Skocz do zawartości

wiosna

Samice
  • Postów

    96
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez wiosna

  1. Mam kilka wibratorów, kupiliśmy je razem. Od dawna nie używamy ich wspólnie. Dziękuję Ci za to pytanie. Seksu jest dużo, bo niemal codziennie, czasem więcej niż raz. Chciałabym więc nie więcej, a bardziej różnorodnie, tak, jak kiedyś - ja wiem, że to się z czasem musi zmienić, ale wiem też, że on ciągle ma to w głowie, mówi mi o tym, ale nie często wciela to w życie. Że mniej uwagi - tak, plus to, że zgłaszałam kilka potrzeb i one są zaspokajane w słowach - obietnicach, ale nie w czynach. Że się zamyka to też, bo kiedy raz na parę miesięcy chcę zagadać o robieniu rzeczy inaczej, spotykam się z irytacją. W sumie nie dziwne, bo temat wraca.... A wraca dlatego, bo ciągle nic z tego nie wynika, słyszę, że chce, ale tego nie robi. To jest frustrujące i odbiera mi poczucie pełni atrakcyjności. I teraz, kiedy w to wszystko wchodzi porno, staję się w swoich oczach malutka. Nie dlatego, że chcę kontrolować, że jestem zaborcza (choć pewniej jestem), tylko właśnie dlatego, że rzeczy, o których fantazjuje czy marzy, dostarczają mu "one" - a nie chce ich z mojej strony, jak kiedyś. A to rodzi ten tytułowy, cholerny stres. To nie był mój wątek Mam większe problemy, jak to w życiu, ale tu chciałam przegadać właśnie te. Wierz mi, że szukam rozwiązania tego problemu w swojej głowie od dawna. Znalazłam takie - walnąć z grubej rury i sama przed sobą udawać, że mi to lata, tak długo, aż w to uwierzę ale że jest jak jest, to Wam tutaj smęcę. Boli, bo ja jestem typ emocjonalny, tak już mam i nic nie poradzę Tak, chyba jestem fajna, taka się czuję.
  2. Widzisz, @Lalka, gdyby to było takie banalnie proste, nie zakładałabym tematu. A założyłam go, bo - przysięgam - chciałam tylko poznać sposoby na to, żeby, jak mówisz, zwolnić, wyluzować. O źródle problemu napisałam najpierw zdawkowo, żeby nakreślić tło. Owszem, temat powoduje we mnie emocje, bo jest tu dla mnie wiele niewiadomych. Kpisz sobie, że mnie to boli i tak dalej, że lament - domyślam się, że łatwo zbagtelizować cudzy problem, który nas nie dotyczy.
  3. @HORACIOU5 już wiem, co mnie w Twoich wypowiedziach wkurza - Twoje patrzenie na mnie z góry (od startu, a się nie znamy) z uwagi li tylko na to, że jestem kobietą. Wiem, że sobie tego nie wytłumaczymy ale to irytujące, bo przyjmujesz postawę "jestem bogiem" - bo co, bo masz jaja?
  4. Ad. PS - tego właśnie chciałam uniknąć, co zaznaczyłam na samym początku. Ja naprawdę chcę po prostu z tego wyjść, chcę umieć mieć na to wywalone, być ponad to - a to mi się raz udaje, a raz nie. Dlatego do Was o tym napisałam, żeby znaleźć drogę ucieczki. Co do tego, co piszesz na początku - siłą go nie wezmę jak nie chce, to trudno. @HORACIOU5 jesteś szalony Wybacz, ale to co piszesz, to bzdury jak dla mnie,dodatkowo bez odniesienia do mnie. Dla jasności - powiedz proszę, gdzie ja zgrywam taką biedną i pokrzywdzoną, gdzie piszę, że mam złego samca? Mój samiec jest wspaniałym mężczyzną, wierz mi, że gdyby było inaczej, nie zadręczałabym się swoimi stresami, o których Wam tu pisałam. Napisałeś do @Mosze Black że jest nowy i ocenia ludzi (Ciebie), ale to tak samo, jak Ty nie będąc nowym oceniasz nas, nowych, a też guzik o nas wiesz. I jeszcze - ja nie oczekuję, że ktoś tu będzie dla mnie milutki. Gdybym chciała płytkiego pitolenia i głaskania po łebku, poszłabym na jakąś popapraną kafeterię (tfu!). Przyszłam tutaj, bo zauważyłam, że jest tu sporo rozumnie myślących mężczyzn (a na męskim zdaniu mi tu zależy, męskim punkcie widzenia), i, o zgrozo, też parę rozumnych dziewcząt Nie no, teraz się dowiaduję, że nie cierpię @HORACIOU5 nie zwykłam nie cierpieć osób, których nie znam. Zgodnie z moją oceną sytuacji piszę, że się raczej nie dogadamy, bo myślimy (a przede wszystkim, wyrażamy te myśli) w zupełnie różne sposoby. Ale pogadać możemy, a nuż coś chwyci z kórejś strony. Na miłość boską, dlaczegóż miałabym chcieć moim mężczyzną sterować? To wniosek płynący z tego, że tęsknię za gorącymi akcjami w wyrze? Czy też z tego, że wszystkie kobiety są takie? Ano widzisz, @Adolfie, otóż nie są Co do dzieci - nie planujemy, tak samo jak ślubu. A do ostatniego akapitu - powiedz proszę (pytam serio), jak mam oczekiwać tego samego? Nie ma w naszym związku miejsca na drugą "ramę", poza tym nie umiałabym być tak samo, nazwijmy to, władcza. To mi w moim mężczyźnie imponuje i akceptuję to, że to on nam przewodzi. On zawsze będzie wyżej niż ja (hehe i nie, nie boli mnie to ), od samego początku jest na stanowisku, że mam się dostosować albo iść precz.
