Skocz do zawartości

TREN

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia TREN

Kot

Kot (1/23)

9

Reputacja

  1. Przy okazji, jakie jest Wasze zdanie nt. otwierania nóg w bardzo wczesnej fazie znajomości? Stanowi to jeszcze jakąś determinantę co do materiału na LTR?
  2. Jak dokonuje się "przeglądanie luk" w Twoim przypadku? Moje życie powierzchownie wygląda tak jak sobie zaplanowałem lata temu - spełniłem marzenia, jak wspomniałem w pierwszym poście. Jeden z elementów tej układanki był dopasowany nadzwyczaj nieprecyzyjnie i wypadł... Jest to budowanie i utrzymywanie relacji z kobietami. Moje potrzeby biologiczne nie potrafią sprostać temu deficytowi. Im dłużej nie mam panien, tym więcej czasu przesiaduję (głównie wirtualnie) z mężczyznami. Kilku z nich darzę braterską miłością, znam na wylot. Słuchając ich doświadczeń, czytając forum - dystans w stosunku do kobiet rośnie. Nie potrafię traktować nawet przedmiotowo, a cała "gra" jest dla mnie tak prymitywna, że nie jestem w stanie brać dalej w tym udziału. Może to nie wybrzmiało dostatecznie w pierwszym poście (napisałem tylko o tym, że nie konsumuję). Za cel postawiłem sobie zarabianie, by udowodnić sobie skuteczność; dopiero w drugiej kolejności dla windowania statusu. Pieniądze stanowią marchewkę, źródło dopaminy. Tak naprawdę pracuję bo kocham być skuteczny, lubię pomagać i sprawczość - hajs jest tylko dopalaczem działania. Ta praca to już część mnie, robię to dla siebie. Postrzeganie mojej osoby to pewnego rodzaju wartość dodana. Prędzej "zaboli" . Mam tylko pewność siebie (z tym różnie) i ciało (tu zależy od upodobań). Osoby które mnie dobrze nie znają nawet nie mają pojęcia jakim kapitałem dysponuję, bo niby skąd mają wiedzieć, skoro wszystko idzie na kolejne inwestycje, a nic na "życie" - bo ja wg wielu właśnie nie żyję, bo tylko pracuję i trenuję (a dla mnie to jest całe życie). Kiedy wyprzedzasz od zawsze swoich rówieśników o kilka dobrych lat (bo musiałeś nadrabiać np. brak jednego z rodziców jak w moim przypadku) i nieustannie się rozwijasz - wiesz jak wygląda rozmowa, co dopiero życie z kobietą z przedziału o którym piszesz? Próbowałem, ale to ponad moją cierpliwość. Nie stanowi dla mnie wielkiego zainteresowania argument, który stoi za tym, że ze mną jest. Brzydzi mnie "gra" i mechanizmy, nic na to nie poradzę. Te są primitywne do cna i mógłbym być tylko z osobą, która je rozumie. Kiedy rozumiesz mechanizmy doboru - masz świadomość i kontrolę. W innym wypadku działasz na instynktach jak zwierzę. A ja chcę przebywać wśród ludzi, a nie zwierząt - a tych drugich coraz więcej (wśród kobiet to tylko na zwierzątka trafiam...). I ta propozycja nieustannie chodzi mi po głowie... Muszę to jakoś zaplanować. Stworzyłem sobie taki reżim i schemat, że pół dnia offline generuje już ogromne straty w moim komforcie psychicznym (narastanie obowiązków w pracy); jestem niewolnikiem swojego kurwidołka i zaczyna mi to uwierać. Problem w tym, że nie mam pomysłu co miałbym ze sobą robić - nic mnie nie pociąga oprócz tego, czym już się zajmuję; uważam to za sukces, ale sam widzisz - nie jestem szczęśliwy. Trochę tak jest, muszę przyznać. Zasadnicza różnica jednak jest pomiędzy mną a instagramerką - wnoszę ogromną wartość w życie innych osób. Spójrz na nickname i avatar - jestem kulturystą. Nie interesuje mnie długość życia, a wydajność i rozwój. Z jednej strony wiem, z drugiej - źródłem satysfakcji (dopaminy) jest skuteczność. Skuteczność mierzę m.in. dochodem. Jestem w high performance po uszy. W momencie w którym jesteś w stosunku do siebie bardzo krytycznie nastawiony i każdego dnia starasz się być lepszy... Jak niby miałoby się to nie przekładać na wymagania wobec innych? Nie umiem tego rozdzielić. Zaczęło się od tego, że po dyskusjach z przyjacielem doszedłem do wniosku, że nie płakałem od jakiejś dekady. Sposób mojego mojego wysławiania się i nadmiernie analityczne podejście wg "specjalistów" potwierdza tylko zaburzenia na tle wyrażania i kontaktu z emocjami. W niedalekiej przyszłości mam zrobić test osobowości i udać się do psychoterapeuty wyspecjalizowanego w behawioryzmie. Mam złe doświadczenia w pracy ze "specjalistami", m.in. dlatego, że w tematach relacji DM są na etapie (tu prawdziwy cytat jednego z nich): "kobiety się nie rozumie, kobietę się kocha" 🤢 - parskłem śmiechem tak, że aż się oplułem, kiedy to usłyszałem.
