Cześć Panowie mam życiowy problem wiem że mój problem to pikuś bo nie którzy mają większe ale nie wiem jak sobie z tym poradzić. Parę dni temu zostawiła mnie partnerka po 9 latach nie mieszkaliśmy ze sobą spotykaliśmy się raz na jakiś czas. I nagle przez telefon mówi że to już koniec ja oczywiście rozpłakałem się jak baran prosząc o drugą szansę. Na drugi dzień pojechałem do niej z kwiatami przeprosiłem za swoje błędy i jeszcze raz ją poprosiłem, oczywiście powiedziała że na razie jest na nie że nie wie czy mnie jeszcze kocha że coś się w niej zmieniło. Oddałem jej klucze wyszedłem grzecznie bez awantur i bez dalszych próśb nie płakałem. Moim problemem było to że nie doceniałem tego co miałem że to ona więcej dawała od siebie a ja usiadłem na dupsku, bęben mi zaczął rosnąć, byłem może też ciut zaborczy może inaczej gniewałem się gdy ona nie chciała się ze mną spotkać w danym dniu ale nigdy niczego jej nie zabroniłem i nie robiłem jej z tego powodu awantur bo wiedziałem że i tak zrobi po swojemu. Nadmienię jeszcze że w ciągu tych 9 lat naszego związku ona w tym czasie była jeszcze związana małożeństwem z człowiekiem który był bardzo zaborczy, robił jej awantury też onią nie dbał,trzymał ją w klatce zawsze ją wtedy wspierałem dopiero rok temu wyprowadziła się od męża. Wysłałem jej jeszcze list że rozumie jej decyzję że była i jest świetną kobietą przyznałem się jeszcze raz do swoich błędów że jej należycie jak facet nie doceniałem tego co ona robi dla mnie. Napisałem jej też że chce pracować nad sobą by być lepszą osobą że chce się zmienić dla siebie by tych błędów już nie popełniać że w tej chwili nie będę na nią naciskał że ona potrzebuje czasu dla siebie bo ma do tego prawo a ja dla siebie by pracować nad sobą że na ten moment musimy pójść swoimi drogami bo w tej chwili nam razem nie po drodze i że na razie na jakiś czas daje jej święty spokój i nie chce by się ze mną kontaktowała. Na drugi dzień po otrzymaniu listu napisała do mnie że bym nie myślał tak że ona kogoś ma że poprostu wychodząc z pierwszego związku powiedziała sobie że nie pozwoli sobie by ją tak traktować choć ja nigdy dla niej nie byłem taki jak jej były mąż nigdy jej niczego nie zabroniłem, nie robiłem awantur tylko się czasem pogniewałem. Napisała mi też że ona chce się ze mną spotykać ale jako koledzy bo inaczej tego nie widzi i wie że może być to dla mnie trudne . Nie odpisałem na tą wiadomość choć bardzo chciałem, powstrzymałem się nie wiem czy dobrze zrobiłem. Wiem że na tą chwilę chce pracować nad sobą tak by moja zmiana była prawdziwa i ta duchowa i ta fizyczna by być bardziej atrakcyjnym facetem. Odciąłem się choć to boli bo tęsknię. Chcę dać jej jeszcze więcej czasu by sobie wszystko przemyślała na spokojnie bo w emocjach zawsze można jakieś głupstwo walnąć. Może jak już wstane na nogi za jakiś miesiąc zadzwonię do niej spytam co u niej i zaproponuje sam spotkanie jeśli ona sama nie wykona jakiegoś ruchu. Nie wiem czy ta jej propozycja spotykania się jako koledzy to jakaś szansa by mogła na ocznie sprawdzać jak ja się zmieniam że nie naciskam zachowuje się normalnie że jej pomogę gdy będzie tego potrzebować że delikatnie ją adoruje i za kilka miesięcy pozwoli mi wrócić do jej życia jako prawdziwy już facet na którym może polegać. Czy to poprostu cyniczna jej gra by jak to mówią ma ciastko i chce zjeść ciastko gdy tylko będzie miała na to ochotę bo będzie wiedziała że ma mnie zawsze na wyciągnięcie ręki. Panowie doradźcie o co jej chodzi? Czy jest szansa na powrót do siebie?. Dodam jeszcze że oboje za jakiś czas będziemy mieli po 50 lat swojego życia