Skocz do zawartości

PatrykaPatryka

Troll
  • Postów

    57
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez PatrykaPatryka

  1. Mamy to szczęście że mówimy z perspektywy kierowców samochodów, i dla nas pojęcia "dopuszcza się" oraz " jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego.” w żaden sposób się nie wyklucza. Ot jedziecie koło siebie, pojawia się za Wami samochód, i dla własnego bezpieczeństwa (!!!!) jedziecie za sobą. Niestety część rowerzystów tylko tak się porusza, a nawet jeśli jeździ samochodem to na miejscu pasażera i ciężko im zrozumieć jak wygląda sytuacja mając np to przepisowe 90 za miastem
  2. "3a. Dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego.” @Arox ,nie wiem skąd ta interpretacja o połowie jezdni. Generalnie co do rowerzystów u nas. Niestety jeszcze zbyt mało ich ginie aby się czegoś nauczyli. Na wypadek gdyby ktoś nie zrozumiał, tak, to był czarny humor. Miałem też kilkakroć sytuacje że na wylotówce z miasta przez las jadą koło siebie, z daleka zatrąbisz lekko żeby się ustawili, ani myślą, i bujaj się z prędkością 20 km na niezabudowanym żeby ich wyprzedzić. I jeszcze do mnie z mordą, bo oni mogą tak jeżdzić
  3. nie do końca http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/521516,czy-rowerzysci-moga-jechac-obok-siebie.html
  4. Ot i tu jest pies pogrzebany. U nas różnie koledzy potrafią zdefiniować pojęcie względnie zadbany. A i od tego jeszcze trochę drogi do dobrze ubranego faceta. Wg. mnie różnica jest, ale też nie twierdził bym że na zachodzie jest tylko szczyt gustu i elegancji, a u nas kiła i mogiła. Bądźmy obiektywni, popatrzmy na naszych ojców, na dostępność 'ciuchów' jaka była 20 lat i więcej temu, i odpowiedzmy sobie kto w nas miał nauczyć. Ja nie będę pewnie wyjątkiem, ale mnie nauczyły się ubierać w dużej mierze koleżanki. Wybieram w pierwszej kolejności to w czym się dobrze czuje, a następnie to w czym dobrze wyglądam. Niestety cześć z facetów też widać nie czuje się dobrze w bardziej eleganckich stylizacjach. Sam przez to przechodziłem. Przynajmniej naszym synom ułatwimy zadanie
  5. Perspektywa. To będzie chyba dla mnie słowo tego tygodnia. Z każdym uciekającym, tfu, wróć, przybywającym rokiem życia cieszę się za doświadczenie które w bardziej lub mniej przyjemnych okolicznościach nabyłem, co pozwala mi trafniej pewne rzeczy oceniać. Odwołując się do większego doświadczenia nabiera się lepszej perspektywy. To jak z wchodzeniem na górę. Na początku, u jej podnóża widzisz dokładnie każde drzewo które mijasz, ale kiedy zbliżasz się do szczytu pojedyncze egzemplarze ciężej dostrzec, za to dostrzegasz coraz bardziej zarys lasu. I tym przemiłym wstępem zbliżę się do brzegu. W młodym wieku cudowne są 'pierwsze razy'. Pierwsza dziewczyna, pierwszy pocałunek, pierwszy raz, pierwszy raz, cholera, teraz jak sobie przypominam pierwszy kac wydaje się być czymś miłym I o tych pierwszych razach się nie myślało, je się po prostu cholernie mocno czuło! Myślę że właśnie przeżyłeś jeden ze swoich pierwszych razów. A mianowicie zostałeś pierwszy raz odstrzelony przez starszego. Cóż, zdarza się, nie Tobie pierwszemu. Żalu większego do tego chłopaka wg. mnie nie możesz mieć, bo tak cholera działamy, ładna fajna laska pojawia się na horyzoncie? atak ;p. Facet starzy, z większa 'bajerą', lepiej na chwile obecną ustawiony życiowo, z większymi zasobami. Postaraj się na to spojrzeć obiektywnie? Chyba nie możesz mieć do niej większych pretensji. Zauważ że ona sama się w tym wszystkim motała. Plus dla Ciebie że przynajmniej zacząłeś to dostrzegać, i tego parszywego uczucia nie zamiotłeś pod dywan i powiedziałeś sobie twardo sprawdzam. I na tym to polega. Pojawiają się wątpliwości, mówisz sprawdzam. I to jest oczywiście metafora, ponieważ jak już zauważyłeś, ciężko jest uzyskać szczerą odpowiedź od kobiet, ponieważ jest tu zbyt wiele odpowiedzi na jedno pytanie. Do znudzenia, jedno mówi, jedno myśli, jedno czuje. W pełni uważam można posiąść kobietę kiedy to o Tobie myśli, o Tobie mówi, i to Ciebie chce czuć. Najgorzej że z czasem wszystko słabnie, ale dobrze jest zachować dodatni poziom w większość składowych:) A do tego trzeba doświadczenia, perspektywy na co zwracać uwagę, na co nie. Podam przykład tego kolegi. Nie wyobrażam sobie zakazywać kontaktów z kimś żonie. Bo nie wyobrażam sobie sytuacji w której musiał bym być do tego zmuszony. Nie jestem wstanie zasłonić jak niewidzialną peleryną, to do niej należy ucinać wszelkie relację które mogły by być w moim odczuciu niestosowne. Na tym polega min. dbanie o drugą osobę, w związkach nie tylko myślimy jak 'uszczęśliwić' drugą osobę, ale też jak jej nie skrzywdzić. Ale to wszystko przed Tobą. Jak dla mnie jesteś teraz takim szczeniaczkiem wilka który wychodzi w świat go poznawać. Czeka Cie wiele miłych przygód, ale też sporo niemiłych. I to właśnie te drugie będą w dużej mierze Cie kształtować, to jak sobie poradzisz z przeciwnościami, zawodami etc. Mam nadzieje że z biegiem czasu dojdziesz