dżentelmeńsku - nie wpychałem się na siłę i sam narzucałem tempo. To była taka trochę nieformalna relacja. Spędzaliśmy razem czas i jakoś i mi i jej to pasowało, pomimo 6 lat różnicy (ja 28, ona 22). Jeśli kogoś gryzie ciekawość co do seksu - powiem tak - powściągliwe, niedominujące i chyba niezbyt wymagające, tzn. dosyć obojętne i leniwe. Wiadomo, że różnie się może trafić, ale w tym przypadku właśnie tak było. Trochę kulminacji przyszło później, jak zaczęła się pojawiać jakaś emocjonalna więź, którą potem ucięła, ale o tym później. Pewnego wieczoru, gdy spędzaliśmy czas u mnie powiedziała mi, że przed tym jak się poznaliśmy to spotykała się z facetami poznanymi na tinderze. Pociągnąłem temat i dowiedziałem się, że spotykała się na seks z przypadkowymi typami, ale....używała prezerwatyw, a i z tymi była zabawna sytuacja, o czym w dalszej części. Stwierdziła, że woli być ze mną szczera, bo skoro się spotykamy to powinienem wiedzieć. Jakoś to przetrawiłem, sam nie byłem najświętszym, a poza tym - pewnie gdybym miał okazję to sam bym korzystał, ba, być może był jednym z kochanków jakiejś innej, podobnie żyjącej studentki, tyle, że na przykład z Indii czy innego arabskiego kraju. Cały temat szybko się potem skończył, bo nie chciała się wiązać emocjonalnie, skoro jest tu tylko na studia. W międzyczasie trafiłem też na inną Chineczkę. Ta walnęła wprost - szuka "chłopaka" na czas studiów. I to tak tymczasowo, bo taki na poważnie będzie w Chinach. To się dzieję naprawdę. Koedukacyjne, międzynarodowe akademiki to takie klatki z królikami (któż by nie był takim oportunistą? Głupiec!), gdzie jak zgaśnie światło to...nie wystarczy iść za dźwiękami rozkoszy Ze śmiesznej sytuacji z prezerwatywami mogę napisać tylko tyle - kiedyś spadła mi gumka za jej łóżko (taka tam akademikowa prycza) i musiałem dać nura, żeby ją wyłowić. Oczywiście była w opakowaniu, zamknięta. Wymacałem tą, którą przyniosłem ja i jeszcze wyłowiłem puste opakowanie (i tylko opakowanie) po jakiejś innej. Mina mojej towarzyszki była bezcenna, a mój wacek jakoś opadł w tym zakłopotaniu (ale potem się podniósł i dokończył dzieło). Z tego, co mi się nie podobało u niej - lenistwo, bałaganiarstwo i ogólnie taki dziwny, dla mnie pół-prymitywny światopogląd przekazywany w jej przypadku od matki - tzn. brak własnego zdania. Pigułki antykoncepcyjne - ble, zło i trucizna, ale wielu partnerów i odchudzanie dziwacznymi tabletkami, wziętymi jakby żywcem z tego magicznego sklepiku z filmu Gremliny; było bardzo ok i nic w tym dziwnego. Troszkę zderzyliśmy się kulturowo i w pewnym momencie było to naprawdę odczuwalne, od poglądów po ubiór - nie pamiętam, żebym spotkał jakąś młodą, rdzenną Chinkę w fajnym, kobiecym wydaniu - brak makijażu, albo bardzo nieumiejętny, moda też jakaś taka dziwaczna, przynajmniej dla mnie. Trzeba pamiętać, że te azjatyckie żylety to są zeuropeizowane/zamerykanizowane, a nie takie rdzenne. To taka rada, jak komuś się trafi coś na emigracji.
