Skocz do zawartości

Zależy mi na zdaniu ojca


NEO

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio miałem czysty umysł więc zajarałem lufę i odpaliłem rap. I tak sobie słucham jakie to jest zajebiste i pomyślałem, że mój ojciec tego nienawidzi. I że szkoda bo ja musiałem słuchać jego muzyki kiedy on słuchał i nie jest taka zła ale on uważa, że najlepsza na świecie a to czego ja słucham to największe gówno bo nie wiem czy bardziej nienawidzi rapu czy trance a ja głównie tego słucham. I pomyślałem jeszcze, że nigdy nie gadałem z nim o dziewczynach, życiu a jak miałem swoje poglądy to on ich prawie wszystkich nienawidził i mówił, że najważniejsza jest ambicja, mądrość, spryt i tego ode mnie wymagał chociaż sam tego pierwszego nie ma za grosz. Nie umiem go za to nienawidzić bo wiem, że to wina tego jak był wychowany. No i nie dostałem od niego tego co chciałem tylko same ostrzeżenia przed złym światem i informacje, że to co ja lubię i myślę jest złe. On myśli, że jestem narkomanem bo czasem zapalę zioło a on sam pije cały czas browary albo wódkę :) No i widzę, że nie jest głupi ale to co opisałem mogłoby świadczyć o debilizmie. Tak samo jak to, że po zawale chodzi z bandziochem i je kiełbasy a chwali się tym, że dba o zdrowie bo rzucił palenie :D No i najgorsze jest to, że dzięki temu rozkminiłem powiązanie jakie jest między moim myśleniem o Bogu z myśleniem o ojcu (to plus religia z dzieciństwa i w mniejszym stopniu przemyślenia włąsne decydują o tym co potem myślimy o Bogu) czyli być może zawdzięczam mu dużo ale to powstało jako skutek uboczny i konieczność obrony. Brakuje mi pozytywnej relacji z ojcem ale nie da się tego zrobić przez co powstaje myśl, że chciałbym mieć dzieci i być dla nich dobrym ojcem. To powoduje, że nadaję ważność związkowi a to chcę zlikwidować do końca. No i niestety chciałbym być dla ojca dobrym synem i bym był tylko, że dla niego definicja dobrego syna jest taka żebym był taki jak on chce żebym był.

 

To jest skomplikowana jak skurwysyn sprawa i czasami czuję, że jej rozwiązanie na zasadzie niemyślenia o tym i odcięcia się nie działa bo to jednak życie na 95% a nie na 100%. Nie ma żadnych nerwic i depresji ale pojawiają się rozkminy czyli w podświadomości siedzi. Mam nadzieję, że mi coś doradzicie chociaż ja myślę, że to mogą być rozkminy nierozkminialne w ogóle :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój ojciec zawsze mi powtarzał, że jestem za ambitny a potem, że jestem zdolny ale leniwy. Na wiele lat namieszało mi to w głowie i spaliło parę fajnych projektów

bo młodzieńcza pewność gdzieś padła z mentalnego pragnienia na pustyni życia. Dość szybko opuściłem rodzinne gniazdko i to spowodowało, że kontakt z rodzicami

stał się bardzo ograniczony. Będąc niemal sam w obcym mi środowisku powoli zaczynałem na nowo wierzyć we własne siły.

 

Myślę, że nie ma sensu rozkminiać nad tym co było, zapomnieć wczorajszy dzień i iść do przodu.

Pomyśl, czy chcesz być sobą czy osobą utkaną z pragnień innych ludzi(głównie bliskich)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, ja to już przerobiłem w głowie i wierzę w własne siły, identyfikuję w sobie wzorce, które mam w głowie a nie są moim zdaniem. Problem jest w tym, że co jakiś czas to wraca w formie refleksji i uczucia żalu - dosyć lekkiego ale nie chcę żeby to zeszło w nieświadomość i gdzieś tam rosło żeby znów zaatakować ze zdwojoną siłą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz uporządkować swoje relacje z rodzicami? Proponuję się odciąć i robić swoje. Gdy popadłem w pewnym momencie w życiu miałem w domu straszną kaszanę - rodzice uważali mnie za narkomana i alkoholika, kłamcę i lenia. W końcu wkurwiony wszystkim wyprowadziłem się z chaty, znalazłem pracę i miałem to w dupie. Po jakimś czasie przez osoby trzecie usłyszałem, że ojciec bardzo mnie za to szanuje, że dałem sobie radę i sam na siebie zarabiam. 