  5. Blisko 5 lat. @Adolf NIE. Nie chcę żeby był ode mnie zależny. Nie chcę matriksa. Chcę mieć z nim taki sam seks jak wcześniej - na początku oboje byliśmy zgodni, że lubimy to, tamto, siamto i jeszce kilka rzeczy. Potem to wszystko zniknęło - tamtych rozmaitości szuka teraz na ekranie, ja o nich mówię głośno, on ich nie chce. Ze mną ich nie chce - i tak, to mnie boli, wydawało mi się, że to da się zrozumieć. W naszym łóżku dzieje się to, na co w danym momencie on ma ochotę, w efekcie robimy to w większości razów według pewnego schematu. Dopowiadam sobie, że to, co słyszę we wspomnianych opowieściach, woli przeżywać sam, przed komputerem. Dlaczego? I czy w takim razie to już tak musi zostać, że to, co fajniejsze, on zamierza przeżywać przed kompem? fakty pomocnicze: nie utyłam, nie jestem raszplą, podobam mu się podobno bardziej (jego słowa) niż na początku związku
  6. Napisałeś jeśli nie lubisz jeść ryżu... Ja lubię ten "ryż" ja nic nie mam do porno. Sprawia mi dyskomfort, że ja słyszę odmowę, a po moim wyjściu sprawy dzieją się tak, jak się dzieją. Prawdopodobnie macie wszyscy rację, że przesadzam i to też mi jest potrzebne, żeby takie rzeczy tu przeczytać. Ja sobie wręcz zdaję z tego sprawę. Napisałam wyżej, że chciałabym być normalna jak większość ludzi. Tylko że jedno, to chcieć, a móc.. z tym bywa różnie, mimo zapału. 1 - On mi sam o tym opowiadał na początku związku, nie wyglądał na skrępowanego co więcej, zakomunikował mi wtedy jasno - jak nie pasuje, to zmykaj. Zostałam, temat między nami nie wraca, nie zaczynam takich rozmów. Ale we mnie to siedzi i sobie z tym radzę raz lepiej, raz gorzej. Czy włażę buciorami - no nie wiem, ja nigdy nie patrzyłam mu do komputera, nie wypytuę go o to, nie robię scen. To się po prostu dzieje w mojej głowie. Pytasz, czy zastanowiłam się dlaczego to robi. Milion razy. Wiem, że robił to będąc sam i zamierza robić dalej (to jego słowa). 2 - Robiliśmy razem rzeczy, które są w zdecydowanie mocnych filmach. Skoro ze mną zrobił już co chciał, to znaczy, że się zużyłam? Już to między nami nie wróci? 3 - Skoro potrzebuje mocnych wrażeń, to czemu to już się nie pojawia między nami? Ja też potrzebuję różnych, również mocnych wrażeń, nie jestem waniliowa i wiele razy się o nie dopominałam. Tu jest mój ból, że ja już najwidoczniej przestałam się nadawać do takich rzeczy. Poruszałam ten temat i zawsze słyszę, że jetem super, że go satysfakcjonuję. I że tak, będzie też tak jak ja chcę, ale nie dzisiaj. Nie muszę chyba dodawać, że jutro nie nadeszło. On się tego według mnie nie wstydzi 4 - Poczucie winy? Nie pomyślałamo tym w ten sposób, nie widziałam tu nigdy poczucia winy. Dla niego to jest temat absolutnie oczywisty i się z tym nie kryje. Chciałam iść na tę propozycję, nie raz i nie dwa. Niestety to obowiązuj tylko słowach, rzadko (czasami owszem, ale niestety rzadko) zdarza się, że między nami stanie się tak, jak w tych opowieściach. @HORACIOU5 odpowiem na Twój post, chociaż nie jest adresowany do mnie, niestety z góry wiem, że się nie dogadamy. Ale niech będzie. Przeczytałam wiele tematów na tym forum i z niemal każdego Twojego postu w rozmowach z kobietami lub o kobietach bije z Ciebie taka ilość jadu, że aż się przykro czyta. Nie zamierzam dociekać, skąd taka postawa, to nie moja sprawa. Powiem Ci jednak coś, tak w skrócie. Nie wrzucaj wszystkich kobiet do jednego wora, chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego. Nienawidzisz kobiet? Spoko, Twoja sprawa. O mnie wiedz tyle, że NIGDY nie sterowałam