Skocz do zawartości

Pocztylion

Użytkownik
  • Postów

    130
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Pocztylion

  1. Więc tak,mam 23 lata i odkąd skończyłem szkołę mam problem poznać jakiś nowych ludzi.Mam niby sporo znajomych z którymi mogę wyjść na piwo/rower ale w sumie nic nas nie łączy.Spychają mnie oni w sumie tylko w dół bo od pewnego czasu znudził mi się alkohol i imprezy i postanowiłem z tym zerwać.Jakoś rok chodzę na sztuki walki,ale tam większość osób jest jeszcze w wieku szkolnym a część jest po 30.Niby fajnie gada mi się z małolatami,ale co innego z kimś pogadać przed treningiem a co innego wejść w towarzystwo takiej osoby.Zresztą wydaje mi się to troche niezręczne.Tak samo w drugą strony.Dziwna by była przyjaźń z kimś kto ma żone/dzieci.

    W pracy mam dwie osoby w moim wieku,jeden już planuje ślub a drugi za laską gania.Szukam kogoś z kimś bym mógł pojechać na wycieczkę,pójść na siłkę czy jakiś film pooglądać albo pogadać na normalnym poziomie.

    A wy jak poznajecie ludzi ludzi?Macie z tym problem czy nie?

    • Like 3
  2. Poniekąd się z tobą zgadzam,ale nie do końca.Dzieci,które wychowują się w rodzinach dysfunkcyjnych lub ubogich mają gorszy start.Dla przykładu jeśli ktoś ma w domu ma niestabilną sytuacje i ciągłe awantury to nie może się w pełni skupić na nauce czy rozwijać społecznie.Taka osoba nawet jak jest w czymś dobra to jej rodzice nie dbają o to by to rozwinąć.Dodatkowo taka osoba ma przeważnie obniżoną samo ocenę.

    Natomiast jak osoba jest już samodzielna to te przeszkody znikają i zostają tylko blokady psychiczne i pewne rzeczy których taka osoba musi się nauczyć.I jest to do zrobienia.Kto twierdzi,że nie temu się poprostu nie chce lub to go przerasta dlatego zwala wine poniekąd słusznie na rodziców.Gdyby tak nie było to ludzkość nigdy by się nie rozwinęła bo dzieci byłyby takie same jak rodzice.Na pewno jednak nie można porównywać kogoś kto od początku życia był wspierany przez bogatych rodziców od osoby,która musiała sobie sama wszystko ogarniać i jeszcze była obarczona spierdoleniem rodziców.

    • Like 2
    • Dzięki 1
  3. Aktualnie jednym ze sposobów w jaki sobie radze jest medytacja.Dzieki temu w czasie jej trwania i jakiś czas po niej schodzi mi ten niepokój .Do tego jestem dużo bardziej świadomy swoich braków.Niestety pojawiają się trudne emocje i ciężko mi sobie poradzić z nimi.

    Mógłbyś napisać jak wyglądają takie spotkania Dda,na czym polega terapia i ile trwa?

  4. @Jaśnie Wielmożny

    Odpowiadając na pytania z poprzedniego wątku.Po szkole czyli jakieś 3 lata temu wyprowadziłem się do dużego miasta(jedno z największych w PL) i było to dla mnie dość traumatyczne przeżycie.Co prawda miałem tam prace,ale praktycznie żadnego życia towarzyskiego oprócz jednego kumpla,którego znałem już wcześniej.Żyłem w ciągłym stresie i poczuciu lęku i osamotnienia.Po trzech miesiącach znalazłem tam dziewczynę i myślałem,że to wielka miłość.Z perspektywy czasu zauważam,że cięła mnie na kasę.Potrafiłem wydać 300zł na jakieś restauracje i wyjścia przez weekend.Do tego pojechaliśmy np na wycieczkę nad morze gdzie ja też wszystko fundowałem.Najśmieszniejsze jest to,że ona pochodziła z zamożnej rodziny i jej ojciec zarabiał w miesiąc tyle co ja w rok.Zastanawiam się też np,że pomimo tego,że byliśmy ze sobą prawie rok to nigdy nie zaprosiła mnie do domu.Do tego było dużo innych dziwnych akcji,np takie,że kłamała na mój temat swoim znajomym.No,ale nie chce mi się za bardzo do tego wracać bo to już było.W każdym razie jakoś po pół roku od wyprowadzki zmarł mój ojciec,który był głównym powodem mojego wyjazdu.Byłem jeszcze zakochany więc postanowiłem nie wracać,ale po jakimś czasie zacząłem rozumieć,że ten związek nie ma sensu i  wróciłem.

