Skocz do zawartości

Logan

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Logan

  1. Bracie, zadaj sobie pytanie, czy ta konkretna kobieta znaczy dla ciebie WIĘCEJ, dużo więcej, niż inne, czy jesteś może z nią jedynie z wygody bo dobry seks, można się przytulić itp. Jeśli to drugie, to tak jak radzą bracia skończ to. Bo lepiej być samotnym wilkiem na wolności niż tkwić w takich beznadziejnych sidłach. Ale może jest inaczej. Może faktycznie ta kobieta nie jest zła, tylko to TWOJE zachowanie i TWOJE braki spowodowały, że wystawia cię na próbę, testuje i miota się w swoich emocjach nie mogąc odnaleźć w tobie tego, którego szuka czyli PRZEWODNIKA w swoim życiu, kogoś kogo podziwia, kogoś kto będzie ją przez życie prowadził, kogoś kto jest protagonistą w swoim życiu. Jeśli tego jej nie dajesz, a ona wiążąc się z tobą miała na to nadzieję - to współczuję jej bardziej, niż tobie. Poważnie. Jednak podstawowym źródłem jej zachowań wobec ciebie jest, jak już napisałem, pragnienie dziecka i pochodna czyli ślub. Powtarzam: jeśli nie zamierzasz dawać jej żadnej z tych rzeczy, rozstańcie się dla wspólnego dobra. Pozdrawiam.
  2. DOHC, chodzi ci pewnie o Galileusza, ale wbrew powszechnej opinii on wcale nie spłonął na stosie. Został jedynie zmuszony do nieogłaszania publicznie swoich odkryć, które w tamtych czasach były na tyle rewolucyjne, że władze świeckie jak i kościelne bały się, że zachwieją porządkiem społecznym. Ja akurat dostrzegam przeważającą rolę pozytywnego działania Kościoła w ciągu 2000 lat. Gdyby nie on, to rządziliby tu dzicy barbarzyńcy, którzy pokonali naszych wielkich poprzedników Rzymian. Oczywiście, że były okresy, kiedy podanie sobie rąk przez władzę świecką i kościelną wychodziło obydwu na szkodę. Dlatego te dwie władze powinny być rozłączone i niezależne. Proponuję jednak zakończyć offtopic i wrócić do tematu, jakim jest ten solidny, analityczny tekst. Facet ma rację i udało mu się tam zawrzeć większość niepokojących zjawisk za wyjątkiem jednego, które wydaje się być niedoceniane. Chodzi mi o koedukację. Zauważcie, że jest to zjawisko, które na arenie dziejów pojawiło się ze 100 lat temu, a rozpowszechniło jeszcze później. W mojej ocenie ma to niebagatelny wpływ na rozwój zarówno chłopców jak i dziewczynek. Czy wiecie, że dzisiaj nawet lekcje WFu (!!) są robione koedukacyjnie? I np. dziewczynki grają z chłopcami w piłkę nożną... Za moich czasów byłoby to nie do pomyślenia. Dzisiaj dzieci, jak i sporo dorosłych, uznają to za coś całkowicie normalnego. Przyczynia się to np. do rosnącej liczby małżeństw rówieśników (poznali się w szkole), które z wiadomych względów za 10 lat będą narażone na problemy. Sprawia, że chłopcy niewieścieją a dziewczynki nabierają cech męskich. Co ciekawe, najlepsze szkoły w UK czy USA, naturalnie prywatne, uczą często poszczególne płcie osobno.
  3. Stary, to jeden z zabobonów, w które wierzy masa zarówno kobiet jak i mężczyzn. Kobieta, a ściślej żona, (ta docelowa jej wersja) ma nie być i nigdy nie będzie żadnym przyjacielem. Nim może być dla ciebie tylko inny facet. Fakt, że kobieta może być kimś nawet więcej niż przyjacielem, ale to zdarza się niezwykle rzadko i wymaga pracy, przede wszystkim nad sobą. Tak samo kobieta w związku nie może być "partnerem" w co także masa ludzi wierzy. Skoro twoja kobieta ma 32 lata to pewne jest, że ciągle myśli o dwóch rzeczach, które sterują jej świadomymi i nieświadomymi działaniami. Są to dziecko i ślub. Właśnie w takiej kolejności. Jeśli jest tego warta, daj jej jedną z tych rzeczy, ale wiązać się to będzie z gruntownym pozbyciem się zachowań białorycerskich. Jeśli natomiast nie masz zamiaru dawać jej żadnej z tych rzeczy - rozstań się z nią. Po co macie się oboje męczyć? Jeśli nie zrobisz nic, prędzej czy później wyposaży cię w piękne poroże.