za pomocą dupki żadnym z moich partnerów, nigdy nie przyjmowałam postawy nie dam mu (albo: dam mu), to będę mieć z tego korzyści. Brzydzi mnie coś takiego. Ponadto nie, nie mam problemu najmniejszego z tym, że facet sam się zaspokaja. To jego ciało, jego myśli, mnie nic do tego. Problem mam z tym, że potrzebuje do tego widoku innych kobiet, równolegle odmawiając mi zrobienia czegoś "ponad standard" (z naciskiem na drugą część tego zdania). Jeśli tego nie rozumiesz, to zaoszczędźmy sobie czasu. Ja wcale nie chcę przejąć nad nikim kontroli, nad moim partnerem też nie. Chcę znów czuć się seksualnie atrakcyjna w pełnym wymiarze dla tego faceta.
  7. @Maszracius_Iustus dziękuję. @Adolf nie, mój problem to właśnie stres - od rozgoryczenia nie trzęsą się łapy i nie dzieją inne rzeczy charakterystyczne dla silnego stresu. Owszem, ich źródłem jest w skrócie niemożność poradzenia sobie z pornolami, dlatego pokrótce opisałam tu, co leży u podstaw. Będąc przy temacie, sądzisz, że powinnam zwyczajnie zlać temat (bo przecież wszyscy to robią) czy mam prawo czuć się z tym źle? Jak to wygląda oczami faceta?
  8. Jeśli facet trzyma tę słynną ramę, to w takim pocałunku nie ma krzty uległości Ja nie mam nic przeciwko (ani przeciw, ani za), ale to faktycznie zamierający zwyczaj.
  9. @Selqet nigdy nie sięgam po takie rzeczy, jak przeglądanie historii przeglądarki / przeszukiwanie komputera / grzebanie w telefonie, kieszeniach czy czymś tam jeszcze. Kieruję się prostą zasadą - nie robię tego, czego nie chciałabym doświadczyć ze strony partnera. To się zwyczajnie czasami czuje, wie - nie wiem, jak to wytłumaczyć. Ja po prostu wiem, że to się dzieje, a druga strona mi tego specjalnie nie utrudnia, bo nie ukrywa, że to robi - to żadna tajemnica, powiem więcej, mój mężczyzna wpisuje "to" w nieodłączną częśc bycia prawdziwym samcem, często żartuje z takim tematem w roli głównej. Często jest tak, że jak wracam do domu, to bezpośrednio po powrocie słyszę, na przykład, co to byśmy nie mogli razem zrobić - taki, fajny bądź co bądź, scenariusz rodem z pornola. Wtedy mam jasność, że porno było grane, bo jak jesteśmy razem to takich rozmów właściwie nie ma. Jak wyjdę, to potem są. Aha, Selquet - wiem, że kilka razy w tygodniu, bo to jego słowa. Kiedyś zapytałam i taką dostałam odpowiedź. Dodam, że kochamy się prawie codziennie i często ja zabiegam o więcej, on często mi odmawia. I ja nie jestem żadną świętoszką, nie pąsowieję na widok seksu w tv ani nie zmieniam lokalu gdy ktoś mówi o seksie. Ja zwyczajnie nie umiem wywalić z pamięci słów otych nowych bodźcach - wiecie, prawda jest taka że faktycznie te nowe bodźce u nas są trochę na wyginięciu. Zachęcam do sięgnięcia po zabawki, które wspólnie zgromadziliśmy - ee, nie tym razem. Chcę nowej pozycji, miejsca - no też jakoś to nie wychodzi. Nie będę opisywać detali, kocham mojego mężczyznę szczerze i nasza intymnośc jest dla mnie bardzo cenna. Tylko nieustannie mam w głowie, że to co jemu dostarcza tych niby bodźców, kiedyś robiliśmy razem, teraz - chyba się znudziło. Ja się znudziłam? @Mosze Black dziękuję tak, śmiech to zdrowie - dosłownie. @SennaRot tak, emocje są u mnie na wierzchu, taka już jestem - strzał w dziesiątkę. Ale nie mam problemu z przegrywaniem, jak pisałam uprawiam sport, gdzie rywalizacja jest wpisana w mój kalendarz - i nie, przegranej nie muszę zapijać to tyczy się też innych dziedzin życia. Wiadomo, fajnie jest wrócić z tarczą ale i na niej się bywa, i to jest ok. Nie sądzę, aby kiedyś nastąpiło