do przekonania aby nie krzywdzić. Najpierw siebie, potem innych. Ale do tego czasu wiele razy będziesz: - nieświadomie krzywdził siebie robiąc coś wbrew sobie, bo niestety w tym wieku sam nie wiesz jeszcze czego chcesz, czego oczekuje, ale to zrozumiałe każdy z nas to przeżywał. Do czasu aż przynajmniej będziesz wstanie jasno wyartykułować czego nie chcesz, a w dalszej kolejności czego oczekujesz. - innych, patrz pkt. wyżej A w odpowiedzi na pytanie Przeczytaj jeszcze raz co napisałem. Chcesz aspirować do alfa? Nie oczekuj odpowiedzi od innych, prowadzenia za rączkę. Zadawaj pytania sam sobie, odpowiadaj sam sobie. Popełniaj pomyłki za młodu, wyciągaj wnioski. Ucz się. Niech niepowodzenia wyryją Ci się blizną, abyś szybko sobie przypomniał konsekwencje w analogicznych sytuacjach. I bądź z siebie dumny przy każdym małym 'zwycięstwie', nieważne na jakim polu by ono nie było. Jesteś młody, cytując znane powiedzenie 'w dupie byleś, gówno widziałeś'. Pytaj starszych, słuchaj, neguj to wszystko co od nich usłyszysz, jeśli się nie uda, załóż że coś w tym może być, i sam sprawdzaj. Nikt nie da Ci gotowej odpowiedzi, ale może dać perspektywę. I znów, pamiętaj że tylko osoba która Ci doradza może podążać na inne wzgórze niż Ty, widzicie ten sam las ale z innej strony. Dobrej zabawy w grze zwanej życiem!
  6. @Prostak, pamiętam zachowanie mojej żony kiedy byliśmy na wzajemnym haju, w momencie kiedy inni się nią interesowali. Był to zawsze bardzo uprzejmy kosz. Od razu, bez najmniejszej możliwości rozwinięcia dalszej znajomości. Tak się zachowuje kobieta 'zakochana', a przynajmniej na haju. Biorąc pod uwagę Wasz młody wiek, a co za tym idzie wspólny staż też tak powinno być. Skoro ona tego nie ucina, widocznie nie ma tego haju z jej strony. Przykre, ale chyba musisz bardzo poważnie wziąć to pod uwagę. Dwa. Dla mnie początkowe związki zawsze były związane z mega dzikim seksem. Był haj, był seks. Skoro już na początku go niema, może i nie ma haju? Jeśli tak-patrz wyżej Kolejna rzecz, po co ona się z nim spotyka? Co ma takiego od niego czego Ty jej nie dajesz? Wygląda że chłopak ma większe doświadczenie w zabawie 'nie ma takiego wagonu którego nie da się odczepić', a przede wszystkim jej imponuje. Więc haj jednak chyba jest, ale ukierunkowany w inną stronę. Obawiam się że jesteś do czasu aż on nie przystąpi do ostatecznego szturmu. Wtedy będzie przepraszam, ale to nie to, masz wobec mnie zbyt duże wymagania, chciałam, starałam się ale teraz mnie przytłaczasz etc. Fajnie że chcesz rozmawiać, ale zapominasz że kobieta jedno mówi, trzecie myśli, czwarte czuję, i czapki głów dla tych z nas którzy potrafią odkryć to ostatnie. Porozmawiaj, pewnie, tylko po co? Będzie Ci mówić to co chcesz usłyszeć, do czasu aż "on nie przystąpi do ostatecznego szturmu". I wtedy nastąpi rzadkie zjawisko podobne do astronomicznego zrównania planetarnego. Będzie to samo mówić, myśleć i czuć. A będzie to "Pa pa" Daleki jestem od wymuszania zrywania znajomości na partnerkach, same one doskonale wiedzą które znajomości są nieodpowiednie i nie powinny być kontynuowane. W Twoim przypadku tak nie jest, o czym ona doskonale wie, mimo że mówiła co innego. Chcesz, wierz jej. Bardziej powinieneś się zastanowić na faktem że skoro tyle razy wyraziłeś że Ci to nie odpowiada, ale ona dalej ma to kolokwialnie mówiąc w dupie
  7. pomijając kwestie kiedy te badania by robione, ponieważ na przestrzeni czasu model związku się zmieniał, oraz gdzie te badania były robione, zastanówny się co nam daje to szczęście: - w związku łatwiej o 'szczęście' ponieważ raz że nagle pojawia się jakiś cel do realizacji który przy początkowo niewielkich nakładach daje dużą gratyfikacje - droga strona również stara się nam 'dogodzić' tak to przynajmniej w większości wygląda na początku, a później jak sami wiemy życie pokazuje swoje a teraz weźmy jeszcze pod uwagę dużo ważniejszy fakt o którym wspomniał @RedBull1973 , a dokładniej popatrzcie proszę na swoje życie, na swoich znajomych. Ilu z nich naprawdę czuję się dobrze sama z sobą, robi coś coś tylko dla siebie, i ma taką charyzmę w tym że ludzie sami wręcz do nich ciągną? Nic dodać, nic ująć. Ciekaw jestem z jakim stażem te związki są? bo o ile na początku pewnie odsetek szczęścia jest większy to jak to wygląda po jakiś 10 -20 latach? Podejrzewam że 'spada' on docelowo do % poziomu szczęścia singla faceta, ponieważ tam gdzie będzie zadowolony facet, który będzie miał charyzmę aby pociągnąć za sobą kobietę i ew. dzieci będzie ok. Gdzie tej charyzmy nie będzie, tej umiejętności bycia zadowolenia z towarzystwa samego siebie, mogą się pojawić wzajemne pretensje że ktoś nam nie dał szczęścia
  8. Witam kolegów, Mam pytanie do kolegów jak rozwiązujecie swoje sytuacje konfliktowe z małżonkami. Głownie chodzi mi o rozładowanie napiec które 'nie wiadomo' skąd się pojawiają. Celowo napisałem o małżonkach, bo mam chodzi mi o sformalizowane związki gdzie pojawia się wątek dzieci i każde posunięcie musi być bardzo przemyślane.
