Skocz do zawartości

Maciejos

Starszy Użytkownik
  • Postów

    449
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Maciejos

  1. 22 godziny temu, Druid napisał(a):

    Wątpię by to przeszło przez Polski beton w sejmie, ale ciekawy pomysł.

     

    To już nie tyle przez Polski beton w sejmie, co przez Polski beton zwany społeczeństwem. Takie systemy buduje się od zera, a nie zmienia zastany.

     

    Co do służby zdrowia w JP, to nie narzekałem - wyleczyłem ok 10 zębów, w tym jeden kanałowo, za może niecałe 1000zł. Chodziłem na akupunkturę i płaciłem jakieś śmieszne pieniądze. W niektórych placówkach pierwsza wizyta była znacznie droższa od pozostałych, ale nie pamiętam dlaczego tak było, być może, aby być rentownym przez jednorazowych pacjentów.

  2. 24 minuty temu, Druid napisał(a):

    Trzeba znaleźc jakiś punkt środkowy, tylko jaki ?

    W każdym kraju służba zdrowia pochłania dużą część budżetu.

     

    Mi odpowiada system japoński - obowiązkowa składka ubezpieczenia (nawet dla bezrobotnych), którego wysokość zależy przede wszystkim od miejsca zamieszkania/prefektury. W moim przypadku było to coś około 5-7% miesięcznej pensji.

     

    Do tego częściowa refundacja usług medycznych - państwo pokrywa 70%, a pozostałą płaci pacjent za wykonaną usługę. Wymusza to w pewien sposób konkurencję na rynku, bo do słabych przychodni pacjencji nie będą tak chętnie chodzili. 

    • Like 3
  3. Czy jest czy nie, to oddzielny temat.

     

    Mnie tam tylko to bawi, że robi się z tego narodową fetę przy kuśtykającej służbie zdrowia, coś na zasadzie - "płacicie od chuja w składkach, a do tego co roku do puszeczki cyk! O, masz naklejkę!"

     

    Pomijam fakt narodowej amnestii, gdzie złotówka do puszki WOŚP czy 5-10zł na inne "pomagam.pl", wypełnia moralny obowiązek p0laga z kategorii "dobroczynność".

     

     

    • Like 4
    • Dzięki 1
  4. Zagadnienie jest bardzo ciekawe.

     

    Śledziłem przez trochę Bryana Johnsona i jego "Blueprint". Milioner, który inwestuje miliony w "odmłodzenie" swojego organizmu i spowolnienie procesu starzenia. Dla normików brzmi to jak kaprys bogacza, ale z drugiej strony - to wartościowe podwaliny do dalszych badań z tezą, że każdy organizm można odpowiednio nastroić, aby działał najwydajniej i najmniej destruktywnie.

     

    Chorób się nie uniknie.

    • Like 3
  5. 22 godziny temu, bernevek napisał(a):

    Zaznaczam, że nie oglądam pornoli, nie palę zioła i nie piję alko.

     Bo jesteś Emo, a Emo takich rzeczy nie robią...

     

     

     

    A tak na poważnie....

     

    Znam temat z autopsji, bo byłem w podobnym wieku, kiedy doznałem twardego odłączania od matrixa, t.j. weryfikacja rodziny. Byłem w trudnej sytuacji, nawet bardzo trudnej, bo byłem w obcym kraju i nie miałem żadnych znajomych - tylko praca, dziewczyna i dom. Rodzina (nieudaczników) nie potrafiła mi w żaden sposób pomóc. Nawet wesprzeć. Poczułem się, jakbym był jedynym z tej całej rodziny, który by myślał nieco szerzej o życiu, niż tylko "spać, pracować, żreć".

     

    Takie kryzysy egzystencjalne nachodzą mnie dosyć często. Taki przepływ świadomości, że kiedyś w końcu zniknę z tego świata. Czasami chciałoby się być takim prostym organizmem z przeciętnym celem w życiu. Ewentualnie bez celu, ale też być na tyle pasywnym, żeby go nie szukać. 

