Skocz do zawartości

catwoman

Samice
  • Postów

    625
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez catwoman

  1. Dobra, przeanalizuję i odpowiem jutro, bo dzisiaj to już będę powtarzać tylko to, co pisałam wcześniej. Pozdrawiam.
  2. To było przejaskrawienie, pisałam już po co wyżej. Pracy matki na złotówki nie przeliczam, bo uważam, że tego nie da się przeliczyć. Tak jak nie da się przeliczyć tego ile moje dziecko dostaje ode mnie, żeby za 50 lat je za to podliczyć, w razie gdybym potrzebowała opieki. Sorry, ale dla mnie takie rzeczy wymykają się matematyce. Wikt i opierunek to nie wszystko. Dobra Red, kończmy tę dyskusję. O ojcu nadal piszesz "Jeśli faktycznie...", o wyolbrzymianiu itp. Moje rodzeństwo wspomnienia ma podobne, ale myśl co chcesz. Nie zgadzam się z Tobą i raczej nie znajdziemy wspólnego języka.
  3. Tak jak pisałam, do sprawy ojciec-matka i podziału majątku niewiele to wnosi. Faceci są bardziej skrajni, tak jak więcej jest noblistów, tak więcej jest przestępców płci męskiej. I ojciec taki był - jak był spoko to był spoko, jak był wkurwiony to trzeba było uciekać. Matka była bardziej przewidywalna. I nie pomyliłam się, skupiłeś się na tym co zrobiła źle matka, co tylko dowodzi tego, że obiektywny nie jesteś.
  4. Chrumkacz, wiem, ale nie planowałam takiego uzewnętrzniania się na forum, stąd informacje wypływają stopniowo, co faktycznie wygląda jak wygląda... Co do tego czemu mama się nie rozwiodła wcześniej... Nie wiem. Do pewnego czasu było raz lepiej, raz gorzej. W chwili gdy złożyła pozew ojciec nie odzywał się od roku, więc już nawet tego "gorzej" nie było, nie było nic. Drugiego męża poznała dość szybko jak na kobietę prawie 50letnią, inna sprawa, że sam rozwód od złożenia wniosku do ostatniej rozprawy trwał prawie rok Ślub wzięła 2 lata po rozwodzie, ponoć poznali się już po nim, ale jak było wie tylko ona Ojciec też nie próżnował, oboje dość szybko związali się z kimś innym. Nie, to był przejaskrawiony przykład. Ale wpierdol był, nie mylić z "klapsem". Potrafił mnie pobić za to, że przyszłam mokra w śmigusa-dyngusa. To chciałeś przeczytać? Do matki miałam żal o to, że zbytnio nie reagowała na to, po latach jej o tym powiedziałam, wcześniej przyjmowałam to za normę. Oczywiście, to nie jest tak, że były tylko takie schematy, zasadniczo to był w porządku gość, nawet częściej się uśmiechał niż mama. Ale mama już w takie skrajności jak on nie wpadała. Oczywiście do relacji mąż-żona i sprawy podziału majątku wiele to nie wnosi, ale daleko mu do obrazu jaki nakreślił Red.
  5. Nie skończyły mi się argumenty, tylko po prostu kiedy opisujesz mojego ojca w samych superlatywach, jednocześnie jadąc po matce, to trudno mi nie wspomnieć, że mówiąc delikatnie, bywało różnie. Trudno, myśl co chcesz, liczyłam na w miarę obiektywne podejście do tematu, a widzę, że mogłabym napisać, że ojciec przypalał mnie żelazkiem, to byś napisał, że widocznie zasłużyłam. Za resztę wypowiedzi dziękuję, za Twoje mimo wszystko też.