    Mieszkam w mieście 60k mieszkańców i mam 30km do stolicy województwa także myślę,że nie jest najgorzej.Do tego nie lubię dużych miast i mieszkania w blokach.Od dzieciństwa mieszkam w domku jednorodzinnym i to dla mnie najlepsze warunki.

    Co do studiów to już próbowałem zaoczne i była jedna wielka klapa.Poziom fizyki  i matematyki mnie przerósł.Gdybym sobie znalazł jakieś korepetycje to może faktycznie by mi się coś udało ,ale nie mam tak dużo siły.Demony z przeszłości ciągle mi ją wysysają.Do tego mam wrażenie,ze nie jestem typem ścisłowca i,że powinienem robić w życiu co innego.Tyle,że tak na prawdę o jakiej ścieżce rozwoju  nie pomyśle to czuje stres bo wyzwania jakie ona stawia są dla mnie zbyt trudne.Najbardziej stresuje mnie kontakt z ludźmi co w sumie wszędzie jest potrzebne.

     

    Piszesz:"Kwestia podstawowa jakiej decyzji nie podejmiesz teraz BEZ wyleczenia dda spalisz. Kieruje tobą autosabotaż i poczucie zagrożenia."Zgadzam się z tym,mam poczucie,że lęki i brak pewnych cech spowoduje,że za co się nie wezmę to mi się nie uda.Co już zresztą potwierdziło mi się w życiu. 

    Co do dysfunkcji związanych z DDA które u siebie zauważyłem to:

    Lęk przed utratą kontroli-Mam problem z wyrażaniem uczuć i nie lubię gdy ktoś jest zbyt wylewny.Czuje,że jak pokaże uczucia to ja zrobię komuś coś złego lub ludzie mnie skrzywdzą.Dlatego ciągle oceniam swoje zachowanie.

    Lęk przed konfliktem-Nie czuje się na siłach żeby wygrać z kimś konflikt(mam zaniżone poczucie własnej wartości).Do tego sam konflikt kojarzy mi się z czymś złym.Jest tak chyba dlatego,że ojciec zawsze po pijaku tworzył konflikty,które były zupełnie irracjonalne a ja jako dziecko i tak co bym nie zrobił nie mogłem tego konfliktu wygrać.Dlatego staram się unikać konfliktów nawet jeśli mogę coś przez to stracić.

    Ostra samokrytyka-Mam jakiś wyidealizowany obraz jaki powinienem być i kłóci się to z tym jaki jestem.Często stawiam sobie cele jakich nie mogę wykonać i to potęguje jeszcze frustracje.

    Cierpienie z powodu zalegającego żalu-często łapie się na tym,że mam żal do świata za sytuacje w jakiej się znalazłem.Jak widzę np. bogatych ludzi czy osoby ,które mają wspierającą rodzinę to czuje nienawiść i złość,ze sam tak nie miałem.

    Życie w ciągłym napięciu-Chociaż moje życie jest raczej powolne i nie ma w nim powodów do stresu to czuje ciągłe napięcie.Wyobrażam sobie różne scenariusze.Na przykład,że mogę mieć wypadek,że ktoś mi powie coś złego,że sobie z czymś nie poradzę.Chociaż 99% procent tych myśli się nie spełnia i widzę ich irracjonalność to stres nie chce ustąpić.Jedynie po mocnym treningu siłowym ten stres schodzi i się czuje dobrze przez jakiś czas.

