Skocz do zawartości

Johnny Cage

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Johnny Cage

Kot

Kot (1/23)

3

Reputacja

  1. @wrotyczTak, masz rację. Błędne eksperymenty z lat dwudziestych sugerowały, że bariera nadal była niedojrzała u noworodków z powodu błędu metodologicznego (ciśnienie osmotyczne było zbyt wysokie, a delikatne embrionalne naczynia włosowate zostały częściowo uszkodzone). Później wykazano w eksperymentach ze zmniejszoną objętością wstrzykiwanych płynów, że badane markery nie mogą przejść bariery krew-mózg.
  2. Czy tą rtęć wstrzykujesz dziecku bezpośrednio do krwiobiegu? Pamiętaj, że dziecko nie ma bariery krew-mózg. Następną kwestią jest brak zrozumienia, że "rtęć" w tuńczyku a ta w szczepionce (Tiomersal) to nie jest ten sam związek. Tiomersal jest silną neurotoksyną o działaniu rakotwórczym, która zakłóca działanie systemu odpornościowego, a także normalny rozwój płodu i dziecka. Tiomersal jest tak toksyczny, że prawnie zabronione jest dopuszczanie do kontaktu ze skórą. Błędnym przekonaniem wielu ludzi jest wiara w to, że rodzaj rtęci znajdujący się w Tiomersalu jest mniej groźny od rodzaju znajdującego się w organizmach ryb. To nieprawda. Etylortęć jest bardziej toksyczna dla nerek i tak samo toksyczna dla innych części ciała jak metylortęć. Wszystkie formy rtęci są wysoce toksyczne. Przyjęcie rtęci drogą pokarmową jest zupełnie różne od przyjęcia jej bezpośrednio do krwiobiegu czy do mięśniowo. Dzieje się tak ponieważ organizm ludzki ma mechanizmy obronne zapobiegające absorpcji toksyn znajdujących się w przewodzie pokarmowym. Cała rtęć nie wyląduje w Twoim mózgu tylko dlatego, że zjadłeś ją w postaci kanapki z tuńczykiem. Inaczej jest z wstrzykiwaniem rtęci w formie Tiomersalu do organizmu, dlatego, że omija naturalne systemy obronne organizmu. Rtęć dostaje się do krwi, ale nie pozostaje tam na długo. Opuszcza krwiobieg dosyć szybko dostając się do tkanek ciała. Organizm nie jest w stanie sobie dobrze poradzić z zaaplikowaną tą drogą rtęcią i jeżeli przejawia na nią genetyczną podatność, to narażona na taką ekspozycję osoba będzie w stanie wydalić tylko minimalne jej ilości. Należy też zauważyć, że rtęć przekracza barierę łożyskową i organizm kobiety w ciąży lokuje toksynę w płodzie. Nienarodzone dziecko, kształtując swój mózg, doznaje olbrzymiej ekspozycji na działanie rtęci w kluczowych momentach swojego neurologicznego rozwoju. Dziecko na tak wczesnym etapie rozwoju jest zdolne wydalić tylko bardzo niewielką część przyjętej rtęci. Co za tym idzie, sam fakt, że poziom rtęci we krwi, moczu i/lub kale po ekspozycji jest niski, nie oznacza, że dziecko wydaliło toksynę (jak twierdzili niektórzy w słabo udokumentowanych badaniach). Zamiast tego, zazwyczaj oznacza to, że rtęć ulokowała się już w najistotniejszych narządach i tkankach ciała. Warto zwrócić również uwagę na to, że Tiomersal nie przeszedł nawet jednego współczesnego testu na bezpieczeństwo stosowania. Środek został wynaleziony w 1927 roku i opatentowany przez Eli Lilly w roku 1928. Najpierw został testowany na małych zwierzętach i spowodował zgon licznych odmian mysz, królików i kurczaków. Po śmierci zwierząt wystawionych na działanie Tiomersalu, zadecydowano o zaaplikowaniu go 22 pacjentom cierpiącym na bakteryjne zapalenie opon mózgowych w czasie epidemii w Indianapolis w 1929 roku. Spośród 22 osób, którym zaaplikowano Tiomersal, wszystkie umarły, większość w ciągu dnia lub dwóch od podania dawki. Lekarz nadzorujący badanie, będący na uposażeniu Eli Lilly, zadeklarował, że wszyscy pacjenci umarli z powodu zapalenia opon mózgowych, a Tiomersal nie wykazał nań żadnego negatywnego wpływu. Na skutek tego oświadczenia, a także zgodnej z nią opinii pracowników Eli Lilly, że Tiomersal ma niską toksyczność dla ludzi, pomimo powodowanych zgonów u małych zwierząt, został wprowadzony do produkcji jako wyrób leczniczy...
  3. @Jerzy Tak się składa, że współpracuję z ludźmi z Merck i pojęcia nie masz co właściwie znajduje się w szczepionce, ponieważ nie wolno ich badać. Ulotka, etykieta czy nawet chpl omija prawdę. Kilka słów o tym jak firmy produkujące szczepionki działają i jak dbają o Wasze dzieci. A tutaj macie wyniki badań szczepionek przeprowadzone przez niezależne i bardzo doświadczone lab + personel medyczny (bardzo ważne wnioski). https://www.corvelva.it/it/speciale-corvelva/vaccinegate-en.html Po polsku znalazłem tylko okrojone tłumaczenie i wnioski. Warto się z nimi zapoznać, jak ktoś nie zna angielskiego. http://stopnop.com.pl/tag/corvelva/ Dodatkowo poczytajcie o epigenetyce i jak to wszystko działa... Poczytajcie również dlaczego nie bada się zawartości szczepionek. Nie znacie składu, nikt ich nie sprawdza, a jeśli nie wstrzykniecie tą nieznaną substancje, to sanepid wystosuje przymus do 50.000zł na jednego rodzica. Niestety nie mogę nic więcej napisać. Ja, zaprzyjaźnieni lekarze i pracownicy firm produkujących te preparaty NIE szczepimy swoje dzieci. Ludzie na poziomie również nie szczepią, ponieważ potrafią wyciągać wnioski! A chłopaki z tych firm uważają, że polskie "bydło" szczepić trzeba i to nawet przymusowo - niestety nie za bardzo bracia Was lubią... Przepraszam za szczerość ale gdybyście mieli pojęcie kto dla Was produkuje te cudeńka i jaki ma do Was stosunek to byście zwątpili. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.