Dla mnie ważna jest zaradność życiowa, a ta niekoniecznie idzie w parze z zarobkami. Kiedy odwiedzam kuzynów, którzy mieszkają na wsi widzę zaradne kobiety, które potrafią zająć się naraz 3 dzieciakami, ugotować obiad i jeszcze pomóc mężowi przy gospodarce. Znam też kobiety, które w korpo w stolicy zarabiają po 7-8k na rękę, ale 3/4 pensji przepierdalają na egzotyczne podróże, imprezy, spa, kosmetyki i szukają faceta który zarabia od nich więcej, bo z ich pensji przecież ciężko wyżyć...
Wiązanie się z zaradną i przedsiębiorczą kobietą to niestety stąpanie po cienkim lodzie. Każda kobieta, nie ważne czy sprzątaczka po zawodówce czy dyrektor po Harvardzie ma genetycznie wbudowany program, który mówi że facet ma być wyżej od kobiety, ma jej dawać konkretne korzyści. Kobiety, które w związku zaczynają zarabiać lepiej od faceta przestają go szanować, na myśl o seksie zaczyna boleć głowa, zdrada i rozwód wisi w powietrzu. Ta nierówność na korzyść faceta musi być spełniona ZAWSZE, nie zależnie od granic zdrowego rozsądku. Kobieta zarabiająca 20k miesięcznie będzie postrzegać faceta, który zarabia 15k jako nieudacznika, mimo że facet całkiem nieźle zarabia. Kiedyś mało przydatny facet oznaczał śmierć kobiety ,więc w prymitywnym gadzim mózgu uruchamia się czerwona lampka pod tytułem "jestem wyżej od faceta". Gadzi mózg jest zbyt głupi żeby oceniać to zdroworozsądkowo (tzn. facet zarabia 15k - damy radę), kobietę zalewa fala "nagatywnych" hormonów, co ma za zadanie kopnięcie faceta w zad.
Jeśli szukasz partnerki na stałe, to zdecydowanie w związku trzeba dominować, również finansowo.