  6. Wspominałam już, że matce na podziale majątku nie zależy. Gdyby zależało podjęłaby konkretne kroki. Na pewno istotny jest tutaj fakt, że ma gdzie mieszkać, nie jest to dla niej kwestia być albo nie być. Ale gdyby chciała to na pewno sąd przyznałby jej więcej niż "nic".To chyba wystarczająco dowodzi, że "ograbienie" ojca nie jest jej priorytetem życiowym? Rowiedli się 4 lata temu. To, że nie chcę pisać ciężkiego kalibru na publicznym forum nie znaczy, że nie jestem mu w stanie nic zarzucić. Oczywiście można pracę mojej mamy przeliczać na złotówki tak jak można przeliczyć jej straty moralne poniesione w małżeństwie... Jak już tak bardzo chcesz wszystko na kasiure przeliczać :>
  7. Co to jest, jak nie atak? Równie dobrze, na podstawie powyższego postu ja mogę napisać, że mama Reda nie nauczyła go szacunku do kobiet. Czyli takie pierdzielenie oparte na własnych wyobrażeniach. Jest dla mnie naturalne, że kobiety i mężczyźni będą mieli inny punkt widzenia. Subiektywny ładnie napisał, że więc różnice w zdaniach są na ten temat oczywiste. Chętnie poznam męski punkt widzenia. BA! Już teraz czytając ten wątek trochę zmieniłam swój pogląd na tę sprawę (ojciec nigdy nie argumentował tylko ucinał temat jak tylko się o nim wpomniało), ALE nadal nie uważam, że matce nic się nie należy. Dodam, że obecnie nie ma tematu, nie podnosi go ani mama ani tata. Ja po prostu ciekawa byłam czy praca w domu i opieka nad dziećmi ma dla Was jakąkolwiek wartość. Widzę, że niebardzo. Spoko, przyjmuję to, ale zgadzać się nie muszę Buziaczki.
  8. Miner, oczywiście prawda jest po środku, gdyby tak uznał mój ojciec nie miałabym zastrzeżeń. Red, nie wiem po co te wycieczki osobiste. Nie znasz mnie, ja nie znam Ciebie, nie wiem czemu przeszedłeś do ataku, w tej chwili to Ty zachowałeś się jak baba. Odpowiadając na pytania... 1.Brat ojca przeprowadzał ze mną wszystkie rozmowy wychowawcze. Ogólnie, dużo rozmawialiśmy, o wszystkim i o niczym. Mój okres dojrzewania dał się we znaki wszystkim, on był jedyną osobą która miała na mnie wpływ. Nie znam lepszej osoby. To jest gość, który nigdy nikogo nie obgadywał, zawsze dotrzymywał słowa, motywował mnie, zaszczepił pasje, a to jak należy się zachowywać pokazywał przykładem osobistym. 2.Nie 3.Tak 4.Podobny do mojego. Napisałam, że mama poszła do pracy kiedy najmłodszy brat miał 11 lat, więc nie wiem jak obliczyłeś, że 3 lata siedziała w domu nie mając dzieci... Zanim ja się urodziłam (jestem najstarsza z rodzeństwa) mama pracowała, ale ponieważ wkrótce po ślubie zaszła w ciążę, to jej "kariera zawodowa" się skończyła na długie lata. Mieszkaliśmy na wsi, żłobków nie było, przedszkole w mieście. Sumując dojazdy do pracy i znalezienie opieki dla trójki dzieci to nie sądzę, żeby była to opłacalna sprawa. Piszesz, że widocznie miała niskie kwalifikacje zawodowe skoro dostała słabo płatną pracę - cóż, po 15 latach bez aktywności zawodowej zaczyna się od zera, teraz jej zarobki są ok. Jak ojciec zarabiał na początku słabo a potem lepiej to "podnosił poziom życia". Matka w analogicznej sytuacji "miała niskie kwalifikacje zawodowe", mhm. Wspólny majątek to dom wybudowany po ślubie (spłacony kredyt) i mieszkanie ojca (spłacony kredyt). To nie są fakty tylko Twoje insynuacje. Nie chcę jechać tutaj na ojca, gdyby przyznał, że wina leży po obu stronach - nie protestowałabym, zdaję sobie sprawę z tego, że łatwiej mi przyjąć kobiecy punkt widzenia. Wiem, też że moja mama ideałem nie jest. Mogłabym napisać dosadnie kilka przykładów z życia jakim "dobrym" mężem i ojcem był tatko, ale nie chcę tego robić, i tak wiesz swoje. Podobnie jak to, że zajmowanie się dziećmi i domem to "nic nierobienie". Podkreślam, że nie chcę tutaj oczerniać ojca i wybilać mamy. Po prostu mocno irytuje mnie jego zero-jedynkowe postrzeganie rzeczywistości w sytuacji, gdy to co ma za uszami jest dość konkretne. Zdaję sobie sprawę z tego, że w razie potrzeby będzie trzeba finansowo pomóc rodzicom. Nie wiem też na jakiej podstawie sądzisz, że chcę ograbić ojca z resztek dorobku? Mam swoją rodzinę, niezłe zarobki, usamodzielniłam się w wieku 21 lat. Czyt. mieszkałam sama i zarabiałam na siebie. Nie wiem tez skąd wniosek, że nie szanuję pracy i uznaję za normę to w jaki sposób żyła moja mama. Wręcz przeciwnie. Właśnie przykład moich rodziców jest jednym z powodów dla którego nigdy nie chciałabym być na utrzymaniu męża i prosić się o każdy grosz. Mój wkład w domowy budżet to jakieś 40%, nie mamy wspólnego konta, do tego obiadki i opieka nad jednym dzieckiem, sprzątamy oboje, choć ja częściej, ale ja też częściej bałaganię . W razie rozstania jestem w stanie spokojnie utrzymać się sama. Także bardzo bym chciała żebyśmy trzymali się faktów, a nie swoich wyobrażeń na temat ludzi których nie znamy.
