Skocz do zawartości

Roland

Użytkownik
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Roland

  1. Witam Bracia, Odnawiam temat, bo jestem na świeżo po rozmowie z partnerką, którą wczoraj zainicjowała. Z grubsza rzecz biorąc, powodem rozmowy były jej pretensje do mnie, że w dni, kiedy mam kontakty ze swoim dzieckiem, wolę ten czas spędzać w moim mieszkaniu - tj. bez niej i jej dziecka, zamiast wspólnie u niej. Uważa, że to źle, bo dzieci powinny ze sobą przebywać częściej i wypracowywać relację między sobą itd. A potem przeszła do kwestii mojego podejścia do związku, że nie chcę się wprowadzić, bo jest mi wygodnie tak jak teraz i ona nie wie, czy mi zależy...? @lync Dokładnie tak teraz odbieram jej rozmowę i pretensje. @Red exPUA Muszę sam przed sobą przyznać, że się tego obawiam, chyba podświadomie - że jak pozostanę przy swoim, to zacznie szukać nowej gałęzi. Ale to trzeba chyba zaakceptować. Ja chcę mieszkać na swoim (mam świeżo wyremontowane mieszkanie, gdzie moje dziecko ma swój pokój, który bardzo lubi) i nie chcę przeprowadzać się na stałe do jej mieszkania, gdzie nie jestem właścicielem. Mogę pomieszkiwać, ale nic więcej. Partnerka oczekuje ode mnie jasnej deklaracji, chcę jej o tym powiedzieć. @Mosze Red @Lethys @Tornado @JoeBlue Jak radzicie postąpić? Powiedzieć jej wprost, że chcę być na swoim, a z nią mogę być w związku LAT? Czy grać na zwłokę i pzeciągać temat, aż dojdziemy do ściany?
  2. @JAL Przypuszczam, że oni woleliby, abym się nie wprowadzał i w ogóle zniknął. Kiedyś na jakimś spotkaniu rodzinnym, gdy pytali mnie wprost jakie mam zamiary wobec ich córki i czy zamierzam się w jakiejś perspektywie oświadczyć, odpowiedziałem, że nie i do tego coś tam zażartowałem nt. małżeństwa - odebrali to bardzo negatywnie. Z kolei na innym powiedzieli córce, w mojej obecności, że nie podobam im się jako partner życiowy i żeby to przemyślała. Także, jeśli bym się wprowadził, to jej rodzice zapewne się obrażą na nią, a ona będzie trawiona przez poczucie winy itp. Co zapewnie wpłynie na naszą relację... Masz rację, tak jej to trzeba przedstawić - albo kontynuacja relacji w obecnym modelu (LAT), czyli wybierasz mnie, albo wolisz zadowalać rodziców - to szukaj sobie jelenia...
  3. @jaro670 Niby tak, ale stulejarzy nie brakuje. Jest atrakcyjna, szczupła i zadbana. Do tego w miarę niezależna (zarobki ok 4k, własne mieszkanie, samochód). @JAL Jej rodzice uważają, że powinna sobie znaleźć drugiego męża. Ale wiedzą, że ja odrzucam taki scenariusz, więc też nie do końca mnie akceptują. Także partnerka jest między młotem a kowadłem trochę - co jakiś czas kłóci się o to z rodzicami, którzy się na nią obrażają o byle g..., a w niej rodzi się poczucie winy. Do mnie są też bardzo chłodni i raczej się unikamy.
  4. @JAL Zapytałem, co przez to rozumie. Stwierdziła, że chciałaby więcej czasu spędzać razem i wiedzieć, że codziennie widzimy się w tym samym domu (czytaj jej mieszkaniu). A żyjąc na dwa domy - "każdy z nas będzie miał swoje plany, przez co będzie nam trudno się zgrać" - mniej więcej tak powiedziała. Odebrałem to tak, że: - jak się wprowadzę, to będzie mieć nade mną większą kontrolę niż teraz, gdy jak nie mam ochoty się spotykać, to się nie spotykam po prostu - zacznie szukać nowej gałęzi na boku, widząc, że się nie decyduję na przeprowadzkę - czyli że nie jestem dla niej rokujący w tym kontekście. W świetle powyższego - zastanawiam się, czy gdy poinformuję ją, że nie chcę się wprowadzać, to kontynuować relację w obecnym kształcie i ryzykować zostanie rogaczem czy jeśli ona dalej będzie negatywnie nastawiona, to ją zakończyć...
