Skocz do zawartości

deleteduser56

Użytkownik
  • Postów

    118
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser56

  1. Wlasnie licze na ten pierwszy przypadek ale obawiam sie, ze moge sie przeliczyc. Nie chronie, chodze na spotkania i terapie, w wiekszosci przypadkow odmawiam bycia szoferem, nie obchodzi mnie juz jego kac - robie swoje. Ma jednak spory komfort picia, to prawda. Nie zaliczyl jeszcze bardzo spektakularnej wpadki a pracuje w takim miejscu, ze w sumie oni nawet jakby promuja picie. Kursy smakowania wina, piwa, ginu w ramach teambuilding. Co chwile sluzbowe obiadki, kolacyjki i wycieczki. Ojciec - nie bedzie tu chyba niespodzianka, jesli napisze, ze to rowniez wysokofunkcjonujacy alkoholik. Nie byl agresywny, chodzil do pracy, byl dusza towarzystwa. Dom zawsze pelen ludzi, co weekend impreza albo u nas a albo u znajomych rodzicow. Zwykle do rana. Matka tez za kolnierz nie wylewala, widywalam rodzicow konkretnie nawalonych i to w sytuacji gdy w domu byl niemowlak. Siostra jest o tam 6 lat mlodsza, klasyczna wpadka po alko. Rodzice nie planowali wiecej dzieci. Ojcu udawalo sie ukrywac swoje picie, w czym bardzo pomagala mu matka. Zaliczyl jednak spektakularny wypadek. Nie bylo to jeszcze jego dno. Dno osiagnal dopiero wtedy jak wylecial z roboty, przez picie w godzinach pracy, spowodowane strsem przed sprawa w sadzie za spowodowany wypadek i skonczylo sie krycie przez kolegow. Ojciec zarabial szalone pieniadze i te sumy przepijal, wpadal w tarpaty, powodowal wypadki wiec oszczednosci szly na ratowanie go z opresji, nowe samochody, naprawy samochodow itd. Jakby to powiedziec, w czasach kiedy szkolna wycieczka na tydzien kosztowala 450 pln, moj ojciec zarabial jakies 10 tysiecy miesiecznie i rodzice nie mieli forsy, zeby za nia zaplacic. Matka zarabiala rowniez sporo a miesiacami jedlismy chelb z dzemem i ziemniaki na tysiac sposob bo notorycznie nie bylo forsy. Oczywiscie, ze teraz doskonale rozumiem dlaczego w podskokach ucieklam z domu rodzinnego za granice. Pracuje od 16 roku zycia, w zawodzie od 2 roku studiow. Napisze moze oddzielne dlaczego kobiety wybieraja sobie "bad boyow". Otoz terapeuta uswiadomil mi, ze w domu rodzinnym nie zaznalam prawdziwej milosci. Z jednej strony ojciec alkoholil, z drugiej sfrustrowana matka, ktora nie moga sie wyzyc na nim bo byl permanentnie pod wplywem wiec wyzywala sie na corkach. Spotakalam na drodze kilku facetow, ktorzy byli we mnie zakochani. Mili, dobrzy, poukladani, jestem pewna ze kochali bezwarunkowo, za to, ze jestem. Niestety wtedy panicznie sie balam takiej milosci wiec wybralam sobie na partnera osobnika, ktory jest ojcem i matka w jednym. Bardzo ciezko mi zaakceptowac ta prawde ale teraz widze, ze juz w wtedy byly sygnaly ostrzegawcze. Wiem, ze powodem dla ktorego tak trudno zerwac jest wlasnie duza inwestycja w ten zwiazek. Przegapilam mnostwo szans. Wiem, ze jestem typowa baba chociaz walcze z tym jak moge. Ale nawet tu gdzie jestem, jest bardzo ok. Mam dobra prace, mam przyjaciol