  3. Paradoksalnie - nie lubię mówić o sobie, lubię rozmawiać, a jeszcze bardziej lubię opowiadać historie z mojego życia. Chciałbym opowiedzieć Wam dziś historię mojego ostatniego związku, który zakończył się już ponad pół roku temu, a trwał z przerwami blisko 5 lat. Po maturach zacząłem spotykać się ze zjawiskową dziewczyną, z którą chodziłem do tej samej szkoły. Związaliśmy się krótko przed tym jak wyjechałem na studia, a że była to tylko lekko ponad godzina pociągiem - postanowiliśmy w to wejść, jako takie niedoświadczone gówniaki. Ja wówczas 19-latek, ona 17-tka. Wiadomo, pierwsze zbliżenia, odkrywanie kobiecego ciała i w końcu ten magiczny pierwszy raz, a potem parzenie się jak króliki - na łące, w stodole, w pociągu (serio), u niej, u mnie, w akademiku, wszędzie - sprawiło, że do kolejnego związku podszedłem już bardziej dojrzale. Wiedziałem, że seks to nie było wszystko i chciałem móc z kimś spędzać wolny czas, a nie parzyć się rutynowo co weekend. Miałem 22 lata i byłem jakoś rok do półtora roku po rozstaniu. W tym czasie już miałem za sobą mały romans z współlokatorką z akademika (ahh, te czasy), który niejako "zaleczył" poprzednie rozstanie (odbiło mi, skoczyłem w bok na jedną noc, potem sumienie lub inny głos wewnętrzny nie pozwalał mi dłużej znosić tej rutyny po tym co zrobiłem z inną koleżanką z akademika [obecnie mężatka], dlatego postanowiłem odejść), a także miałem jakieś nieudane podboje do kilku serduszek - głównie chciało się zaspokoić potrzebę seksu, nie było mowy o jakiś uczuciach czy o innych niefizycznych potrzebach. Postanowiłem rozpocząć nowe studia i dołączyłem do grupy, gdzie poznałem moją wybrankę serca - 19-letnia z dziewczęcą twarzyczką, filigranowa, zgrabna o dużych oczach. Wszystko we mnie buzowało i zacząłem podboje. Wpadliśmy sobie w oko i poszło całkiem szybko. Ona niedoświadczona, ja jako pierwszy chłopak - no trochę jarało mnie to, że mogłem wprowadzić ją w arkana rozkoszy, którymi mieszałem jej w głowie - związaliśmy się dość szybko. W wielkim skrócie - od łóżka do rozstania, potem jednak powrót, bo uczucia, potem znowu rozstanie, bo te uczucia jednak niepewne, potem powrót bo pewne, potem rozstanie, bo wyjechałem za granicę na kilka miesięcy (byłem w strasznej apatii, ale to historia na inny temat), potem powrót do siebie (po 3 msc), bo ja zatęskniłem i troszkę się otrząsnąłem, wspólne mieszkanie i ostateczne rozstanie, bo.... No właśnie, bo co? Każdy z moich przyjaciół zadawał mi to pytanie, a ja nie potrafiłem na nie odpowiedzieć. W wielkim skrócie - wspólne mieszkanie sprawiło, że staliśmy się jak rodzina, pomimo, że nie byliśmy zaręczeni (kiedyś stwierdziliśmy, że to nie potrzebne), to tworzyliśmy jakieś domowe ognisko. Wiadomo, pranie gaci, gotowanie obiadów i sprzątanie. Wieczorami seks, czasem w łóżku, czasem w salonie, czasem pod prysznicem. I tak przez jakiś czas, aż szczęśliwa rodzinka zaczęła się lekko psuć. Wprowadzając się do jednego mieszkania (wynajmowane) ja pracowałem na 3 zmiany (hotel), a ona jeszcze kończyła studia, bywało raz lepiej, raz gorzej - od mojego niedosypiania (3-4h, czasami 2h, a czasami 5h) po trudności z zasypianiem i stresem w pracy, po jej stres związany z obroną pracy dyplomowej. Zaczęła pracę i z miejsca dostała taki hajs, na który ja musiałem robić ponad rok (podwyżki), w dodatku znałem świetnie angielski, czego