  5. @Mosze Red @Lethys @Tornado @JoeBlue dzięki za wypowiedzi i konkretne argumenty. Niestety partnerka zaczyna coraz bardziej naciskać - stwierdziła, że powinienem się wprowadzić do niej z nowym rokiem i że ona tego oczekuje, bo jak w przeciwnym wypadku obawia się, że związek zacznie się "rozjeżdżać" (jak to ujęła). A ja się nie chcę przeprowadzać do niej, tym bardziej, że na początku roku zrobiłem większy remont i dobrze mi się mieszka, poza tym jest też moje dziecko, które ma u mnie swój pokój. Z drugiej strony takie stawianie sprawy w formie ultimatum też świadczy o jej celach... Co myślicie?
  6. Cześć wszystkim, Związek około roczny, obecnie mieszkamy osobno, każde z nas w swoim własnym mieszkaniu. Background: - ja 39, ona 34 - obydwoje mamy dzieci z poprzednich związków (ja po rozwodzie, ona wdowa - mąż umarł tragicznie) - na ten moment realizujemy związku typu LAT - raz ja pomieszkuję u niej, raz ona u mnie, zaangażowane są w to także dzieci; każde z nas ma swoje własne mieszkanie, a odległość między nimi to kilka km (jedno miasto) - za nami 2 wspólne wyjazdy wakacyjne oraz 3-4 kilkudniowe (również z dziećmi). Sendo - moja partnerka chciałaby, abym się do niej wprowadził, a moje mieszkanie wynajął. Zaproponowała, że zrobimy pokój dla mojego dziecka (mam regularne kontakty, na co dzień mieszka ze swoją matką) - możliwości są, bo ma większe mieszkanie. Mówi, że to byłby dla niej kolejny, naturalny etap w związku. Ja jednak jestem sceptyczny, bo: - mieszkając u niej, nie czułbym się jak właściciel - bo nim nie będę - obawiam się reakcji mojego dziecka, które ma u mnie swoje miejsce (własny pokój), który bardzo lubi - nasze dzieci są w podobnym wieku (7 i 8 lat) i trochę ze sobą rywalizują - jej dziecko będzie wówczas w lepszej pozycji niż moje, bo pozostaje u siebie - kwestia finansowa - partnerka twierdzi, że nie będzie oczekiwać ode mnie dokładania się do jej nieruchomości w większych kwestiach, jak remonty itp., a jedynie oczekuje udziału w bieżących kosztach życia (dotychczas wszystko finansowane mniej więcej po połowie) - ale jestem sceptyczny co do takich deklaracji. Co myślicie? Obecnie jestem na swoim i czuje się tu panem. Wprowadzając się do niej, obawiam się, że stracę to poczucie, a wynajmując moje mieszkanie, pomimo korzyści w postaci dochodu pasywnego, zacznę się frustrować, że ktoś korzysta z mojego mieszkania, w które włożyłem sporo serca i naprawdę je lubię... Z drugiej strony widzę, że partnerka na dłuższą metę nie zaakceptuje takiego układu życia...
  7. Nie. @Still Dziękuję za wypowiedź. To bardzo rozsądne, co napisałeś. @Heniek OK, ale czuję, że nie mogę i nie chcę być jego ojcem - brak więzów krwi jest dla mnie zbyt dużą barierą. Może faktycznie powininiem mu dać więcej zwykłej uwagi?
