W całej sprawie z mojej perspektywy widzę dużo dobry rzeczy:
- wiem, kto i jak będzie nastawiał małżonkę na konfrontacje. Po tym jak kurz opadł zakomunikowałem, że nie mam zamiaru utrzymywać kontakty z jej siostra , niezależnie od sytuacji.
- Po kolejnych telefonach szwagierki , kiedy byłem na zakupach autem żoneczka ruszyła do negocjacji. Sugestie o wspólnym koncie odrzuciłem, jako że nigdy nie na nie nie godziłem. Zaproponowałem, że bedzi mi robiła listę zakupów wspólnych. O to zresztą były kłótnie wielokrotnie, bo mnie wkurw ogarniał, kiedy człowiek nie wie nawet co chce zjeść, bo jej się pisać nie chciało.
- mama pozostała po stronie córki ale dosyć sprawiedliwie powiedziała, że albo się dogadamy albo szkoda naszego wspólnego życia. Powiedziałem żonie w ramach rewanżu, że tak jak dotychczas będę ją zawozil do mamusi raz na jakiś czas, ale nie zamierzam siedzieć z jej rodzina przy stole.
Kolejna sprawa odnosi się do prywaty. W naszym związku było źle od dłuższego czasu, zamiast sprawy rozwiązać między sobą, ona angażuje w to osoby trzecie. Wiem , że docelowo za jakiś czas będzie rozwód. W międzyczasie chce poprawić relacje z synem, usamodzielnić się jeszcze bardziej, tak aby czuła że nie jest mi potrzebna. Żadnych czułości, seksu, planów na wakacje.