     

    Potem zacząłem sobie wmawiać, że to moja mocno przeciętna rodzina zapewniła mi taką egzystencjalną pustkę. Od pradziadków - prości robotnicy lub inni gówno-pracownicy. Zero hobby, zero pasji, zero zainteresowań. Jedyną osobą z jakimiś zainteresowaniami był mój dziadek, którego spotkałem z 10 razy w życiu. Kopnął w dupę moją babkę kilkadziesiąt lat wcześniej. Mój ojciec zamiast to jakoś pochłonąć, to wolał żyć jak typowy dzieciak w latach 70-tych z nieciekawego osiedla w małym mieście - podwórko, uciekanie ze szkoły i tak razem z innymi patusami.

    I właśnie ta myśl mnie powoli wyniszcza. Wyniszcza też moje kontakty z rodziną, które i tak wychodzą głównie ode mnie. Do babci trzeba zadzwonić, bo babcia to nie potrafi wykręcić numeru, żeby zapytać się czy i jak żyjesz. Stary kontaktuje się ze mną tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje, zwykle jakiejś porady/informacji. Matka to samo. Kijowe uczucie, gdy zamiast czuć się jak czyjeś dziecko - czyli mieć kogoś do wzorowania się na tej osobie, ewentualnie widzieć jakiś sens istnienia, to czujesz się jak mentor dla swoich rodziców. Tak jakbym tylko ja miał wyłączność na myślenie.

     

    Myślę, że w moim przypadku pomoże totalna odcinka od pozostałych członków rodziny. Taki emocjonalny detox. Przebywanie gdzieś daleko na świecie i odkrywanie samego siebie. Jakby nie patrzeć, podróże solo cieszą mnie najbardziej - to takie uczucie wolności i niezależności.

     

    To naprawdę interesujący temat, bo okraszony naszą polską kulturą przeciętności - sporo dzieci, które widzą świat nieco inaczej (szerzej) jest normalizowanych przez przeciętnych rodziców. Rodziny się nie wybiera, ale niestety nie zawsze można znaleźć w niej coś dobrego.

    • Like 1
    • Dzięki 2
  6. To chyba jest najlepszy temat Tajskiego. Do tego najważniejszy, bo ukazuje pewne destruktywne sytuacje.

     

    Tajski - jeśli w TAJLANDII laski się na Ciebie wypinają i nie masz matchy na głupim tinderze, a to jest bardzo, ale to bardzo złe. Obawiam się, że wpadniesz (o ile już nie wpadłeś) w jakąś melancholijną spiralę blackpillowca. Może pora solidnie ogarnąć ED i lookmaxx, bo w Japonii szybko zatęsknisz za Tajlandią. To totalnie inny klimat i inny dostęp do kobiet. Ponadto, jeśli Tajki robiły Ci mętlik w głowie przez nielogiczne zachowanie, to Japonki grają w szachy 4D i piszę to jako ktoś kto tam mieszkał, miał kontakt z Japończykami w różnym wieku i do tego był w związku z jedną. 

     

    Bracia od lat Ci piszą co jest nie tak, ale temat postępuję, bo wydaje mi się, że będąc w dupie już zacząłeś się w niej urządzać. Może przed Japonią pomieszkaj trochę w PL? Ogarnij zdrowie i wtedy zrób wyjebkę.

    • Like 1
  7. Są muzułmanie i są muzułmanie. Pewnie każda religia ma swój radykalny odłam, który wielkimi butami spycha jakiekolwiek inne prawo.

     

    W Indonezji są rejony z ultra radykałami, ale obcokrajowiec ze zdrowym rozsądkiem tam nie pojedzie. Poza tym to wiochy i dawne miasta kolonialne.

     

    Jakarta, Yogya, Bandung, Surabaya czy nawet Bali - taki Islam, że bez większej gimnastyki sobie ogarniesz alkohol, a od spotkania do konsumpcji relacji mija może godzina (na jedzenie i dojazd).

