Skocz do zawartości

Wiosenna_dziewczyna

Użytkownik
  • Postów

    68
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Wiosenna_dziewczyna

  1. Dobra jestem kobietą i wiem, że nie powinnam pisać w tym dziale, ale nie wytrzymam... Zerwałeś z nią, zwodzisz, a ona co, ma czekac jak wierny piesek i nie wolno jej mieć swoich planów? Serio?
  2. Albo szanujesz czyjąś chęć samorozwoju w związku, albo nie i koniec. Wtedy faktycznie należy poszukać sobie kobiety, która całkowicie będzie chciała podporządkować się rodzinie. Choć takich coraz mniej.
  3. To może odwrocmy sytuację, a gdyby tak mąż podporządkował się całkiem żonie, a ona twierdziła że powinien jej zaufać? Nie, nie chciałabym takiego związku ale równie dobrze mogłoby tak być.
  4. Kobieta, dla której najważniejszy jest mąż i dzieci owszem, może być spełniona i szczęśliwa... Ale i tak uważam, że nie myśląc w tym wszystkim ani trochę o sobie i swoim rozwoju bardzo ryzykuje. Zresztą co chwilą teraz słyszy się o takich przypadkach, że mąż odszedł po iluś tam latach, zostawił żonę sama, niby z alimentami, ale jednak samą z dziećmi. I co taka kobieta wtedy ma zrobić bez doświadczenia zawodowego, z być może zbyt skromnymi alimentami? Bez swoich pasji, przyjaciół, zaniedbana itd.? Wtedy jedno jest pewne, że będzie jej bardzo ciężko. Dlatego tak ważna w dzisiejszych czasach jest niezależność u kobiet, czego nie należy mylić z konkurowaniem z mężczyznami za wszelką cenę. Dlatego tak wiele kobiet zwyczajnie boi się być w pełni zależnymi od męża. Który za ileś lat może jej zarzucić, że tylko on zarabiał, że poznał atrakcyjniejsza, że się zaniedbała itd.
  5. Bo chcę być szczęśliwa i spełniona, proste Poza tym nie wiem skąd dziwny pogląd, że silna psychicznie kobieta to babochłop. Że musi być to Pani Dyrektor, albo ktoś w rodzaju Angeli Merkel. Nie, nie musi. Silna może być nawet bardzo kobieca, delikatna dziewczyna na stanowisku kelnerki. Silna, czyli znająca swoją wartość, niezależna finansowo, z jakimiś ambicjami, pasjami. A nie zdana na łaskę, lub niełaskę kogoś. Choć to bardzo wygodne dla niektórych. Samemu być silnym i podporządkować sobie całkowicie drugą osobę żeby nie odeszła, a później kiedy się znudzi zostawić. Tylko czy nie jest to troszkę egoistyczne? Kiedyś taki był tradycyjny podział ról, że kobiety siedziały w domach. Z tym, że wtedy trwałość małzeństw była o wiele dłuższa i taka kobieta nie musiała aż tak bardzo obawiać się, że zostanie później z niczym. A dzisiaj co? Co 3 małżeństwo się rozpada. Warto o nie dbać jeśli już się trafi na kogoś wartościowego, owszem. Ale nigdy kosztem siebie, bo słyszałam o wielu takich idealnych związkach, które się rozpadły.
  6. Powiem tak. Nie wyobrażałabym sobie być z facetem totalnie niezaradnym, który piłby piwo od rana do wieczora i nic nie robił. Ale- ja sama też zamierzam być na tyle zaradna żeby - w razie czego móc odejść w każdej chwili, gdyby się nam np. nie układało i mieć pieniądze na własne potrzeby. Mam swoje ambicje, jakiś tam plan na zycie i zamierzam go realizować. Facet może zarabiać więcej ode mnie, owszem, ale... wcale nie musi być bardzo bogaty. I przede wszystkim nie za cenę np. upokorzeń, zdrad, złego traktowania. Co dość tragiczne, wiele kobiet się na to godzi, dla chociażby prestiżu i zazdrości koleżanek. A taki gość w każdej chwili może znaleźć sobie inną i co wtedy? Zostajesz sama, bez niczego, albo w najlepszym wypadku z alimentami w niewiadomo też jakiej wysokości.