  4. Istnieje cała masa księży, którzy mają wiedzę na temat relacji damsko-męskich na bardzo wysokim poziomie. Sam spotkałem takich kilku. Niekoniecznie nawet muszą mieć ją z osobistego doświadczenia. Coś jak lekarz, który zna się na chorobach, ich leczeniu i objawach chociaż sam na nie chorował. Np. zapadło mi w pamięć jak jeden ksiądz ostrzegał kobiety, że to mąż, a nie dzieci ma być dla nich najważniejszy. Czy, że lepiej jest być samotnym niż wiązać się z byle kim albo że ciąża nie jest w żadnym razie powodem do brania ślubu. Takie niby drobiazgi, ale w powszechnej świadomości ludzie myślą, że księża uczą odwrotnie. Tymczasem wielu z nich ma poglądy zbliżone do tych z forum. Ojciec Szostak ma na pewno rację w tym, że nie ma sensu chodzić ze sobą nie wiadomo ile lat. Jeśli kobieta nadaje się na żonę, to trzeba się ożenić. Jeśli coś jest nie tak, to lepiej to skończyć od razu. Oczywiście to wszystko w kontekście katolickiej nauki o małżeństwie. A znacie ten filmik, z testem na miłość według pewnego zakonnika?
  5. Stary, moja rada: wszystko wskazuje na to, że ta kobieta nie rokuje na żonę. I nie dlatego, że ma wskazane przez ciebie objawy. Chodzi o ich nasilenie. Czy kochasz ją? Co to znaczy kochać? Napiszę o tym wkrótce (nie mylić z hajem hormonalnym).
  6. Być może teraz was zszokuję, ale uważam, że jedną z pierwszych oznak, które świadczą o tym, że dana kobieta nadaje się na żonę, jest brak, lub bardzo mała chęć do przelecenia od razu jej. Ma się jedynie ochotę do, że tak powiem, obcowania z nią, rozmawiania, przebywania, ale prawie że, nie myśli się o... Według mojego doświadczenia, jest to jedna z niezbędnych cech kobiety na żonę. Oczywiście nie znaczy to, że dana laska nie jest seksowna, co to to nie! Chodzi mi jedynie o to, że na "cielesne" właściwości zwracasz uwagę odrobinę później. Jeśli pierwsze co chcesz zrobić to przelecieć ją - to jest to materiał jedynie na kochankę.
  7. melanger, w tym nie mówieniu "kocham cię" nie chodzi nawet o to, że to Ci naprawdę zależy. Nawet jeśli to Ty naprawdę kochasz (a wierzę, że to mężczyzna tylko potrafi zrobić) to słowa "kocham cię" są zbyt święte, zbyt wielkie, żeby przy byle okazji je powtarzać. Zobaczcie jak wielu białych rycerzy wysyła co pięć minut smsy "kocham cię kochanie". Nie zdają sobie sprawy, że wiara ich kobiety w ich miłość z każdym takim słowem zanika solidnie. Miłość to ideał, do którego należy dążyć, ale którego nie można wypowiadać na daremno.
  8. Szanowni Bracia, od ładnych kilku miesięcy zaglądam na to forum. Jestem pod wrażeniem trafności spostrzeżeń, przytoczonych historii i ciekawych osób tutaj piszących. Smutne jest jednak to jak wielu z was trafiło tu dopiero po przeżyciu życiowych tragedii związanych z małżeństwem czy ogólnie z kobietami. Ja mam to szczęście, że jako chyba jeden z nielicznych, zacząłem uświadamiać sobie istnienie matrixa i grzechu białorycerstwa już w trakcie trwania małżeństwa, ale jeszcze przed groźnymi sytuacjami, które mogłyby niechybnie mieć miejsce, gdybym dalej trwał w stanie tej idiotycznej naiwności. Tak jak wielu, chorobę białego rycerza wyniosłem z domu. Tam rządziła matka, ojciec był jedynie wykonawcą jej poleceń, był bierny i wydaje się, że w pewnym momencie przestał walczyć o siebie, o swój rozwój, o przewodnictwo w rodzinie. Chociaż miał do tego predyspozycje - zaniedbał je. Byłem świadom tej jego, jakby nie patrzeć, życiowej tragedii, i wiedziałem, że nie mogę powielić tego błędu. Nie dostrzegałem jednak tego wielkiego i ważnego połączenia między nieustannym rozwojem mężczyzny i osiąganiem przez niego różnych celów a jego stosunkiem do kobiet i vice versa. Pierwsze lata życia z moją żoną (wtedy narzeczoną) były naznaczone syndromem poważnego białorycertswa. Doszło w pewnym momencie nawet do tego, że idąc z kumplami na imprezę dzwoniłem do narzeczonej by zapytać się czy mogę zapalić sobie blanta… Przebłyski, że coś jest nie tak w takim zachowaniu, i że szkodzi to również kobiecie pojawiały się czasami, ale ciężko było mi to połączyć w jakąś całość. Np. raz, gdy żona ośmieszyła mnie lekko w obecności mojego kolegi, dość stanowczo zwróciłem jej uwagę. Ponieważ praktycznie nigdy wcześniej nie sprzeciwiałem się jej w ten sposób, zareagowała obrazą, fochem itp. Ku mojemu zdziwieniu, nieco później jej stan odwrócił się i stała się nagle jeszcze bardziej kochającą żoną niż wcześniej. Zapaliła mi się lampka. Prawdziwy przełom pojawił się jednak pod wpływem dwóch rzeczy. Pierwszy to obserwacja rozpadających się małżeństw znajomych, które wydawały się może nie idealne, ale na pewno nierozerwalne. „Dlaczego ona go tak traktuje chociaż on jest jak piesek na jej usługi i nawet nie piśnie głosem sprzeciwu?” - myślałem [Właśnie dlatego głupcze!]