 

Bo to jest tak, że nie tylko ojciec oddziaływuje na Ciebie ale i Ty na ojca. Np. uprawiając sport możesz zachęcić ojca do wspólnych ćwiczeń, możesz podzielić się z nim lekturą, filmem. Nie oczekuj od niego, że będzie się zachwycał tym czym ty. Bo tak szczerze: czy kwestia muzyki jest najważniejsza na świecie? Zresztą - muzyki słucha się po to, żeby tobie się podobała a nie żeby utwierdzać się, że jest dobra bo inni tego słuchają. 

 

Generalnie: Nie wymagaj i niczego od innych ludzi. Możesz się spodziewać, że 95% ludzi w naszym społeczeństwie to ludzie przeciętni i niezaangażowani. Tkwią we własnej przeciętności i twierdzą, że znają życie. A znają je na tyle, że wiedzą, że coś tam komuś się udało. Widzą, że lekarze mają kupę pieniędzy. I tylko przez pryzmat pieniędzy ich szanują. Gdy przestaniesz robić tak jak wszyscy najpierw będą Cię ignorować, potem wyśmiewać, potem poczują się zagrożeni a potem będą Ci lizać stopy. Pamiętam, ze przeżyłem kiedyś coś takiego w akademcu. Wpadłem w totalne dno - brak pieniędzy - kłopoty. Brak powodzenia u dziewczyn. Zacząłem sobie ćwiczyć intensywnie oraz uczyć się w chuj. No i po poszło. Pamiętam, że na początku ekipa nie zwracała uwagi. Potem moje wysiłki wzbudzały w nich kupę śmiechu(jak ty ćwiczysz, źle to robisz, haha ale słaby - mówil grubas pijący kolejne piwo). Tylko, że po czterech miechach jak dziewuchy same zaczęły do mnie latać to już im tak wesoło nie było. Z ojcem jest tak, że możesz dać mu dumę. Jak zaczniesz sobie radzić - to pomyśli sobie - kurde, dobrze go wychowałem. Także stary - Twój ruch.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to wszystko wiem ale tu wchodzą w grę bardziej skomplikowane procesy myślowe :) Wiadomo, że nie każdemu wszystko musi się podobać ale chodzi o to co ojciec próbował mi wmawiać i kontrolować mnie a w ogóle nie rozmawiał. To jest tak, że mam poczucie w sobie, że ja powinienem go czegoś nauczyć a on nie wyciąga wniosków - skoro teraz jest dobrze to jest to jego zasługa. No kurwa mać mimo tego, że jestem debilem to wychodzę na prostą dzięki jego wychowaniu. Tylko, że jest odwrotnie - musiałem w chuj pracować nad wywalaniem z głowy głównie tego co on mi natłukł i religii. I mam jakiś żal, że on się nie nauczył i z tego powstaje chęć nauczenia kogoś innego czyli posiadania dzieci. Zawiłe procesy myślowe :D Odkryłem już skąd się wzięły - kiedy on kazał mi się uczyć i wprowadzał przymus to ja specjalnie wychodziłem na podwórko i przychodziłem później wieczorem. Była awantura a ja się uczyłem w nocy kiedy nie widział i dostawałem dobrą ocenę. Prosiłem go o inny stosunek do mnie a on nie słuchał a jak mimo to coś mi się udawało bo byłem zdolny to on myślał, że to zasługa jego wychowania. Myślałem wtedy, że jest przejebanym ojcem i że ja kiedy będę miał dziecko wychowam je dużo lepiej i nie będę takim terrorystą i hipokrytą. I to się utrwalało a potem zostało wyrzucone do podświadomości kiedy dorosłem i ojciec już siłą rzeczy nie mógł mieć nade mną kontroli. I teraz to wraca jako chęć posiadania dzieci co jest powiązane właśnie z tym jak traktował mnie ojciec. Za wiek dorosły już odpowiadam ale za to czego nie dostałem jako dziecko chciałbym dać to komuś bo wiem, że to musi być zajebiste a ja nie wiem jak to jest tego doświadczyć (dobrej relacji syna z ojcem). Gdyby nie to, że matka pozwalała mi robić coś na co miałem od niego zakaz (tylko tak żeby nikt nie widział) to ojciec wychowałby mnie na psychopatę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko czy za nie zachodzi tu taki proces, że bardzo chcesz mieć dzieciaka, żeby wychować go tak, jak uważasz. Czy nie tak samo postępował twój ojciec? Że chciał cię skierować w którąś stronę i robił to tak jak umiał?