  2. Zbiorczo: Moj partner jest alkoholikiem wysokofunkcjonujacym na ten moment. Czyli chodzi do pracy, pracuje na wysokim stanowisku, nie spal nigdy w krzkach ani nawet na podlodze. Pelna kulturka. W towarzystwie pije tez mniej, czesto jak idziemy na koncert to potrafi wypic tylko 2 male piwa i kazdy dookola mysli, ze on taki rozsadny i umiarkowanie ma. Nie ma ale tego nie widac, dlatego nikt mi nie wierzy. Bardzo ciezko jest na to patrzec. Przeszlosc - rodzina wysokofunkcjonujacych alkoholikow. Cala, rodzice, siostra, brat, szwagier, Szwagierka abstynetka. Brat wyszedl z alkoholizmu jako dosc mlody czlowiek, po prostu zaliczyl konkretne dno (kilka pobytow w szpitalu po naduzyciu alko, grozil mu przeszczep watraby w wieku 28 lat). Od jak dawna konczy dzien whisky? Od kilku miesiecy, jak zaczynalismy byc razem to byla lampka wina do kolacji, butelka starczala nam na caly weekend na dwie osoby. Wczesniej pilismy wlasciwie tylko jak gdzies wychodzilismy czy wyjezdzalismy. Na festiwalach mial jednak tendencje do przesadzania. Na swoja obrone powiem, ze wtedy w naszym wieku wszyscy pili na festiwalach metalowych. W sumie pojawienie sie whisky w domu bylo dla mnie takim otwieraczem oczu. Ale to nie znaczy, ze wczesniej nie bylo zle: butelka wina wieczorem to jednak duzo za duzo. Nie wyladowalaby bo kolezanka ma swoje zasady. Mozna zasac pytanie czy te zasady maja sens. Wtedy mialam, tak zostalam wychowana. Przez te wszystkie lata pojawialy sie mozliwosci przeskoczenia na inna galaz, jak to nazywacie. Nie skorzystalam bo inni faceci i tak dla mnie przez wizkszosc tego czasu nie istnieli. Mialam swoje "zasady". Glupio troche bo bylo conajmniej kilku fajnych, wartosciowych facetow po drodze. Nie, nie jest to dobry pomysl w sytuacji kiedy nie zakonczylam jeszcze jednego toksycznego zwiazku. Wchodzenie w nastepny i rujnowanie komus zycia to juz naprawde sk..wysynstwo najwyzszej klasy. Powody milosci sa takie, ze jak sie w kims zakochasz to sie zakochasz i nie da sietego ogarnac logicznym rozumem. Po prostu nie.
  3. O boziu. Na dzisiaj chyba zakoncze dyskusje na forum i zajme sie tym. Bardzo dziekuje za ten tekst. Otwierajacy oczy.
  4. Bardzo Ci dziekuje za ten post. Terapie juz zaczelam ale widocznie jeszcze za malo czasu na to poswiecilam. Wiem, ze to jest czesty scenariusz i obiektywnie wiem, ze go nie zmusze do terapii, do zaprzestania picia ani do zadnej zmiany jesli sam nie zechce. Po prostu trudno na to patrzec, jeszcze ciezej zostawic te 15 lat za soba. To nie jest tylko on ale jestem chrzestna dwoch jego siostrzenic. Koniec zwiazku to raczej na pewno koniec kontaktu z nimi. Cale moje zycie jest poza Polska, mam tu przyjaciol ale nie mam rodziny. Nie wiem jakie perspektywy mialabym w Polsce i w ogole za bardzo nie wiem co ze soba zrobic w tym momencie.
  5. Ciekawe czy jakbym zalozyla temat, ze postanowilam odejsc od alkoholika to czy byscie tutaj nie napisali, ze zostawiam chlopa w trudnej chwili zyciowej, ledwo co mu sie noga powinela i juz sie babsko ewakuowalo. Nie, kobiety zasadniczo nie wybieraja alkoholikow na zyciowych partnerow dlatego, ze sa alkoholikami. Ja akurat bylam mloda, bardzo niedoswiadczona i na widok tego konkretnego faceta mialam bardzo konkretnie mokro w majtkach. Milosc byla wzajemna, dwa lata ponad ciagnelismy zwiazek na odleglosc i mozecie mi nie wierzyc ale przez ostatnie 15 lat nie bylam nawet w stanie spojrzec na innego faceta. Nie istnieli dla mnie. A pracuje w koncernie motoryzacyjnym i high quality facetow mam na peczki, na codzien. Wiem, ze to kobiecy schemat. Po prostu trafil sie idealnie genetycznie dopaspowny do mnie facet ale logiczna czesc mojego mozgu uratowala mnie przed zajsciem z nim w ciaze.
  6. Zaczelam jakis czas temu chodzic na spotkania, chodzi ze mna jego brat. Reszty rodziny nie jestem w stanie przekonac, ze istnieje taki problem bo kazdy z nich pije mniej czy wiecej. Lacznie z jego siostra, ktora posiada trojke dzieci. Wyjscie ze zwiazku istnieje ale na sama mysl o tym normalnie serce mnie boli. Dlatego wolalabym sprobowac jeszcze tego czlowieka uratowac zanim calkiem zniszczy sobie zycie, zdrowie i stoczy sie na samo dno. Wiem, ze to jest mechanizm wspoluzaleznienia. Poleciales schematem, ze tylko ktos kto zapewni wieksze emocje, wyrwie mnie z tego zwiazku. Wiec nie uwierzysz ale nie poddaje sie latwo emocjom.
  7. A co ci mam napisac? Jak napisze, ze nie kieruje sie emocjami to i tak mi nie uwierzysz bo przeciez uwazasz, ze baby maja zryte berety. I ze jednym sposobem jest znalezc kogos, kto mi zapewni wieksze emocje.
  8. Dobra, polece schematem: obudzilam sie w 36 urodziny i doszlam do wniosku, ze zostane sama, nikogo wartosciowego juz nie spotkam bo jestem za stara, cale mlode dorosle zycie spedzilam koncentrujac sie na karierze i na cholera mi caly ten hajs. Po prostu poczucie przegrania w grze zwanej zyciem. Chociaz obiektywnie masz racje. Nie, nie kieruje sie emocjami bo gdybym sie kierowala to odeszlabym po pierwszej klotni. Albo mialabym dziesieciu kochankow.
  9. A widzisz, tu cos madrego napisales. Mialam, krotki epizod jak wylecialam z roboty i przez jakies 3 miesiace byl raj. To znaczy jak bylam na dnie ale w niego wstapil jakis nowy duch. Nie, ze ograniczym jakos bardzo picie ale zostal rycerzem na bialym koniu, ktory musial uratowac swoja ksiezniczke przed widmem biedy i glodu. Nawet jesli to doslownie tak nie wygladalo bo przeciez mialam zasilek w wysokosci, w ktorej moge spokojnie sie sama utrzymac. Ale jednak mniej niz pensja. Moze schlopialam w tym meskim zawodzie.
  10. W sumie wiem, ze masz racje. Tak, widze to i w tym trwam. Tak, wiem, ze jestem wspoluzalezniona. Tak, mam nadzieje, ze da sie jeszcze cos z tym zrobic chociaz na temat alkoholizmu przeczytalam duzo, bylam na kilku spotkania al-anon i wiem, ze on sie nie zmieni. Tak, nie potrafie tego zakonczyc i jak o tym mysle to peka mi serce. Piszesz, ze trzeba dac osobie uzaleznionej upasc na dno. Tak, to samo powiedzieli na spotkaniach grupy dla rodzin osob uzaleznionych. Niestety, nikt nie powiedzial jak przetrwac moment kiedy widzsz, ze osoba, ktora kochasz stacza sie na samo dno.
  11. Przeciez napisalam, ze duzo wychodze sama. Mam swoje zajecia, swoja prace, swoich znajomych. On tez ma swoich znajomych, z ktorymi wychodzi beze mnie. Mamy tez wspolnych znajomych. Nie ogarniczam go, ma duzo wolnosci, tak samo jak i ja. Jednak w ostatnich latach coraz mniej wychodzimy razem. Kazde wyjscie to wstyd ze wzgledu na jego pijanstwo.
  12. Mozliwe. Jednak on doskonale wie, ze bez niego tez sobie poradze. Nie mamy ani kota, ani psa, ani wspolnych pieniedzy, kredytow, dzieci. Nic nas nie trzyma ze soba oprocz milosci. Na czym polega ta nuda w zwiazku? Jesli ktos ma wszystko, autentycznie wszystko to dlaczego mu sie nudzi. Czego jeszcze potrzeba? Nie bawie sie obserwatora. 6-7 lat temu walczylam, prosilam, wysylalam na terapie. Kiedy to nie przynioslo zadnych skutkow musialam jakos poradzic sobie z wlanymi emocjami. Nie jest latwo patrzec na powolny zjazd ukochanej osoby. Rozmawialam z jego rodzina, tam nikt nie widzi problemu bo wszyscy popijaja podobnie niskoprocentowe trunki. Do tego moj partner nie nadal chodzi do pracy chociaz ostatnio sie zdarzylo, ze 2 czy 3 razy nie dal rady wstac po wieczorze na kanapie z Netflixem i butelka whisky.
