Skocz do zawartości

Arox z lasu

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1671
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    10
  • Donations

    0.00 PLN 

Wpisy na blogu opublikowane przez Arox z lasu

  1. Arox z lasu
    Dzisiaj będzie troszkę o mocy, momencie i o tym jak jeździmy.
    Przede wszystkim na sam początek trzeba wyróżnić kilka rzeczy, którymi normalny facet-samochodziarz zachwyca się a Panie tego za ząb nie rozumieją. Wszystko staram się wytłumaczyć w jak największym skrócie i jak najprościej. A mianowicie:
    1. Moc- jest podawana w Watach oraz Koniach Mechanicznych (W oraz KM). Określa nam jak "silny" jest silnik samochodu. Odpowiedzialna przede wszystkim za prędkość maksymalną samochodu oraz pośrednio za przyśpieszenie i "elastyczność"
    2. Moment obrotowy- mówi nam jaką realną siłę mamy do wykorzystania na kołach napędzających samochód. Im większy, tym auto płynniej rusza, możemy większy ciężar ładunku przewieźć itd. Podawany jest w Niutonometrach (Nm). Odpowiedzialny (zwłaszcza w samochodach osobowych) za przyspieszenie- im większy moment, tym szybciej rozpędzi się.
    Moc i moment. Któż z nas nie zachwyca się wartościami podawanymi przez koncerny samochodowe. Kto by spodziewał się jeszcze 10 lat temu, że 1,4 litrowy turbo diesel będzie dzisiaj generował ponad 170 KM? Że silnik 1,8 w benzynie napędzi bezproblemowo S-klasę?
    Tak! Każdy z nas chce mieć auto mocniejsze, silniejsze od innych a jak jeszcze stać na większą pojemność to już w ogóle patrzcie jaki jestem zajebisty!
    Patrzcie a co mnie stać i jakie dupy wyrywam! Jak to kiedyś ktoś określił- pod domem X5 a w domu komuna
    Jeżdżę na codzień po okolicy domku samochodem o dumnej nazwie Daewoo Tico 0,8 l i całe 47 KM. Auto jest całkowicie mi wystarczające i choć czasem brakuje mi mocy, to jednak nie narzekam. Dlaczego o tym samochodzie nadmieniam? Ano bierze się to z tego (tu zabrzmi mocno zarozumiale), że czasem jeżdżę do Jeleniej Góry i okolic.Dużo inwestuję w swoje umiejętności za kółkiem, bo m.in. z tego żyję i znam możliwości Psikusia. Ostatnio jechałem ze znajomym w dwa samochody i wyśmiewał mnie na autostradzie. Gdy wjechaliśmy w góry, mimo że miał Audii A4, to miał niemałe problemy by nadążyć za mną, mimo że nie przekraczałem 80 km/h.
    Ta przypowiastka ma za zadanie ukazać, że nie potrafimy wykorzystać możliwości, jakie daje nam samochód. Osobiście uznałem, że auto z silnikiem o mocy 150 KM jest granicą dla 95% społeczeństwa. I tak z tych 150 KM wykorzystują jakieś 70% mocy. Brakuje nam umiejętności jazdy, co podkreślam i będę podkreślać. Obowiązujący u nas system nauczania ma za zadanie nauczyć nas zdania egzaminu a nie jeździć.
    Wielu kupuje auta 200; 250 czy 300 konne samochody. I na tym kończy się. Nie, nie jestem przeciwnikiem takich samochodów. Wręcz przeciwnie sam chciałbym mesia 5,5 l AMG 507 KM Auta, które kupują są bardzo mocne, wyposażone w systemy wspomagające (całe szczęście!) jazdę, bo mielibyśmy tyle wypadków, że aż głowa mnie boli na samą myśl. Problem polega na tym, że Ci ludzie nie robią nic w kierunku nauczenia się panowania nad takim potworem. Żaden z ludzi nie zapisze się do szkoły jazdy by podszkolić się z umiejętności.