     

    Szansa, że trafisz na pańcię, która jest radykałem religijnym jest znikoma, bo przez jej radykalizm możesz nawet nie być w jakimś sąsiedztwie, a co dopiero w jej kręgu zainteresowań.

  8. 21 godzin temu, Libertyn napisał(a):

    Tu dużo zależy od rodziców

     

    Owszem, ale w kraju, gdzie prawie 90% to muzułmanie - presja jest nie tylko ze strony rodziny.

     

    Z resztą, religia jak każda - u nas niby katoliczki, a do ślubu trzymają tylko te najbardziej gorliwe. Z drugiej strony, czasami te najbardziej świętojebliwe są najlepsze ;) 

    • Like 1
  9. 14 godzin temu, Clarence Boddicker napisał(a):

    Ciekawa historia, dzięki! Panna 33 lata więc w sumie normalne że chciała szybko sformalizować związek. Może miała wcześniej podobne sytuacje jak z Tobą i dlatego nie chciała zużywać swojego czasu w niepewna inwestycję.

     

    Oj tak, to był speedrun związku. W ogóle Japończycy speedrunują takie tematy, a potem rozwody są jeszcze szybsze. Jak tam zajechałem to poznałem brata mojej ex-pańci. Gość był chyba 2 lata starszy ode mnie, rozwodnik, jakoś pod koniec mojego pobytu znalazł sobie młodziutką Japonkę, może 7-8 lat różnicy. Kuzynka mojej ex (całkiem niczego sobie), też rozwódka, również przed 30-tką. Bezdzietne związki.

     

    Japonia to taka wielka bańka przekonań bez logiki. Wiele rzeczy robią "bo tak trzeba" lub "bo inni ocenią" i to jednak gryzie się z antykolektywizmem, w którym wielu z nas dorastało i dojrzewało. 

     

    Po odkryciu innych zakamarków świata - wybrałbym Indonezję jako kraj do geomaxxingu. Lokalne lubią obcokrajowców oraz są niesamowicie piękne. 

  10. Atomic Heart to bardzo fajnie spędzony czas. Gra z klimatem, który bardzo trafił w moje gusta. 

     

    Widzę, że Bracia ogrywają Elden Ring :D Jest to drugi poza DS2 soulsbourne, którego nie ukończyłem. Grałem aż do ostatniego Bossa. W DS2 zatrzymałem się gdzieś przy ostatnim dodatku. Lies of P to chyba mój tytuł roku 2023. Ta gra idealnie odwzorowała klimat z Bloodborna/DS i to w ciekawym uniwersum. Zdecydowanie w mojej topce soulslike obok The Surge i NiOh.

     

    W 2024 pogrywam standardowo w Rocket League i wróciłem do mobilnego LoL-a - WildRift.

     

    Fabularnie na dłużej nie mogę się w nic wkręcić. Ostatnią grą, którą ukończyłem był wcześniej wspomniany Lies of P. Zacząłem Tomb Raidera i Yakuzę Ishin, ale odpuściłem po 2 godzinach.

    • Like 1
  11. 19 minut temu, niemlodyjoda napisał(a):

    PS Podoba mi się nowy trend na Tik-Toku gdzie Panie pokazują jak jara je model z reklamy Kalvina Kleina w rytm piosenki "You don't own me" - chodzi o to, że ona siedzi wpatrzona w telefon jak w obrazek z tą muzyczką w tle (w domyśle ogląda tę reklamę) a jej facet-normik dobija się do drzwi albo pajacuje wokół niej żeby przyciągnąc jej uwagę.

     

    Ja pierdolę. Stawiam ten kontent na równi z beczunią ze stereotypowego starego małżeństwa z babką w wałkach i szlafroku, oraz dziadem w wypierdzianych bokserkach w kropki. Że niby to takie życiowe. Jaki kraj, taki slapstick :P 

    • Haha 1
  12. Miałem tak do jakiegoś czasu. W pewnym momencie po prostu miałem w to wywalone i samo przeszło. Uświadomiłem sobie, że i tak pracuję lepiej i wydajniej od pozostałych, a do tego każdy popełnia błędy. Grunt to jest się umieć do nich przyznać (nie obwiniać innych), a do tego wiedzieć jak je szybko rozwiązać.

