Spróbuję opisać mój związek od początku.
Poznałem ją w wieku 21 lat, ładna, zgrabna i jak się okazało, nadawaliśmy na tych samych falach:)
Kilka randek, seks na początku taki sobie, jednak z upływem czasu było super.
Dużo rozmawialiśmy,po zachowaniu i rozmowach wiedziałem, że miała kilka tzn 2-3 krótkie związki około 2-3 miesięczne. Doświadczenia jako takiego w seksie nie miała, jedynie pojedyncze przypadki. Ja miałem już sporo doświadczenia za sobą.
Nasze spotkania obfitowały dobrym seksem. Po około pół roku po prostu zerwała ze mną, trochę to przeżyłem,bo jednak często napotykałem się na nią na dyskotece. Po pół roku kontakt z jej strony,no i ja jako ten biały rycerz w lśniącej zbroi szybko przybiegłem do niej:D
Po niecałym roku planujemy ślub, wesele pół roku później. Przez długi czas było dobrze między nami i muszę przyznać, że seksu prawie nigdy mi nie brakowało.
Przez pierwsze kilka lat tj 7-8 , seks był 4-5 razy w tygodniu. Ale niestety były też złe strony zachowania żonki tzn. rozmowy na skype z gośćmi z innych krajów i żalenie się na męża. Był opierdol, kłótnia. Ja odpuściłem,ona też. Był też pobyt za granicą obydwoje, gdzie miała dobrego kolegę z pracy,typowy samiec alfa.
Gdy czasami byliśmy we troje, traktowała mnie jak powietrze w rozmowa tylko z nim. Nie miałem siły przebicia,by choćby włączyć się do tej rozmowy. Ale szybko wróciliśmy do kraju i temat się zakończył.
Po 15 latach małżeństwa zaczął adorować ja pewien rycerz, nie reagowałem nerwowo, choć zwróciłem uwagę, że nie powinna z nim pisać. Niby usunęła go u powiedziała, że nie będzie. Nic bardziej mylnego,zeszli do podziemia,a ja nie zauważałem sygnałów, że coś się dzieje,a raczej nie chciałem tego widzieć. No bo jak to? Wszystkie, tylko nie Ona. Po około 3 miesiącach jednak już zauważyłem, ale ona już była w nim zakochana, choć wtedy jeszcze tego nie wiedziałem.
Ciągłe kłótnie o byle co, byle się kłócić itp.
Odkryłem jej romans, ale nic nie miałem oprócz bilingów. Do tej pory twierdzi, że się z nim nie ruchała choć ciężko mi uwierzyć przy takim haju hormonalnym. Mnie odsunęła w tym czasie w łóżku, miała osobną kołdrę i zawsze pełna pidżama.
Kolejny rok po odkryciu była masakra, lądowałem u psychologów, psychiatrów i na prochach. Nie istniałem wtedy, byłem na samym dnie z zerowym poczuciem własnej wartości. Kłótnie codziennie, prowokacje itp.
Przetrwałem najgorsze, nie potrafiłem odejść, rozwieść się.
Zacząłem szukać pomocy w necie,to forum czytam od dłuższego czasu,audycje Marka, Musisz wiedzieć, książki "Technika uwalniania","Mężczyzna racjonalny" i jeszcze kilka.
Dzisiaj jestem tym o którego to żona się stara, seks, choć nigdy mi go nie brakowało w tym małżeństwie poza tym czasem jej romansu , ale i wtedy był, dzisiaj mam go codziennie, aż czasami ja jej muszę odmawiać, bo nie nie daję rady kilka razy dziennie
Mam już 45 lat na karku i ponad dwadzieścia kilka lat związku i dopiero teraz wiem jak postępować z kobietą.
Szkoda, że nie było takiej informacji np te 25 lat temu, mógłbym uniknąć wielu upokorzeń których doznałem od obecnej żony.
Dodam jeszcze, że żona jest DDA i wychowywała się bez ojca.
Wiele szczegółów pominąłem, ale niektóre może uzupelnię w dyskusji.
Pozdrawiam