  9. @nieidealny światdziękuje, banalne i piękne w swojej prostocie
  10. @nieidealny świat chyba się na to nie zapowiada, bo poczułem takie zdystansowanie do niej po tych słowach że gdyby nie dziecko powiedział bym pa
  11. @nieidealny świat może i tak, ale powiem Ci, bardzo zaniepokoiły mnie te porównania, i insynuacje jaki to ja miałbym być nieporadny etc. z takim pogardliwym tonem. Tak to przynajmniej odczułem.
  12. Cóż, trochę czasu minęło, ale efekty okazały się, hmm, niezadowalające że tak powiem. Obawiam się że niestety muszę przyznać sporo racji Judaszowi, ale do brzegu. Po chwilowej poprawie, większego zainteresowaniu,i nawet poprawieniu wszystkich aspektów życia, znów nastąpiło ostudzenie. Bóle głowy, brzucha, zmęczenie, brak ochoty itd. Nie, nawet się nie wkurwiałem, bo prawdę mówiąc spodziewałem się tego, więc i z mojej strony nastąpiło wycofanie. Jednocześnie bardzo uważnie obserwowałem i słuchałem bo przeczuwałem że zaraz dowiem się czegoś ciekawego. Pierwszy sygnał- sobota. Jedna z klientek makijaż-owych mojej małżonki, podjeżdża nową bemeka w m-pakiecie. Po jej wyjściu okazało się że zostawiła tel, po 15 min wróciła wyskoczyłem jej go oddać. Widziałem ją przed i po makijażu, pochwaliłem jak ładnie ją pomalowała, nie ta dziewczyna. Okazało się że to jej koleżanka z podstawówki, coś od słowa do słowa jak jej się dobrze powodzi, jaką ma super prace. Młodsza dziewczyna myślę sobie, finansowo o ile lepiej ustawiona, i tak głośno myśląc powiedziałem że w takich chwilach mi głupio, że coś przeoczyłem. Usłyszałem że faktycznie mi powinno być głupio, i że miałem się zapisać na nowe studia, czemu jeszcze tego nie zrobiłem? Moja pierwsza reakcją był uśmiech politowania, z cyklu "aż tak Ci źle?", nie było i nie ma we mnie zazdrości, ale pokazało mi to bardzo jasno schemat myślenia który był już omawiany, schemat który myślę dodatkowo aktywowali jej nowi koledze z pracy. Wytłumaczyłem spokojnie i bez nerwów że jakby nie pamiętała mieliśmy bardzo dużo wydatków nadprogramowych na samochód i do przyszłego mc zablokowało mi to fundusze, a samego pomysłu nie zarzuciłem. Kolejny przykład mieliśmy wczoraj. Jako że samochód jest u mechanika, padł silnik, kolega pożyczył mi jeden ze swoich. Żona poprosiła żebym zawiózł ją do Ikei, pilnie jakiś regał musi kupić dla syna. Mieliśmy pojechać wieczorem. Podjechałem do kolego po 19, akurat składał piłę, więc jeszcze mu chwile pomogłem. Potem zabraliśmy się za sprawdzenie samochodu. Zeszło sie około dwóch godzin. W międzyczasie sms że już jest późno i nie jedziemy na żadne zakupy. Wróciłem do domu i widzę jak jest wkurwiona. Pytanie na ostro gdzie ja tyle czasu byłem. Odpowiedziałem na spokojnie "Zajęty byłem" i przeszedłem dalej w głąb mieszkania. Za chwile słyszę z wielką pretensją w głosie "Słucham?!". I zaczęła się lekka burza. Ja spokojny i opanowany, ona nic nie mówi, chodzi cięta jak osa. Na spokojnie zapytałem czy chce mi coś powiedzieć bo takie foszki na mnie nie działają, wiec cokolwiek jej nie pasuje niech powie teraz. W telegraficznym skrócie, ona nie jest na mnie wkurwiona, ona mnie mnie dość i moich humorków, chamskiego traktowania, odzywek typu "zajęty byłem". Dla niej jestem wredny, złośliwy, ale za koleżkami latam a oni mnie olewają. Zaczęła mi przypominać jak kiedyś byłem u kolegi coś odebrać, i jak to kumple pożegnaliśmy się czułym spierdalaj. O ile uważam że jest to normalne między nami, przy żonach, kobietach staramy się tak nie zachowywać, zwłaszcza jak nie są miedzy nas bardzo dobrze wtajemniczono. Moja taka nie jest, ja zaś tego pożegnania nie słyszałem. Niemniej po chwili zaraz do mnie mówi jak ja pozwalam się do siebie tak odzywać?, pytam jak, o ona odpowiada że on do mnie powiedział spierdalaj a ja nic nie zrobiłem. Zacząłem się śmiać, i wytłumaczyłem że tak się do siebie odzywamy. Ale faktycznie nie mogło mi to wyjść z głowy. Jak tylko spotkałem kolego, a byłem chyba lekko 'nabuzowany' zapytałem wprost. Czy Ty powiedziałeś do mnie żebym spierdalał przy żonie i dziecku? Kolega od razu zaprzeczył. Jak było, nie wiem, on jasno zrozumiał