     

    Sporo też zależy w jaki sposób odpoczywasz po pracy. Jeśli przychodzisz do domu i nie zajmujesz sobie głowy niczym, to polecam zacząć.

     

    Prosty mechanizm:

    1. Pracujesz ciężko fizycznie -> odpoczywaj fizycznie

    2. Pracuje ciężko umysłowo -> odpoczywaj umysłowo

     

    Jest sporo aktywności, które potrafią zająć głowę - czytanie, filmy, gry komputerowe, sport.

    • Like 2
  13. W dniu 27.12.2023 o 20:53, Pocztowy napisał(a):

    U kobiet 40-42-letnich skuteczność in vitro jest na poziomie 10,6%, a pacjentki w przedziale wiekowym 43-44 mają już tylko 4,9% szans na ciążę

     

    Tutaj nawet medycyna rozkłada ręce.

     

    Autentyk.

     

    Jesli stoicie - usiadzcie, jesli siedzicie - no coz...

     

    Pracuje z 45-latka z Tajwanu. Ma 11-letnia corke, troche na odleglosc, bo mama mieszka w UK, a corka z ojcem (rodzice po rozwodzie) w Tajwanie. Rozwodka jakos od 9 lat, a to randkuje z tym, a to z tamtym. Jak na 45 lat to trzyma sie calkiem ok, w pornuchach graja gorsze.

    Pracowalismy razem pewnego dnia i ta wyskoczyla z najwieksza bomba od czasu hiroszimy czy tsar bomby.

     

    Powiedziala, ze chcialaby miec jeszcze 1 dziecko....

     

    Zapytalem z niedowierzaniem, bo chyba sie przeslyszalem. Powiedziala, ze to i tak nie teraz, moze za rok jak ogarnie sobie zycie za granica.

     

    Bylem dobrym przelozonym i zamiast zyczyc jej powodzenia, oraz ze jest stara rura, to powiedzialem, zeby nie krzywdzila potencjalnego dziecka i nie skazala je na starego rodzica.

    • Like 1
    • Haha 1
  14. 8 minut temu, Druid napisał(a):

    Są jakieś w języku polskim ?

    W oficjalnej dystrybucji chyba nie ma. To książka brytyjskiego autora i do tego temat mocno lokalny - Tajlandia to nie jest zbyt popularne miejsce na urlop w PL, nie aż tak jak na Wyspach. Czytało się całkiem przyjemnie, to taki lekka lekturka do kawy.

     

    Bez zdradzania fabuły, jednak z bardzo znanym schematem:

     

    Gościu mieszka w Tajlandii i pisze przewodnik dla brytyjskiego wydawcy. Ma tam jakiś kilku ekspatów-ziomków, z którymi chodzi do burdeli. Tam zadurza się w jednej z barówek (bargirl) i kreuje sobie w głowie, że ona daje dupy za kasę, bo sytuacja ją do tego zmusiła. Typ błądzi jak ślepy i nie słucha bardziej doświadczonych kolegów, którzy na tacy podają mu wyjście z Matrixa.

     

    To forum + ta lekturka to bardzo fajny fundament.

  15. Ciekawe co to za cygański "rodzinny interes" :D 

    Działał któryś z Szanownych Braci na Islandii lub ogólnie ze Skandynawkami? Kiedyś przeczytałem (albo zasłyszałem), że gra D-M nieco się różni w tamtych regionach, ale bez konkretów.

     

    Moja dawna znajoma, która mieszkała w Norwegii opowiadała mi, że w klubie to laski podchodzą do typów. Oczywiście tylko do tych typów, którym się podobają :D Mówimy tu o latach przed 2010.

  16. 19 godzin temu, Mosze Red napisał(a):

    Główna wada to cena gier

    To tez zaleta, jesli chce sie odsprzedawac gry po przejsciu, bo ekskluzywne tytuly na Switcha potrafia kosztowac tyle samo nowe i z drugiej reki. Dla kolekcjonerow lipa, ale dla graczy typu "kup-sprzedaj-kup cos innego" to petarda. Oczywiscie mam na mysli wydania fizyczne.