    Sam zrozumiałem swoją pyszałkowatość i zarozumiałość gdy kolega wziął mnie 200 konną (proszę się nie śmiać) hondą civic i puścił mnie na płytę poślizgową. Wtedy okazało się, jak naprawdę mało umiem i polecam Wam szczerze z serca. Wydatek może wydaje się i spory, ale tu chodzi o nasze bezpieczeństwo
    A skoro już tyle spiny było z mojej strony, to na koniec coś na rozluźnienie:

  2. Arox z lasu
    Moi Drodzy!
    Z racji, iż osób zajmujących się relacjami damsko-meskimi jest wielu, o wiele bardziej doświadczonych Kolegów, postanowiłem, iż zajmę się tym co najlepiej wyszło mi w życiu, czyli opisem tego co na drogach. Może komuś da do przemyślenia, może nie... To już inna kwestia.
    A więc czas na cześć II:
    A więc nastał czas płaczu, bezsiły, bólu, krzyku, frustracji, żalu za grzechy te popełnione i niepopełnione. Nastąpił opad deszczu po wielu dniach słonecznych. Dopust Boży na drogach.
    Nastał czas gimnastyki na drodze, korzystania z mocy niczym legendarni Misztowie Yedi. Nastał Czas załamywania Czasoprzestrzeni i działania wbrew prawom fizyki Newtona.
    Nastał czas przejazdu czterdziesto-tonowym samochodem z Wrocławia do Katowic. Mógłbym stwierdzić, że uwielbiam wyzwania na najwyższym stopniu trudności- Level Expert czy Master. Lecz tak nie jest, bo to niestety smutne życie i szara rzeczywistość. Moi Drodzy- proszę Was, błagam Was, zaklinam Was na to co najdroższe Waszemu sercu- Miejcie zmiłowanie na drodze, wyrozumiałość, dobre słowo (Nie, nie mówię o zwrotach typu "Jak jeździsz bęcwale?", "Kto Ci dał Prawo Jazdy Idioto?", "Jeździsz gorzej niż moja teściowa!"). Miejcie świadomość tego co czynicie.
    Jeżeli czujecie się gorzej, boicie się, nie czujecie się komfortowo za kierownicą, nie znacie całego kodeksu drogowego to oddajcie kierownicę, tym którzy teoretycznie są lepsi czy sprawniejsi od Was. To żaden wstyd i ujma na honorze. Wręcz przeciwnie. Umiejętność przyznania się, że nie dam dziś rady kierować powinna nobilitować w oczach innych, bo ktoś, kto oddaje kierownice ma świadomość, że w stanie złej dyspozycji może spowodować zdarzenie na drodze.
    Rzecz rozbija się o jazdę w deszcz, gdy było kilka słonecznych. Na drodze zbiera się warstwa pyłków, kurzu, płynów eksploatacyjnych, martwych owadów. Czasem jakieś kawałki trawy czy roślin. Nie ma z tym problemu, gdy słoneczny, piękny dzień. Opony doskonale trzymają się nawierzchni. Można, jeśli tylko stan techniczny pojazdu pozwala, jeździć z dużymi prędkościami. Mniej różowo staje się, gdy zaczyna pada deszcz. Wszystkie wyżej wymienione śmieci zaczynają tworzyć "oleistą" warstwę. Powstaje coś na wzór aquaplaningu (chwilowego zerwania przyczepności spowodowanego nadmiarem wody pomiędzy asfaltem a kołem). Jest to bardzo niebezpieczne, gdyż elektronika samochodowa odbiera to jako poślizg na lodzie. Przy agresywnej jeździe ryzyko wpadnięcia w poślizg jest ogromne. Elektronika szaleje. Niby ułamki sekund, ale dohamowanie na kawałku drogi o dużej przyczepności może nawet wyrwać Ci kierownicę z rąk. Czujesz się na siłach jechać autostradą 180 km/h w taką deszczową pogodę? Podziwiamalbo Twoją głupotę albo Twoje umiejętności. Nie zmienia to faktu, że jak Cię "chwyci", to gdy uderzę w Ciebie, to... Jak wyglądają efekty takiej jazdy? Zapraszam na Live Leak lub Sadistic.pl.
    Kolejnym grzechem przy takiej jeździe jest nierówna jazda. Hamowanie, przyśpieszanie, hamowanie, przyspieszanie. Ćwiczenie na hamulcu jest bardzo męczące. Dwa, wpadnięcie w poślizg jest praktycznie gwarantowane. Nie czujesz się na siłach? zdejmij nogę z gazu. Jedź te 10-20 km/h mniej, ale stałą prędkością. Wszyscy się dostosują. Wyprzedzanie łatwiejsze. Ale tej kwestii poświęcę osobny wpis.
    Pamiętajcie, że auto to nie rower a ciężarówka mimo technologii, nie zatrzyma się w miejscu. Ja prowadząc tak duże auto potrzebuję miejsca i czasu na manerw, bo pojazd nie reaguje tak szybko jak auto osobowe. Ty potrzebujesz 40 metrów na zatrzymanie się w miejscu z prędkości 50 km/h, ja przy pełnym załadunku około 90m. Miejcie wyrozumiałość i zrozumienie, MIEJCIE WYOBRAŹNIĘ!!!
    Tych, którzy uśmiechają się pod nosem zapraszam na "jazdę próbną". 100 km na wysokości 2,40 m. Gdzie osobówki wyglądają jak resoraki. Przekonajcie się, jak to przyspiesza. Przekonajcie jak zachowuje się na drodze i jak hamuje.
    Na koniec apelu deszczowego- Nie znajdzie u mnie nikt pochwały a prędzej, nie bacząc na konsekwencje, dostanie ode mnie w zęby za jazdę pod wpływem alkoholu! Nie ma tłumaczenia, że jedno piwo, kieliszek wódki z ulubionym wujkiem, łyk naleweczki! Jesteście odpowiedzialni za siebie i innych i nic tego nie zmieni. Jesteście KIEROWCAMI a to nobilituje i nie ma taryf ulgowych!!!
  3. Arox z lasu
    Długo zastanawiałem się, gdzie zapisać poniższe przemyślenie. Trafiło na blog.
    Odkładałem na tą chwilę długo. 700 euro piechotą nie chodzi. Ale warto było.
    Jestem JA i MASZYNA. Ta jedna jedyna o której myślałem i śniłem. 1200 KM czystej mocy na kołach. V12 na 16 litrach. 3200 Nm momentu obrotowego na kołach. Odpalenie silnika jak w Ursusie. Z przycisku na tablicy rozdzielczej. Przede mną dwa termometry- od oleju i wody w układzie chłodzenia. Wskaźnik użycia Turbiny a raczej dwóch. Obrotomierz do 4 tys obrotów i malutki prędkościomierz na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu. Trzy pedały- Sprzęgło, hamulec, gaz. Dwie dźwignie- hamulca ręcznego i zmiany biegów. Wokoło klatka, która ma mnie chronić.
    Siedzę metr i osiemdziesiąt centymetrów nad poziomem gładkiego niczym lustro asfaltu. Dotknięcie przyciska. Słyszę jak pompka paliwa podaje paliwo, zgrzyt rozrusznika. Kaszlnięcie i dwanaście cylindrów gra swą uspokojającą melodię.
    Przede mną tylko trasa. Mekka europy. Tor Nurburgring. 20 km 800 metrów pierwotnego doznania mechaniki. Około 15 min jazdy, bycia samym ze sobą, maszyną i czystym umysłem.. Żadnych systemów wspomagania. Tylko ja i moje umiejetności.
    Czerwone, czerwone, czerwone, czerwone, czerwone i Zielone! Pierwsze ruszenie. 1200 koni rozpoczyna swą żmudną pracę. Paliwo tłoczone przez pompę do cylindrów. Zaciągnięcie, sprężenie, wybuch! 6000 wybuchów w ciągu minuty. Lekki uślizg kół, przystopowanym lekkim odjęciem gazu. Szybka stabilizacja i 8 biegów w przód. Niczym niehamowana energia w moich rekach. Zakręt! dohamowanie! redukcja! Strzał ze sprzęgła! gaz w podłodze. Czuję jak tył próbuje wyrwać się spod mojej władzy...