  5. Totalnie nie opłacalny taki związek.Nawet nie znasz tej dziewczyny a myślisz o związku z nią.Żeby to działało to to ona też by musiała pokazać inicjatywę i  czasem jeździć do Ciebie.Inna sytuacja by była jak byś jeździł tam tylko w celach seksualnych a relacje emocjonalną zostawił na boku.Wydaje mi się tylko,że nie jesteś takim człowiekiem i zbyt mocno się zaangażujesz a potem będziesz cierpiał.Oczywiście o ile do jakiś spotkań dojdzie.Kobieta w tym czasie i tak jeśli znajdzie jakiegoś innego faceta,który będzie blisko i jej spasuje to odsunie Cie na bok.One nie mają w sobie litości dla mężczyzn.

  6. 22 minuty temu, Analconda napisał:

    @Dakota Problemem niektórych jest to, że nie rozumieją po co jest praca. Tam idziesz po kase i tyle, koniec tematu. Inne kwestie to te które opisałem - praca ma być lekka i szybko mijać - inaczej nie warto w ogóle iść.

    Więc to nie są żarty - jest 23:10, do pracy mam na 8 zara muszę iść spać, nie chce mi się, czuje stres. Ale musze i trudno - zara się obudzę i poniedziałek czas odwalić fuszerkę jak najmniejszym nakładem sił. Potem jeszcze 4 razy właściwie 3 bo piątek to pół-wolne i weekend.

    Proste tu nie ma filozofii. Dużo ludzi ma problemy chyba będę musiał stworzyć temat o tym jak radzić sobie psychicznie z pracą...

    Rozumiem twoje myślenie,bo sam takie kiedyś miałem.To nie tylko podejście do pracy,ale ogólnie do życia.Jest się w takim stanie gdzie nic nie daje spełnienia i ma się wrażenie,że na nic się nie ma wpływu.Praca w takim stanie jest jarzmem,które trzeba nieść żeby przeżyć.Żeby zmienić to myślenie warto sobie znaleźć jakieś zajęcie,które jest wymagające ale daje satysfakcje i działa na nas budująco.Dla mnie to na przykład ćwiczenia fizyczne.Człowiek czuje niechęć do ćwiczeń,ale jak je zrobi to czuje się lepiej psychicznie i wie ,że robi dobrze dla siebie.Ma też jakieś poczucie wpływu na swoje życie.

    Sam mam prace,która nie do końca mnie spełnia,ale mimo to próbuje wykonywać ją najlepiej jak potrafię choć nie zawsze to wychodzi.

  7. Przedwczoraj skończyłem "Wyspe" Aldousa Huxleya-Ciekawa powieść utopijna o połączeniu myśli wschodniej z zachodnią nauką i o powstałej z tego połączenia kulturze.

    Na półce czekają na mnie "Biesy" Dostojewskiego,ale chyba załatwię sobie coś lżejszego na ten ponury okres zimowy.Może opowieści piastowskie,które polecał jeden z braci.

