Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'panika' .
-
Kiedy kupować akcje na giełdzie? Kiedy sprzedawać?
Morfeusz opublikował(a) temat w Zarabianie hajsu.
Jak tytule, kiedy kupować akcje na giełdzie? Doświadczeni inwestorzy mówią wprost. Rób odwrotnie niż tłum. Kupuj kiedy "leje się krew". Sprzedawaj, kiedy mówią, że koniunktora jest świetna i będzie tylko lepiej. Sam inwestując kupował bym w bessie i sprzedawał, kiedy ludzie cieszą się, że mamy trwającą jakich czas hossę. Posiłkując się wskaźnikami wyprzedzającymi konkunktury, jak CLI, PMI, ISM, itd. Mnie korci żeby wykorzystać panikę. Kupić trochę spółek regularnie wypłacających dywidendy. Najlepiej z państwowym akcjonariatem (np. PKO BP, PZU). Co zmniejsza ryzyko ich upadku, w przypadku dłuższego kryzysu. Jednak kasę muszę przeznaczyć teraz na inne cele. Nie chcę jej zamrażać na 2-4 lata, licząc na kolejną hossę. Gdybym miał teraz większe zasoby gotówki, to pewnie bym się skusił. Ciekaw jestem Waszego zdania. Czy obecna panika to dobry czas na zakupy? Dla PKO BP na każdą akcję może przypaść ok. 2,88 zł dywidendy za 2019r, co po ostatnich spadkach na kursie PKO BP daje ponad 10-proc. stopę dywidendy przy kursie ok. 24 zł. 6 prezesów, którzy kupują akcje, gdy na rynku leje się krew 2020-03-11 16:54:22 Daniel Paćkowski OMAWIANE WALORY: ALIOR, BNPPPL, DELKO, K2INTERNT, PKOBP, SIMPLE W samym środku koronabessy na zakupy wybrało się kilku prezesów giełdowych spółek. Odwaga, łapanie spadającego noża, czy może dowód wiary w kierowaną przez siebie firmę? StockWatch.pl sprawdził, co kierowało insiderami przy marcowych transakcjach. W marcu, w samym środku jednej z największych wyprzedaży w historii polskiego rynku, na zakupy wybrało się kilku prezesów spółek. Koronawirus wywołał na giełdach coś, co już można śmiało nazwać globalną koronabessą. Inwestorzy na całym świecie w panice pozbywają się akcji. W miesiąc amerykański S&P500 spadł o 13,5 proc., japoński Nikkei 225 schudł o 16,2 proc., brytyjski FTSE 100 cofnął się o 19,6 proc., a niemiecki DAX stracił 22 proc. Na tym tle fatalnie wypada polski WIG20, który w tym samym czasie zanurkował aż o 23,5 proc. Na szerokim rynku też nie jest lepiej. Tylko w ostatnich dniach ponad 110 spółek ustanowiło roczne minima. Stopy zwrotu od początku roku. Źródło: tradingview.com Dla jednych paniczna wyprzedaż to sygnał do ucieczki, dla drugich okazja. Niemniej, kupowanie akcji teraz i inwestowanie oszczędności na tak rozchwianym rynku wymaga nie lada odwagi. Tę wykazało się ostatnio kilku insiderów z dużych firm. Przeważnie takie ruchy są przez rynek odczytywane jako żywy dowód wiary w spółkę, co potwierdziło się m.in. przy okazji styczniowych transakcji. Wprawieni inwestorzy doskonale wiedzą, że mówienie o dobrych perspektywach firmy to jedno, ale postawienie na to własnych pieniędzy to zupełnie co innego. Transakcje insiderów to zawsze cenna wskazówka. W wypadku marcowych ruchów trzeba jednak podkreślić, że ich skala jest symboliczna. Transakcji insiderskich na całym rynku jest mało. Ciężko tu doszukać się wzmożonej aktywności inwestorów. Po drugie, insiderzy kupują niewielkie pakiety, co oznacza, że z prawdziwymi dużymi zakupami nikt się nie spieszy. W marcu na polowanie wybrało się trzech prezesów znanych banków. Obawy związane ze skutkami epidemii nie ominęły nawet tego sektora. Indeks WIG-Banki od początku roku spadł o 22 