  3. Dlatego też musiałem się z panią pożegnać. Bolało serduszko, choć zbroja już wtedy była mocno nadrdzewiała.
  4. Kobiety to istoty gorszego sortu względem mężczyzn, a jakoś tak się składa, że człowiek w naturze ma podporządkowywanie sobie mniej rozwiniętych form życia. Wyzwolenie kobiet ma wiele analogii w emancypacji smolastych w US. Obie grupy robią sobie ogromną krzywdę, wyzwalając się spod panowania białego mężczyzny, do tego bije od nich brak wdzięczności i wyjątkowa roszczeniowość. No i grupy te do perfekcji opanowały sztukę manipulacji, gry na emocjach i robienia kurwy z logiki. Tak mi się skojarzyło. Disney przełamany goryczką rzeczywistości nie jest zły. LTR wg moich potrzeb zawsze wygrywał z przejściowym ciupcianiem czy mini-haremem: 1) Zmniejszone ryzyko chorób wenerycznych. 2) Stały dostęp do seksu. 3) Praktyka - pomoc w podstawowych zadaniach (zakupy, sprzątanie, gotowanie). 4) Wymiana umiejętności. Oczywiście wymaga to odpowiedniej Grażynki, ale po zakończeniu studiów kilka dobrych lat temu jakoś nie mogę na taką natrafić i szczerze mówiąc, to straciłem wszelką nadzieję obserwując dynamikę zmian społecznych. Marzy mi się powrót do czasów studenckich, gdzie wspólnie z partnerką realizowaliśmy ten sam cel (ukończenie studiów), wyręczaliśmy się nawzajem w codziennych obowiązkach i ruchaliśmy się na potęgę. Wspólni znajomi, wakacje, w miarę normalne rodziny. I tak powinno być, było fajnie. I tak jest (do czasu, być może) w normalnych małżeństwach. A na tysiące mężczyzn z którymi miałem mniejszy lub większy kontakt w pracy (siedzę w medycynie, poruszamy tematy życia prywatnego z pacjentami) znam takich garstkę. Popierdoliło się mocno w wyniku postępującego lewactwa. Niesmak zmieszany z ogromnym podnieceniem, towarzysząca temu pogarda (do siebie i do nich) - tak podsumowuję moje poczynania z analogicznymi tworami, jak te z filmiku. Chuja to jest warte na dłuższą metę i nie daje żadnej satysfakcji. Co Ci z chwilowego spuszczenia ciśnienia, jak poświęcasz czas, energię i dajesz przyjemność osobie, która na to absolutnie nie zasługuje (tak samo, jak i na Twoje nasienie).
  5. Długo się nosiłem z zakładaniem tego tematu. Postaram się słownie ująć problemy które mnie dotykają, choć stanowi to dla mnie wyzwanie i nie dam gwarancji, że przekażę to co czuję dostatecznie trafnie - z szacunku do Was nie chcę też generować ściany tekstu, a skupić się na konkretach. Ciężko też pisać o sobie obiektywnie. Gdybym miał to ująć jednym zdaniem, to chyba wpadłem w pułapkę swoich ambicji i sposobu rozumienia Świata. Jestem nieszczęśliwy i zagubiony. Generalna kolejność wydarzeń: 1. Rozbita rodzina. 2. Ciężki okres szkoły - brak akceptacji rówieśników; zaniedbany (otyły, biednie ubrany) i wycofany introwertyk. 3. Odnalezienie sportu. 4. Zamknięcie się w sporcie. 5. Liczne sukcesy. Metamorfoza ciała i umysłu. 6. Ukończenie kilku (wymagających) kierunków. 7. Wielokierunkowe doświadczenie zawodowe (duże firmy i korporacje, pozycje menadżerskie). 8. Założenie własnego biznesu. W międzyczasie 3 mniej lub bardziej udane LTR i w przerwach testowanie koleżanek z klubów, app randkowych, siłowni - z różną skutecznością. Te krótkie relacje miały bardziej na celu potwierdzenie teorii, aniżeli przysparzały szczerej radości. Mam wrażenie, że z każdą kolejną stawałem się coraz to bardziej pusty (i nie mam na myśli zawartości moszny). Mam silnie analityczny charakter, rozkładam interesujące mnie problemy na czynniki pierwsze. Rozstanie od którego minęło już ponad 2 lata rozbraja mnie do dzisiaj i zbiera swoje żniwo. Z jednej strony, potwierdziło dobitnie moje przekonania dot. relacji DM; kobieta z którą rozstałem się po ponad 5 latach biła na główę intelektem i świadomością dziewczyny które spotykam, jednak zadecydowały biologiczne prawidła i to była najbardziej gorzka pigułka jaką połknąłem. Z drugiej strony, pozwoliło mi to skupić się na rozwoju i oto jestem: młody mężczyzna o tężyźnie i zarobkach 1% topki, prowadzący życie piwniczaka, odcięty od swoich emocji (jak stwierdzili psychiatrzy i psychoterapeuci). Biznes który prowadzę wymaga ode mnie dostępności 7/7. W ciągu dnia mam przerwę na trening, zakupy, drzemkę. Kocham swoją pracę - sam sobie ją stworzyłem, jest spełnieniem moich marzeń, pomagam innym i bardzo dobrze zarabiam, cieszę się dużym uznaniem wśród mężczyzn. Praca pozwala mi