  8. Chciałbym zwrócić się do braci o poradę.Mam już 24 lata więc wiek trochę graniczny i  martwię się o moją przyszłość.
    Wrócę trochę do mojej  przeszłości żeby naświetlić  moją sytuacje.W największym skrócie można
    napisać,że pochodzę z patologicznej rodziny gdzie ojciec nadużywał alkoholu przez co w domu
    była zła atmosfera i moje potrzeby rzadko były zaspokajane.Z tego powodu w wieku nastoletnim nauczyłem się  ignorować swoje potrzeby 
    co spowodowało moją bierność życiową.Wszystkie potrzeby i emocje tłumiłem bo nie wierzyłem,że mogą być zaspokojne a ulgę odnajdywałem w wirtualnych światach i książkach.
    W szkole nigdy nie miałem problemów.Byłem dość ugodowy i nie na tyle głupi żeby mieć problemy ze zdaniem klas.Miałem kolegów w szkole
    ,ale już nie po za szkołą.Bałem się,że moja sytuacja wyjdzie na  jaw i czułem się przez to gorszy od innych.Przez to wszystko nie wykształciłem
    dobrze zachowań społecznych i do teraz mam z nimi problemy.
    Ukończyłem technikum,zdałem egzaminy zawodowe i mature.Wszystko bez większych rewelacji byle mieć spokój.Od młodości miałem
    wbite,że studia są po za moim zasięgiem także nigdy nie planowałem żadnych studiów ani kariery związanej z nimi.
    Przez co teraz nie mam żadnych studiów i pracuje jako elektryk.Praca nie jest najgorsza,ale nie czuje się spełniony.Mieszkam z mamą także pieniędzy mi nie brakuje i oprócz tysiąca który oddaje
    na jedzenie i opłaty jestem wstanie oszczedzić 1500zl na miesiąc.Jednak gdy wyobrażam sobie,że tak ma wyglądać reszta mojego
    życia to robi mi się nie dobrze.W pracy mam dużo kontaktu z "januszami' i nie ma ciekawych ludzi co mnie dodatkowo męczy.
    Myślałem nad jakimiś kursami z automatyki,ale nie wiem czy to by zmieniło moje położenie.Studiów w tym kierunku nie mam szans zdać z powodu
    moich braków matematyczno-fizycznych i zwykłego braku predyspozycji i zainteresowania z tych przedmiotów.Sama dziedzina też jakoś bardzo mnie nie interesuje,ale pewnie są tam ciekawsi ludzie i praca bardziej"prestiżowa".Moje życie po pracy obraca się wokół książek,treningów fizycznych,medytacji i grania na konsoli.Plus jest taki,że nie mam żadnych typowych nałogów typu papierosy,narkotyki czy alkohol.
    Dużym problemem jest dla mnie kontakt z ludźmi.Staram się wychodzić z domu nawet mimo,że tego nie lubię(dyskoteki,jakieś wyjścia z nielicznymi znajomymi,zapisałem się do klubu sportowego),ale każde
    takie wyjście jest wyzwaniem i wcale nie bawię się tam dobrze.Jedynie na treningach jest fajnie,ale ten kontakt jest ograniczony.
    Założyłem nawet kiedyś tindera żeby zwiększyć pewność siebie i wyjść do ludzi,ale efekt był odwrotny do tego,którego oczekiwałem.
    Miałem kilka randek,ale zmarnowałem na to kupę czasu a z spotkań nic nie wyszło.Do tego wkręciłem sobie,że coś jest ze mną nie tak i,ze muszę być nie wiadomo jakim Chadem żeby mieć jakakolwiek w miarę normalną dziewczynę.
     Macie jakieś rady jak można znaleźć swoją drogę i siłę by nią iść?
     

  9. Godzinę temu, horseman napisał:

    Poważniejszym problemem będzie praca gdy stażyści będą wyglądać "dostojniej" niż Ty w robocie, co uniemożliwi awans...

     

    Moje rady: Ubieraj się bardziej formalnie, smart-casual to takie minimum. Zapomnij o kolorowych t-shirtach, bluzach z kapturem i smartwatchach. Dobre perfumy, tradycyjne zegarki .etc. Druga rzecz: Ćwiczenia emisji głosu. Co rano 5-10 minut ćwiczeń aparatu mowy. U mnie po tygodniu słychać efekty, a podobno potrzeba na to miesięcy. Trzecia rzecz: Postawa.

    Aktualnie pracuje jako pół robol więc takich problemów nie mam,ale faktycznie może to być kiedyś problem jeśli uda mi się coś lepszego znaleźć.Zresztą chyba zrobię o tym jutro temat bo mam problem  w tej sferze życia.

    Co do ubrań to jak gdzieś idę "do ludzi" to właśnie staram się chodzić w koszulach,z fajnym zegarkiem,płaszcz itp. ale nie wiem czy to trochę nie jest zbyt na siłę.Tym bardziej przy mojej pozycji społecznej.

    Do postawy to kupiłem korektor więc pracuje nad tym.

    1 godzinę temu, Xin napisał:

    Co do budowy masy mięśniowej - brak diety na pewno nie jest powodem. Powodem może być zbyt niski bilans kaloryczny/za słabe treningi/brak odpowiedniej regeneracji/ćwiczenie na czczo (ew. duży deficyt pewnych mikro i makroelementów/wysokie zapasożycenie).