proc. i jest o krok od minimum ze stycznia 2016 r. Jak zauważają eksperci BM mBanku, obecnie sektor notowany jest z większym dyskontem do wartości księgowej niż podczas krachu w 2008 roku. Największą aktywnością wykazali się insiderzy z Alior Banku, gdzie 6 członków z 7-osobowego zarządu kupiło akcje. W sumie zainwestowali oni 400 tys. zł. Najwięcej, bo ok. 106 tys. zł, wyłożył prezes banku. Krzysztof Bachta kupił pakiet 5 tys. akcji po kursie ok. 21,20 zł. Kwoty rzędu 100 tys. zł zainwestowali także wiceprezesi: Dariusz Szwed i Marcin Jaszczuk. Tomasz Biłous kupił 2,5 tys. akcji po kursie 20,84 zł (52 tys. zł), a w tym tygodniu wiceprezes Agata Strzelecka zainwestowała blisko 28 tys. zł w pakiet 1.500 akcji, płacąc 18,55 zł za sztukę. Kupowanie akcji „cyfrowego buntownika” póki co przypomina łapanie spadającego noża. Alior to jedna z najsłabszych spółek w sektorze i całym WIG20. W ubiegłym roku notowania banku były pod presją odpisów na nietrafione kredyty (m.in. ZM Henryk Kania, Onico, Ruch), konsekwencji wyroku TSUE, kary finansowej od KNF (która ostatecznie okazała się wyjątkowo niska) czy wykluczenia akcji z MSCI Poland Index. W tym roku spadki przyspieszyły po publikacji słabszych od oczekiwań wyników za IV kwartał. W efekcie od początku roku kapitalizacja banku skurczyła się o 40 proc. do 2,23 mld zł. W środę jedna akcja banku kosztuje niewiele ok. 17 zł. Po marcowej przecenie wskaźnik C/Z nie jest wysoki. Do tego spółka jest bardzo tania pod względem ceny do skorygowanych aktywów netto (0,36). Szerokim echem odbiły się zakupy insiderów z PKO Banku Polskiego. W tym tygodniu Zbigniew Jagiełło, czyli niekwestionowany rekordzista, jeśli chodzi o staż na stanowisku prezesa spółki Skarbu Państwa, kupił 2 tys. akcji banku po kursie 28,32 zł. W ubiegłym tygodniu szef PKO BP kupił 1 tys. akcji po 32,51 zł, a wiceprezes Adam Marciniak nabył 2 tys. akcji po 32,42 zł. W środę po południu do tego grona dołączył Mieczysław Król. Wiceprezes PKO BP we wtorek kupił 1 tys. akcji po 28,72 zł. Obecnie PKO BP notowany jest z relatywnie niskim wskaźnikiem C/Z (8,3) i ceny do skorygowanych o wnip aktywów netto (0,88). Mocnym atutem jest też szykowana olbrzymia dywidenda. W tym tygodniu bank dostał od Komisji Nadzoru Finansowego zielone światło na wypłatę połowy zysku za 2019 r., czyli ok. 1,92 mld zł. Z wcześniejszych wypowiedzi wiadomo, że PKO BP rozważa zwiększenie puli o 1,67 mld zł z niepodzielonego zysku za 2018 rok. W sumie do akcjonariuszy największego polskiego banku może trafić blisko 3,6 mld zł. Na każdą akcję może przypaść ok. 2,88 zł, co po ostatnich spadkach na kursie PKO BP daje ponad 10-proc. stopę dywidendy. Analiza wskaźnikowa PKO BP na tle sektora. Źródło: StockWatch.pl Na małe zakupy wybrał się także prezes BNP Paribas Bank Polska. Przemysław Gdański 4 marca kupił 500 akcji po kursie po 67 zł. Wycena tego banku pod względem C/Z nie jest niska (14,8), ale podobnie jak pozostałe spółki z sektora, jest wyceniany tanio majątkowo – cena do skorygowanych aktywów netto (0,85). Oczywiście obecna panika wywołana przez epidemię rodzi obawy o zachowanie portfela kredytów, ale być może rynek przereagowuje tę przesłankę. Rynkowej zawieruchy nie przestraszyli się prezesi kilku mniejszych spółek z szerokiego rynku. Stan posiadania zwiększył m.in. prezes Simple. Rafał Wnorowski kupił 3 tys. akcji po kursie 8 zł. Tu także motywem mogła