Osobiście mam w sobie dużą potrzebę opiekuńczości. W stosunku do bliskich mi osób czy zwierząt. Raczej biorąc psa nie kierowałam się tym, że będę mogła na kogoś przenieść tę potrzebę opiekuńczości, tylko po prostu zawsze marzyłam o psie, no i mam ;).
Przez długi czas w swoim życiu miałam tak, że jak ktoś bliski miał jakieś problemy to martwiłam się o to pewnie równo mocno jak dana osoba. Ale nauczyłam się już wyciszać takie emocje, opiekować się osobami, które po prostu to zauważą nie mówiąc już o docenieniu, bo zawsze jest to u mnie bezinteresowne. Myślę, że w moim przypadku też zostałam tak wychowana, żeby widzieć coś więcej niż czubek swojego nosa, ale jeśli masz miękkie serce to musisz mieć twardy tyłek ;).
Pewnie w przyszłości przeleje opiekuńczość na partnera i dzieci, ale też staram się coraz bardziej pozwalać opiekować się sobą mężczyznami, kiedyś miałam z tym ogromne problemy, na zasadzie wszystko sama i koniec kropka. Teraz coraz częściej jeśli potrzebuje umiem otwarcie poprosić kogoś o pomoc.
Uważam, że mężczyźni też troszkę się boją niezależnych, zdecydowanych kobiet, którymi nie będą mogli się opiekować, więc pewnie i u nich wbrew pozorom ta potrzeba jest na wysokim poziomie.
A myślałam, że tylko mój taki po prostu jest, a może rzeczywiście z taką miłością i opiekuńczością został wychowany ;). Pies znajomych gdy się chce go przytulić od razu się wyrywa ;). A mój się przytula i usypia ;).