     

    W sumie sam mysle nad Steam Deckiem. Kompa do grania nie mam (tylko XSX/Switch i dwie kieszonsolki), a w jakiejs PC-towe tytuly bym sobie pogral. Ostatnio polecilem znajomej SD jako prezent dla jej meza, a nagle samemu naszla ochota. Na SD i w sumie na te znajoma tez :D 

  17. W dniu 10.12.2023 o 12:11, Maciej45 napisał(a):

    Mógłbyś więcej opowiedzieć o związku z Japonką? Napisałeś, że nie polecasz, ze względu na przedstawienie swojego stanowiska, to tylko tyle?

     

    Pewnie, że mogę, ale ostrzegam - może być przydługie.

     

    TL;DR - nie polecam, jeśli ktoś nie chce mieć dzieci lub nie ma ożenku w głowie. "-stety lub nie-" - w pewnych kręgach kulturowych ślub jest czymś naturalnym, bo takie spotykanie się na kocią łapę jest niezbyt miło widziane.

     

    Nie-TL;DR:

     

    Mój związek z Japonką przypadał na okres 2019-2022, z czego połowa czasu była spędzona razem, a druga połowa na odległość. O przyczynach później. Poznaliśmy się na tinderze w 2019 w UK. Nie będę ukrywał, bo byłem podjarany spotykaniem się z cudzoziemką. Miałem wcześniej epizod z Chinką, ale to było bardziej FWB. Co ważne - pańcie z JP i mnie dzieliło 5 lat różnicy (to ja byłem tym młodszym); ja miałem 28 a ona 33 lata. Myślałem, że taki układ będzie spoko, bo nie chciałem robić jakiś podchodów czy pogodzić różnicę wieku w dół (między mną a Chinką było 7 lat różnicy i średnio to grało). Związek był nieco w trybie "speedrun", bo nie znaliśmy się jakoś długo, a już pojechaliśmy na krótki wypad do Francji (50/50 oczywiście). To było mniej więcej w Czerwcu-Lipcu, a jej studencka wiza traciła ważność jakoś na koniec roku, w związku z czym szukaliśmy jakiegoś sposobu na jej wydłużenie lub zmianę na wizę pracowniczą. Nic z tego nie wyszło, więc postanowiłem wykorzystać okazję (tak, bywam oportunistą) wyjechać z nią do Japonii. Miałem dosyć swojej pracy, chciałem zrobić coś "szalonego" i do tego zobaczyć trochę świata. Japonia była na mojej liście od dawna, a moje urlopy zwykle były wyprawami do Polski. Początkowo miałem tam być przez 3 miesiące, ale załapałem się na program Work&Holiday i dostałem kwit na rok.

     

    W wielkim skrócie, bo od przylotu do Japonii rzeczy ostro się pojebały w ciągu max 2 miechów. Żeby nie było - do pewnego momentu dogadywaliśmy się spoko, mieliśmy podobne zainteresowania i lubiliśmy spędzać czas ze sobą. Bez jakiejś większej spiny. Seks ok, pojawił się dosyć szybko (3 spotkanie, wprosiłem się do jej akademika "na herbatkę"), był całkiem całkiem - taki z pasją. Nie czułem się jakoś wybrakowany, pomimo, że to ja inicjowałem prawie wszystkie akcje.

