Skocz do zawartości

BrzydkieSłowo

Użytkownik
  • Postów

    97
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez BrzydkieSłowo

  1. Pikaczu, teraz powiedz mi jak to jest kiedy kobieta na ciebie zerka. Da się na ten temat wysnuć wniosek że jest zainteresowana w jakiś konkretny sposób, czy po prostu rzucam się w oczy?
  2. Ja też narobiłem miliardy zdjęć. Ale filmowanie u innych ludzi w samochodzie może być problematyczne, wisz, rozumisz. Ja jak się dowiedziałem że jadę sam, to też mnie dopadł strach, co to będzie itp. Ale złapałem byka za rogi i hajda! Najpierw wszyscy mówią że się nie uda, że to tamto, a potem jak wracasz to że są pod wrażeniem, sami by chcieli tak, a w ogóle to zawsze trzymali kciuki. Dasz radę!
  3. Nie chodziło mi o to że jak pojedziesz z facetem to się pokłócicie, nie nie. Jak stoisz we dwóch na stacji, czy poboczu to ludzie nie są tak nastawieni na pomoc. Tak już jest. Co do pracy za granicą to polecam coś w stylu http://www.workingabroad.com/ Nikt ani razu nie proponował mi noclegu, ehh. Mój znajomy był na podobnej wyprawie, i po prostu pytali czy ktoś nie pozwoli im się rozbić na podwórku. Podobno pozwalali. Miałem namiot i planowałem go jako główny środek zamieszkania, ale okazało się że użyłem go dwa razy. Po prostu wolałem ile się dało łapać stopa na stacji i potem kimać w samochodzie, niż rano mieć zaroszony namiot i czekać aż wyschnie. Ogólnie to głównie spałem u ludzi w samochodach, gdy oni jechali. Udało mi się wejść w tryb przygody, czyli jak w wojsku, śpi się kiedy można, je kiedy dają. Nad Adriatykiem spaliśmy bezpośrednio na plaży (betonowej), bez namiotów, jak chcesz to znajdę zdjęcia. U jednego Słowaka, spałem na pace. Ogólnie z nim fajna sprawa, spędziliśmy razem ze 3 dni, zabrał mnie najpierw z Padwy do Mediolanu, a potem z Mediolanu bezpośrednio do Amiens na północy Francji, gdzie jechalismy przez Szwajcarię, nielegalnie przewożąc pewną paczuszkę. Spałem u niego na pace, dobrze mnie nakarmił, wypiliśmy po dwa piwka, a ja odwdzięczyłem mu się rakiją od przyjaciela z Serbii. Spałem też dwa razy w hostelu, pierwszy raz, jedną noc, w Budapeszcie (zajebiste miasto, zajebisty hostel), i trzy noce w Caen (miasto historycznie super, ludzie troszkę mniej). Ogólnie hostel +/- 13 ojro powinien kosztować. Nie to co w Wenecji. W Mestre, mieście zaraz obok Wenecji, w hotelu dostałem mapę i namiary na hostele, bilet miejski do Wenecji 1,5 eur, czyli znosna cena, ale waterbus już 8 ojro za godzinę, zdzierstwo. Sam hostel niby super, wow, ale 40 ojro za noc. Poszedłem gdzie indziej, to samo. Poszedłem spać gdzieś na ulicy. Byłem tak zrezygnowany że chciałem rano wracać, humor poprawił mi facet z waterbusa, pozwolił mi wrócić za darmo. W końcu, po długich poszukiwaniach znalazłem placyk gdzie już dwoje ludzi spało na ławkach w śpiworach, więc przyłączyłem się. Rano ona z naprzeciwka podnosi głowę, ja podnoszę głowę, ona pyta: Where are you from? From Poland. O ja też! W Budapeszcie za 11 euro dostałem pokój z 8 łóżkami, pieczywo cały czas, ręcznik, prześcieradła i śniadanie. W Caen za 13 było tylko łóżko i prysznic, za kolejne 3 można było dokupić śniadanie i kolejne 2,5 prześcieradła. Gorącą wodę po prostu prosiłem, na stacjach, w kawiarniach itp. Nigdy nie odmówili. Tak samo z ładowaniem telefonów, przechowywaniem bagażu. Wifi to koszt jednego szejka w Maku i siedzenie przy nim 4h zanim nie naładuje się telefon i nie ustali co dalej. Poza tym miałem coś co się nazywa hobostove, czyli palnik zrobiony z puszek po piwie, super sprawa. Ultra lekki, a w zupełności wystarczy do zagrzania kubka wody. Do tego kubek stalowy z Pepco za 3 pln, butelka denaturatu za 5 i wszystko z głowy. Z innych rzeczy mam belgijskie wojskowe ponczo, doskonała sprawa, na Węgrzech uratowało mi życie, ehh, historia. No i cóż, pojedziesz, to na pewno sam będziesz wiedział co by się przydało. Jak masz pytania to śmiało wal, każdego dnia podróży pewnie potrafiłbym ci rzucić 10 rad na godzinę, teraz wszystko wyparowało. I jak jedzeisz w tamte rejony koniecznie poznaj kilka zwrotów w ich językach. W lengłydżu oni nie bardzo spikają. Choć to i tak pewnie bezcelowe, jak zaczną odpowiadać po swojemu to i tak nie nadążysz... I rada na koniec, nie jedź z nikim, jak nie masz przynajmniej szczątkowego kontaktu, potem tylko nogi bolą. Autostopowiczki z polski niestety nie wczuły się ani trochę w plażową atmosferę. Choć trzeba przyznać że w czasie drogi wszystkie niepowodzenia z kobietami to moja wina. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Jak teraz patrzę, to tirowiec spod Wiednia miał rację. Powiedział "masz kutasa, będziesz ruchał wszędzie", szkoda tylko że popsułem za każdym razem.