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojciec chciał mnie wychować na kogoś kim on chce żebym był a ja bym chciał wychować dzieciaka tak żeby miał dobrze i dać mu bezwarunkowa akceptację. I to o bezwarunkowość chodzi bo wszystkie inne relacje są warunkowe a rodzic - dziecko to powinna być relacja bezwarunkowa (w większości przypadków nie jest).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to jest z ojcami, że jak będziesz się starał mu przypodobać to będziesz go wkurwiać, a gdy ruszysz w swoją stronę bez aprobaty, to będzie z tego dumny. Gdzieś było napisane, że ojciec symbolizuje to co oddzielone, żeby nie oczekiwać takiej serdeczności jaką dostało się od matki, bo to niemożliwe i że lepsza połowa Twojego ojca na prawdę kibicuje Ci, żeby Ci w życiu się powiodło. Ja też kiedyś jarałem dużo trawy, ale teraz uważam, że trawa ma zły wpływ na psychikę, oczywiście powinna być legalna, ale jednak strasznie rozleniwia i wprowadza w życie brak spójności, nie dziw się, że starego to wkurwia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie oczekuję takiej serdeczności ale widzę jakie niektórzy mają relacje z rodzicami - kiedy ojciec jest u kogoś taki jak u mnie to dzieci są narkomanami albo alkoholikami. Ja jakimś cudem nie jestem, chyba dzięki matce. Alkohol to narkotyk i tu nie ma się co oszukiwać i ma dużo gorszy wpływ na psychikę, na zdrowie (zioło pomaga mi na brak apetytu i bez niego pewnie bym fizycznie nie wytrzymał :) ), na rozwój duchowy. Zioło wcale nie musi rozleniwiać. Ja mam odwrotność tego bo miałem depresję, nerwicę, chciałem się zabić, nienawidziłem świata i tak się okazało, że spotkałem się po latach z kumplem, z którym jarałem w liceum wtedy raz na jakiś czas. Kiedy zapaliłem przypomniał mi się zapach tamtych lat, wróciły kolory, dźwięki, skojarzenia, muzyka brzmiała tak samo i stwierdziłem, że to jest to - zawsze tak było ale o tym zapomniałem. Przy okazji wyszły mi na wierzch wszystkie lęki i wydały się z tej perspektywy śmieszne. Rozszerzyła mi się wyobraźnia i stosowanie w praktyce tego co kiedyś znałem tylko z teorii - po marihuanie można robić sobie sesje NLP ze zmianą wzorców, w które się wierzy i zacząć nad tym panować. Problem w tym, że ludzie czasem nad tym nie panują, lądują w wariatkowie i robią gandzi złą opinię. Poza tym bardziej skupiłem się nad kwestiami moralności, badałem swoje wierzenia i przekonania pod tym kątem i doszedłem do tego jak absurdalna była moja wiara w Boga i karmę na zasadach sprawiedliwości widzianej ludzkimi oczami - oko za oko, ząb za ząb. Wróciła mi synestezja co jest zajebistym darem. Pozbyłem się przekonań społecznych typu "tego nie mogę powiedzieć przy tej osobie bo się obrazi, temu kumplowi nie opowiem czegoś bo przypał, żeby rozmawiać z laseczką trzeba dobrze wypaść - bez tego przekonania schodzi cały stres i gadka jest idealnie luźna a przedtem umiałem udawać luz tylko na pokaz, zniknęły etykietki do jakich wkładałem ludzi i na każdego patrzę całościowo a nie przez modele myślowe. Zniknęły mi myśli o tym co kumple powiedzą o dziewczynie, z którą mnie zobaczą i te, które mi obrzydzały dziewczyny, które mi się podobały ale z jakiegoś społecznego względu nie pasowały. Wali mnie to jakie ktoś ma poglądy a kiedyś były pewne grupy, którymi gardziłem. Teraz chyba tylko fanatycy religijni wzbudzają we mnie odrazę. Z tego wynikają same pozytywy a z negatywów jest tylko to, że się to pali - ale nie powinno się jeść gandzi bo wtedy inaczej działa i podobno może powodować psychozy.