    Bullshitem jest, że aby budować mięśnie potrzebujemy x białka na kg masy z pożywienia. Jedyne co jest potrzebne to kalorie (nadwyżka kaloryczna), białka możesz jeść śladowe ilości albo praktycznie w ogóle i mięśnie będą rosły - potwierdzam na sobie.

    Włókna mięśniowe odbudują się większe tylko, gdy dostaną odpowiedni bodziec. Jeśli nie będziesz dawał z siebie niemal wszystkiego na treningu, to poprawi się definicja mięśni, wytrzymałość mięśniowa oraz siła, lecz nie urosną (znacznie).

    Jeśli chodzi o ramiona to dołóż hantle i najlepiej sztangę tylko do treningu ramion (wersja biedna to 1 hantel i 6 x 2.5 kg obciążenia, też spoko trening zrobisz).

    Co do zarostu - jest to mitem, że częstsze golenie przyspiesza porost włosów. Zależy to głównie od poziomu testosteronu i genów (haplogrupy z której się wywodzisz). Boostery testosteronu bym sobie odpuścił - testosteron ściśle współpracuje w organiźmie z progesteronem (żeńskim estrogenem), przez co przy podniesieniu poziomu testosteronu boosterem automatycznie podnosisz poziom estrogenów. Efektem może być np. ginekomastia (lub w skrajnych przypadkach nawet powodować bezpłodność).

    Poziom testosteronu można podnieść naturalnie i na tym bym się skupił. Sposób musisz sobie znaleźć odpowiedni dla siebie (pasujący i realny). Czytałem kiedyś w MH badanie, które dowodziło, że gdy facet wsiadał do bardzo drogiego samochodu typu np. Ferrari jego poziom testosteronu podnosił się w stosunku do bazowego podczas nawet krótkiej przejażdżki po mieście, gdzie wszyscy się oglądali. Gdy natomiast zamienić Ferrari na starą, obskórną Toyotę poziom testosteronu gwałtownie spadał. 

    Wniosek - dobre nastawienie i psychika + ukierunkowane, przemyślane działanie kluczem sukcesu.

    Chyba dokupię sztangę i hantle i zrobię jakieś treningi łączone.Lubie po prostu kalistenike i nie chciał bym z niej całkowicie rezygnować na rzecz siłowni.Wydaje mi się,że minusem siłowni jest tez to,że dużo ćwiczeń jest nienaturalnych i izoluje mięśnie a ja nie chce ćwiczyć tylko dla sylwetki ale chodzi mi też o sprawność fizyczną.

    Jeśli faktycznie jest tak,że wystarczy odpowiednio dużo kcal jeść to zmienia to postać rzeczy.Dużo łatwiej to zrobić niż robić dietę gdzie trzeba jeść jakieś kosmiczne ilości białka.

  10. Też to przerabiałem już nie raz.Panny same nie wiedzą czego chcą,potrafią bardzo szybko zmienić uczucia co do potencjalnego partnera.Tym bardziej jeśli zna się kogoś z aplikacji randkowych.Może sie bardzo fajnie z kimś pisać i wtedy sobie tworzymy jego obraz na podstawie pisania a jak dojdzie do spotkania to może być to osoba kompletnie niekompatybilna z naszą osobowością i oczekiwaniami.Także do tych  aplikacji  to trzeba na bardzo dużym luzie podchodzić.

  11. Wydaje mi się,że w tym artykule pomylili samca omege z samcem gamma.Omega to osoba najniżej w hierarchii czyli tzw. przegryw.Takimi  to kobiety  akurat się brzydzą i nie mają dla nich żadnej litości.

    Tutaj przedstawienie typów osobowości:

    https://joemonster.org/p/1184864/size/oryg/Klasyfikacja_spoleczna_mezczyzn_alfa_beta_gamma_delta_i_omega

    Oczywiście to wszystko spłycanie tematu i nie ma tego co brać zbyt na poważnie.Ludzie są zbyt skomplikowani by można było ich w taki sposób klasyfikować.