na treningi 2x dziennie, co zawsze było dla mnie priorytetem (duża aktywność fizyczna przy pracy umysłowej). Pomimo ciężkiego startu dokonałem tego. Mój styl i podejście do życia powodują jednak, że byłym partnerkom było ze mną bardzo pod górkę, a teraz jest jeszcze gorzej. Nieustannie myślę o pracy lub pracuję, albo trenuję lub myślę o treningu (no albo o ruchaniu, jak wypalę się w tych dwóch, no i wtedy zaczyna się problem). Prezentuję wybitną sylwetkę, która jednak większości kobiet nie interesuje (jest przerośnięta, ponad 100 kg przy 176 cm) - bywa, że zabiegają o mnie fitnesiary o perfekt ciałkach, jednak specyfika środowiska jest taka, że większośc już była pucowana przez moich kumpli, a ja 1) nie poprawiam po nich, 2) na tym etapie nie chcę się tylko pieprzyć, a też spędzić miło czas z kimś, kogo choć odrobinę szczerze bym lubił. Pieniędzy nie konsumuję, a inwestuję. Nie interesują mnie zatem wyjazdy, samochody, ubrania, restauracje. Nie jestem w stanie zaakceptować faktu ubiegania się o względy kobiety na etapie na którym jestem (poniżające dla wkładu mojej energii i wyrzeczeń jest odrzucenie przez jakąkolwiek kobietę) - psychoterapeuta stwierdził zaburzenia narcystyczne i szowinizm; skończyłem współpracę. Nie widzę w żadnej z nowopoznanych kobiet obiektu innego, niż pożądania czy wyręczenia w najprostszych czynnościach (czego nie chcą robić!). Przeraża mnie rozwiązłość i brak szacunku. Krytycznie podchodzę do życia, odrzuciłem emocje bo wymagały tego moje doświadczenia i wymaga tego ode mnie biznes. Efektem tego jest życie w swego rodzaju złotej klatce. Wiem, że mam ogromne możliwości, ale z nich nie korzystam, bo pomimo akceptacji - nie chcę żyć w Świecie, na któym panują takie, a nie inne zasady. Wszędzie widzę pewnego rodzaju schematy socjologiczne (najbardziej rzecz jasna w dynamice relacji DM). Nie pozwala mi to cieszyć się życiem. Czuję się jak obserwator, który rozgryzł system (lub prędzej - tak mu się wydaje; z całą pokorą), osiągnął już sporo - ale to nie jest to, czego tak naprawdę chce. Być może przesadzam, bo jest dobre zdrowie i pieniądz. Być może dokucza mi samotność, stąd w głowie mi się pierdoli (mam stwierdzoną depresję umiarkowaną). Mam tak wysokie ego, że ciężko mi znaleźć towarzystwo. Mam sporo kolegów i przyjaciół, ale to też są trudne przypadki. Chciałbym móc poznawać kobiety, być może zszedłbym z tonu, ale nawet nie wiem gdzie. Appki i kluby odpadają, bo to jest odpad którym gardzę - niejednokrotnie zdarzyło się, że małolata podjechała pod mój adres nie widząc mnie wcześniej nawet na oczy! Przerażają mnie tacy ludzie. Z drugiej strony, przez to podejście krytyczne i analizowanie, mam poważne problemy z pewnością siebie; chociażby wzrost na który nie mam wpływu bywa, że ucina mi jaja. Jak sami widzicie, z tekstu który miał mieć jakąś strukturę powstał swego rodzaju pamiętnik, mający na celu wyrzucenie fragmentu kotła, który mam pod kopułą. Nie mam pojęcia jak ruszyć z miejsca.
  6. Cześć. Z racji wykonywanego zawodu, jak i sylwetki którą prezentuję (jestem kulturystą), na moich social media (ponad 90% followersów to faceci) i w realu bardzo często dają o sobie znać geje - wprost sygnalizując zainteresowanie. Mam pewne problemy z pewnością siebie, m.in. ze względu na wzrost (175) i skrzywienie obrazu własnego ciała przez uprawianie sportu sylwetkowego przez pół życia, jak i ciężki charakter oraz lifestyle, moje życie seksualne od kilku lat jest ubogie. Byłem w długich związkach z takimi 6-7/10, a przez ostatnie lata sypiałem z 6-8/10 więc patrząc obiektywnie chyba nie jest ze mną tak źle, jednak nie jestem o tym głęboko przekonany (w podświadomości), stąd moje ciągłe niezadowolenie z siebie. Wiadomo jak jest z kobietami - jeśli nie jesteś 10/10 to raczej rzadko spotykasz sytuacje, w których dziewczyny mniej lub bardziej bezpośrednio zwracają na siebie uwagę, a jak już to robią to wysyłają subtelne sygnały. Geje, z tego co zauważyłem i z tego co opowiadali mi znajomi homo - mówią/piszą jak jest. Wobec powyższego, jako że poszukuję walidacji mojej atrakcyjności - czy duże powodzenie wśród panów, jak dziwnie i obrzydliwie by to nie brzmiało dla heteroseksualisty... jest potwierdzeniem bycia atrakcyjnym dla kobiet? Czy może ze względu na muskularną sylwetkę, ta trafia bardziej w gusta mężczyzn, a kobiet już mniej (szczególnie <30 r.ż.)?
  7. TREN