. Druga rzecz to dwie lektury, które nie tylko uświadomiły mi o co w tym wszystkim chodzi. ale wyłoniły z mgły intuicji i domysłów dość klarowny obraz stosunków damsko-męskich, których obserwacja i amatorska analiza została potwierdzona w praktyce i stała się jednym z moich hobby. Wiedza to jednak podstawa. Pierwszym źródłem, w którym odkryłem prawdziwe zasady dotyczące relacji damsko-męskich, i które dość mocno zszokowało mnie swoją bezpośredniością, było „Vademecum Ojca” p. Janusza Korwin-Mikkego. Jakże to było odkrywcze! Nagle elementy układanki, które wcześniej widziałem w oddali porozrzucane we mgle, zaczęły układać się w spójną całość. Choć było to ładnych kilka lat temu, zadziwiające jak wiele rzeczy z tej książeczki pokrywa się z tezami założyciela tego forum oraz z relacjami braci. Przytoczę tylko kilka cytatów, które pokazują, że elementy wiedzy o życiu samca były dostępne już ponad 20 lat temu: „kobiety usilnie twierdzą, że poszukują u mężczyzn zrozumienia, dobroci i łagodności, a przy pierwszej okazji odchodzą z partnerem agresywnym.” „Panowie! Pamiętajcie, że kobieta czego innego chce — a co innego deklaruje jako swoją chęć! I — oczywiście — ma pretensje, że stosujemy się do oznajmianych przez nią życzeń. I ma rację!” „Próba zrozumienia kobiety jest zupełnie bez sensu. Musi Pan zachowywać się tak, jak Pan uważa za słuszne — i znaleźć kobietę, której to odpowiada.” Dzięki tej książce zrozumiałem, że kobiety są kompletnie inne od mężczyzn, całkowicie inaczej od nich myślą i zachowują się. Byłem na dobrej drodze. Zacząłem wnikliwiej obserwować związki wokół mnie jak i moją relację z żoną. Miałem jednak trudności, których wtedy dobrze nie dostrzegałem, z wprowadzeniem prawidłowych zasad w życie. Przełom dopełnił się, gdy znajomy rozwodnik pożyczył mi audiobooka „Dlaczego mężatki są łatwiejsze?” ojca F. Błaszkiewicza. Jak to, moja żona ma być łatwiejsza? Co on pieprzy - pomyślałem. Okazało się, że człowiek ten dość dobrze zgłębił temat stosunków damsko-męskich (na tyle, że nie jest już księdzem i się ożenił….). Audiobook ten wyszedł pod nazwą „Snajper Uwodziciel” ponieważ oryginalny tytuł był zbyt kontrowersyjny w środowisku kościelnym. Początkowo niedowierzałem, że zakonnik może wiedzieć więcej ode mnie o psychice kobiet i mężczyzn. Srogo się myliłem. Moc wiedzy i konkretnych przykładów spowodowała, że po jednokrotnym przesłuchaniu zacząłem widzieć jak na dłoni co robiłem źle, gdzie mogę się poprawić i jakie wyzwania stoją przede mną. Od drobnych wydawałoby się spraw: „nigdy nie mów kocham cię swojej kobiecie”, „nigdy nie przekupuj swojej kobiety”, „nigdy nie proś o nic swojej kobiety” po fundamentalne: „jaka jest moja misja w życiu, moje dzieło? - nie może być to kobieta!!!”. Pozytywne efekty pojawiły się praktycznie od razu. Zadziwia mnie do tej pory, jak odpowiednie zachowanie mężczyzny wyzwala określoną reakcję u kobiet. Np. rola emocji - znacie to już dobrze. Potem odkryłem to forum, trafiając tu przez Samcze runo. Okazało się, że jest więcej ludzi takich jak ja, którzy odkrywają zanikające zasady współżycia z kobietami, którzy dokonują podobnych obserwacji. Niestety większość z nich po szkodzie, co jest smutne. Udzielając się na forum mam nadzieję, że pomożemy chociaż kilku naiwnym białym rycerzom, którzy pełni dobrych chęci niszczą życie swoje, swoich kobiet i dzieci.
  9. Szanowni Bracia, po miesiącach samego czytania, stwierdziłem, że od czasu do czasu trzeba się też odezwać. Jest to świetne forum i szczerze żałuję, że wiedza tutaj dostępna jest tak mało znana. Pozdrawiam wszystkich.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.