Skocz do zawartości

rezysstor

Użytkownik
  • Postów

    55
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    25.00 PLN 

Treść opublikowana przez rezysstor

  1. Przejrzałem pobieżnie wątek, i nie zauważyłem relacji podobnej do mojej – mam więc nadzieję, że coś nowego wniosę. Słuchałem wypowiedzi np. G. Brauna, na Youtube, na temat „fałszywej pandemii”, i byłem skłonny w to wierzyć. Z moich obserwacji, skoro na ulicach nie leżały trupy, to trudno mi było brać opowieści, o „zarazie”, na serio. Na przełomie lat 2019/2020 poruszałem się dość intensywnie, zwłaszcza po centrach handlowych. Bywałem w : Poznaniu, Lesznie, Warszawie, Łodzi, Nowym Sączu, Nowym Targu, Zakopanem, Krynicy Morskiej, Władysławowie, Katowicach. Pamiętam, jak zjadłem kurczaka w wietnamskim barze, w centrum handlowym, w przeddzień zamknięcia takich przybytków. Wydawało mi się, że po tylu kontaktach, gdyby wirus istniał, to zapewne bym się nim zaraził, zwłaszcza, że mam 64 lata, czyli jestem już „stary, i schorowany”. Na początku listopada 2020, kopnąłem się jakieś 150 km motocyklem, do koleżanki – stare dziady tak miewają. Czułem się zmęczony, ale wcześniej pracowałem dość intensywnie, wymieniając olej, filtry, oraz smarując co się da w moim „stalowym rumaku”. Na miejscu dokonałem drobnej naprawy, używając silikonu, który wyjątkowo ostro śmierdział kwasem octowym. Na drugi dzień, po naprawie, nie czułem już tego zapachu, ale koleżanka twierdziła, ze jednak jeszcze śmierdzi. Zauważyłem, że nie czuję również smaku, i zapachu jedzenia, które zaczęło mi smakować jak tektura. Pomyślałem w pierwszej chwili, że „przedawkowałem” kwas octowy z owego silikonu, stąd odczuwana dysfunkcja. Wieczorem zmierzyłem temperaturę, i miałem 37,5 *C, a na drugi dzień rano, termometr pokazał 38*C. Wsiadłem na motocykl, i wróciłem do siebie kolejne 150 km, a wieczorem miałem już 39* C, ale samopoczucie całkiem niezłe. Walnąłem sobie setę czystej, pogadałem z inną koleżanką przez telefon, wzbudzając sensację, że gadam z sensem, przy tak wysokiej temperaturze, i padłem do wyra. Spanie jednak słabo mi wychodziło, bo pociłem się, jak świnia, i miałem dreszcze. Leczyłem się aspiryną, wierząc we własne siły obronne. Po dwóch dniach z gorączką ok. 39* C, leżąc w wyrze i popijając wodę z miodem, postanowiłem sięgnąć po antybiotyk, jako osłonę przed inną infekcją. Trudności z oddychaniem, nie miałem, ale pojawiło mi się zapalenie spojówek – podobno również typowy objaw przy „koronie”. Po około trzech dniach, temperatura nieco mi opadła, i kiedy wydawało mi się, że już z tego wyjdę – po tygodniu wyszedłem, na powietrze, w ciepły, słoneczny, listopadowy dzień. Wieczorem poczułem się gorzej, więc ponownie wróciłem do antybiotyku, który brałem 12 dni. Byłem osłabiony, znaczy pociłem się, i męczyłem, przy niewielkim nawet wysiłku, czułem też apatię, i zwis totalny. Po około trzech tygodniach zacząłem wychodzić, na świat, bo skończyły mi się zapasy żarcia. Schudłem ok. 10 kg, węch, i smak odzyskałem, po ok. miesiącu. Najbardziej dokuczliwym objawem choroby, był brak węchu, i smaku – kto nie przeżył, ten, nie zrozumie. Walka z wirusem zajęła mi mniej więcej miesiąc, wraz z dochodzeniem, do poprzedniej kondycji fizycznej. Wygląda na to, że wywinąłem się niewielkim kosztem, ale inni mieli mniej szczęścia. Osobiście znałem 85 latka, którego dobił covid, oraz kilka znajomych osób, które przeżyły infekcję. Konkluzja jest taka, że kozaczyłem, i załapałem się na wirusa, w najmniej spodziewanym momencie. Pokonałem infekcję samodzielnie, i mam nadzieję, że wytworzyłem w sobie odporność. Wirus więc istnieje, dyskutować jednak można, na temat jego powszechności, i jadowitości. Szczepić się nie zamierzam Nadal też słucham wykładów G.Brauna
  2. Czuję się zaszczycony, dołączeniem do Waszego grona. Traktujcie mnie z wyrozumiałością. Pozdrawiam serdecznie : Krzysztof
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.