  7. Tylko niestety faceci nieatrakcyjni z wyglądu, są też nieraz bardzo zakompleksieni. I niestety próbują sobie to często rekompensować poprzez np. szukanie coraz to nowych kobiet, choćby prostytutek. Moja koleżanka się w takim zakochała, choć jest całkiem ładna, ale ją ujął charakterem. No i co? Zdradzał na prawo i lewo, ją poniżał, choć koledzy zazdrościli mu dziewczyny co sami mówili, ale on się tym dowartościowywał. Więc zasada jest taka - najlepiej z daleka od ludzi z kompleksami, bo pociągną cię na dno ze sobą. A brzydki facet z kasą, to już całkiem porażka, bo będzie próbował sobie wynagrodzić zły wygląd i lata kompleksów przez laski lecące na pieniądze. Oj tam. Znam kobiety i w średnim wieku, które całkiem nieźle wyglądają i na powodzenie nie narzekają. Dlatego też zamierzam maksymalnie dbać o siebie. nawet moja mama ma ponad 50 lat, a na powodzenie nie narzeka.... Choć nie wygląda też na swój wiek. Tak samo znam też zakompleksione i niezbyt ładne dziewczyny. Taką miałam na studiach. Brzydka jak noc, ale spała z kim się dało i się tym szczyciła. Kompleksy.
  8. Niezupełnie. Moja zemsta bywa (póki co) bardziej wyrafinowana. Wrogów nic nie boli tak jak nasz sukces. I dobrze,niech ich to boli, zadbam o to żeby się o nim dowiedzieli i będę się ciągle doskonalić. Tak jak pisałam np. ktoś ma mnie gdzieś i później czegoś chce ode mnie, ja jego później też mam gdzieś i nie otrzyma ode mnie pomocy. Albo też np. spotkałam niedawno koleżankę z tej mojej byłej pracy. Na co ona zapytała co u mnie. Powiedziałam, że jestem bardzo zadowolona, że odeszłam, bo wreszcie rozwijam swoją działalność za lepsze pieniądze i w dodatku jest to coś co mi sprawia satysfakcję. A, że jest to największa plotkara to z pewnością wszystkim o tym opowie, tej mojej byłej szefowej francy pewnie też. Także zemsta może przybierać różne postacie. Myślę, że od swoich wrogów wiele można się nauczyć. Ale nie zniżam się do takiego poziomu jednocześnie jak oni, czyli nie robię krzywdy nikomu kto mnie jej nie zrobił.
  9. Tak właśnie zamierzam zrobić " Zdrada i hulance" to w końcu cechy każdego, ale to każdego kto ma zacięcie artystyczne. A tak na poważnie, pragmatyczna też potrafię być wielu sytuacjach, no ale..Łatwo oceniać kogoś kogo się nie zna.
  10. Hmmm, oboje "mękoliliśmy" tak naprawdę, obydwoje mieliśmy pod koniec ciężki czas i zmienne nastroje. I sądzę, że to przesądziło. Co do zainteresowań, mam ich kilka, bardziej artystycznych i zamierzam iść w tym kierunku. Z pieniędzmi nie jest u mnie najgorzej, choć chwilowo szukam nowej pracy, ale powiedzmy, że odkładałam ich trochę na konta, trochę do "skarpety". No i mam jakieś zabezpieczenie od rodziców, którzy coś tam mi przepisali, więc akurat mam za co żyć. Nie znasz mnie i wysuwasz nie do końca dobre wnioski. Teraz jestem na etapie "pisania" z pewnym kolegą. Byliśmy raz na kawie, ale choć mi się podoba, to... nie wiem czy jestem gotowa tak szybko na coś nowego. Chyba muszę sobie pewne rzeczy poukładać w głowie. Choć znajomości z nim nie przekreślam.
