Przeczytałem ten temat z wielkim zaciekawieniem i pozwólcie, że wrzucę swoje 2 grosze, mocno skracając moją historię:
Byłem w podobnej sytuacji co autor, żeby było śmieszniej, byłem w podobnym wieku, ale kobita z jeszcze większą różnicą wieku. Pracowałem z babą z dzieckiem w jednym z supermarketów i od samego początku zwracała moją uwagę. Miałem 24 lata, świeżo po studiach bez JAKIEGOKOLWIEK doświadczenia damsko-męskiego. Ona natomiast była STARSZA O 9 lat. (Uważałem wtedy, że +-10 jest ok :D) i miała bąbelka 10 letniego, a jej były mąż i ojciec dziecka popełnił samobójstwo z depresji. Oczywiście, kiedy przedstawiła mi swoją wersję ówczesnych zdarzeń, czyli jak do tego doszło, kto był winny, łyknąłem jak pelikan, no bo jakżeby inaczej. Dupa jak dla mnie niesamowita, jak się okazało poderwałem ją dość gładko pomimo wieeeelu rażących błędów i ogromu stresu jaki mi wtedy towarzyszył. Na pierwszej randce były (moje drugie w życiu pocałunki), a po miesiącu był sex i właściwie od tego ta relacja poszła dalej. Poznawanie jej rodziny, syna i właściwie wejście do jej zycia. No i właśnie, tu pierwszy zgrzyt, poznawanie JEJ rodziny, bo ona mojej poznać nie chciała i do końca naszej 3letniej relacji ich nie poznała. Gdy wiedziałem, że relacja idzie w kierunku "związku", zmieniłem pracę, zacząłem zapierdalać jak dziki koń (w miesiącu potrafiłem strzelić ponad dwa etaty, czyli ponad 320h), a po niedługiej chwili kupiłem i wyremontowałem mieszkanie. No i tutaj zaczęły się schody. JA kupiłem mieszkanie, JA je po swojemu wyremontowałem i nie pytałem jej o zdanie, toteż była wymówka, żeby często do mnie nie przyjeżdżać, nie mówiąc już o wprowadzeniu się do mnie (syn uczył się w szkole po za miastem i był to argument do zostania w swoim domu rodzinnym). Kolor ścian nie ten, meble brzydkie, nie ma wanny i księżniczka nie chce stać pod prysznicem i tak dalej. Mimo, że ja pracując tyle godzin, po 2-3h snu na dzień, zamiast po pracy iść się kimnąć, to wsiadałem w samochód i jechałem do niej 15km za miasto. Doszło do tego, że to ja jeździłem do niej te 15km za miasto, a ona mając trasę 500m z pracy do mojego mieszkania, do mnie wpadała raz na miesiąc a czasami na dwa. Wpadała w większości na 30 minut i nara, dużo rzadziej na sex, gdzie u mnie była cisza i spokój. Zacząłem się z tym źle czuć po roku, bo wiedziałem, że nie tak to ma wyglądać. Doszły do tego awantury o każdą pierdołę, dlaczego tak mało spędzam i wydaje na młodego, nigdzie jej nie zabieram. Moją rodzinę odstawiłem na drugi plan, latałem w większości do niej, wymagała ode mnie zapewnienia, że ona jest najważniejsza i innych dupereli. Poznałem jej rodzinę, ale na jakieś ważniejsze uroczystości jeździła sama, jakby się mnie wstydziła. Związek od samego początku w pracy ukrywała, na wspólne zakupy również nie chciała chodzić. No i tak w skrócie minęły 3 lata. Relację (bo ciężko to nawet nazwać związkiem) zakończyłem na równo tydzień przed 3 rocznicą. Byłem tak zdołowany kolejną awanturą i odmową spędzenia wspólnego czasu i powiedziałem, że to koniec.
Jak dzisiaj to pisze to czuje wstyd i żal do samego siebie, że pozwoliłem sobie samemu wejść i tkwić w takiej sytuacji.
Po tych wspólnie spędzonych 3 latach, mogę jasno powiedzieć, że jej historia tycząca się rozpadu jej poprzedniego małżeństwa i dlaczego chłop podjął tak drastyczne kroki była dość jednostronna, bo po 3 latach z nią spędzonych, sam byłem na skraju depresji i myślę, że szkoda chłopa.
Tak więc, spędziłem z moją ex dużo mniej czasu niż autor tematu, ale jestem również zdania, że nigdy więcej STARSZEJ baby do ZWIĄZKU, ani laski z dzieckiem. To nie działa i mimo, że mam w tej kwestii jakieś doświadczenie, nie zamierzam sprawdzać tematu drugi raz. Głupota w najczystszej postaci.