żeby nigdy tak się nie zachować, a żona myślałem że ma wytłumaczone. Do wczoraj, kiedy to ponownie wypomniała mi jak to wg niej latam za kolegami i on mnie jebią, każą spierdalać a ja odchodzę 'z podkulonym ogonem'. Jednocześnie kiedy jakiś tydz. temu ten sam kolega wysłał jej zaproszenie na fb, najpierw wielkie zaskoczenie, wręcz obraza, ja go nie lubię i.... i zaakceptowane, wczoraj zaś mnie informuje "A wiesz że on ma konto na Insta, własnie mnie fb poinformował, ciekawe po co?" Ahh, i na koniec żebym jej tak nie traktował protekcjonalnie, bo ona nie jest jedna z moich gówniarskich koleżanek z którymi jeżdżę i ona nie da się tak traktować. Popatrzyłem, posłuchałem, tłumaczyć prawie nic nie próbowałem bo nie miało sensu, poza tym że dzięki tym kolegom którzy tak mnie dymają mamy właśnie samochód uśmiechnąłem się, w myślach podziękowałem że mi wszystko powiedziała, otworzyło mi to bardziej oczy na nią i położyłem się spać. To by było tyle ze szczerego kocham Cię.
  13. Ja uczęszczam do psychologa, nurt poznawczo-bechawioralny, trafiłem tam w momencie kiedy oceniając to teraz z perspektywy czasu bardzo hujowo. Pisząc bardzo mam na myśli bardzo. Sam w sobie miałem również olbrzymi problem żeby powiedzieć co myślę i czuje. Wiadomo- chłopaki nie płaczą. Uważam że pójcie tam było jedna z najlepszych rzeczy jaką zrobiłem. Babka mojego wieku 30+. Najważniejszą rzeczą było to że po kilku mc zacząłem do niej mówić, ale co istotniejsze, sam do siebie zacząłem dopuszczać te myśli i uczucia. A jako że były to tyle lat tłamszone nie potrafiłem nawet określić co myślę i czuje. Bo czułem gniew, żal i wkurwienie przesłaniające wszystko. Sesje uważam za udaną bo udało mi się znajdować przyczyny tych stanów, sam przed samym sobą ośmieliłem się pokazać swoją słabość, i co najważniejsze taki stan tak nazywać. Ot nie ma słabości we mnie, tylko uczucie którego przyczynę należy zidentyfikować i zrozumieć. Dopiero wtedy można podjąć jakiekolwiek działanie naprawcze. Dobrym rozwiązaniem jest poszukanie na nfz, jeśli wątek finansowy odgrywa tak duże znaczenie. Tak jak wspomniał Marek, czy warto czy też nie zależy od tego czy jest to dobry lekarz, oraz czy Ty odczuwasz pozytywną zmianę. Ciężko będzie Ci otrzymać jednoznaczną odpowiedź czy warto, bo to pytanie z cyklu kupić nowy z salonu, i stracić ile % od razu po wyjeździe, czy kupić używany. Odpowiedzi będzie tyle co rozmówców. Decyzje podejmij pod ‘siebie’
  14. Wodze Adolfik, wodze! Lejce to były przy wozie chłopskim, a trzymając się takiej analogii związek z kobietą traktujmy jak ujeżdżanie młodziutkiej klaczy, która boczy się i strzela baranki kiedy tylko się na nią wsiada, nerwowo reaguje na wędzidło, ale po pewnym czasie skręca na samo dotknięcie wodzy do szyi, zaś na widok tego samego wędzidła po pewnym czasie się radośnie prycha bo wie że zaraz może ją czekać świetna przygoda ;p
  15. Witam kolegów Trochę czasu od ostatniego wpisu minęło, trochę się działo, trochę się pozmieniało. Po ostatniej rozmowie 'zaczęło' byś lepiej, niemniej jednak mieliśmy trochę stresującą sytuacje z dzieckiem, którą ja nieopatrznie sprowokowałem i zrobiła nam się z tego powodu kłótnia. Wiedziałem że ja popełniłem błąd, i kurwa, czułem się fatalnie że naraziłem syna, i w tym momencie naskoczyła jeszcze ona na mnie, z klasycznym wpędzaniem w jeszcze większe poczucie winy. Poprosiłem raz, jestem świadom sytuacji która miała miejsce, nie musi mi nic tłumaczyć, koniec dyskusji. Dalej swoje. Powtórzyłem ponownie ponownie, stanowczo, koniec tematu. Dalej to samo. Walczę żeby nie wybuchnąć. Odwracam się i rzucam prostu, suche, zimnie spierdalaj. W niej pęka tama, nie da się tak traktować, do siebie odzywać, zjebałem i jeszcze każe jej spierdalać, ona chce rozwodu. Patrze prosto w oczy i spokojnie mówię ok. Następnego dnia, zaskoczony z jaką łatwością przyszło mi to wszystko, i nawet z poczuciem pewnej ulgi szukam czegoś do wynajęcia. Dla żony jestem ignorująco uprzejmy wychodząc z założenia nerwów mych szkoda. Dzień 2 Poprosiła o rozmowę. Przeprosiła za swoje słowa, że ją poniosło. Czy coś z tego