  8. Jestem w związku z samotną matką od około 2 lat. Ja 38, ona 33. Dzieci - jej 5-letni syn (jest wdową, mąż zmarł‚ tragicznie) i mój 7-letni syn (jestem po rozwodzie, syn mieszka z matką, a ja mam z nim regularne kontakty z noclegami u mnie). Mieszkamy w jej domu, który jest jej własnością, ja mam również swój, który wynająłem, gdy zdecydowałem się do niej wprowadzić. Kilka słów na temat tego, jak jest w tym związku: 1. Seks - regularnie, zwykle co 2-3 dni, zdarzają się też okresy, że uprawiamy codziennie przez 3-4 dni, potem 2-3 dni przerwy i znowu. Więszkość zbliżeń ja inicjuję, ona jakieś 20% może, póki co nigdy mi nie odmówiła i nie grała seksem w naszej relacji. 2. Podział obowiązków domowych - nie ma zgrzytów, ona ogarnia dom, jedzenie, zakupy, ja zajmuję się tematami typu mycie aut, garaż, koszenie trawy, drzewo. 3. Finanse - nie mamy dostępu do swoich kont osobistych, od początku jest założone wspólne konto, na które co miesiąc każde z nas przelewa taką samą kwotę na życie i z tych środków je finansujemy (każde ma swoją kartę do tego konta). Większe wydatki, jak wakacje, wyjazdy, zakupy elementów wyposażenia do domu - zawsze dzielone 50/50. Różnica w zarobkach między nami - około 4 razy więcej na moją stronę, oczywiście ona nie wie dokładnie ile zarabiam. Ogolnie ona jest zaradna - własne auto, dobra praca, dostaje też 500+ i rentę na syna. 4. Jej dziecko i ja - tu mam problem, bo nie mam pomysłu jak mogłaby wyglądać moja relacja z nim. Ogólnie chłopak jest rozpuszczony, ale nie przez nią, lecz przez dziadków, którzy po śmierci ojca chcieli mu wynagrodzić ten brak i dopieszczają go z każdej strony. A ten to wykorzystuje. Moja partnerka jest jednak w stosunku do niego wymagająca i za nieposłuszeństwo go karze. On jednak potrafi jej pyskować i powiedzieć np., że poskarży się dziadkom... Na początku znajomości powiedziałem jej, że nie mam zamiaru być jego ojcem, że ma mi mówić po imieniu, ona to zaakceptowała (przynajmniej wtedy). Istotne jest też to, że pamięć o jego ojcu jest kultywowana, w domu są zdjęcia, a jej syn wie, że tata jest na cmentarzu. Od początku też praktycznie nie zajmuję się jej dzieckiem, tzn. nie zawożę/odwożę go z/do przedszkola, nie uczestniczę w kąpaniu, ubieraniu itp., mało się z nim bawię (w zasadzie tylko jeśli jest u nas mój syn i wtedy robimy wiele rzeczy wszyscy razem) - jestem bardziej obok niż nim. Zdarzają się sytuacje, że zrobi mi na złość, np. podejdzie i lekko mnie klepnie, czy kopnie w nogę albo pokaże język, gdy o coś poproszę (np. odnieś brudny talerz do kuchni) - wtedy daję mu karę, on jednak nie chce jej wykonać i wówczas wkracza jego matka, która to egzekwuje. Było też już kilka pogadanek, gdzie mówiła mu, że ma mnie słuchać. Jej syn jest także zazdrosny o mojego, tzn. gdy jest u nas moje dziecko i ja mu okazuję uczucia (np. przytulam, zdrabniam imię itd.), to wtedy jej dziecko potrafi być niemiłe do mojego dziecka i robić mu na złość (nie chce się z nim bawić, dzielić się zabawkami, podkreśla, że to jest jego dom). 