  9. Jak będziesz miał czas to napisz proszę, chętnie poczytam. Ojciec rozmawiać na ten temat nie chciał, a ja chętnie poznam inny punkt widzenia niż mój.
  10. Hm. No dobra, liczyłam na to, że nie będę musiała opisywać konkretnego przykładu, ale muszę, bo odpowiedź Red'a podniosła mi ciśnienie Owy przykład dotyczy moich rodziców. Byli małżeństwem przez 25 lat. Twoje opisy Red, jakoby mąż sponsorował w tym czasie żonie "zachcianki, rozrywki" itp. są dość zabawne i nijak mają się do rzeczywistości. Moja mama jest skromną osobą, przez całe małżeństwo u kosmetyczki była raz, ubierała się głównie w lumpeksach, ogólnie w pierwszej kolejności oszczędzała na sobie. Nie chodziliśmy głodni, ale do stanu który opisałeś było daleko. Ojciec miał na utrzymaniu 5-cio osobową rodzinę, w sumie im dalej tym było lepiej finansowo, ale mama nigdy nie wydawała jego kasiury na siebie, jedyną "zachcianką" był fryzjer od czasu do czasu i dwa razy byliśmy na wczasach nad jeziorem ;] Kiedy mój najmłodszy brat miał 11 lat poszła do pracy, po 15 latach małżeństwa. Ojciec jej zawsze mówił, że "jak pójdzie do pracy to będą pieniądze na jej zachcianki". Cóż, wyszło inaczej Mama nie zarabiała dużo, ale wszystko szło "na życie". Jeśli chodzi o ojca to przez ten czas "z niejednego pieca chleb jadł" jeśli wiesz co mam na myśli... Mniej więcej w tym czasie się również wyprowadził, więc teksty o tym, jak to rola ojca w wychowaniu zwiększa się wraz z wiekiem, też tutaj nie pasują. Na szczęście w moim przypadku mężczyzną który miał na mnie duży wpływ był brat ojca, więc męski autorytet był Oczywiście ojciec dawał jakąś kasiurę, ale fizycznie był tylko gdy wpadał z wizytą. W tym stanie przebujali się przez 10 lat, raz było lepiej, raz było gorzej. W końcu, po którejś wigilii na której go nie było, matka zdecydowała, że wniesie pozew o rozwód... ojciec nie odzywał się do niej i nie przyjeżdżał od roku, z nami kontakt miał. W sprawie rozwodu w ogóle się do niej nie odezwał, nam tylko mówił, że on chciał się z nią zestarzeć itp. w sytuacji gdy od 10 lat z nią nie mieszkał. Taki śmieszek z tego taty... Rozwód orzeczono, co do podziału majątku ojciec stwierdził, że się dogadają, że nie trzeba przez sąd. No i tak od kilku lat podziału majątku nie ma Ojciec twierdzi, że matce się "nic nie należy", w ogóle jest mocno urażony tym, że matka się z nim rozwiodła. Mamie na majątku nie zależy, mieszka z drugim mężem, na starość twierdzi, że wynajmie ode mnie kawalerkę Bo uważa, że spadek po obecnym mężu należy się jego dzieciom. Także taka to historia rodzinna. Jak słucham audycji Marka o tym jak to w czasie małżeństwa kobiety naciągają facetów na futra a potem przy rozwodzie zawłaszczają majątek, to jakoś nie widzę potwierdzenia tych słów w najbliższej mi sytuacji. Dodam, że rozwód był bez orzeczenia o winie, ale gdyby mama chciała taki wnieść, to najpewniej wina po stronie ojca zostałaby orzeczona, dowody są dość ewidentne. Oczywiście, nie twierdzę, że była to wina wyłącznie ojca, zawsze winne są dwie strony bla bla bla... Ja osobiście uważam, że coś się jednak mamie należy. W chwili obecnej tematu nie ma, ale ilekroć o tym rozmawialiśmy to ojciec się unosił i podniesionym głosem oznajmiał, że matce się nic nie należy. A mnie sorry, ale **uj strzela.