będzie. Powiedziałem że mogę spróbować na zasadach okresu próbnego, Koniec jej wypominania mi czego-kurwa-kolwiek co miało miejsce w trakcie mojego leczenia etc. Wraca seks Koniec wpierdalania się w moje sprawy I jeśli jeszcze raz zachowa się jak ostatnio, lub też złamie któryś z pkt wyżej bezdyskusyjny koniec. Koniec pierdolenia się w tańcu. Mija mc. Jest normalnie. Uprzedzając pytania, nie, nie zacząłem zachowywać się po staremu bo mam namiastkę tego co chciałem. Wręcz przeciwnie. Reką cały czas na pulsie. Teraz w dosłownym tego slowa znaczeniu ja na nowo zacząłem decydować co gdzie i jak w sprawach kluczowych. Ze słownika zniknęły mi słowa, 'nie wiem co zrobimy', 'nie wiem co zrobić', 'na co byś miała ochotę', a zastąpiły słowa 'teraz robimy to i to , potem to i tamto', albo po prostu 'szykuj się', i nie interesuję mnie że coś miałaś innego teraz robić. Zmiana kolosalna, a ostatni seks przypomniał mi jak mieliśmy po 20 parę lat. Zaczęło to się przekładać na inne, codzienne aspekty życia. Już nie rzucam płatków róż pod nogi, a pozwalam pobiegać jej za sobą i dogodzić tym razem mi. Nie ma podburzania że coś źle z synem zrobiłem, a zamiast tego 'synku, tata ma rację'. Pojawiło się kilka foszków, zjebka natychmiastowa, miałem wrażenie że wręcz za silna, ale nie kurwa, nie powiem przepraszam. Warunek postawiłem, naskocz na mnie, oddam to samo dwa razy mocniej. Nie przychodzę się do domu napierdalać a żeby odpocząć, więc nie baw się ogniem bo się sparzysz. Jak urażona kotka odchodziła, że by wrócić wieczorem, i ja pierdole kurwa mać.... Jak dobrze być mną. Nie ma we mnie zazdrości, bo czuję się w pełni sobą, wiem ile jestem wart, i nie ma we mnie takiej 'udawanej męskości', jak w powiedzeniu 'pies który głośno szczeka nie gryzie'. Kierunek i kurs obrany, teraz należy tylko się go trzymać. Dziękuje kolegom za słowa wsparcia, otuchy, porady i możliwość wygadania się
  16. Dzięki Adolf Przede wszystkim czuję że odzyskałem kontrolę nad sobą, i to ja znów mam większy wpływ na otaczające mnie otoczenie, nie zaś jak przez okres mojej 'dolegliwości' kiedy to sytuacją była z goła odmienna. No nowo pielęgnuje narcyza, którego baaardzo zaniedbałem w sobie. Co do zrażania się testami, cóż, traktuje to znów analogicznie jak zachowanie mojego syna, który sprawdza gdzie jest granica której nie może przestąpić a później z uporem maniaka sprawdza swoim zachowaniem czy oby na pewno nie da się jej przesunąć dalej. Jak mógłbym się na syna obrazić? przecież ja jestem taki sam:) ale jako ojciec moim obowiązkiem jest mu powiedzieć STOP, a kiedy to zrobię wymagać, ew. karać za nieprzestrzeganie. Zachowanie żony tratuje na takich samych warunkach. Albo uzyskam zachowanie odpowiednie dla mnie(nas) i będziemy żyli długo i szczęśliwie, jeśli nie, będę żył długo i szczęśliwie
  17. czołem ponownie, Mój poprzedni post faktycznie był zbyt lakoniczny, a pisany w pośpiechu. Otóż tak jak wspomniał @Adolf faktycznie, w pierwszej chwili nie spodziewałem się tego, ale od razu zapytałem za co? Odpowiedziała że za ostatnią sytuacje kiedy mnie 'opieprzyła'. I od razu że ja również przesadziłem. Powiedziałem że skoro wg niej przesadziłem, to niech się przyzwyczai do tego stanu rzeczy, bo nie życzę sobie więcej takiego zachowania, a moja reakcja będzie od tej pory zawsze taka sama, czyli dwa razy mocniej. Jeśli chce tego uniknąć, niech się liczy ze słowami. Wytłumaczyłem że ta rozmowa nie miała dotyczyć ostatniej kłótni ale kilku ostatnich lat. Których ja nie akceptuje i nie pozwolę aby kolejny miesiąc miał tak wyglądać. Seks wraca, i koniec z wymuszoną formą. Jeśli nie, nie mamy o czym rozmawiać. Bo ja mam dosyć życia w wymuszonym celibacie, ciągłego rozdrażnienia potęgowanym okazjami z których rezygnuje Dalej zaczeła się że ja sam nic nie robię aby ja nastroić i tak dalej, co uciąłem- seks jest dla mnie warunkiem nienegocjowalnym. Jeśli chce abym był dla niej miły wymaga to również z jej strony odpowiedniego zachowania. Podział obowiązków który ostatnio nastąpił (o czym nie wspomniałem, sama z siebie nagle zaczęła więcej ogarniać) będzie dalej