  13. Tytulem wstepu: jestesmy razem 15 lat, znamy sie z pol roku dluzej. On nie jest Polakiem, pochodzi z kraju, w ktorym alkohole niskoprocentowe spozywa sie czesto i gesto. Mieszkam w jego kraju. Jak sie poznalismy, oboje bylismy czlonkami subkultury metalowe, ktora znana jest z tego, ze pije sie duzo piwa wiec, ze tak powiem widzialam to wczesniej ale wiadomo, ze serce nie sluga i nie bylo dla mnie wtedy przeszkod nie do przezwyciezenia. Poza Polska mieszkam juz 13 lat, na poczatku ciagnelismy na odleglosc, co nie bylo latwe dla dwojki studentow, po obronie dyplomu przeprowadzilam sie jego kraju. Milosc byla szalona. Nie mamy dzieci - ja nie chcialam, w jego rodzinie wystepuje choroba genetyczna, bylaby duza szansa na chore dziecko. Nie mamy slubu ani wspolnego kredytu. Od kilku lat, powiedzmy 6-7, widze, ze moj partner coraz wiecej pije. Na poczatku byla to powiedzmy lampka wina do obiadu, pozniej kilka lampek az do calej butelki, aktualnie wiecej jak butelka i zaczynaja sie mocniejsze alkohole typu gin, koniak i whisky. Na pewno czesciowo zasmakowal w tych mocniejszych trunkach ze wzgledu na awans zawodowy, lepsze zarobki, sluzbowe kolacje. Przyznaje, ze nie chcialam tego wiedziec i sama ucieklam w prace i doksztalcanie sie. Niestety sprawa wyglada coraz gorzej, moje proby rozmowy sprowadzaja sie awantur wiec wlasciwie przestalam bywac w domu. Zapisalam sie na kolejne szkolenie, taniec, joge a jak nie mam zajec zorganizowanych to ide do kolezanki, na basen albo zamykam sie z ksiazka w sypialni. Sama. Przestalismy ze soba sypiac praktycznie. On po alkoholu przewaznie zasypia na kanapie w Netflixem, ja spie sama w sypialni. Sama nie pije prawie wcale. Wczesniej chodzilismy na koncerty, jezdzilismy na festiwale, teraz nie mam juz z tego zadnej przyjemnosci. Robie przewaznie za szofera i wlasciwie to boje sie go puscic samego, bo wiem, ze moze cos wypic i ze dostane telefon z policji, ze byl wypadek. Wiem, ze jestem wspoluzalezniona i chronie go przed konsekwencjami jego picia. Myslalam, ze po trzytygodniowych wakacjach bedzie lepiej, woda, moze, plaza, slonce, dobre jedzenie. Pil codziennie od poludnia do poznego wieczora, wino z supermarketu na plazy, potem w restauracji, ponem jeszcze w pokoju. Uprawialismy seks dwa razy, z czego drugi raz stracil erekcje w trakcie i od tamtej pory nie ponawiam prob, nawet nie wiem jak. Gdyby nie to, ze nadal go kocham, to z cala pewnoscia bym odeszla. Mam wszelkie warunki ku temu, lacznie z tym, ze pracuje na wysokim stanowisku, zarabiam duzo powyzej lokalnej sredniej krajowej, ktora jest jedna z najwyzszych w Europie i mowie w 4 jezykach, oprocz polskiego. Nie chce mi sie juz starac, prosic, blagac. Ale nie potrafie odejsc. Mam 36 lat i mam wrazenie, ze przegralam zycie. Napisalam tutaj bo potrzebuje meskiego spojrzenia. Czy da sie cos jeszcze zrobic?
  14. To ja, prawie podwojna osiemnstka na karku, z zawodu inzynier automatyk, aktualnie menedzer projektow.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.