    A co do tych wszystkich artykułów i całego współczesnego dziennikarstwa to polecam filmik:

     

    • Like 1
  12. 1 minutę temu, PrzemAss napisał:

    Nie może ale na pewno, pamiętaj dieta, trening i regeneracja. Bez nawet jednej z tych trzech rzeczy tracisz czas.

    Nie mam takiej diety,że mam spisaną liczbę kalorii  i rodzaje posiłków.Staram się jeść zdrowe trzy posiłki dziennie.Do tego 30g białka po treningu.Powinienem mieć taką dietę jak kulturyści,że wszystko podliczone bo inaczej nie ma to sensu.Według mnie to strasznie czasochłonne i drogie.

    3 minuty temu, Mattheo napisał:

    Mam w sumie podobnie. Też jestem ektomorfikiem i też wyglądam na mniej lat niż mam. O dowód co prawda już nie pytają, wyglądam na 3-4 lata młodszego niż rzeczywiście jestem. Ja osobiście uważam to za atut, nie polecam się bawić w żadne boostery testosteronu, spróbuj może semen retention, a co do sylwetki to albo siłownia albo odpowiednia progresja w kalistenice (krótkie, intensywne serie)

    "Fap" ograniczyłem do jednego razu w tygodniu a ćwiczenia robię co 2 dni i wygląda to np tak:

    5km biegu

    3 serie pompek diamentowych po 10

    3 serie podciągnieć po 8

    Stanie na rękach 3x po minucie

    i na koniec 20 minut rozciąganie

    Do tego dwa razy w tygodniu karate od tego roku.

    28 minut temu, jerry napisał:

    Miałem podobny w 100% problem, także z sylwetką. Po pierwsze ciesz się. Gdy osiągniesz 30+  nawet 40+ lat będziesz mógł zarywać bezproblemowo laski 20+. Tylko dbaj o zdrowie, diętę. Co z tego że potem Twój wiek wyjdzie na jaw jak laske rozkochasz w sobie? Ponadto Będziesz się cieszył dłużej zdrowiem.

     

    Z Twojego opis wynika że jesteś ektomorfikiem. Idź na siłownie. Ale na prawdziwą a nie kalistenikę. Przy dobrej diecie i odrobinie zaparcia z ektomorfika można zrobić sylwetkę tzn. skinny-muscle za która laski mają mokro już na ulicy. I to znacznie bardzo mokro niż na napakowanego Stallone (mezomorfika). Owszem, wymaga to pracy.

     

    I na koniec wszystkie badania wskazują na to że będziesz dłuuuuużej zył.

     

    Jednym słowiem na początku może Ci się wydawać żę to uperdiliwe ale w całym życiu plusów jest 10 razy więcej, zobaczysz :)

     

    Wygrałeś życie, loterię genową, ciesz się.

    Fajna perspektywa,jednak chociaż trochę tej"śmietanki" chciało by się spić teraz,a jest to bardzo utrudnione.Do tego,przez to,że mnie tak ludzie traktują to sam mam podświadomie się czuje jak nastolatek.Czasami jak sobie przypomnę,że mam 24 lata to czuje dziwny dysonans.Może sobie jakąś 17 znajdę to się poczuje lepiej.

    3 minuty temu, gryczany napisał:

    @Pocztylion 
    Nawet nie wiesz ile facetów zazdrości Tobie tego, że młodo wyglądasz. 

    Co do alkoholu i dowodu w sklepie, zawsze mam z tego ubaw jak mnie w sklepie proszą o dowód i wielce zdziwienie, "ale pan wygląda na 18 lat". 
    A ja grzecznie odpowiadam, dobre geny. :)

    W sumie fajna odpowiedź.Ja nigdy nie wiem co powiedzieć,czasami mówię:"Dbam o siebie więc młodo wyglądam".