postępować, koniec zapierdalania tylko przeze mnie. Za to co daje nic nie dostaje, więc jasno mówię, oddam to co sam dostanę na wszystkich płaszczyznach. I nie, nie uspokoiłem się, nie uciszyłem, nie zachowam się jak niedźwiedź który poryczał, poryczał i idzie na nowo spać do jaskini. Może dla części kolegów za lekko, cóż, tego się już nie dowiemy, ale na pewno konsekwentnie jest i będzie z mojej strony. Pilnuję się bo wiem że zaraz nastąpi cios w chwili kiedy uzna mnie spokojnego i odprężonego. A ja siedzę jak na rybach, niby spokojny, zgarbiony, bez emocji wpatrujący sie w lekko drgający spławik, a tak naprawdę w pełni napięty i skupiony aby w odpowiedniej chwili zaciąć. Jednym z ostatnich zarzutów było to że od ostatniego czasu traktuje ją protekcjonalnie, nawet odzywam się do niej poleceniami ja do syna, a ona chciałaby by być na nową moją partnerką. Odpowiedziałem zacznij się tak zachowywać a zacznę Cie tak traktować. A nauczony doświadczeniem, przysięgam niech pierwej jajka odpadną nim zacznę kiedykolwiek traktować kobietę jako partnera.
  18. Dziękuje kolegom za zainteresowanie i opinie. Cała ta sytuacja jak już mówiłem działa na mnie lekko stresująco, a takie napięcie powoduje u mnie odrazu agresywniejsze zachowanie, co staram się w sobie bardzo kontrolować, ale jakbym się nie hamował widać wszystko na zewnątrz, na zasadzie bez kija nie podchodź. Zmianie od razu ulega ton głosu, styl mówienia udziela mi się mojego ojca wojskowego, wiec rzucam tylko proste komendy pomijając jakiekolwiek zwroty grzecznościowe. Jak zaplanowałem rozmowę, tak postanowiłem że ona się odbędzie mimo braku bardziej sprecyzowanego planu. Byłem jednak bardziej bojowo nastawiony, świadom tego że wszystko albo nić. Na dłuższej walce ryzyko niepowodzenia jest zbyt duże a poniesione koszty będą zbyt wysokie. Poczekałem do wieczora, i oznajmiłem że mieliśmy porozmawiać. Usłyszałem że nie mamy o czym. Przez pół sek myślałem że wybuchnę, ale szybko się opanowałem i zapytałem przez żeby 'jak to?' Otóż nie mamy o czym rozmawiać bo przeprasza mnie za swoje zachowanie. I tyle w ogólnym podsumowaniu. Warianty są dwa. Albo to jest te 5% o których wspominał Rysiek Judasz. Ale na to mamy tylko 5% szans. Kolejny wariant to tylko chwilowa uległość mająca mnie uspokoić co by odkręcić śrubę ze swojej strony, dać się 'ułagodzić' na grzecznie, i później kilka wrzutek winy etc. Wariant drugi jest prawdopodobny na 95%, więc to on idzie na tapetę. W moim odczuciu obecne zachowanie z mojej strony które też należy wspomnieć nie jest w żaden sposób wymuszone (ponieważ jak już wcześniej wspomniałem czuje się na nowo sobą), będzie kontynuowane. Świadom też jestem postępowania żony, działającej wg planu dziś odkręca śrubę, jutro misio, a za chwile będzie się przymilał żeby bzyknąć a potem już z górki. Lecz jak to powiedział kiedyś Jung "Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem" Świadom tych działań będę mógł skutecznie kont reagować i ułożyć wszystko pod siebie. Stabilizacja nastąpi ale na moich warunkach. Będę znów jednak wdzięczny jeśli któryś z kolegów na inna opinie. Bardzo chętnie wezmę pod uwagę zdanie bardziej doświadczonych kolegów.
  19. Uratować tak, ale na moich. Inne nie są dla mnie akceptowalne. Jestem świadom że głównym motorem napędowym jest fakt posiadania szczęścia, i stąd chęć podjęcia przeze mnie próby. Nie wiem tylko jak to zrobić. A dokładniej obawiam się odkrycia się powodu mojego działania, a co za tym idzie słabości. Nie wiem jak rozegrać dzisiejszą rozmowę aby przekaz nie był taki iż to ja chce ratować wszystko za wszelką cenę. Z drugiej jednak strony chce zakończyć ten impas bo takie obrażanie się jest dla mnie dziecinne i prawdę mówiąc mnie drażni. Kolejnym aspektem jest to że wiem że rozmowa z kobietą raczej nic nie załatwi, bo argumenty logiczne do niej nie trafią, a co za tym idzie trochę żałuje że tak ustaliłem. Teraz jednak skoro podjąłem decyzje nie mogę się z niej wycofać
  20. Ryśku Judaszu, czyli co, 95 % szans na niepowodzenie, więc solą w oczy nie ma to sensu? To w takim wypadku jakie są alternatywy?