     

    Pobyt w JP zaczął się pod koniec listopada 2019 i trwał równy rok. Pierwsze 2 tyg to zwiedzanie, potem dotarliśmy do jej rodzinnej miejscowości, żeby trochę ochłonąć. Na tamten moment nie miałem pracy; oszczędności miałem może na pół roku, ale w planach było poszukanie jakiejś pracy, żeby ten rok przetrwać. Cały grudzień pomagałem na farmie jej rodziców, bo początkowo mieszkaliśmy w domu rodzinnym mojej pańci. Dostawałem szamę i dach nad głową, więc starałem się to jakoś odpracować. Wszystko było fajnie może przez prawie miesiąc, gdy zaczęła mi doskwierać samotność. Nie było do kogo otworzyć gęby poza moją, obecnie już, byłą. Jej rodzina nic po angielsku, a jedynymi znajomymi byli ci z Polski, z którymi czasami rozmawiałem na czacie. Tak wyszło, że jeszcze przed tym wylotem rozmawialiśmy o jej koleżance z akademika, również Japonce, która poznała jakiegoś nieurodziwego Szkota. Ta dziewczyna wyjechała z UK na miesiąc przed naszym wyjazdem, a tuż przed - jej chłopak zdążył się jej oświadczyć :D Potem gdzieś dowiedziałem się, że ta zaręczona Japonka tak w sumie to chce mieszkać na Wyspach, pomimo naprawdę dobrego statusu i $$ w swoim własnym kraju. Mój nieco filozoficzno-antropologiczny umysł pomyślał "nie no, jak to? że Japonki się hajtają dla wizy? Przecież to chyba w drugą stronę działało - cudzoziemcy poślubiali Japonki dla wiz". Jako mały eksperyment wbiłem na tindera i swipowałem w prawo jak szło, bez patrzenia na ekran. Nie pamiętam rezultatu tego "eksperymentu", bo było to 4 lata temu, ale przewinęło się wszystko - od prostytutek (wołających 20.000JPY) po jakieś zajarane obcokrajowcami studentki. Brak znajomych zaowocował, że pisałem sobie z jedną czy z dwiema. Nie byłem ciulem i napisałem im wprost, że mam dziewczynę, tylko szukałem kogoś do pogadania, a uwierzcie, że bycie skazanym na rozmowę z 1 osobą to nie jest nic przyjemnego, tym bardziej że mieszkałem na wsi i bez znajomości lokalnego języka. Ta "samotność", dodatkowo okraszona pewnymi wydarzeniami z moją rodziną (materiał na oddzielny temat, w skrócie - odłączanie od matrixa bez "bezpiecznego usuwania sprzętu"), towarzyszyła mi przez cały pobyt.

     

    Jakoś pod koniec Grudnia wyszła niezła draka z tym moim pisaniem. Byliśmy z 3-4h od domu, bo pojechaliśmy w odwiedziny na drugi koniec regionu. Pech chciał, że wyszło do na wieczór, bo następnego dnia pańcia wstała przede mną i chciała mnie tam zostawić. Draka niezła, ale fakt - odjebałem. Przegadaliśmy i wyszło spoko. Może niecały miesiąc po tym wyszła spora draka przez jej matkę. Pewnego ranka wstaliśmy i mieliśmy iść na farmę, gdy jej nabuzowana matka zaczęła się awanturować z moją Pańcią. Nie wiedziałem o co chodziło (nie znałem języka), a po wszystkim Pańcia powiedziała, żebyśmy po prostu sobie gdzieś pojechali i zrobili wolne. O jej dziwnych relacjach z matulą wiedziałem co nie co. Pamiętam, że w grę wchodziły jakieś pieniądze, które miała przechować jej matka, a potem nie chciała ich oddać czy nie mogła znaleźć. Jakaś śmieszna perypetia. Spędziliśmy cały dzień razem, a na sam koniec wyskoczyła, czy zamierzam się z nią pobrać, bo mieszkamy już tak razem na kocią łapę.