opamiętanie, o którym piszesz - to typ mężczyzny bardzo zadowolonego z siebie, czyniącego w swoim mniemaniu wyłącznie słusznie i trudno mi spodziewać się, żeby nagle przyszło mu do głowy, że robi sobie (i nam) coś złego Manii wyższości nie mam, zupełnie. Poczucie wartości własnej wysokie, ale dołowane przez omawiany tu temat. On wie, że jeśli powie mi o jakiejś swojej fantazji, spełnię ją, o ile tylko nie wejdzie w grę udział osób trzecich - tego nie przeskoczę. Lubię seks, lubię się nim bawić i sądzę, że daję radę on też mi to często powtarza. Ta wiedza paradoksalnie powiększa moje zamotanie, bo skoro taka jestem doskonała, to po co mu porno? To tak obok tematu, bo naprawdę nie chciałabym w tym wątku rozprawiać o moim partnerze. Chciałabym pogadać o mnie.
  10. Kochani! Wiedziałam, że to jest odpowienie forum do gadania na trudne tematy - dzękuję Wam. Problem, który wywołuje we mnie te emocje bardzo mnie krępuje, wstydzę się o tym pisać - z nikim o tym nie rozmawiałam. Spróbuję jednak, bo muszę rozwałkować to na kawałki, zgnieść i wyrzucić - bo truje mnie jak nic innego. Nie śmiejcie się Wielu z Was mój problem na pewno rozbawi. Już tu się w kilku słowach odkryłam na innym wątku - do tak gigantycznych rozmiarów rozbudowałam w sobie niemożność pogodzenia się z faktem, że mój partner masturbuje się z wykorzystaniem pornografii. Wiem, że wiele kobiet nie ma z tym problemu, wiem, że nierzadko dla niektórych wspólne oglądanie jest spoko i tak dalej... Ja też chciałabym być taka i masę czasu zajęły mi próby znalezienia się po tamtej stronie, ale to nie takie proste. (Nie jestem religijna, pornografia sama w sobie mnie nie gorszy, nie uważam że rośnie od tego kaktus na dłoni - mój problem z nią polega na tym, że założyłam sobie w młodości (kto wie, czy słusznie), że chciałabym i powinnam być dla mojego mężczyzny jedyną podnietą - będąc po trzydziestce wiem, że to zarówno nierealne, jak i egoistyczne. Wchodząc kilka lat temu w związek typu LTR z mężczyzną, który mnie całym sobą zachwyca, byłam szczęśliwa, kiedy szczerze mówił że spełniam wszystkie jego potrzeby i rozczarowana słysząc rok później, że zaczął sięgać po porno nawet kilka razy w tygodniu, bo potrzebuje dostarczać sobie nowych bodźców. Ja byłam i jestem otwarta na wszystko, nie miewam bólów głowy i uwielbiam inicjować seks, a mimo tego to za mało... Zdarzały się sytuacje, że słyszałam odmowę, a gdy wychodziłam z domu, do akcji wchodziło porno, potem jak wracałam to już nie było mowy, bo niezaspokojona byłam tylko ja. Próbowałam rozmowy - nie na zasadzie przestań, zabraniam ci, bo ja niczego nikomu nie zabraniam. Proponowałam wspólne seanse -odmówił, proponowałam urozmaicenia, jak na początku - zabawki, pozycje itd - słyszałam o braku czasu, zmęczeniu. Rozmowa też nie przyniosła poprawy mojej sytuacji, bo dowiedziałam się, że wszyscy to robią, że nie jestem normalna, a przede wszystkim - że dzięki temu mnie nie zdradzi, bo daje upust potrzebie nowości taką drogą. To wszystko złożyło się na fakt, iż ogarnęło mnie pewne szaleństwo - zaczęłam traktować porno jako rywalkę, jako osobliwą formę zdrady. Przy każdym wyjściu z domu miałam przed oczami to, co się tam potencjalnie działo, sama zaczęłam oglądać porno żeby sobie wizualizować te sytuacje i rzecz jasna czułam się coraz gorzej). Zaznaczę z góry - nie chcę tu tak naprawdę wałkować tematu porno - chcę zrozumieć, jak ludzie mądrzejsi ode mnie przechodzą do porządku dziennego nad sprawami, na które nie mają wpływu. To, co napisałam wyżej na szaro