 

Iluzja dezorganizacji jaka nieraz powstaje u ludzi to zwykłe rozwalanie się starych wzorców i przekonań. U kogoś kto skmini, że jego życie jest bez sensu a nie ma pomyślunku żeby je zmienić może powstać demotywacja, mogą też zacząć grubiej ćpać. Potem z tego powodu powstał mit, że trawka rozleniwia i ludzie palili ją i ulegali placebo. Zioło to idealne placebo - jak sobie mówię, że mam siły do działania i chcę coś robić to tak jest. Kiedy paliłem lolki i grałem w fife, jadłem pizzę, a następny dzień zaczynałem od następnej lufy to był okres kiedy miałem faktycznie demotywację - spowodowało ją to, że nie mogłem chwilowo ustalić czego chcę, kim w ogóle jestem i jakie działania są prawidłowe. Wyszły na wierzch dwie strony medalu każdej rzeczy co u niektórych powoduje pomieszanie i to jest moment, w którym należy zintegrować cienie i wyjść poza dualne postrzeganie rzeczywistości i patrzenie przez pryzmat pojedynczych teorii na ludzi. Likwidują się też bezpodstawne przekonania, które są irracjonalne i które cały czas tkwiły w podświadomości ale o nich nie wiedziałem.

 

Wiedza z rozwoju duchowego plus gandzia = mistrzostwo. Wiedza, że zioło jest dobre, leczy a jakieś wkrętki to tylko wkrętki - zajebistość. Wiara w to, że myśl, która po marihuanie powstała w formie przeczucia to prawda = tragedia jeśli to zła myśl a u neurotyków to się zdarza, że właśnie takie z początku się pojawiają i trzeba je zmienić na poztywne. Jaranie rekreacyjne w dużych ilościach = rozleniwienie i brak koncentracji ale też nie u wszytkich. Kiedy mimo, że Ci się nie chce robisz coś a poza tym jesteś na oriencie non stop i nie pozwalasz sobie na utratę kontroli i doceniasz chwilę to demotywacja nie powstanie.

 