  4. Niestety, dwóch facetów i ludzie robią się nerwowi. Lepiej weź kobietę, okropnie pomaga. Sam miałem jechać z jedną, ale coż, nie wyszło. Jak planujesz tą wyprawę? Prosto na strzał, czy po drodze przystanki? Jak noclegi, pieniadze, jedzenie?
  5. Nie pies, a plecak Choć spotkałem sporo ludzi tak podróżujących. Następnym razem pojadę we wcześniejszych miesiącach, żeby poznać więcej podróżników.
  6. 18 dni. Miałem kilka przystanków na zwiedzanie, pierwszy w Budapeszcie, jedna noc. Potem u znajomego w Serbii 4 noce. Wiedniowi poświęcilem Tylko kilka godzin, ale Wenecja to 3 dni, może tylko jeden dzień zwiedzania, ale spędziłem tam dwa dni nad adriatykiem z polskimi dwiema autostopowiczkami. A następny przystanek to Normandia, tam spędziłem 3 noce. Pewnie zostałbym dłużej ale Francja mnie rozczarowała. Ale tam wrócę.
  7. W dawnych czasach młodzieńcy z dobrych domów wyruszali samotnie z domu żeby zobaczyć na czym świat stoi. Teraz nie ma tego zwyczaju, więc zafundowałem to sobie sam. Właśnie wróciłem z takiej wyprawy. No może nie właśnie, ale jestem na świeżo. 5820 kilometrów autostopem, +/- 200 kilometrów na piechotę, 18 dni, 11 państw, głód, zmęczenie, niewyspanie i brud. I powiem że było przysłowiowo zajebiście! Z grubsza moja trasa, google wymiękło przy ilości modyfikacji: https://goo.gl/maps/xtmal Nie powiem że polecam każdemu, bo to nie jest dla wszystkich. Ale jak ktoś chce to niech się przygotuje na naprawdę różnorakie doświadczenia. Dla mnie im gorzej dzień się zaczynał, tym lepiej się kończył. Ludzie mnie olewali, pomagali, patrzyli jak na spierdolinę ludzką albo karmili i dawali ojro. A w domu dawno nikt mi tak nie zazdrościł, a kobiety tak mocno nie tęskniły. Zdjęcia zabytków pewnie was nie interesują, a kobiet nie fotografowałem za bardzo. I będę bardzo radosny odpowiadając na wasze pytania (tak tak! zadawajcie je!). Jedyny towarzysz podróży: http://oi60.tinypic.com/2s8obhi.jpg