ma tylko dać wyraz tego, do czego siebie doprowadziłam. Do obłędu. W pewnej chwili zdołałam powiedzieć sobie, stop! I zaczęłam coraz częściej wychodzić, chcąc skonfrontować siebie z tym faktem. Pokazać sobie, zobacz, życie płynie dalej, to nie ma na nic wpływu, a już na pewno tego wpływu nie masz ty, robiąc sobie z głowy takie sito. Pomogło, bo wróciłam na stary tor, wróciłam do regularnego treningu, którego potrzebuję w życiu jak tlenu. Wróciłam towarzysko do życia. Problem polega na tym, że nie umiem przestać o tym myśleć, to dzieje się gdzieś w podświadomości. Bywa, że wracam do domu i gdy otwieram drzwi, klucze latają w dłoni. A kiedy wejdę, jestem podminowana, bo mam w głowie swoje dyrdymały.
  11. Czółkiem, Ciekawa jestem Waszych, Panie i Panowie, sposobów na radzenie sobie z takimi mega stresami. Nie mam na myśli żadnych błahostek, nad którymi łatwo zapanować, tylko takie sytuacje, w których mamy jasną manifestację problemu ze strony organizmu - uczucie zimna, osłabiona koncentracja, dolegliwości trawienne i takie niemal namacalne poczucie ogólnoustrojowego wręcz nerwu. Ja osobiście mam wyłącznie jedną przyczynę takiego silnego stresu i jest to problem, który tak naprawdę zbudowałam sama w swojej głowie, nie ma sensu pisać o jego przedmiocie, powiem tylko, że jest to coś, na co nie mam wpływu, a co sprawia mi ogromny psychiczny dyskomfort - stres pojawił się w momencie, kiedy byłam na etapie prób posiadania wpływu na źródło stresu, a zanim zdążyłam odkryć, że to nie ma sensu, zdążyłam osiągnąć stan bliski uzależnienia od myśli wokół tego stresującego tematu. Wiem, zamotałam, więc w skrócie - stresuje mnie pewien fakt z mojego zycia, przez pewien czas głupio sądziłam, że mam moc sprawczą aby ten fakt nie miewał miejsca, wówczas uczyniłam go swoją obsesją i teraz, na trwającym od kilku miesięcy etapie wyzwalania się (siłą) spod tego jarzma, ten potężny stres przyprawia mnie o nieziemskie nerwy. Kilka dodatkowych faktów: - uprawiam wyczynowo sport, trenuję sześć razy w tygodniu, od kikunastu lat żyję według rygoru samodyscypliny - to mój sens życia, moje źródło siły, nie tylko fizycznej, ale, chyba przede wszystkim, mentalnej - jestem fajną babką, z poczuciem humoru i hierarchią wartości, sądzę że mam poukładane w głowie - mam lubianą, pełną wyzwań pracę, dużo w niej kontaktów z ludźmi, często w obcym języku - - nic innego mnie aż tak nie stresuje, nie miewam słynnych problemów z odpornością na stres w pracy czy gdzieś tam Mimo w/w rzeczy nie jestem w stanie tak całościowo przejść do porządku dziennego nad tym moim źródłem stresu. Wśród, tak sądzę, coraz większej ilości dni wolnych od tego, miewam ciągi (celowo używam tego słowa - obsesyjne myślenie o źródle problemu okazało się uzależniające), podczas których ten stres mnie naprawdę kładzie na łopatki - uczucie zimna, fruwające myśli, zaciśnięty przełyk i tak dalej. Miewacie czasem tak silne stresy? Jeśli tak, jak sobie z nimi radzicie?
  12. Ja podchodzę do takich świąt z przymrużeniem oka, ale w oba mój ukochany dostaje ode mnie coś ekstra - no w końcu to i mój chłopak, i mój mężczyzna, nie zaglądając w metrykę @Selqet odnośnie lorem ipsum wypowiem się, bo to zakrawa o moją zawodową działkę - to taki tekst stosowany jako tak zwany placeholder, jak na przykład przygotowujesz próbkę pliku graficznego, na którym docelowo ma znaleźć się tekst - to taki tekst (w necie jest cała litania to tylko pierwsze zdanie) wstawia się w miejsce, w którym ostatecznie znaleźć się mają "prawdziwe" teksty.