być sowita dywidenda. Spółka informatyczna niedawno ogłosiła, że na tegoroczną wypłatę dla akcjonariuszy chce przeznaczyć 2,65 mln zł. Przy obecnym kursie stawka 0,55 zł na akcję daje stopę w okolicach 7,7 proc. W marcu uaktywnił się prezes innej spółki znanej z pokaźnych dywidend. Mowa o Pawle Wujcu z K2 Internet. Szef firmy specjalizującej się w usługach e-marketingu kupił łącznie 1,5 tys. akcji po kursie 8,68 zł. Zakupy kontynuował Dariusz Kawecki, prezes Delko. Spółka zarządzająca kilkunastoma hurtowniami chemii gospodarczej i kosmetyków w całej Polsce może być jednym z beneficjentów koronabessy, w obliczu wzmożonego zapotrzebowania na środki czystości.- 29 odpowiedzi
-
- 2
-
- kiedy kupować akcje
- panika
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Panika na akcjach Facebooka. 40 mld dol. wyparowało w jeden dzień
MoszeKortuxy opublikował(a) temat w Społeczeństwo
https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/facebook-panika-wall-street-mark-zuckerberg,159,0,2401183.html Duża sprawa z Facebookiem i Markiem Zukerbergiem Co o tym myślicie? Mark Zuckerberg został zaproszony na przesłuchanie. Zarówno amerykańscy, jak i europejscy prawodawcy chcą wyjaśnień w sprawie dostępu do danych 50 mln użytkowników przez sztab Trumpa. Inwestorzy spanikowali. Akcje Facebooka spadły o 6,8 proc. w poniedziałek. To największy krach od września 2012 roku. W jeden dzień wartość spółki zmalała o aż 40 mld dol. To konsekwencja poważnego podważenia reputacji firmy. Dyrektor generalny koncernu Mark Zuckerberg został zaproszony przez amerykańskich i europejskich prawodawców na przesłuchanie. Chcą się dowiedzieć w jaki sposób konsultanci pracujący nad kampanią wyborczą Donalda Trumpa - a konkretnie agencja Cambridge Analytica - uzyskali dostęp do danych na temat 50 milionów użytkowników Facebooka. Takie przesłuchanie może mieć swoje finansowe konsekwencje dla spółki. Można nawet uznać, że w powietrzu wisi już potencjalne nowe prawo, które utrudni działanie najpopularniejszego na świecie serwisu społecznościowego. Facebook to biznes nieetyczny? Inwestorzy, którzy angażują środki tylko w przedsięwzięcia etyczne i odpowiedzialne społecznie, tj. o wysokim ratingu ESG (rating pozafinansowy, dotyczący środowiska, odpowiedzialności społecznej i ładu korporacyjnego) już w raportach medialnych wyrazili zaniepokojenie sytuacją, w której Cambridge Analytica uzyskała dostęp do prywatnych danych użytkowników Facebooka, by rozwijać techniki wsparcia w kampanii prezydenckiej. Cambridge Analytica oświadczyła, że zdecydowanie zaprzecza twierdzeniom medialnym. Twierdzi, że usunęła wszystkie dane Facebooka uzyskane z aplikacji zewnętrznej w 2014 r. już po upewnieniu się, że informacje nie były obwarowane zasadami ochrony danych. - Jesteśmy świadkami otwierania pokrywy czarnej skrzynki z praktykami, dotyczącymi danych Facebooka, a obraz nie jest ładny - powiedział cytowany przez agencję Reuters Frank Pasquale, profesor prawa z University of Maryland, który napisał o wykorzystywaniu danych z Doliny Krzemowej. To kolejne podważenie reputacji Facebooka, który jest już atakowany w związku z domniemanym użyciem przez Rosję jego narzędzi, aby wpłynąć na wyborców w USA. Chodzi o fałszywe wiadomości przed i po wyborach w 2016 roku. Facebook ogłosił w poniedziałek, że zatrudnił firmę Stroz Friedberg, która zajmuje się kryminalistyką cyfrową do przeprowadzenia