    Powitanie

    Powitać Panowie! Jestem trochę po 30, żyję w większym polskim mieście, a moją osobę najlepiej definiują pełniony zawód (zawody) i zainteresowania: 1) pomoc innym mężczyznom (medycyna skupiająca się na problemach natury męskiej), 2) sport (kulturystyka, kolarstwo), 3) nauka, 4) rynki finansowe, 5) samorozwój. Generalnie od najmłodszych lat byłem odrzucany (najpierw przez ojca, później przez równieśników) - stworzyło to na przestrzeni lat osobę antyspołeczną, notorycznie wyłamującą się z systemu. Doskwiera mi samotność, na którą sam sobie zapracowałem. Oprócz tego, zapracowałem sobie na stosunkowo duże dochody i wyróżniającą się sylwetkę, być może zaburzenia narcystyczne. Jak to stwierdzili zgodnie psychiatrzy i psychoterapeuci - nie mam kontaktu ze swoimi emocjami. Myślę, że wynika to poniekąd z krytycznego myślenia którego wymaga sport i biznes, a także które wymusiły na mnie moje eks. Od ponad dekady jestem uzależniony od treningu, nauki i pracy, zaniedbuję wszystko i wszystkich dookoła. Więcej o mnie opiszę w postach. Mam trochę doświadczenia i problemów, z którymi chciałbym się z całym szacunkiem do userów podzielić. Siedzę w tematyce forum od lat, z samego forum korzystam pasywnie od jakiś dwóch. Pomimo licznych sukcesów - pogubiłem się. Potrzebuję przelać moje myśli na "papier" i skonfrontować je z Wami. Do zobaczenia!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.