  11. Takie pytanie do Was, mili Panowie. Czy Waszym zdaniem kobieta, która nie pracuje zawodowo i zajmuje się domem i dziećmi "nic nie robi"? Czy przy ewentualnym podziale majątku po rozwodzie nic jej się nie należy? Oczywiście zakładam, że małżeństwo nie trwało 2 lata, tylko np. 20 no i przyczyną nie była jej zdrada, bo wtedy wiadomo, że Wasze opinie byłyby jednoznaczne Od razu uprzedzam, że nie chodzi o mnie, za młoda jeszcze jestem na takie klimaty
  12. A ja "Jolkę" uwielbiam Kiedyś czytałam, że autor tekstu nie spodziewał się takiego sukcesu piosenki, a epizod z tytułową Jolką (ona istniała ) to taki niezbyt znaczący był Budka popełniła także utwór który już ewidentnie biało-rycerski nie jest; "Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam.Nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam.Nie wierz nigdy kobiecie, nie ustępuj na krok,bo przepadłeś z kretesem nim zrozumiesz swój błąd;ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd, już po tobie..." Życióweczka Panowie JAK WIDZICIE - ON JUŻ WTEDY WIEDZIAŁ
  13. Jeśli chodzi o poczucie szczęścia to mi pomogła wiele lat temu lektura książek Anthony'ego De Mello. Przede wszystkim "Przebudzenie" i "Śpiew ptaka". Co najlepsze, kiedy czytałam te książki (jakieś 10 lat temu) to w dużym stopniu wewnętrznie kłóciłam się z ich treścią, ale jak widać ziarno zostało zasiane, bo kiedy wróciłam do nich po latach, to w zasadzie jego myśli przyjmowałam jak swoje. Oczywiście nadal inni ludzie potrafią wpłynąć na mój nastrój, ale na moje poczucie szczęścia już nie.
  14. Mam koleżanki, które zaliczyły "wpadkę" już jakiś czas temu, w wieku nastoletnim. Do tej pory uważałam, że to faktycznie była wpadka, teraz chyba czas zrewidować poglądy... Ostatnio rozmawiałam ze znajomą, puka się teraz z jednym "kolegą", a ponieważ gość ma ją w dupie, to "chciałaby mieć z nim dziecko". Koleś gówniarz, młodszy od niej o 9 lat, praktykują stosunek przerywany (sic!). Dodam, że laska ma już jedno dziecko w wieku szkolnym i również tamta ciąża była zaskoczeniem, przynajmniej dla ojca. Szczerze mówiąc nie mogę zrozumieć jak dorosła kobieta może być AŻ TAK głupia. Wiadomo, że przy haju hormonalnym rozum nie ma wiele do powiedzenia, ale nie mieści mi się to w głowie. Oczywiście na miejscu odbyłam z nią rozmowę "wychowawczą" i chyba trochę zeszła na ziemię, choć niestety obawiam się, że na krótko. Kocham dzieci. Od lat marzyłam o dziecku (dzieciach), a jednak łapanie faceta "na dziecko" nie przeszło mi nawet przez myśl. Mały człowiek potrzebuje pełnej rodziny, nie potrafię sobie wyobrazić jakim trzeba być egoistą, żeby tworzyć nowe życie tylko po to, by zrealizować jakieś swoje gierki...
  15. Ja bym dodała, że często zaprzeczanie komplementom, to po prostu domaganie się ich więcej Ja obecnie z przyjmowaniem komplementów nie mam żadnych kłopotów, zawsze dziękuję.
  16. Fortitude, Peaky Blinders Na poprawę humoru: Shameless
  17. OK, to ja mam pytanie do miłościwie nam panującego... Czego pragną mężczyźni? Sporo już zostało powiedziane na temat tego czego pragną kobiety... a ja chętnie posłuchałabym bez owijania w bawełnę czego mężczyźni oczekują od kobiet. Oczywiście jeśli pragną czegoś więcej niż "dupy i browara" Wspominałeś kiedyś o tym jak działa (na Ciebie ;)) podziw w kobiecych oczach. Rozwiń proszę ten temat. Z góry dziękuję i czekam na odpowiedź
  18. Dzień dobry, po kilku tygodniach przeglądania forum na tajniaka, zdecydowałam się ujawnić Jestem tu bo chciałabym poznać męski punkt widzenia na różne sprawy. Jestem "typową babą", zdecydowanie mam żeński mózg, dobrze mi z tym i nie zamierzam się tego wstydzić. Cieszę się, że urodziłam się kobietą, lubię mężczyzn, nie cierpię feministek Mam nadzieję pisać w miarę przemyślane posty, choć nie ma co gadać - najciekawsze rozmowy toczą się poza rezerwatem... Ale co zrobisz... nic nie zrobisz
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.