kompleksowego audytu w Cambridge Analytica. Facebook zgodził się dać jej pełny dostęp do swoich serwerów i systemów, by dokładnie zbadać sprawę. To nieco uspokoiło część dużych akcjonariuszy koncernu, ale cały czas z uwagą obserwują wydarzenia. Sustainalytics BV, poważana firma analityczna, która nadaje spółkom ratingi ESG (patrzy wyżej - rating pozafinansowy), ogłosiła, że rozważa rewizję ratingu Facebooka. Ten jest obecnie na poziomie ,,średnim". - Model biznesowy Facebooka jest ściśle związany z dostępem do danych konsumenckich i budowaniem tego dostępu. Trzeba się upewnić, że oni to rozumieją i dbają o to - powiedział Reutersowi Matthew Barg, menadżer działu analiz w Sustainalytics. Jennifer Sireklove, dyrektor firmy zarządzającej 200 mld dol. Parametric z Seattle, powiedziała Reutersowi, że etycznie nastawieni inwestorzy już od pewnego czasu unikają akcji Facebooka i innych serwisów społecznościowych. Przyznała, że prowadziła rozmowy ze swoimi klientami w sprawie ich obaw na temat takich inwestycji, a w trakcie rozmów padła również nazwa Google. Wall Street w ślad za FB Takie informacje wpłynęły na cały sektor technologiczny na Wall Street. Akcje Alphabet (Google) traciły 3 proc., Apple 1,5 proc., a Microsoftu 1,8 proc. Inwestorów niepokoi, czy Facebook po takim skandalu będzie dostawał takie same pieniądze za reklamę w swoich serwisach jak dotychczas. Ale obawy kierowane są dodatkowo w stronę potencjalnych regulacji, które utrudnią prowadzenie biznesu. Indeks Dow Jones Industrial spadł o 1,4 proc., S&P500 o 1,4 proc., a najbardziej poszkodowany był technologiczny Nasdaq, który stracił 1,8 proc. Nastrojów na giełdzie nie poprawia zaczynające się we wtorek spotkanie członków zarządu Rezerwy Federalnej. Rynek uważa, że dojdzie na nim do podwyżki stóp procentowych o 0,25 pkt. proc. A to zawsze niekorzystna informacja dla rynku akcji - nie dość, że wzrosną stopy procentowe pożyczek dla firm, to jeszcze atrakcyjniejszy robi się rynek obligacji. -
Wampir z Zielonej Góry - słynny seryjny gwałciciel..... który nigdy nie istniał
Enemy opublikował(a) temat w Społeczeństwo
W związku z #MeToo pitu, i feministycznymi narracjami typu kobiety nigdy nie kłamio, warto przypomnieć sobie pewną sprawę z Zielonej Góry: https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/gwalciciela-z-zielonej-gory-nie-bylo,131006.html Otóż przez pewien czas w tym mieście i w ogóle w całym woj. lubuskim policja poszukiwała groźnego gwałciciela, która napadł już wiele kobiet, media rozpisywały się o tym co i już. Kobiety bały się wychodzić z domu. W mieście rozgorzała panika. Gwałciciel zyskał sobie pseudonim "wampir z Zielonej Góry" lub "brzytwiarz". Jak się ostatecznie okazało, gwałciciel ten.... nie istnieje. Okazało się, że kilkanaście kobiet, które zgłosiło gwałt na policję, całkowicie zmyśliło historię. Wystarczy że poszła plotka w mediach, że grasuje groźny przestępca i kolejne kobiety zaczęły zgłaszać fikcyjne zgłoszenia gwałtu. Wszytko dla zwykłej atencji, zwrócenia na siebie uwagi. Za to grozi im kilka lat więzienia, sprawa z 2010 r. ale nie wiem, czy któraś z tych kobiet została ukarana. Może ktoś wie coś więcej? Tak czy inaczej, pamiętajcie Bracia o zasadzie: "nigdy nie wierz kobiecie". Zawsze potrzebne są dowody i to solidne.- 9 odpowiedzi
-
- 4
-
- gwałt
- fałszywe oskarżenia
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: