Skocz do zawartości

Critical Thinking

  • wpisów
    27
  • komentarzy
    56
  • wyświetleń
    11691

Cierpieniu na przekór #1 - Ból, Tolle i nauka.


Critical Thinker

1703 wyświetleń

blog-0245601001439991530.jpgTak Kochani, zaczynam kolejną serię wpisów, do której z czasem dodawać będę kolejne treści. :) Nie martwcie się myślę, że inne serie na tym nie stracą. Owa seria zainspirowana jest przeprowadzoną przeze mnie ostatnio rozmową i wątkami jakie wyłoniły się w jej trakcie. Tekst nie ma służyć jako poradnik, czy też jako coś co kompleksowo wyjaśnia omawiany temat cierpienia. Jest to raczej pewien rodzaj apelu, wskazówki w którym kierunku (wg. mnie) powinno kierować się nasze myślenie. Mam nadzieję, że zajmie Wam czas podczas oczekiwania na główne serie. Szczegóły oraz szersze omówienie poruszonych tu kwestii trzeba szukać w dyskursie akademickim lub w relacji osoby tutora z osobą zainteresowaną zdobyciem wiedzy i kompetencji. W swoim podejściu skupiam się na przedstawieniu perspektywy na to co jest rzeczywiste i nad czym można pracować. Tylko tyle.

To, że będę podpierał się nauką nie znaczy to jednak, że będę się posługiwał zawsze językiem nauki, czy też sztywno jej metodyki. Wolę używać "ludzkiego" przekazu. Co może najważniejsze - czuję się z tą wiedzą bardzo dobrze. Jest ona we mnie ugruntowana po przez głębokie zrozumienie i wcielenie w życie. Nie uczyniła mnie ona jednostką idealną. Zapewniam, że nie mam nawet ochoty kreować się na zidiociałego, do bólu asertywnego, komunikatywnego guru, który będzie Wam głosił jak żyć. Nic z tych rzeczy. Zapewnić mogę Was o tym, że wypracowałem sobie spójny światopogląd w tym temacie, który zapewnia mi siłę egzystencjalną. Oparty jest on na niekończącym się procesie, więc nie jest on pełny, nie jest on skończony. Jest on otwarty na ulepszające go zmiany, ale przede wszystkim oparty jest na najlepszej dostępnej obecnie wiedzy, w moim odczuciu. Kto chce ten skorzysta, kto nie chce... ja nie zmuszam.

Najpierw odpowiedzmy na pytanie - Czym jest doświadczanie teraźniejszości?

Doświadczamy teraźniejszości: spóźniamy się na autobus, jesteśmy w trakcie kopulacji, śpiewamy piosenki, czytamy artykuły na CT, lecz w swojej istocie wszystkie te doświadczania już w momencie pojawiania się były interpretacjami naszego układu nerwowego na temat przeszłości. Czyli "wyświetlony obraz" posiada lag, który jest przesunięciem czasowym kilkuset milisekund. Poczucie, że coś dzieje się teraz, a czas teraźniejszy to dwie różne sprawy. Jednym z aspektów tego zagadnienia jest pojawianie się nie tego co się wydarza, ale "reprezentacji" wydarzeń w formie spójnego doświadczenia.

Pomyśl sobie o tym w ten sposób, jak dotkniesz nosa, to w innym czasie to widzisz i w innym to czujesz (szybkość przechodzenia sygnałów i długość ścieżek neuronowych), ale wydaje Ci się, że dzieje to się na raz. Tak nie jest. W teorii o systemach informatycznych nazywamy to - "systemem czasu rzeczywistego". Gdzie informacje pojawiające się niejednocześnie są kompilowane w jedną reprezentacje.

Dlaczego ważne jest uświadomienie sobie tego?

Mimo, że nie przepadam za Ekhartem Tollem (tak jak za innymi guru) to część z jego porad wpływa na nas bo ma znaczenie psychologiczne. Swoje nauki ("The Power of Now") kieruje on do - między innymi omówionego - wyżej mechanizmu, ubierając to w język filozoficzno-teologiczny. Tak jak doświadczenie (czasu) ma swoją reprezentację, tak samo wszystko czego kiedykolwiek jesteśmy w stanie być świadomi również jest reprezentacją (dziejącą się w "czasie rzeczywistym").

Można to przyrównać do hologramu, lub obrazu wyświetlanego na projektorze. Elementy "pod i nad" nazywamy często myśleniem. To co możemy określić jako "siebie", "mnie", "ja", "moje", "bycie", "świadomość" to są to myśli, a dokładniej "myśli o myśleniu". Możemy tego doświadczać bo mózg wypracował sobie na drodze ewolucji funkcję samoświadomość - meta-kognitywnego poznania - świadomości życia wewnętrznego organizmu.

Na potrzeby naszego tematu nie musimy rozstrzygać o naturze subiektywnego poznania. Jest to dla nas dalej tajemnicą, ale mogą mylić się Ci co dopisują to do tego fenomenu magiczne znaczenia. Z punktu widzenia dostępnej wiedzy "obraz ten" jest czymś generowanym, a nie pierwotnym, choć nawet jeśli przyjmiemy założenie, że obraz ten jest czymś pierwotnym, to niczego to nie zmienia. Nie dodaje to nic naszej teorii, żadnego znaczącego sensu. Jeśli zaczniemy majstrować przy naszym projektorze, regulować jego parametry to "obraz" będzie zmieniał swoje cechy i właściwości reprezentacyjne.

Weźmy prosty przykład. Jeśli się relaksujesz lub medytujesz. To zmienia się rytm impulsów jakie przepływają przez twój układ nerwowy (w tym i mózg), a także stymulowane są inne połączenia nerwowe, co w rezultacie daje inne samopoczucie czy nawet reprezentację cielesną np. możemy poczuć się uskrzydleni, mieć wrażenie unoszenia ciała, lub jego zapadania się lub zanikania itd itd. Możliwości jest wiele.

Idąc dalej w konsekwencjach tego spojrzenia. Nie można dostrzec w środku nas duszy lub jakiegoś malutkiego ludka, który by tym wszystkim sterował, czy jakiegoś innego wyprodukowanego przez fantazję ludzką bytu, bo to wszystko jest myśleniem, mentalną projekcją/reprezentacją czasu rzeczywistego. Konstrukt ja to konstrukt myśli, który jest generowany przez strukturę psychiczną.

Jeśli to wszystko sobie uświadomiliśmy, to dzięki temu będziemy mogli porozmawiać o właściwościach doświadczenia, oraz o tym jak ono funkcjonuje podczas swojego działania. Kiedy zaczniemy po raz drugi analizować słowa Tolla, możemy odnieść to do znajomości tego mechanizmu i dostrzec, że jemu nie chodzi o nic innego jak o dokonanie modyfikacji - takiej zmiany tych funkcji w możliwych granicach (czyli całkiem sporym zakresie). Możemy myśleć o tym jak o regulacji nasze projektora, zmiany jego struktury, przeprogramowania komputera jakim metaforycznie jest nasz mózg. Pójdźmy dalej i omówmy niektóre z konkretnych jego twierdzeń:

"the most significant thing that can happen to a human being [is] the separation process of thinking and awareness"

Tolle zwraca tu uwagę na relację pomiędzy dwoma rodzajami myślenia

1) myślenia zwyczajnego (funkcji poznawczych), pojawiających się treści w umyśle takich jak obrazy, lub wewnętrzny dialog,

2) a myśleniem, które jest subtelniejsze (jakby innego rodzaju) i które ma wpływ na to pierwsze, czyli - uważności (funkcji meta-poznawczych).

and that awareness is "the space in which thoughts exist".

Uważność nazywa on przestrzenią, w której myśli mogą istnieć. Jest to metafora, która bardzo dobrze współpracuje z naszym doświadczeniem, lecz z punktu widzenia naszej teorii, myśli istnieją również bez tej przestrzeni np. u mniej złożonych psychicznie zwierząt. My natomiast istoty wyposażone w funkcję samoświadomości mamy myśli o myślach, które doświadczamy jako "ja", "przestrzeń", "uważność". Wszystkie te tryby są wynikiem procesów zachodzących w głowie.

Wiem, że myśląc o tym pierwszy raz sprawa wydaje się trochę skomplikowana. Wystarczy jednak omówić pewne przykłady gdzie dochodzi do zaburzenia tych procesów, aby zacząć pomału rozumieć sztuczkę jaka jest zawarta w świadomości. (wybaczcie nie będę szukał literatury do następującego przykładu, ale takich i innych przykładów jest opisanych mnóstwo np. w książkach Daniela Dennetta, lub w książce "Płonący Dom")

Pewien człowiek miał uszkodzenie mózgu, które sprawiało, że nie widział on pewnych rzeczy. Mogła przelatywać obok niego piłka, a on nie mógł stwierdzić, że ją widzi - realnie jej nie widział. Jednak gdy ta piłka lecąc na niego miała go uderzyć, to się przed nią uchylał, ale nie mógł wytłumaczyć dlaczego to zrobił. Mówiąc krótko w jego świadomej reprezentacji nie było tej piłki, natomiast istniała ona realnie i mózg przetwarzał informacje o lecącej piłce. Jak wynika z różnych eksperymentów nawet przy normalnym funkcjonowaniu człowieka istnieje mnóstwo elementów w otoczeniu na które reagujemy, a których nie jesteśmy świadomi, omija to całkowicie nasze świadome doświadczenie, ale nie omija to naszego mózgu.

Wróćmy znów do słów Tolla:

"the primary cause of unhappiness is never the situation but your thoughts about it".

"Przyczyną przez którą jesteśmy nieszczęśliwi nie jest sama sytuacja, ale nasze myśli o niej"

My pomyślimy o tym w ten sposób:

To z czym się spotykamy, to jakieś bodźce, czy to wewnętrzne czy zewnętrzne, to sytuacja która się wydarza. Dla samego mózgu jest ona neutralna, gdyż jest on po prostu takim dużym zaawansowanym kalkulatorem przetwarzającym dane, ale nie do końca! Dane te i ich reprezentacje są oceniane przez pryzmat struktury ja (która jest jednocześnie związana z odczuwaniem siebie).

Cierpienia i poczucie nieszczęścia to reakcja i projekcja zaprogramowanych w strukturze ja interpretacji na własny temat. Piszę to oczywiście w dużym uproszczeniu, nie musimy znać w tym miejscu dokładnego mechanizmu. Kluczowe jest to by zrozumieć, że cierpimy nie dlatego, że musimy cierpieć, ale dlatego, że tak to się odcisnęło w naszej strukturze neuronów, naszym umyśle/psychice, tym co odnosi się do naszego ja. O tym dokładniej porozmawiamy sobie później. Zwróćcie jednak na to uwagę przy zastanawianiu się dlaczego dany mężczyzna cierpi podczas, gdy rzuciła go dziewczyna, podczas, gdy inny się cieszy, lub jest obojętny w stosunku do tego. Fakt odejścia jest w każdym wariancie tym samym faktem.

Są różne rodzaje sytuacji i czynników. Człowiek przesiąknięty takimi stanami cierpienia i nieszczęścia, który jeszcze nie przebudził się na tą wiedzę, będzie traktował swój problem jako większy niż w rzeczywistości jest i będzie uważał, że nie będzie mógł tego "ot tak po prostu zmienić" dlatego, że nie może sobie poradzić z emocjami towarzyszącymi. To prawda, że ego niechętnie poddaje się zmianom i trzeba mieć na niego sposób, ale czynnikiem uniemożliwiającym zmianę są głównie blokujące przekonania na temat tej właśnie zmiany. To działa też na odwrót im bardziej na nasze ego składają się przekonania i umiejętności dotyczące zmiany, tym bardziej jesteśmy zdystansowani i elastyczni, tym trudniej wywołać w nas cierpienie.