  13. @aras jak widać po moim przykładzie, czasem bywa inaczej.
  14. No tak, potraktować nas, kobiety jako ogół szarej (ciemnej) masy i przypiąć łatkę niewartych uwagi Ja w sam raz uzyskałam od chłopaków fajne, konkretne odpowiedzi, za co bardzo im dziękuję
  15. Przez kilka lat związku nie zdarzyło mi się abym zauważyła, że mój mężczyzna nie doszedł - dbam o niego bardziej niż o siebie w tej kwestii stąd byłam zaniepokojona, że fajnie pobzykaliśmy, a tu potrzebny ciąg dalszy. Może to nie miejsce na takie wyznania, ale uważam, że dobrze sobie radzę w łóżku. Partner pociąga mnie w sposób trudny do opisania. Chciałabym o tym pogadać z samym zainteresowanym niestety zawsze słyszę zapewnienie, że wszystko jest w porządku i że jemu jest dobrze na 100%, w razie czego zgłosi zażalenia. I na tym koniec, bo według mojego mężczyzny nie ma dalej tematu, przecież wszystko już wyjaśnione - jest świetnie. Temat drążę, bo trudno mi zaakceptować potrzebę dostarczania sobie podniety taką drogą, przy jednoczesnym ograniczeniu naszego seksu do w sumie w większości powtarzalnych zachowań. Jest naprawdę dobrze, ale chciałabym więcej urozmaicać, tak ja czasów początkowych. Najczęściej nic z tego, bo nie mam teraz czasu, nie mam siły, nie mam dziś ochoty... @Ksanti pfff to są ludzkie sprawy! Temat nóg trzęsących się jak galareta znam z autopsji, utrudnia życie ale to wspaniała sprawa. Skoro jest ci z nim dobrze i jest seks to nie rozumiem po co drążyć temat
  16. @Anilli nie umiem tak, ani nie chcę, granie seksem to nie dla mnie zabawa. To jest tak, że czasem ja proponuję (seks, pomocną dłoń, mam szeroki repertuar propozycji), słyszę odmowę, a kiedy ja wychodzę i na przykład za godzinę czy dwie wracam, to już wtedy jest po sprawie. Teraz już nie mam za bardzo o tym pojęcia, bo ze wszystkich sił staram się o tym nie myśleć. Ale parę lat temu bywało tak, że na przykład miałam dokądś wyjść, chciałam wcześniej się kochać, ale nie było mi dane a potem jak wróciłam (wcale nie po całym dniu), to już też nie było szans bo w grę wszedł pod moją nieoecność niemiec w błyszczącym hełmie. Było też tak, że kochaliśmy się przez godzinę rano, ku obupólnym zadowoleniu, pół godziny później ja musiałam wyjść na godzinę i kiedy po kwadransie cofnęłam się po zapomnianą rzecz do domu, on poprawiał spodnie zmieszany wstając od komputera. Ja musiałam w swojej głowie przejść przez prawdziwe, samodzielnie sobie zaserwowane piekło, żeby zrozumieć, że nie ma innej opcji niż wywalenie tego z moich myśli. Różnie z tym bywa, ale idę taranem, bo wiem, że tylko tak się uratuję.
  17. (@Tornado tu jest mój pies pogrzebany, bo czy to nie jest tak, że jak zostawię niedomknięte, a rozpalone, to to będzie naturalny bodziec do dokończenia tego, hm, na własną rękę? Czyli co, podchodzę, chwytam śmigło i uruchamiam motor? Lubię tak. Rzecz w tym, że nie zawsze dostaję zielone światło. Czasami jest tak jak napisałam, że proszę (w ramach gry w coś na kształt uczennicy i profesora) i dostaję odmowę, parę lat temu usłyszałam nawet, że się narzucam, co było zupełnie wpoprzek moim intencjom - i trochę mnie to ostudziło. Całkowicie zgodnie ze swoją naturą jestem, mówiąc wprost, zawsze chętna i gotowa, jeżeli ktoś z naszego duetu czasami odmawia to nigdy nie jestem to ja. @Anilli ja Cię rozumiem, wierz mi. Tylko że bez względu na wszystkie okoliczności kręcisz sobie pętlę na szyję - bo za 5 czy 10 lat nagle zdasz sobie sprawę, że tyle rzeczy Ci przeszło obok nosa, bo za mocno skupiłaś się na tej jednej kwestii. Rozumiem siłę oddziaływania tego na Ciebie i wiem doskonale, jak bardzo to ryje banię. Ale Twoje zamartwianie się nie przyniesie absolutnie nic poza pogarszaniem się Twojego nastroju.