    Prosta. Nie ma przebacz. Tylko ja i gra silnika. Słyszę, czuję, jestem silnikiem. Jestem zawieszeniem. Układem przeniesienia. W moich żyłach płynie krew... A może już nie krew tylko ropa?! Świat się kończy. Pobocze zlewa się w tło. Plama barwna. Nawet nie wiem ile na liczniku. Ekscytacja, ekstaza.
    Później dowiaduje się. Mój rekord to oficjalnie 187 km/h 7,5 tonową ciężarówką.
    a po wszystkim przemyślenie. "Jestem w związku, takim jakim samochodem jeżdżę."
    Dziwne, ale czy nie życiowe? Moje auto odzwierciedleniem mojego życia, związku, tego co sobą prezentuje. Kobieta jest niczym moje auto.
    Czym jeżdżę, tak mnie postrzegają. Na takie kobiety trafiam. Któż z nas by nie chciał pojeździć Lambo, Ferrari czy Porsche? Kto z nas nie chciałbym wcisnąć pedału gazu, poczuć wciśnięcie w fotel i te emocje? Lecz auta zmieniają się jak kobiety. Dawniej musiałeś mieć predyspozycje, umiejętności do kierowania. Dziś elektronika czuwa za Ciebie. Nawet jej wyłączyć nie możesz. To tylko cień dawnej chwały gdy moc silnika nie była elektronicznie hamowana i wcale nie musiałeś jechać 250 km/h by czuć, by żyć. Musiałeś pilnować się, cały czas być uważnym. Cały czas pracować nad sobą i swoimi umiejętnościami. Popełniłeś błąd, musiałeś swoje odpokutować. Musiałeś szlifować diament, jaki miałeś w sobie by równać się z najlepszymi tego świata i było to w Twoim zasięgu. Teraz wszystko pracuje za Ciebie a świat idzie na łatwiznę...
    I autorefleksja... Czyż nie byłem w związku z super top 10/10? Ano, byłem. To jak z tą ciężarówką. Sięgnąłem marzeń. Trwało to tylko kilka chwil... Czy warto było? Oczywiście. To coś nie do opowiedzenia. Chwila, która zostanie ze mną na całe życie. I tylko dla mnie?! Tak, bo nie wiem czy to zrozumiesz. Musisz to przeżyć. Lecz zmienia się wtedy Twoje życie, spojrzenie na świat. I albo sięgniesz gwiazd albo spadniesz na dno i nie podniesiesz się. Nie ma innej drogi.
    A Ty czym jeździsz? Jaka masz kobietę? Bo ja jeżdżę mercedesem. Stabilizacja? Wygoda? Bezpieczeństwo? Chęć pokazania się? Jak mnie widzą tak mnie piszą. I cóż... Jaka kobieta mnie czeka? Czyż nie taka, która stawia na wygląd, wygodę, stabilizację? Nie wiem... Lecz to jakoś ze sobą łączy się. Nie umiem jeszcze tego opowiedzieć, wysłowić się. Może kiedyś odpowiem.
    Lecz zrozumiałem również wiele. Cóż czynić, skoro widzę wszedzie passaty i audi a4 a serce szuka alfy romeo? Nie, bawić się nie będę w półśrodki. Nie kupię passata w benzynie, bo to nie ma być próba rekompensaty. Czy Alfa pojawi się w moim życiu? Któż wie. Może jutro, może rok. Może nigdy.
    Zrozumiałem, że szanuje się ten co nie idzie na półśrodki. Nie stać mnie na to.
    Mam w sobie ten diament i tylko ode mnie zależy co z nim uczynię, Mogę zostać mistrzem kraju, europy. Ba, nawet świata. Kąpać się w szampanie, jeść kawior i mieć najpiękniejsze kobiety świata na wyciągnięcie ręki... Mogę też zostać kierowcą autobusu i wozić nic nie świadomych ludzi do pracy. Dbać o ich bezpieczeństwo, zostawiając ich sam na sam ze swoimi myślami. Nawet mnie nie zauważą. Będę dla nich tłem. Ale i tak będę robił swoje i będę szczęśliwy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.