nie mogłem powiedzieć o niej. Generalnie zaczął się syf - moje ego trochę ucierpiało, i zaczęliśmy się oddalać od siebie z przelotnymi wzlotami. Od razu powiem - seksu było mało. Czasami to ja nie miałem ochoty, a czasami ciężko było ją w ogóle rozpalić. Była na tabletkach, po których mówiła, że czasami nie ma ochoty i w ogóle jest dziwnie emocjonalnie rozchwiana - ok, rozumiem, to przecież hormony. Skracając te historię - kulminacją były dwa śluby i dwa wesela. Haha, jak tytuł filmu. Pierw ślubowali moi przyjaciele, z którymi mieszkałem, w sumie to na moich oczach narodził się ich związek; potem jej brat. Nie muszę wspominać, że przy dwóch krótkich lontach można o byle co się posprzeczać, a przy dodatkowym stresie i presji rodziny - rezultaty mogą być różne, bo wszak dziwne jest, że brat po 2 latach z nową dziewczyną (przedtem był w kilkuletnim związku, który nawet był przypieczętowany pierścionkiem zaręczynowym) staje na ślubnym kobiercu, a my po 5 latach nawet nie jesteśmy zaręczeni. To chyba poprzestawiało coś (albo uświadomiło) mojej partnerce, i nasz związek zakończył się miesiąc później. Usłyszałem tylko "myślałam ostatnio długo nad tym wszystkim i chce się rozstać, bo już nie wytrzymuję". Tego samego wieczoru podjąłem decyzję, że wyprowadzę się z tego mieszkania, a niedługo potem rzuciłem prace, której i tak nie lubiłem. Wróciłem do rodzinnego domu, miałem gdzie się zatrzymać, chociaż warunki były tam potworne, to żyłem sobie jak pustelnik. Okazjonalnie wyłem jak pies - nie ma co się wstydzić, bo nagle poczułem się, jakby rodzina się mnie wyparła i zostałbym wyrzucony z domu. Wtedy przypadkiem trafiłem na audycję Marka, która akurat pojawiła się przy okazji "projektu Klaudiusz", potem odkryłem pozostałe i...wyciągnęły mnie z tego gównianego marazmu. Podniosły mnie na duchu na tyle, żeby jakoś wytrwać. Obecnie mamy Maj, od Stycznia pracuję i mieszkam w Anglii, dalej emocjonalnie "bezdomny", bo nie umiem stwierdzić, gdzie jest mój dom, pomimo, że mieszkam u rodziny. Przez parę miesięcy byłem na takiej fali, że nawet przygruchałem pewną studentkę z Chin (moja ciekawość rasowa została tym samym zaspokojona), z którą miałem mały romans. W skrócie - zapraszam na PW, żeby odradzić każdemu właśnie takie przelotne romanse ze studentkami z zakątków świata, bo takie rzeczy jakie potem odkryłem, to projekt Klaudiusz się chowa Dalsze plany? Przyłączyć się do linii lotniczych i żyć gdzie popadnie. Szansa na normalną rodzinę, którą chciałem stworzyć niejako się nadarzyła - może po prostu to nie dla mnie? Mam 28 lat, szkoda się zakuwać w kajdany. Jeśli ktoś to przeczytał - bardzo mi miło, bo chyba każdy lubi być wysłuchany czy może czasem zrozumiany. To naprawdę ważne, gdy ktoś cierpi, a otoczenie klepie go po ramieniu i mówi "będzie dobrze", bo takim osobom nie pomaga się poklepywaniem. To tyle z tej krótkiej historii, jeśli są jakieś błędy stylistyczne - przepraszam, ale naprawdę od miesięcy nie pisałem niczego dłuższego po polsku. Pozdrawiam
  4. Witam, Trafiłem tutaj po wysłuchaniu kilkunastu/dziesięciu audycji, a trafiłem na nie zupełnie przypadkiem, gdy po 5 letnim związku żyłem jak pustelnik w pustym domu w rodzinnym mieście. Fora to zawsze ciekawe miejsca pełnych różnych ludzi i wypada do takiej grupy dołączyć. Pozdrawiam! Maciejos
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.