Skocz do zawartości

nie_warto

Użytkownik
  • Postów

    53
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez nie_warto

  1. Z wielkich motyli w brzuszku, nagły kop w dupę. Szybko znudziłem się swojej pani, bo już po trzech miesiącach z hakiem. Krótko ale niestety wystarczająco długo, żeby się zaangażować i czuć ogromny niedosyt. Z mojego punktu widzenia wszystko było dopiero w rozkwicie. Mimo złych doświadczeń z przeszłości nadal tkwię w matrixie, zdaję sobie sprawę z tego ale dusza romantyka gdzieś daje o sobie znać. Cieżko powiedzieć, żebym był typowym rycerzykiem, mój stosunek do kobiet jako ogółu, przez wiele lat stał się dosyć negatywny. Znam pewne schematy, gierki, obłudę i manipulacje pań, znam wiele historii. Natomiast naiwności nadal się w sobie nie pozbyłem, dlatego między innymi teraz cierpię, ponieważ byłem tym ,,miłym gościem", który uwierzył, że może w końcu spotkał w miarę wartościową panią. Dziewczyna parę lat młodsza. Ja przed 30 ona odrobinę po 20, bardzo atrakcyjna ale sprawiała pozory raczej skromnej, cichej, naturalnej. Początki jak to zawsze bywa, cudowne. Pózniej zaczęły wychodzić brudy, lekkie fochy, problemy z komunikacją i te wszystkie niedogodności. Brałem na klatę, starałem się jakoś sensownie na to reagować i ogarniać, bo ogólnie rzecz ujmując wszystko było dobrze i zawsze fajnie spędzaliśmy czas. Serio starałem się i wiem, że nie dałem nigdzie drastycznie dupy. Niestety dla księżniczki to okazało się zbyt mało i postanowiła wszystko zrujnować, totalnie zaprzeczając swojemu wizerunkowi jaki kreowała na początku. Nagle z wielkiej fascynacji i obsypywanie milionami pocałunków stwierdziła, że już tego nie chce, nic do mnie nie czuje i nie widzi sensu kontynuowania tego. W tym momencie doznałem takiego szoku, że popełniłem chyba wszystkie możliwe błędy. Człowiek zakochany, wpada w panikę i cieżko mu zrozumieć co się właśnie dopieprza. Chciałem to ratować, brać wszystkie winy na siebie. Skutek oczywiście odwrotny. Dostałem tylko wiecej olewczości i więcej pogardy. Nie dała szansy na nic, nawet na spokojne rozmowy, pozbyła się mnie jak niechcianej zabawki. Wcześniej świetnie uśpiła, byłem pewien, że nad wszystkim panuję, że jest dobrze, że wszystko rozwija się prawidłowo, że moja pozycja jest mocna. Całkowicie się przeliczyłem. Strasznie mną wstrząsnęło to jak beznamiętnie potraktowała to co było miedzy nami, wyrachowane, zmianę działanie i konsekwentne odcinanie się jakbym był kimś obcym w dodatku niechęć, taka jakbym zrobił jej krzywdę. Boli to wszystko niesamowicie, nostalgia dobija, pamięć o wspólnych chwilach, we mnie to wszystko jest ciagle żywe. I to poczcucie niesprawiedliwości. Nie będę sie już rozwodzić nad szczegółami ale jestem niemal pewien, że moja ex ma zaburzenia osobowości. Pododawałem sobie wszystko to co było w zwiazku, wszystkie rozmowy, zachowania, to jak przebiegał koniec. Już w trakcie zauważyłem, że jest coś nie halo ale wtedy nie widziałem w tym dużego problemu. Teraz patrzę na wszystko juz inaczej. Były na pewno jakieś problemy rodzinne w dzieciństwie. Większość punktów z testu na bordera też spełnia ale nie do końca lub częściowo. Drugą gałąź jako powód rozstania raczej udało mi się wykluczyć co nie znaczy, że chwilę pózniej się nie pojawiła, jest to bardzo możliwe, bo dziewczyna ma powodzenie. Nie mamy juz ze sobą kontaktu od ponad miesiąca. Odpuściłem, bo i tak byłem zalewany. Historia zamknięta, pozostał tylko ból po stracie, poczucie samotności i świadomość tego, że z kobietami jest tak zawsze. I to mnie dobija, bo ciagle z tylu głowy jest ta myśl o założeniu rodziny, dzieciach... A człowiek tylko dostaje z każdej strony potwierdzenie, że nie warto.
  2. nie_warto

    Cześć

    Czesc wszystkim. Czas się wyleczyć z romantyzmu, zacząć zmieniać swoje życie i sposób postrzegania rzeczywistości.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.