  8. Jeszcze niedawno dużo pykałem w War Thundera. Jedna z lepszych gier F2P, spoza gatunku mmorpg czy moba.
  9. A oto tadam! Stare czasy! Skrajny optymizm - Dobra, kto jeszcze nie był? Kilkoro z przestraszonych stażystów podniosło ręce. Tak... to będzie dobre. - Ty. - Wskazałem największego cwaniaka. - Reszta ma wolne. Zaraz za drzwiami pokoju lekarzy zapytałem się go: - Wiesz jak to będzie? - Na studiach mówili... - Pieprz studia! - przerwałem mu.- Wchodzisz, mówisz i znikasz, zrozumiałeś? - Tak... -odpowiedział trochę niepewnie- A co dokładnie mu jest? - Guz mózgu. Według skrajnie optymistycznej diagnozy - rok życia. Stażysta wcale nie wyglądał na tak spokojnego jakiego chciał zgrywać. Wcale go zresztą nie żałowałem. Chce tu pracować, więc musi się nauczyć. Poza tym nie lubię cwaniaków. - Ile ma lat? -zapytał - Dziewiętnaście. Jego też nie było mi żal. To będzie dla niego wspaniały rok, rodzice, przyjaciele, prezenty. Może nawet telewizja ze swoją wielką dobroczynnością. Będzie miał dobry rok. W skrajnie optymistycznym wariancie. Szczerze nie wierzę by długo mógł się tym wszystkim nacieszyć. Guz będzie cofał go w rozwoju coraz bardziej, aż w końcu zostanie z niego warzywko podłączone do respiratora. Ale jemu i tak już wtedy będzie wszystko jedno, chemia znieczuli go na wszystko. - To tu. - rzuciłem krótko, otwierając białe, lakierowane drzwi. Weszliśmy do jednoosobowej sali, luksus jak na nasze standardy. Pacjent jak zawsze uśmiechnięty popatrzył na nas. Zaraz zniknie ten jego uśmieszek. - Mamy ci coś do powiedzenia. - Wymownie spojrzałem na stażystę. - Tak... - zaczął i przycichł na chwilę, jakby zbierał siły - To guz. Umierasz, został ci najwyżej rok życia. Chłopak zmarszczył brwi. Widać było, że nad czymś myśli. - Czyli nie muszę jutro iść do szkoły? Marku Marku. Marek miał tak że gdy coś mu się przyśniło, strasznie starał się dowiedzieć czy to prawda czy kłamstwo. Starannie spisywał swoje sny i czekał na ich spełnienie. Jednak pewnej soboty, gdy po zjedzeniu z żoną i dziećmi kolacji, zdrzemnął się w fotelu, przyśnił mu się sen którego nie musiał zapisywać. Od początku wiedział że to prawda. Wiedział że za dwa dni pożegna się ze światem. Nazajutrz zadzwonił do wszystkich których znał i oznajmił im że umrze już jutro. Potem poszedł z rodziną na spacer. Synowi życzył żeby znalazł swoje powołanie w życiu a córce radosnej przyszłości z ukochanym mężczyzną. Wieczorem zadzwonił do szefa i powiedział mu że rezygnuje z pracy. Ostatniego dnia już nikt nie miał wątpliwości w jego wiarę. Od samego rana w domu zjawiali się różni ludzie, krewni przyjaciele, znajomi. Każdy kto wchodził zastawał żonę snującą się po kuchni, bladą, z załzawionymi oczami. Dzieci siedziały ze spuszczonymi głowami w ogrodzie płacząc i pocieszając się na zmianę. Sam Marek siedział w swoim ulubionym fotelu, wypisywał różne dokumenty i listy pożegnalne. Gdy ktoś wchodził podnosił głowę witał przybysza i cierpliwie tłumaczył mu wszystko. Wieczorem ogłosił testament. Oddał dom, samochód, pamiątki, puchary, książki i trofea myśliwskie. Potem usiadł w fotelu i czekał na przeznaczenie. Godzina do północy, pół, dwadzieścia minut, piętnaście, dziesięć, pięć, minuta... zegar wybił północ. Marek wyrwany z rozmyślań nerwowo zamrugał oczami. - A więc to nie teraz? Podszedł do lodówki, wyciągnął szampana, potrząsnął i wystrzelił najgłośniej jak się udało. Rozradowany polał każdemu. Gdy miał już triumfalnie wznieść kieliszek nagle złapał się za serce wylewając bąbelkowy napój. Szybko zsiniał na twarzy, zaraz potem pozieleniał i upadł ja kłoda. Rodzina stała szoku, z otwartymi ustami, z kieliszkami w połowie drogi do ust. Żona Marka popatrzyła coraz bardziej załzawionymi oczami po swoich dzieciach. - A.. ale jak to?! - Czas letni, mamo. - Odpowiedziało któreś z dzieci. - Dziś przestawiamy zegarki...
  10. Mężczyzna powinien mieć hobby, czy to będzie kucie mieczy, czy sklejanie modeli. Nie każdego stać na skoki spadochronowe w celu podniesienia sobie adrenaliny. Ale każdy sklejony model zwiększa satysfakcję z siebie, można postawić na półce, porównać z poprzednim, zauważyć poprawę. Można pogadać o tym z kumplami. Moim najlepszym sposobem jest zezwierzęcenie! Tak! Jak to nazywał mój pan ojciec "wybyć w plener". Na trzy dni w roku wyjechać z innymi gdzieś daleko, pić dużo piwa, odlewać się w krzaki, nie przesadzać z higieną. Można łowić ryby, biegać po lesie z ASG. A po kilku dniach zdrapać skorupę brudu, uczesać i znów być wartościowym składnikiem społeczeństwa.