  11. Hmm.. To chyba oczywiste, że wybiera się partnerów, którzy wydają się w jakiś sposób atrakcyjni. Nie bardzo rozumiem, co w tym tak dziwnego, czy złego... Natomiast moim typem nie byli nigdy umięsnieni "lovelasi", tacy wiecie, faceci w stylu Casanova. Wręcz od takich mnie raczej odpychało. Pamiętam jak kiedyś na jakimś koncercie poznałam gościa, który był bardzo przystojny, ale mówił ciągle o swoim wyglądzie i o chodzeniu na siłkę. Taki typowy narcyz, pusty w środku. I wcale jakoś mi to nie imponowało, nie umówiłam się z nim, mimo jego rzekomego zauroczenia się mną... Ale nie zmienia to faktu, że ciężko byłoby mi się związać z kimś kto kompletnie nie pociąga mnie fizycznie i intelektualnie, z którym nie znajduje wspólnego języka, kto by mnie w jakiś sposób nie oczarował. A że każdy z nich na początku wydawał się niemalże ideałem, to tym mocniej się w to angażowałam. Choć w ostatnim związku ja też zawaliłam sporo i mam nauczkę na przyszłość, ale to już inna bajka. Choć i on zawalił, obydwoje wiele schrzaniliśmy. Ale przynajmniej mam nauczkę na przyszłość, jakich błedów nie popełniać w przyszłej relacji.
  12. A jeśli ktoś przez kilka miesięcy wydaje się porządnym, fajnym facetem, w dodatku lubią go znajomi i rodzina, to co wtedy? A poza tym... to nie jest takie zero jedynkowe, że albo ktoś jest totalnym draniem, albo fajnym facetem, ludzie mają bardzo złożoną osobowość. Nie żebym któregoś z nich broniła, a z pewnością nie tego, który był dla mnie najgorszy, tak on był z gruntu zły i pewnie jest nadal... Ale ludzie są skomplikowani. Myslę, że gdybym też bya bardziej asertywna, broniła własnych granic itd, t by mi się inaczej układało.
  13. Akurat typ bad boyów to nie był.... Nie byli to przykładowo umięśnieni dresiarze, czy faceci, którzy nadawaliby się na okładkę magazynu. Przeważnie byli dość przeciętni z wyglądu ( no może dwóch powyżej średniej wg otoczenia), ale nietuzinkowi w jakiś sposób, mający szczególne pasje, zainteresowania... Tacy zwykli, ale niezwykli. I dlatego się w nich zakochiwałam. Jakoś mnie typ stereotypowego bad boya , czy łamacza damskich serc nie kręcił. A jednak takimi się okazali... Każdy z nich jednak był inny, każdy na swój sposób.
  14. Tylko najgorsze, że oni na początku zawsze wydawali się niemalże ideałami... Mili, szarmanccy, pomocni, wydawało się, że stracili dla mnie głowę... Dopiero po kilku miesiącach ( pół roku, rok) stopniowo wychodziły wady, coraz powazniejsze. Mój błąd to zbyt słabe reagowanie na nie i nie zrywanie w porę. Ale wiecie... Jestem niestety dość sentymentalną osobą. I jak się do kogoś już przywiążę, kto w jakiś sposób upiększy moje życie, sprawi, że stanie się wyjątkowe przez np. częste wycieczki, wspólne hobby to później ciężko z niego zrezygnować, a jego złe zachowanie tłumaczyłam sobie chwilowym kryzysem. Za łatwo się przywiązuję, jestem zbyt emocjonalna, to jest pewne... Nawet do pieknych chwil nie można się zbyt mocno przywiązywac.
  15. To jasne, że B bardziej realnie opisuje sytuacje. Tak z logicznego punktu widzenia. Co nie zmienia faktu, że w takiej opisanej sytuacji zrobiłoby mi się też przykro i pewnie wzięłabym to do siebie, doszukiwałabym się też w tej sytuacji winy w sobie i co zrobiłam nie tak. Np. w sytuacji z tą byłą szefową. Wiedziałam, że nie ma racji i mnie nie lubi. Ale też moim błędem było to, że nie pokazałam się wtedy ( w przy, przed szefem), z asertywnej strony, byłam jak mała wystraszona dziewczynka. Więc ona wygrała. Gdybym się inaczej zachowywała, bardziej pewnie, to byc może i szefa nie nastawiłaby tak łatwo, być może nawet i ona sama nie zobaczyłaby we mnie potencjalnej ofiary. Choc generalnie fakt faktem, że to wredna baba i nie tylko ja tak uważam. Najgorzej, kiedy ludzie widzą, że bardzo mi na czymś zależy i się boję. Wtedy to wykorzystują. Ale staram się zmieniać, wyciągać wnioski. Podchodzić do spraw na zasadzie jak wyjdzie tak wyjdzie, Tak będzie chyba lepiej. I stawiać swoje granice.