W rzeczywistości można wybrać dowolną rzecz i zacząć o niej myśleć inaczej, zmienić swoją wrażliwość JA na dany czynnik i ostatecznie uwolnić się od cierpienia. Dla wielu osób ból zęba jest jednym z najbardziej dotkliwych bólów i nie wyobrażają sobie z nim czekać. Parę lat temu, miałem sytuację, w której miałem bardzo potężny ból zęba i brak dostępu do dentysty. Na wizytę miałem czekać 3 dni. Owszem bolało jak cholera, lecz miałem okazję nauczyć się kontrolować swój ból to raz, a dwa wyłączyć cierpienie. Ból jaki się wydobywał z nerwu przy zębie potraktowałem jak po prostu zwykłe odczucie, jako coś co jest. Zacząłem nawet się na nim koncentrować i nurkować świadomością w samo jego centrum. Doświadczenia były totalne, ale wcale nie przykre. Nie cierpiałem, gdyż nie robiłem z tego uczucia więcej niż to czym ono było, a było po prostu obiektem mentalnym. Obiektem pojawiającym się w mojej świadomości w ten sam sposób, jak zaparkowane samochody na parkingu na które patrzyłem wtedy przez okno.

Uważam, że dotyczy to każdego cierpienia, którym się unieszczęśliwiamy. Choć część z Was może się wzbraniać przed takim stwierdzeniem (szczególnie jeśli odnoszą to własnego cierpienia, co już omówiłem wyżej). Na przykład cierpienie pochodzące z rejonów rozmyślań egzystencjalnych, lub z rejonu posiadanych wartości jest czymś co ludziom często nie daje spokoju. Mimo, że z mojego punktu widzenia nie wiele się różnią te rzeczy, to przyznam, że mogą wymagać specjalnego omówienia, na co przyjdzie jeszcze pora.

Na razie to tyle. Zapraszam do przyjścia po więcej, jeśli Wam się spodobało.

  • Like 7

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Czekam na dalsze artykuły. Widzę że coraz więcej ludzi zaczyna mieć pojęcie o ty sprawach.Bardzo pozytywnie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza

Jak mi się przypomni, to próbuję skupić się na przykład na ciele, kwiatku, myciu naczyń, ale jak chcę obserwować swoje myśli, to przechodzi to od razu w nie-myślenie, a potem znowu wchodzę w gadaninę (zastanawia mnie, czy mózg zmienia wtedy swoją pracę jakoś szczególnie, sądzę, że ten dialog jakby dalej trwa, ale jest pod spodem, nie "słyszymy" go). 

 

Często te filmy i rozmowy niczego nie wnoszą, powtarzają się, potrafią doprowadzić do różnych niekorzystnych emocji i te akurat przydałoby się przerwać. Ale jednak mózg sprawia, że się pojawiają, w czymś musi to pomagać. Chyba musi. Ale w sumie organizm nie musi być optymalny, może takie myślenie wynika z uszkodzenia mózgu, oczywiście ciągle dziedziczonego. W czym mi pomaga zamartwianie się sprawą? Trzeba zrobić wszystko co się da przed czasem, a potem niech się dzieje, ale czemu o tym mam myśleć. Ciekawe jak myślą dzieci.

 

Albo czy warto zajmować się właśnie zagadnieniami egzystencjalnymi jeśli nie jest się pewnym swojego zdrowia, tym zawiera się brak ciągłego pesymizmu. Dokąd prowadzi człowieka egzystencjalizm jeśli chodzi o psychikę. Skoro wnioski są takie, że nie ma żadnej nadziei by znaleźć ostateczną odpowiedź na najważniejsze pytanie, albo że mamy wtaczać głaz na górę, a pozostaje nam jedynie świadomość tego. Albo że jesteśmy małym pionkiem w wrzawie walki wielkich sił. Potem taki egzystencjalista żyje, ciągle pracuje jak ten Syzyf, ale jest jakby wewnętrznie wyłączony, brak mu mocy; skoro nic nie da się zmienić. A może się okazać, że ta struktura filozoficzna nie przystaje do rzeczywistości.

Odnośnik do komentarza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.