  18. @Tornado: 1. religia na pewno nie, do tego nam daleeeeko 2. kręcę bywa, że latam za nim i proszę, żeby pozwolił mi popracować, jak już pozwoli to daję z siebie wszystko 3. dobry - tak; wyczerpujący zapotrzebowanie - no nie zawsze, bo ja mam też bardzo duże potrzeby, a bywa, że jest mi za mało / za krótko 4. to robimy cały czas, na zasadzie gry - albo ja prowokuję takie sytuacje, albo mój mężczyzna, jest tego sporo, ale nie zawsze finał jest tam, gdzie bym chciała (innymi słowy słyszę czasami odmowę - brak czasu, brak chęci, zmęczenie) @Tomko miałam na myśli robienie tego stale ze mną - nie uważam się za nudną w łóżku, ale usłyszałam kiedyś, że pornografia dostarcza nowych bodźców, nowych czyli odmiennych od tego, co się ma na przykład właśnie w domu z mężem czy żoną. @Eleanor jeszcze większe niż ja? nie da rady A mimo to bywa tak, że odmawia mi, a potem robi to sam (i potem ja już się nie doproszę, bo nie ma ochoty - stąd wiem). Na potrzeby pogodzenia się z tym stworzyłam sobie takie wytłumaczenie, że to jest osobne działanie, osobne, odrębne od seksu Po swojej stronie mogę dodać jeszcze, że: nie miewam bóli głowy, jestem otwarta na chyba wszystko w łóżku (i poza nim), od niego słyszę często, że jestem 100% zadowalająca dla niego. Zawsze był ze mną szczery, więc wierzę że i to jest 100% szczere.
  19. @Tomko, też tak to widzę, choć oczywiście jako niewiasta mogę tylko teoretyzować A co powiesz na to: facet w połowie drogi do czterdziestki, mający panią gotową na absolutnie wszystko, z bogatą wyobraźnią i chętnie się uczącą a mimo to regularnie kręcący śmigłem i od początku związku stojący na stanowisku, że nigdy nie przestanie tego robić. Seks jest udany, częsty (codzienny), choć często na szybko i trochę może powtarzalny - ale zawsze dobry. Tak, to sytuacja z mojego osobistego podwórka. I teraz durne pytanie, ale co mi tam Skoro do gry regularnie wchodzą gołe baby, to seks małżeński go nudzi, czy to jest absolutnie osobna kwestia i totalnie nic to nie ma ze mną wspólnego? (ja znam odpowiedź racjonalną na to pytanie ale tutaj jeszcze go nie zadawałam a nuż dowiem się czegoś, czego jeszcze o Was nie wiem..)
  20. @Eleanor lubię Cię i podziwiam, mnie by nie przeszło przez myśl żeby faceta zaprosić na takie atrakcje, jetem niestety z tych, co powiedzą - po moim trupie
  21. @Eleanor dla mnie sam fakt też jest mocno podniecający I może tym bardziej dlatego myśl o tym, że robi i przeżywa to w towarzystwie nie moim, ale jakiejś gołej baby jest dla mnie przykra. Nie wiem, staram się z tego wyrosnąć
  22. Grażyno, popraw rąbek spódnicy, jest zadarty. Januszu, ułóż równo slipy w szufladzie. Henryczku, nie skacz tak wysoko, bo się spocisz. Uff, tak mi się kojarzą takie osoby...