  11. Szaman to po prostu ktoś kto pilnuje tripa, nie koniecznie stary, bezzębny Indianin żujący maniok. A bać moim zdaniem Ayi powinni się ci co zawsze powinni uważać, osoby słabe psychicznie, pełne nienawiści itp. Czy to alko czy DMT, jak w reklamie, nie dla idiotów.
  12. Właściwie to można by zrobić jakieś zorganizowane, męskie, ociekające pianą i testosteronem piwa.
  13. Kiedyś spotkałem człowieka który był po dwóch ceremoniach z szamanem. Powiedział że jego intencja doskonale się wypełniła. Dosłownie nie powiedział jaka to, ale z całej rozmowy wywnioskowałem że było to znalezienie drogi w życiu. Pierwsza ceremonia oczyściła go z barier i programów narzuconych przez społeczeństwo. Druga pokazała mu jak się realizować w życiu. Podobno odnalazł się w biznesie, i rzeczywiście wyglądał na człowieka który odniósł materialny sukces. Więc chyba można wyciągnąć coś z tego pożytecznego. Znacie w Polsce jakiś szamanów? Słyszałem że od czasu do czasu odwiedzają, ale trzeba być w "towarzystwie".
  14. BrzydkieSłowo

    ostatnio

    Przeczytałem i mocno polecam Chalresa Bukowskiego, szczególnie "Kobiety". Bukowski pisze o Henrym Chinaskim, starym grubym pisarzu i jego problemach z wieloma, naprawdę wieloma kobietami. Przeplata wiele wątków autobiograficznych, narkotyki, alkohol, sex.
  15. Witajcie bracia! Koń jaki jest każdy widzi! Co tu dużo przedstawiać. Młody, dwudziestodwuletni samiec, dopiero zdobywający swoje terytorium. Marzyciel, romantyk, artystyczna dusza, a największa wada charakteru to niski wzrost, czyli wypisz wymaluj idealna ofiara. Ale nie! Ja się nie dam! Stanę się megalomańskim egoistą. A interesuje to się książkami, czytaniem i pisaniem, jazdą autostopem, wolnością. Po jednej nieudanej próbie wracam na studia, tym razem na matematykę, we Łodzi(jak ktoś chce iść w październiku ma piwo to chętnie). No i mam brodę. Miło w końcu znaleźć się na tym najprawdopodobniej najlepszym(i najbardziej owłosionym na klacie) forum w internetach. Sława!
  16. Przede wszystkim dobry trip sitter , nie koniecznie doświadczony, ale taki przy którym czujesz się bezpiecznie. Najgorsza osoba na tripie to taka do której masz świadomy albo podświadomy żal o coś. Przygotuj też sobie dobre miejsce, takie gdzie będziesz miał możliwość odosobnić się(oczywiście nie chodzi o zamykanie w łazience, raczej delikatnie zaznaczyć że jesteś bardziej sam) albo usiąść z kim blisko siebie. Nie koniecznie zamykaj od razu okna, zdarzyło mi się ze znajomymi po prostu stać w oknie, palić fajki i podziwiać okolicę. Ogólnie jeśli palisz, przygotuj sobie odpowiednią liczbę fajek, jeśli będziesz miał przy sobie całą paczkę to pewnie ją spalisz. Wodę na tripa najlepiej w plastiku, nie tłucze się. I ręczniki papierowe, bo się wylewa. Dobrze jest mieć przy sobie trochę marihuaniny, jeśli coś idzie nie tak, dwa "wszczyki" mogą pomóc. Jeśli myślisz że już minęło, to zastanów się jeszcze raz. Mój znajomy myślał że już wszystko dobrze i postanowił wyprowadzić psa. Całkowicie normalnie założył mu obrożę, zawiązał buty, otworzył zasuwę w drzwiach i poszedł. Potem wrócił, wstukał kod w domofonie, podszedł do drzwi i zaczęło się. Okropnie się chłopak namęczył bo zamiast ciągnąc do siebie drzwi, pchał je nie zdając sobie sprawy. Pamiętaj że czas może wyczyniać naprawdę dziwaczne rzeczy, nie ogarniesz ile to już trwa i ile jeszcze może potrwać. No i cóż, nie bój się tego. Odpręż się i obserwuj. Nie denerwuj się tym na co nie masz wpływu. PS. Zawsze przypomina mi się reklama specyfiku Eliminacid "A czy ty masz zakwaszony organizm?". <emotka z uśmiechem>
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.