5. Moje dziecko i ona - mój syn ma własny pokój w jej domu, to byłoo od początku moje oczekiwanie, a ona to zaakceptowała. Od jakiegoś czasu jednak widzę, że moja partnerka potrafi być zazdrosna o moją uwagę dla mojego syna, np. kiedyś spytała, czemu jej tak nie przytulam, jak mojego syna, czemu jej nie poświęcam tyle czasu (a dodam, że syn jest u nas około 1/3 miesiąca łącznie). Jak dotychczas, muszę przyznać, że stosuje równe zasady wobec obydwu chłopaków (gdy jesteśmy razem) i nie faworyzuje swojego syna. 6. Jej rodzina - tu mam na myśli głównie rodziców, czyli dziadków jej syna, dla którego są oni najlepsi na świecie i który uwielbia u nich przebywać. Regularnie zostaje u nich na noc, czasem nawet po kilka dni, pozwalają mu tam na wiele, np. na późne chodzenie spać, jest tam dużo zabawy i mało wymagań - a jak są, to szybko idą w odstawkę, gdy wnuczek nimi trochę pomanipuluje płaczem. Zanim się wprowadziłem, jej rodzice bardzo często wpadali do domu mojej partnerki, zostawali na noc itp. Odkąd ja mieszkam, zmieniło się to - od początku postawiłem granice i obecnie są to 2-3 spotkania w miesiącu (np. niedzielny obiadek). Mam jednak wrażenie, że partnerka chciałaby, abym zacieśnił relacje z jej rodzicami poprzez częstsze wspólne spędzanie czasu. Główne wyzwania, z którymi nie wiem czy sobie poradzę w tym związku to: a) relacja z jej synem - zuważyłem, że od jakiegoś czasu męczy mnie jego obecność, jego fochy, wymuszanie, nie mam siły na prostowanie go, w takich sytuacjach wolę się wycofać (reaguję jedynie, jak jest obecny mój syn i sytuacja też jego dotyczy) b) kwestia jej domu - mieszkam w jej domu i nie mam zamiaru w niego wkładać większych pieniędzy (chodzi o grubsze inwestycje, które pojawią się w przyszłości, na razie jest to nowy dom); kiedyś jej zapropnowałem, że kupię połowę udziału w całej nieruchomości - nie zgodziła się, mówiąc, że chce by dom był w całości dla jej syna kiedyś... c) kwestia mojego domu - wynająłem go, aby nie stał pusty, mam z tego teraz dodatkowych dochód, ale gdzieś tam mam poczucie, że oddałem kawałek siebie i na moim gruncie teraz żyje ktoś inny... to odczucie nasila mi się coraz bardziej. Proszę o Wasze opinie.
  9. Tego się też obawiam, wydaje mi się, że jeszcze trwa haj hormonalny... Jakie role masz tutaj na myśli?
  10. @Normalny Dobre pytanie... Jest kilka powodów, które przychodzą mi do głowy: - częsty i regularny seks, zwykle jest to 4-5 razy na tydzień, z czego jakąś 1/3 ona inicjuje; jak dotychczas odmów czy kupczenia seksem brak - tzw. obiadki i ogarnianie domu - odpowiada mi pod względem charakteru (w miarę konkretna jak na kobietę) + lubimy w podobny sposób spędzać czas - nie chcę mieszkać sam.
  11. @SSydney Przyjąłem zasadę, że podchodzę tak samo do jej dziecka, jak ona do mojego. Osobiście chciałbym, aby się bardziej zaangażowała, wtedy mógłbym dać więcej z siebie.
  12. @Orybazy @Morfeusz @SSydney Jej były mąż zginął w pracy, wypadek. Nigdy bym się nie zainteresował samotną matką, ale sam mam syna z minionego małżeństwa, więc to się równoważy. Choć powiem wam, że czasem mam wrażenie, że ona ma problem z moim dzieckiem, co prawda nie zauważyłem, aby niesprawiedliwie je traktowała względem swojego, ale było kilka sytuacji, które wzbudziły moje wątpliwości: 1. Zgłosiła uwagi, że zbyt swobodnie traktuję dziecko i powinienem mu "przykręcić śrubę" - w domyśle, bo ona tak robi do swojej córki. 2. Parę razy w dni, kiedy wiedziała, że mam syna, tak sobie poorganizowała czas, aby wrócić ze swoją córką wieczorem - odebrałem to jako unik, aby nie spędzać razem czasu. 3. Raz słyszałem jak umawiając się z koleżanką powiedziała coś w stylu "to spotkajmy się tego i tego dnia, bo Roland ma wtedy syna, a ja wolę posiedzieć u ciebie"... Co myślicie?