  13. Mam problem,mam 24 lata a wyglądam jak licealista.Nie jest to moje urojenie,notorycznie w sklepie przy kupnie alkoholu jestem proszony o  pokazanie dowodu.Wiele osób też często mi mówi,że młodo wyglądam.Wczoraj byliśmy z chłopakami na dyskotece gdzie było wejście od 23 roku życia.Podszedłem do kasjerki i mówi mi,że wejście od 23 lat,ja jej na to,że dobrze i wyciągnąłem  pieniądze.Wtedy powiedziała mi,że mnie nie wpuści,pokazałem więc dowód.Po zobaczeniu dowodu powiedziała,że  wyglądam na mniej niż 18 lat.

    Niektórym,się to może wydawać to fajne ale wcale tak nie jest.Ze względu na wygląd tracę respekt przy osobach w moim wieku i starszych.

    Mam przez to też kłopot z dziewczynami. Jedyne dziewczyny ,które zwracają na mnie uwagę to 16 latki,jednak jak się dowiedzą ile mam lat to rezygnują z dalszej znajomości.Zresztą ja też dziwnie bym się czół z taką dziewczyną.To są jeszcze dzieci,a ja już mam dość dojrzałą psychikę w porównaniu z nimi.Do tego takie związki są najlepiej odbierane w społeczeństwie.

    Jeśli chodzi o cechy fizyczne to sylwetkę to jestem raczej ektomorfikiem.Z tym,że nogi i klatkę mam jako tako rozbudowaną za to nie potrafię rozwinąć rąk i ramion-są one wątłe.Prawie rok ćwiczę kalistenike i co prawda efekty są,ale głównie siłowe.Sylwetka rozbudowała się nieznacząco.Może błedem jest brak diety.

    Większym problemem jest chyba baby face i brak zarostu.Gole się jakoś raz na 3/4 dni i w sumie mam tylko meszek.Jakoś 2 lata temu na próbę,zapuściłem brodę i wyglądało to nie najlepiej.Jestem blondynem i do tego te włosy były rzadkie,wyglądałem jak jakiś młody menel.Z tym owłosieniem to dziwna sprawa bo zarostu na twarzy i górnej części ciała praktycznie nie mam za to mam owłosione nogi i okolice przyrodzenia.

    Czy ktoś ma  podobny problem i mógłby się podzielić przeżyciami lub ma jakieś sposoby na "postarzenie"?Myślałem na boosterami testosteronu,ale boje się,że może to negatywnie wpłynąć na moje zdrowie.

  14. Najbardziej bym skupiał się na takich cechach u kobiety jak empatia,dobroć,samoświadomość,uczciwość.Inteligentniejsze panie są bardzo dobre w udawaniu tych cech więc  byłbym czujny.Jeśli kobieta  nie przejawia tych cech to inteligencja będzie tylko bronią skierowaną w twoją stronę jeśli zdarzy się jakiś konflikt.

    • Like 4
    • Dzięki 1
  15. Ja jak bym miał wybierać to lata 80/90 w jakimś bogatym społeczeństwie typu USA,Japonia,Niemcy.Lewacka propaganda nie była wtedy jeszcze tak mocna,powstawały wtedy fajne filmy,samochody,wychodziły pierwsze konsole.Nie było jeszcze internetu,ludzie żyli w realnym świecie.jednak prawda jest taka,że jak się urodzisz w biedzie to w jakichkolwiek czasach będzie źle.

    • Like 1
  16. @ominiu

    Ciężko to porównywać.Ludzie żyjący w tamtych czasach byli przygotowani do takiego stylu życia.Od młodości polowali i byli zahartowani w trudach życia łowcy zbieracza.Brak jedzenia nie robił na nich takiego wrażenia jak na nas obecnie.W książce Harrariego "Sapiens" czytałem,że przeciętny człowiek zapewnieniem sobie bytu zajmował się ok.6 godzin dziennie.Męzczyźni polowali a kobiety zbierały  zioła,warzywa i owoce.Czas ten oczywiście uzależniony był od terenów na których żyli.Jednym z powodów dla,których ludzie przenieśli się w tereny"zimowe" było występowanie tam dużych tłustych zwierząt.Upolowanie mamuta zapewniało ilość skór i pożywienia dla całej grupy na długi czas. Do minusów trzeba dodać,że życie takiego człowieka wisiało ciągle na włosku i większość ludzi nie umierało śmiercią naturalną.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.