  23. @Anilli Dziewczyno!!! Ktoś Ci strasznych bzdur do głowy nakładł. Przypuszczam, że albo masz do czynienia z jakimś wyjątkowym jełopem, który faktycznie jest uzależniony od kręcenia śmigłem i nic mu już nie pomoże, albo - co jest znacznie większym problemem - naprawdę pozwoliłaś sobie wtłoczyć do głowy takie pierdoły. Jasne, piszę z punktu widzenia kobiety i nie wiem doświadczalnie, jak to jest trzymać sprzęt we własnej garści kontra uprawiać seks dowcipny z kobietą. Ale proszę przeczytaj to, co Ci napiszę, bo - w pewnym sensie - miałam kiedyś w głowie jakąś część Twoich rozkminek. Na pewno są na świecie chłopcy, którzy zebrali tyle doświadczeń w zaciszu czterech ścian, że to potwierdzą, ale jestem pewna, że większość facetów popuka się w głowę na taki tekst. Nie ma co się nad tym rozwodzić, na poprzedniej stronie któryś z Panów słusznie napisał, że gdyby to było takie nic specjalnego, to nie byłoby gwatów itd. Na pewno są to dwa rodzaje doznań, masturbacja i seks, ale nie wierzę, że jakikolwiek ogół mężczyzn powie, że po co im seks, skoro mają komplet dłoni. Powiem Ci tak - ja miałam (czas przeszły jest niekoniecznie wskazany, ale radzę sobie) taki problem z pornografią. Nie przeszkadzało mi w najmniejszym stopniu myślenie o tym, że mój partner robi to sam (w końcu to jego ciało, niech robi co chce, równie dorze mogłabym mu zabraniać drapania się po tyłku), ale kiedy chodziło o to, że robi to przed komputerem, oglądając gołe baby, to już nie umiałam sobie z tym poradzić. Jestem w wieku 30+ i bardzo dużo czasu zajęła mi walka z tym w mojej głowie. Tak naprawdę ta walka dalej gdzieś tam trwa, ale zmieniłam swoje podejście i Tobie radzę to samo. Nie masz żadnego wpływu na to, co ktoś myśli w swojej głowie, o czym fantazjuje, co mu się podoba a co nie, i tak dalej. Ja przez pewien czas, będąc głupią siksą, żyłam mrzonką że mój ówczesny chłopak tego nie robi, a kiedy się dowiedziałam, że jednak robi, nie umiałam przełknąć żalu i na pewien czsa popadłam w pewną psychozę, czułam potworny stres zostawiając go samego w domu bo wiedziałam, że on tuż po moim wyjściu odpala kompa i fapie. Pewnie wielu użytkowników forum puka się w głowę jak to czyta, i pewnie macie rację, ale miałam taki okres w życiu, że myslenie o tym dominowało nade mną. Włączałam porno specjalnie po to, żeby wizualizować sobie jak on to robi, po tym rzecz jasna czułam się jeszcze gorzej. Założyłam sobie z góry (bo on nie chciał rozmawiać, musiałam sama sobie wytłumaczyć), że on to robi, ja mu nie wystarczam, bo może mam nie taką cipkę jak by sobie życzył (wszystko z nią w porządku!), bo może nie mam umiejętności jak te damy z monitora (doświadczenie przyszło z czasem), a może coś tam jeszcze. Założyłam sobie, że on WOLI baby z ekranu ode mnie, a w ten sam sposób teraz Ty zakładasz, że wszyscy mężczyźni wolą bić niemca po kasku niż zerżnąć (nie)swoją panią. Teraz już wiem, że takie myślenie ma sens jedynie wówczas, jeśli postanowisz o wymyślnym samounicestwieniu psychicznym. Nie piszę tego po to, żeby bezpodstawnie obnażyć swoje minione słabości, ale po to, żey pokazać Ci jakie potworne pułapki zastawia na nas mózg. Tak, bo to nie Twój chlopak jest tak naprawdę Twoim problemem, nie internetowe kolekcje xxx ani nic innego - to się dzieje w Twojej głowie. Doprowadziłaś w sobie do takiej eskalacji problemu, że on aż kipi uszami, co gorsza, stawiasz siebie na pozycji z góry przegranej. Zastanów się proszę, dokąd Cię to za miesiąc, rok, dekadę zaprowadzi? Jeśli nie wiesz, nie ma sprawy, ja Ci powiem - do obłędu. Oszalejesz, a wraz z tym szaleństwem będziesz mieć coraz większe problemy w relacjach z mężczyznami. Zresztą pal licho z mężczyznami, bo te problemy po prostu zjedzą Ciebie. Przysięgam Ci, że nie ma innej drogi, byłam tam. Możesz albo zatrzymać się i ze wszystkich sił walczyć, aby zawrócić, albo brnąć dalej i ponad wszelką wątpliwość dać się temu zjeść. Jesteś młodą dziewczyną i wierzę, że nie chcesz sama sobie zafundować przeistoczenia się w zgorzkniałą kobietę. Jeśli mogę dać Ci jakieś rady, samodzielnie wypracowane, to - wiem, że to trudne - nie myśl o tym. Znajdź sobie tyle zajęć, żeby nie mieć czasu na zastanawianie się nad tym. Postaw sobie wysoko poprzeczkę w łóżku aby samej sobie pokazać, że umiesz sprawić chłopakowi przyjemność. Cipką, ustami, ręką - bądź kreatywna, ale w zgodzie ze sobą. I naprawdę nie myśl o tym, że on i tak sobie sam lepiej to zrobi. Jeżeli z tym egzemplarzem okaże się to niemożliwe, pójdź dalej do przodu sama.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.