  21. o to jest kolejna sprawa nad która się zastanawiałem, ale nie wiedziałem jak nazwać. Dzieki!
  22. Ehh, ciężko mi znieść całą tą atmosferę w domu. Ze swej strony metaforycznie wystawiłem wielkie jaja na zewnątrz i wale nimi po oczach kiedy tylko na mnie spojrzy. Ale na spokojnie, zero negatywnych emocji. Poprosiła mnie żebym podrzucił jej rzeczy dla koleżanki do niej do biura jak skończę prace. Zgodziłem się, podrzuciłem po czym zapytałem grzecznie czy wszystko ode mnie? Skoro tak to cześć. Po powrocie do domu widze na niej lekkie wzburzenie. Wiedząc doskonale o co chodzi, pytam niewinnie o co chodzi. "Mogłeś zapytać czy wrócę z Tobą". Odpowiedziałem że jeśli chciała że mną wrócić mogła mnie o to poprosić, skoro tego nie zrobiła wróciłem. Po czym poinformowałem że jadę na konie. Wróciłem po 22, foszek/nie foszek, nic nie mówi, z kamienną mina obchodzi mnie, rozmawia milutko tylko z synem. Wieczorem kiedy sie kładziemy powiedziałem tylko że chciałbym jutro, czyli dziś wieczorem porozmawiać, bo zapowiada się że jeśli teraz tego nie zrobimy to później nie będzie już o czym. I wiecie co, nie wiem kurwa jak mam obrać w słowa ten kocioł które się we mnie tłamsi...
  23. Trenowałem tajski kilka lat. Low-y maja potężną moc niszczenie:) O ile rzadko się zdarza aby jednym zrobić od razu znaczącą 'krzywdę' o tyle przyjęcie kilku na udo u niezaprawionej osoby momentalnie spowoduje problem z postawieniem ciężaru na tej nodze więc dużo zmniejszy jej motorykę. W odróżnieniu od KB, w tajskim dochodzą łokcie i kolana, które piekielnie sprawdzają się w klinczu. I tak osoba trenująca boks może być bardzo zaskoczona jak 'bliski' jest to klincz
  24. Żona zawsze była bardzo zadbana, i bardzo ładna, ale faktycznie, smsiki sie nagle pojawiły, czas na fejsiku itd. Ten etap mam już dawno za sobą, i uciąłem to. Rozmowy, i to nie jedną również zaliczyliśmy. Ostatnia przed tygodniem, z tą tylko różnicą że pierwszy raz poczułem jak już mi się powoli nie chce, jak zaczyna mi coraz mniej zależeć, jak coraz bardziej dostrzegam kuszenie tych małolat naokoło mnie. Zaproponowałem abyśmy spędzili oddzielnie wakacje. Najpierw ja tydzień z dzieckiem, później ona kolejny. W ramach odseparowania się od siebie, głównie niech sobie przemyśli. Usłyszałem że jedną z przyczyn takiego stanu jest to że mnie ostatnio niema. W sensie w domu co mam zrobić zrobię, dzieckiem się zajmuje bardzo dobrze, ale nie spędzamy czasu jako rodzina. Wyjaśniłem że ten czas który mielibyśmy spędzić razem jest dla mnie czasem zmarnowanym, bo na tyle co daje, nic nie dostaje. I taki stan rzeczy dla mnie jest nie do utrzymania. Pierwszy raz w życiu poczulem że ciało już nie najmłodsze. Pomyślałem, ile jeszcze lat będa mógł funkcjonować bez zwalaniania aby cieszyć sie pełnia? 10 lat z groszami? Zleci jak z bicza strzelił, wieć nie mam ochoty marnować tego czasu Poprosiła żebym pojechał razem z nią i dzieckiem nad morze. Zgodziłem się. Zobaczymy czy coś się zmieni. Jeśli nie, podejrzewam że zacznę podpytywać na innym wątku jak przeprowadzić najlepiej dziecko przez rozwód, bo to jest w tym momencie jedyny powód aby nie rzucić wszystkiego od ręki Koledzy, jednak o ile to możliwe będę posiłkował się Waszym doświadczeniem. Zmiany w życiu wprowadzam, a wynikają one z mojego zmienionego zachowania, a ściślej rzecz ujmując wracam do siebie. Jak zapewne każdy z Was tak i ja dla zadowolenia swojej Pani zamieniłem się ja to nazywam w robot kuchenny. Powiedziałem dość usługiwania, obowiązki dzielimy między siebie, co zacząłem delikatnie acz stanowczo egzekwować. Żona stała się jakby ciut jakby aktywniejsza w 'pożyciu codziennym', co było w opozycji do mojej postawy. Zamiast wiecznie zmęczonej po pracy, zapytała czy w czymś mi nie pomóc w kuchni, itd. Jakiś buziak po przyjściu do domu. Z mojej strony jakoś samo z siebie zaczęło wiać chłodem. Kochanie, nie potrzebuje pomocy, ja zrobię to i to, Ty za to zajmiesz się tym i tym. O ile wcześniej żywo interesowałem się jak jej idzie w nowej pracy, zawsze oferując pomoc na zaś, o tyle teraz mam to jakoś w dupie. Żali się że straciła zapisane dane i co teraz, odpowiedziałem żeby poszukali sobie informatyka który pomoże im uniknąć takich sytuacji w przyszłości. I tyle, żadnego kochanie przynieś komputer pomogę etc. Moje wyjście na konie