Mam na imię Janek, mam 22 wiosny na karku tak jak moja luba. Jestem ze swoją dziewczyną 10 miesiąc. Trafiłem na waszą stronkę za pośrednictwem dobrego kumpla, który widząc jak się męczę postanowił mi pomóc. Otóż moja dziewczyna od początku naszego związku spotyka się ze swoim byłym. Nie byłoby w tym nic dziwnego skoro znają się bardzo długo (kilka lat) gdyby nie fakt, że On nią strasznie manipuluje i Ją zastrasza jak chce od Niego odejść (raz chce, raz nie chce). Z czasem doszło nawet do tego, że ją szarpie, łapie za szyję, popycha, gdy Ona nie jest mu posłuszna (chce żeby zerwała ze mną kontakt). Stalkuje ją, prześladuje, przyjeżdża na siłę. Wypisuje, dzwoni... Masakra. Pomyślicie sobie pewnie o mnie, że nawet własnej dziewczyny nie potrafię obronić... Problem w tym, że On świetnie zna się z jej rodzicami i zawsze kiedy przyjeżdża to do jej domu i tam się tak wobec niej zachowuje. Oni się na to godzą... Może nie chcą wiedzieć. Mówiłem jej wiele razy, że ja to załatwię ale Ona nie chce żebym się w to mieszał (niby nie może Go tak zostawić bo jest taki biedny kurwa i bezbronny, jak to tak zostawić biedaczka samego. Poza tym tyle jej przecież pomógł.), a ja jej ciągle powtarzam, że to kurwa nie dziecko i jak nic z tym nie zrobimy to w końcu będzie ją napierdalał. Pobić Go nie mogę bo jego ojciec jest wysoko postawionym psem. Kiedy powiedziałem jej, że odejdę jeśli tego nie skończy to się zgodziła mimo, że wyła i mówiła, że mnie kocha. Była z Nim już praktycznie ustawiona na ślub. W pewnym momencie On ją zdradził, choć nie fizycznie (jest zajebiście zazdrosna, więc od niego odeszła) i wtedy pojawiłem się ja - rycerz w zielonym oplu 1.0, który okazał się normalny. Gadka szmatka jak to na początku związku i tak dalej. Wszystko szło fajnie. Wiadomo na początku nikt nie wymaga całkowitego oddania, ale z czasem kiedy wszystko zaczynało się robić poważne zauważyłem, że ten koleś w jej życiu jest nie do ruszenia... W skrócie... Kocham Ją ale wiem, że ta sytuacja jest pojebana i że jeśli to się nie zmieni, a ja nie odejdę, to potem będzie mi jeszcze trudniej. Wpierdoliłem się w sytuację bez wyjścia. To moja druga dziewczyna. Pierwszą miałem w chuj czasu temu. Nie wiem co mam robić. Kiedy myślę, że nie mogę jej zostawić... Kiedy staję w jej obronie, Ona staje w jego obronie. Kiedy nie robię nic, tylko udaję, że niczego nie widzę, wszystko między Nami jest w porządku ale wiem, że ten koleś do Niej przyjeżdża i siedzi w jej życiu po pachy, więc rozpierdala mnie to od środka. Jednym słowem ni w tę ni we w tę... Wiem, że napisałem to trochę chaotycznie ale ciężko mi to wszystko opisać zwięźle i prosto. Mam nadzieję, że ogarniecie. Moje pytanie odnośnie tego wszystkiego brzmi: Czy ktoś z Was potrafi mi pomóc? A no i generalnie Kocham Ją... Chcę z Nią być i tak dalej. Do łóżka z Nim nie weszła bo traktuje go bardziej jak rodzinę. Ze mną tak. Mnie również ze swoją rodziną zapoznała. Często u Niej jestem i dogaduje się ze wszystkimi. Mimo wszystko nikt nawet nie myśli o tym, żeby zabronić mu przyjeżdżać bo Ona tego nie chce. Nie chce go zostawić. Wiem, że w takiej postaci to wszystko między Nami nie ma przyszłości bo to co On chce wyklucza to co Ja chcę. Albo odejdę, albo zostanę... Jeśli zostanę, muszę Go odsunąć. Nie wiem jak. Myślicie, że to w ogóle możliwe bez bójki?