     

    Dla mnie było to jak wyciągnięcie dywanu spod nóg. Nie byłem na to kompletnie przygotowany. Jakoś dziwnie ominąłem ten temat, ale potem były ostre dyskusje na chacie pomiędzy mną a Pańcią. Mi siadła psycha w pewnym momencie, bo byłem tam zupełnie sam. Nie wychodziłem z pokoju, chyba że ukradkiem do klopa. Nic nie jadłem i tylko leżałem w łóżku. Nie chciałem się wyłaniać, żeby nie wracać do tego samego tematu. Wiem, że brzmi to zabawnie, ale to nie były zwykłe rozmowy, a grube awantury ze szlochaniem i wrzaskami łącznie. Moje "znamy się pół roku, a Ty chcesz, żebym się już Ci się oświadczył" nie miało żadnej mocy. Rzeczywistość mnie zweryfikowała. Po 2-3 dniach takiej batalii, Pańcia wzięła moją walizkę i bardzo szybko przeniosła do niej zawartość moich szuflad. Tamtej nocy wylądowałem w hotelu na 4 noce. Kijowe, ale potrzebne  doświadczenie - trafiłem do miasta, którego nie znałem; nie miałem Internetu w telefonie, ani nie znałem lokalnego języka. Przetrwałem i bawiłem się fajnie.

     

    Moja oportunistyczna natura gryzła się z myślami, że moja japońska przygoda dobiegnie końca po ledwo ponad 2 miesiącach. Pańcia po 2 dniach zaczęła mnie przepraszać w SMS-ach. Musiałem się z nią spotkać, żeby wymeldowała mnie w lokalnym urzędzie. Natura wzięła górę i zaproponowałem, że mogę jej "wybaczyć" jeśli wyjedziemy z jej rodzinnego domu i wynajmiemy coś w większym mieście, gdzie będę miał szansę znaleźć jakąś pracę. Na tamten moment miałem może z 4500PLN na koncie, więc to była opcja all-in. Źle na tym nie wyszedłem, ale to też materiał na oddzielny wątek.

     

    W wielkim skrócie jak to potem wyglądało:

    1. Przeprowadzka do małego miasta (tani czynsz)

    2. Znalazłem pracę jako nauczyciel angielskiego (i to za dobrą siekę)

    3. Pańcia też znalazła jakąś pracę

    4. Codzienne życie do momentu (!), w którym pańcia miała jakiegoś doła, a gdy zapytałem co się stało (błąd), to powiedziała, że myśli o odejściu z pracy, bo jej nie lubi, ale ta firma potencjalnie może zapłacić jej za macierzyński (kolejna sugestia po 3-4 miesiącach od grudniowych i styczniowych wydarzeń).

    5. Mój pobyt dobiegał końca. Uwielbiałem swoją pracę i odłożoną kasę. Aplikowałem o pozwolenie o pracę, ale nie spełniałem wymogów na nauczyciela. Gdzieś w tyle głowy wpadł pomysł, że może faktycznie warto się hajtnąć. Na szczęście papierologia jest na tyle porypana, że odwidziało mi się.

    6. Ostatnie tygodnie były bardzo średnie. Mieliśmy jakieś ciche dni, a nawet jakiś post od seksu (prawie miesiąc, bo Pańci się wkręciło, że tylko ja czerpię przyjemność z seksu. To było do tego stopnia, że prawie ryczała przy jakiś lekkich inicjacjach z mojej strony, chory temat).

     

    Potem wyjechałem, nieco się podłamałem, bo życie w JP podobało mi się za bardzo. Dobra kasa, dobre jedzenie, pogoda do zaakceptowania. Miałem sporo oszczędności i przeleżałem cały rok, co było totalną głupotą. Odizolowałem się od rodziny, która zamiast mnie wesprzeć w trudnych momentach, to mówiła tylko "no masz już XYZ lat, pora się ogarnąć", tak jakbym przynajmniej był jakimś lekkodusznym hipisem z kolorowego vana.

     

    Temat zakończyłem 1.5 roku po wylocie, bo nie szło to w żadnym kierunku i, jak to Pańcia potem mi wyrzygała - zmarnowałem tylko jej cenny czas jako "bullshit man".

     

    Jeśli ktoś jest gotowy na ożenek to spoko - polecam geomaxxing w JP, chociaż ostrzegam - jeśli pańcia ma ochotę być Panią Domu, to zostaniesz na lodzie, gdy przestaniesz przynosić $$ do domu. Stabilność finansowa (i jej jakość) to wciąż mocne wyznaczniki w japońskich relacjach D-M.

    • Like 10
    • Dzięki 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.