nie są już przerywane telefonami o której będę bo dziecko trzeba wykąpać. Więc tak mi mijały kolejne dni przeplatane spojrzeniem na nią gdzie czując jak mnie roznosi w środku wręcz czułem jak z niej wszystko zrywam i robię na co mam ochotę. Ale powiedziałem sobie niet, nie chce żadnego wymuszonego seksu, ani tym bardziej słyszeć znów odmowy. Do czasu... Postanowienie na dłuższy okres- zero alko w ilości zagrażającej utracie kontroli nad fiutem. Straciłem w weekend, seks był, ale tak dziki że karp po wyjęciu z wody w trzeciej minucie ma w sobie więcej życia. Tak nie, tak boli, nie chce żebyć mi mówił co mam robić. Poczułem jak niby zeszło ze mnie coś, i w tym miejscu pojawiła się pustka. Ale z drugiej strony coś się zaczęło dziać. Idąc za uderzeniem małego wysłałem rano w odwiedziny i plan prosty, hey mała, szybki spontan zamiast kawy. I huj. Nie mam ochoty, ale możemy się poprzytulać. Walnięcie patelnią byłoby przy tym delikatna pieszczotą. Dojście do siebie zajęło mi min, po czym wstałem zrobiłem kawę. W tym momencie poczułem że czas abym sam się dostosował do zasad tej gry. A więc barter, ile dostaje tyle daje. Wczoraj popołudniu jak robię obiad, kochanie zmywa. Robię sobie później kawę, przychodzę z nią do pokoju, a moja luba nagle umie na mnie patrzeć zalotnie, słodko się wygiąć i słyszę -O, masz kawkę a o mnie nie pomyślałeś? - nic nie mówiłąś - nie mówiłeś że sobie robisz, i nie pytałeś! - przecież słyszałaś że jestem w kuchni i uwaga, nie uwierzycie, nogi pod siebie i foszek nr 5 lekko odwróciłem głowę i przekornie zapytałem - rozumiem że nie powiesz 'proszę'? - oj daj mi spokój Kurwa, ale ta kawa mi smakowała 20 min później jako że obiecałem synowi lody komenda powstań wychodzimy Żona już z powrotem miła, uprzejma. Po powrocie do domu szybkie odwiedziny u jej kuzynki, dołączyłem do niej po 15 min. Wchodzę i słyszę na dzień dobry, - zobacz , tu się o kawę nie musiałam prosić Co kompletnie zignorowałem, z lekkim uśmieszkiem na ustach. Po chwili usiadłem sam koło stołu opierając się na niego przez co ten się lekko zachybotał a wraz z nim kubek z kawą, przez co było blisko aby się ulało. Małżonka na mnie naskoczyła żebym uważał jak siadam, bo omal się nie wylało, co spokojnie skomentowałem niech zacznie pić tą kawę to nic się nie wyleje. To otworzyło puszkę Pandory. Potok pretensji nie mów mi co mam robić, nie zachowuj się tak itd. Odpowiedź krótka i zwięzła. Nie odzywaj się tak do mnie. Dalej słyszę nie krzycz na mnie, odp znów ta sama, tonem już mocniejszym. I cisza. Po powrocie do domu pretensje, jak ja się do niej odzywam, że tylko mowie jej co ma zrobić, krzyczę na nią (mam dosyć mocny głoś jak jestem rozdrażniony) itd. I ona ma prawo na mnie się denerwować, i krzyczeć. Odp bardzo spokojna z mojej strony. Tak masz prawo się denerwować, tak masz prawo krzyczeć, tak masz prawo się do mnie tak odzywać. Ale reakcja z mojej strony będzie dokładnie taka sama. Bądź dla mnie miła i uprzejma nawet jeśli się pomylę, będę na mnie taki sam. Naskocz na mnie mnie, spacyfikuje z całą stanowczością, czy będziemy sami czy przy całej Twojej rodzinie. Z foszkiem poszła spać, i ja zasnąłem tak spokojny jak już dawno nie byłem. Wczoraj rano poprosiłem o informacje nt kosztów wakacji nad morzem. Miała za chwile sprawdzić i mi wysłać, ale taki wir w pracy że nie dostałem odp. Dziś rano krótka wiadomość '?', i telefon za kilka minut, ale co chodzi? Tłumaczę że to w nawiązaniu do ostatniej wiadomości z wczoraj czekam na informacje o kosztach wyjazdu. I potok pretensji to nie mogłeś napisać, zachowuje się jak mój ojciec (oficer wp) tylko wydając polecenia. Odpowiadam spokojnie, że już nauczyłem się że permanentnie ignoruje wiadomości ode mnie z jakimiś ciekawostkami, ale to dotyczy naszego wyjazdu i jest mi potrzebne do zaplanowania wydatków. Dowiedziałem się że nie ignoruje a zapomniała. Do tej pory ogarniam różnice... Efekt końcowy, odpowiedzi jak nie miałem tak nie mam od trzech godzin. Nie czuje w sobie już gniewu, może lekkie zdenerwowanie że tyle lat zaniedbań z mojej strony doprowadziło do takiej sytuacji. Po tak "krótkim" naświetleniu sytuacji, zwracam się z pytaniem do kolegów, kto miał podobną sytuację i na jakie smaczki powinien być teraz przygotowany
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.