A przy alku miałem tak, że jak nie jebnąłem browara to się źle czułem. Wypijałem i już luz - po gandzi tego nie mam. Jak dłużej nie zajaram to pojawiają się myśli, że bym to zrobił ale w formie ochoty a nie obsesji. Po piciu byłem w melancholijnym nastroju albo gadałem głupoty a po jaraniu mam mądre życiowe rozkminy, myślę pozytywnie i wróciła mi dusza artysty, którą gdzieś wcześniej zdusił ten świat. I właśnie ja chciałbym dać ojcu blanta żeby zajarał ze mną i też pozbył się depresji i picia, opowiedziałbym mu o tym co zrobiłem u siebie, że jest dobrze - o wiedzy jakiej nabyłem z książek o rozwoju duchowym, NLP i psychologii i jaką sam wykminiłem na tej podstawie. Tego mi głównie brakuje bo uważam, że w rodzinie wszyscy powinni być ze sobą blisko. Chyba, że się nienawidzą ale tak nie jest i przez to bliskie osoby się ranią. Może brakuje im tej perspektywy po blancie a mój ojciec widzi tylko swoją perspektywę i codzienie wpierdala tłuste mięso - tatary, kabanosy, konserwy, kiełbasę. Kurwa mać jak to widzę to się wkurwiam i to samo robi mama a on myśli, że to przeciwko niemu i jest wypowiadane po to żeby go zaatakować. W takim razie mówię "żryj mięso a ja będę palił baty" - to wywołuje jeszcze większe oburzenie bo jak można porównywać narkotyki z jedzeniem. I tu jest taki mur, że się nie wytłumaczy, że alkohok to narkotyk i z pkt widzenia logiki kawa i herbata też. Nie da się powiedzieć, że jest podział na twarde i miękkie a brak jego postrzegania prowadzi do patologii jaką jest brak legalizacji i to, że jak gówniarz zajara blanta i nic mu nie jest mimo, że dorośli straszyli to potem wciąga do nosa a na końcu zostaje już mu tylko napierdalanie po kablach. Przecież gdybym ja się urodził głupszy to po jego wychowaniu byłbym pewnie heroinistą złodziejem, który zalicza wszystko co się rusza albo zarobasem bojącym się realnego życia i skupiającymn się jedynie na tym co wg ojca jest najważniejsze. Nie wytłumaczę mu, że jego depresja to wina alkoholu i złej diety oraz negatywnego podejścia i za dużych nerwów.

 

Nie mogę tego olać bo jak sobie teraz uświadomiłem mam przekonanie, że gdybym się od niego całkowicie odciął i z nim nie rozmawiał to postąpiłbym niemoralnie. Rozmawiać i udawać, że to on zawsze ma rację nie potrafię bo po takich rozmowach czuję się wypruty z energii a relacja jest sztuczna. Ale w sumie nieważne, zostawiam to nierozwiązane - ciekawe, że równolegle dalej ta sama rozkmina idzie o Bogu i kiedy w niego wierzyłem to faktycznie miał cechy mojego ojca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem zamiast gadać z ojcem o rozwoju i o tym ile się nauczyłeś niema sensu. Wierzę w to że dużo wiesz na ten temat, ale jeśli chodzi o ojców to najlepiej zastosować tą wiedzę w życiu, a ojciec zobaczy że rzeczywiście zmądrzałeś i dobrze to wszystko rozkminiłeś. Jest w Tobie wiele chęci udowodnienia swoich racji i chciałbyś Ty dyktować warunki i wszystkich rozstawiać po kontach bo przecież tyle wiesz i masz absolutną rację.

A co do trawy to sam kiedyś uważałem, że trawa otwiera umysł, może czasem wyolbrzymia zmysły i potrafi poruszyć artystyczne talenty. Sam jarałem w liceum i na studiach, jarałem na przerwach, chodziłem na lekcje, wykłady i klasówki najarany, nawet napisałem pracę licencjacką o trawie ale wierz mi że rozwój na trzeźwo przynosi lepsze efekty, a z ojcem na bank się nie dogadasz z takim nastawieniem.

http://igorportfolio.koon.pl/images/praca.docx

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze raz bo nie chodzi o to, że ojciec ma zobaczyć, że sobie radzę - chodzi o to żeby nie przypisywał sobie zasługi za to bo jego wychowanie było mega utrudnieniem w dojściu do tego. Nie chodzi o żadne racje itd tylko o normalną relację a tej nigdy już nie będzie. Jeśli zacznie nagle być dla mnie lepszy bo sobie radzę to wiadomo gdzie mam wtedy taką relację. To tak jak z laską, która jest z kimś dla kasy ale twardo upiera się, że to prawdziwa miłość.

 

Co do trawki to widzę, że za dużo jarałeś :D Chodzi o to żeby się wspomagać a nie jechać na tym jak na paliwie. NLP wchodzi w mózg jak w masełko :)

 

Po namyśle postanowiłem po prostu odciąć się od zdania ojca i żyć jakby go nie było. Chyba pierdolę naprawiać relacje z takim osobnikiem. Jak palę to on się o tym nie dowie, a jak chce żeby wciskać mu kity i udawać, że jest autorytetem to niech tak będzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.