Witam,
Zwracam się z prośbą o poradę. Otóż, mam przeczucie, że stoję w życiu na rozdrożu. 47 lat na karku, z tego ostatnie 26 lat to za granicą. Mam tutaj pracę - nie karierę, bo tej raczej tutaj już nie zrobię. Pracy za bardzo nie lubię - nie to chciałem kiedyś robić. Ale zarabiam i wystarcza na życie. W życiu osobistym rozwód, wiele lat temu; syn - 18 lat, mam luźny kontakt. Moja była żona nie była Polką. Syn po polsku nie mówi, nigdy nie był zainteresowany. Obecnie mieszkam z pewną panią, również nie Polka.
Marzy mi się powrót do Polski. Tutaj wkurza mnie polityka miejscowego rządu, brakuje mi towarzystwa z którym mógłbym dobrze spędzać czas. Mam co prawda kilku miejscowych kolegów, ale łączy nas tylko praca i czasami kawa po pracy. Miejscowi Polacy albo są bardzo zapracowani, albo lubią rzeczy, których ja nie lubię (alkohol, papierosy, dragi). Brakuje mi polskiego języka dookoła mnie, kolegów z którymi można swobodnie pogadać, oraz chciałbym zaliczyć związek z Polką - przyznam, że nigdy nie miałem okazji.
Jestem w wieku, w którym mógłbym jeszcze spróbować zacząć w Polsce. Ma to swoją cenę. Musiałbym zakończyć związek z moją obecną partnerką, rzucić obecną pracę, oraz przygotować się dobrze do powrotu. Czy warto? Z jednej strony się obawiam, że teraz jest ostatnia szansa, z drugiej, nie powinnienem przekreślać życia tutaj.
Co o tym myślicie?