  13. Tak, chodzi o wynajęcie malarza, cena za całość (materiał + robocizna, całe mieszkanie). Pewnie, że nie są to duże pieniądze, ale w przyszłym roku szykuje się taras (to jest takie mieszkanie z mini-ogródkiem), gdzie szacowany koszt inwestycji może wynieść około 10k za wszystko i partnerka już coś o tym przebąkuje... Także wątpliwości nachodzą mnie cały czas:)
  14. Na razie jest mowa o malowaniu mieszkania, koszt całej operacji 2500 zł. Była opcja, żeby wprowadziła się do mnie, ale uznałem, że lepiej będzie jak wprowadzę się do niej. Zobacz - jak zacznie mi coś nieodpowiadać, to zawsze mogę się zawinąć z moimi rzeczami, a w odwrotnej sytuacji pozbycie się kobiety z dzieckiem z mojego mieszkania nie jest takie proste... A teraz moja partnerka dobrze o tym wie, że mam gdzie pójść i mam wrażenie, że to ją trzyma trochę w ryzach. Napiszcie proszę, co sądzicie o dokładaniu się w formie odpowiednio opisanego przelewu bankowego, żeby był ślad...
  15. A co myślicie, aby wszelkie środki, które zdecyduję się włożyć, przekazywać jej przelewem na konto z odpowiednim tytułem, np. "na remont łazienki" itp. Czy w razie W, dałoby mi to możliwość dochodzenia zwrotu moich nakładów?
  16. Dzień dobry, Jestem w związku z wdową od 2 lat. Ona lat 33, ja 37. Pięć lat temu się rozwiodłem (żona odeszła do innego). Mam syna z tego małżeństwa, a obecna partnerka ma córkę ze swojego byłego małżeństwa. Mieszkam z partnerką w jej mieszkaniu, wprowadziłem się tam rok temu. Sam mam też własne, które obecnie stoi puste - rozważam wynajem, ale tu rodzą mi się wątpliwości, bo wiem, że jeśli się zdecyduję, to na dłuższy okres i w razie czego nie będę mieć łatwego powrotu. Ogólnie w związku dobrze się układa, od początku wszystkie kwestie finansowe dzielone są na pół - każde z nas ma swoje konto, a na wydatki na życie przelewamy środki w równych częściach na konto wspólne założone w tym celu. Mój syn ma także swój pokój w tym mieszkaniu i z niego korzysta, jak jest ze mną. Ale do rzeczy - od pewnego czasu partnerka zaczyna mówić o remoncie swojego mieszkania i oczekuje, że dołożę się w połowie. Ja jestem sceptyczny, bo to nie moja nieruchomość, o ile dokładam się do sprzętów wyposażenia domowego jak coś kupujemy, to niezbyt widzę sens wkładania środków np. w remont łazienki czy innych części nieruchomych... Proszę o wasze opinie, sugestie, jak można rozwiązać tego typu kwestię między partnerami żyjącymi w związku nieformalnym, gdzie mówimy o nakładach na nieruchomość drugiej strony. Oczywiście dokładanie się w gotówce bez jakichkolwiek śladów do ręki partnerki z mojej strony nie wchodzi w grę. Zaproponowałem, żeby sprzedała mi połowę udziałów w mieszkaniu, to wtedy będę traktować je jak swoje i inwestować w nie. Spotkało się to jednak z jej zaskoczeniem i niechęcią, stwierdziła, że nie chciałaby dzielić majątku, który kiedyś odziedziczy jej córka...
  17. Roland

    Witam wszystkich

    Dzień dobry, mam na imię Roland i wkrótce opiszę swoją historię. Pozdrowienia dla Forumowiczów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.