  16. A co do facetów... Najgorszy był jeden z nich, często mnie poniżał w towarzystwie i to w bardzo perfidny sposób, bo on uważany był za super kumpla, a ze mną robił tą złą, tą nieporadną... Wszystko wg niego robiłam źle. Pza tym mnie zdradzał, ja coś przeczuwałam, ale nie chciałam chyba wiedzieć. Byłam jeszcze głupsza niż jestem teraz. Aż w końcu odeszłam, bo nie dałam rady. Inni byli mniej toksyczni, ale też doszło np. do zdrady. Jeden np. też nie miał łatwego charakteru, choć znaczenie lepszy od poprzedniego. I pewnego dnia wróciłam do mieszkania, gdzie u niego byłam przez weekend. A on zaczął szukac wyraźnie zaczepki o byle co. W końcu powiedział, że nie chce żebym do niego przyjeżdzała więcej. Za jakieś 4 miesiące chciał wrócić, ja po wahaniach się zgodziłam. Okazało się, że chodziło o inną kobietę, jego koleżankę od lat, z którą sypiał jeszcze pewnie długo zanim poznał mnie, jak się później dowiedziałam. Ale im nie wyszło. W końcu nie wytrzymałam i z nim zerwałam, bo płakałam przez niego bardzo długo.. A on z kolei po tym zerwaniu bardzo długo próbował się ze mną spotkać, na próżno. Ta jego "koleżanka" za to mnie nienawidzi i to widac było od samego początku kiedy się poznałyśmy. Właściwie, to tylko jeden faet z którym byłam ( a było ich 4 tak na poważnie), był wobec mnie fair, ale to stare dzieje. W każdym razie mam już dość bycia ofiarą i nie chce nią więcej być... Tylko czy mi się to uda? Od osoby, która jest ze mną zawsze szczera, takiego kolegi, usłyszałam, że się bardzo "wyrobiłam" jeśli chodzi o umiejętność bycia wygadaną, że jestem pewniejsza siebie... Mam nadzieję, że tak właśnie jest, ale czuję, że dalej muszę nad sobą pracować, bo jak będę słaba, to nic się nie zmieni.... Hmm, na pewno byłam (i trochę nadal jestem) naiwna. Mało asertywna. Dla każdego starałam się być miła choćby na to nie zasługiwał. Nie potrafiłam stawiać granic, nie potrafiłam powiedzieć dość, kiedy ktoś je przekroczył, pozwalałam sobie na złe traktowanie. Zbyt mało odważna, zbyt pokorna, za bardzo wierzyłam w ludzi i ich dobre intencje.
  17. Jak? W w wielkim skrócie podkopywali poczucie wartości, zdradzali... A szefowa od poczatku mnie nie lubiła i choć zdaniem innych dobrze mi szło dyskredytowała moje wszystkie pomysły, zarzucając brak kreatywności, a akurat od wielu osób słyszałam właśnie, że jestem kreatywna. Aż w końcu nasz "szef szefów", czyli jej przełożony jej uwierzył i w wyniku tego dał mi umowę na czas określony, a jak ona awansowała na jego stanowisko, to oczywiście umowy mi nie przedłużyła, mimo, że kierownik był ze mnie zadowolony. Ale nie moge pisać za wiele szczegółów bo świat jest mały Poza tym o tym wszystkim ile razy i przez kogo zostałam wykorzystana można by było chyba książkę napisać. Staram się być silniejsza, bardziej asertywna, ale póki co niezupełnie mi się to udaje. Choć muszę przyznać, że już bardziej niż kiedyś, np. potrafię się komuś odciąć, przygadać. Potrafię się nawet zemścić, ale to taka bardziej wyrafinowana zemsta w stylu, że kiedy ktoś mnie oleje, a później chce coś ode mnie, to traktuje go tak samo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.