Skocz do zawartości

deleteduser97

Użytkownik
  • Postów

    153
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez deleteduser97

  1. W dniu 12.07.2018 o 19:44, AdamPogadam napisał:

    Czym dla was jest nofap? Zero ręki, zero porno forever jako cel czy może tylko na pewien czas dla jakiegos resetu?
     

    Z mojej perspektywy:

     

    Zero ręki, a żeby była jakaś szansa to osiągnąć, to unikanie wszystkiego co może doprowadzić do rękoczynów, czyli głównie porno (bo to najsilniejszy bodziec), ale też jakichś pierdół, typu newsy/artykuły o tematyce łóżkowej w necie,  teledyski, reklamy z kobiecą ''ekwilibrystyką", sytuacje gdzie nie masz co robić przy kompie i z nudów, automatycznie niesie na strony o wiadomej tematyce itp, itd. Że nie gapię się na prawdziwe dziewczyny już pisałem.  Może to śmieszne, zalatujące fanatyczną, religijną ascezą, ale czasem najmniejszy bodziec potrafi doprowadzić do wiadomego finału. 

     

    Jeśli chodzi o czas, to najdłużej jak tylko się da. Nie zakładam forever, bo wiem, że to samooszukiwanie się. Równie dobrze można sobie mówić ,,Jesteś zwycięzcą"...

  2.  

    Fajna gra RPG z widokiem z perspektywy pierwszej osoby (coś jak Morrowind, jednak nie aż tak rozbudowana, akcja toczy się raczej w zamkniętych przestrzeniach).

     

    Gęsty, mroczny klimat, innowacyjny system rzucania zaklęć (robi się gesty myszką, naśladując runy składające się na dany czar. Im mocniejszy, tym więcej bardziej skomplikowanych floresów trzeba nawywijać  kursorem. Dlatego warto wcześniej ,,zapisać" sobie 3 zaklęcia do natychmiastowego użycia).

     

    Istnieje dobre, fanowskie spolszczenie.

  3. 8 godzin temu, Gr4nt napisał:

    Jeśli "Wypierdalaj w podskokach" jest dla ciebie taką wiązanką po której nic już nie ma, ostatecznym słownym zbluzganiem, pociskiem rakietowym słownej szermierki, zestawem słów po którym uszy więdną odpadają to jakżeś ty się bracie uchował w tym kraju?

     

     

    Uchowałem się, jak umiałem najlepiej.  Łatwo nie było i nie jest.

     

    Tego typu wiązanki są dla mnie jasną informacją, że za chwilę nastąpi zmiana siły argumentów na argumenty siły, o ile adresat nie zastosuje się do treści polecenia. Jeśli zaś tak nie jest, to dalej mogą sobie lecieć różne kwieciste słowa, taki człowiek nic nie zrobi, poza gadaniem. Tak to od zawsze rozumiałem. 

     

    Zapytałem, ponieważ uważam, że użycie takiego sformułowania w przedstawionej sytuacji, stawia o krok przed matem. Jeśli mówię ,,wypierdalaj" i nic z tym dalej nie robię, gdy nie zadziała, przegrałem, niezależnie jakich słów i groźnych min bym używał. Dostanę etykietkę ,,mocnego w gębie". Jeśli zaś przejdę do eskalacji konfliktu, to też przegrałem, bo dałem się wyprowadzić z równowagi, w dodatku z błahego powodu. 
     

    Reakcja fizyczna w grę nie wchodzi, słowa, nawet te obelżywe, nie działają. Więc co dalej? Odpuścić i czekać najbliższej sprzyjającej okazji by się odegrać? Obmyślić plan zemsty i go zrealizować? Na tym to polega?  Chyba nie, bo kara by była skuteczna, musi następować zaraz po nieodpowiednim zachowaniu. 

     

    Cały czas myśleć o tym co zrobić, lub czego zaniechać by kobieta poczuła negatywne emocje (czyli co konkretnie? Rozumiem, że każda ma swoje własne słabe punkty, które po porostu muszę poznać) , by w odpowiednim czasie to wykorzystać  w rewanżu? I mieć świadomość, że prędzej czy później mój ,,aniołek" zacznie dokręcać śrubkę, by sprawdzić, ile wytrzymam i jak zareaguję? Na tym polega to ,,szczęście" jakim jest związek? 

     

    Kobieta robi fochy- ma być kara. Niby rozumiem znaczenie słów, ale pojąć nie mogę jak to urzeczywistnić...

     

    No chyba, że użycie wulgaryzmów wobec kobiety ma zawsze 100% szansy powodzenia, (w co wątpię) wtedy nie było tematu...

  4.  

    W dniu 4.07.2018 o 12:27, Gr4nt napisał:

    Ja: Wypierdalaj w podskokach.

     

    Tak być powinno. Wszystko co ponadto działa na twoją niekorzyść. Jakieś tłumaczenia, dywagacje i analizy. Zawsze powtarzam - kobiety rozumieją tylko proste komendy.

     

    Ona już wie, że może z tobą pogrywać a misiu się cieszy bo powiedziała że jest szczęśliwa.

    A jakby nie miała zamiaru wypierdalać, ani tym bardziej, podskakiwać przy tym??? Po takiej wiązance, następnym etapem jest już przejście od słów do czynów, nie?

     

    Wykopać z samochodu czy wyciągnąć za włosy? Jaka jest najlepsza technika, by uniknąć sceny podobnej do tej z Rysiem, w ,,Czasie Surferów"?

     

     

  5. Ja ostatnio jestem zachwycony użytecznością i fajnością Mory. Jak na początku przygody miałem bezpodstawną awersję do skandynawów, tak teraz głównie takich noży używam: Mora lub pierwsze samodzielnie oprawione Lauri. To na wycieczki, że tak to ujmę, lokalne. 

     

    Gdy wybieram się gdzieś dalej, to obowiązkowo Duży Obozowiec od TLIM'a. Ma być, i już. Taki specjalny item dający + 100 do morale. :D

     

    Dodatkowo multi-tool z namiastką piły. Obecnie LM Sidekick, lub Surge (zastąpił Swiss Tool'a, bo jakoś mi go szkoda było, bo czerń z niego łatwo schodzi, a modeli w tym kolorze za dużo na rynku nie uświadczyłem)

     

    Avispa (folderek) natomiast leży na bezrobociu, ostatnio coś tam nią trochę postrugałem, to się blade play zrobił poziomy. W sumie to moja wina była, bo parę razy poddałem klingę naprężeniu nie od tej strony co się należy. Na szczęście, po delikatnym dokręceniu pivota, przeszło jej.

     

    W dniu 22.03.2018 o 10:56, APSS napisał:

    11204810_IMG_20180322_102022_HDR.jpg

    Co to za fixed od Benchmade ???

  6. Doświadczenia z dzieciństwa a najbardziej szkoły, ciągną się za mną, jak niegdyś smród za pospolitym ruszeniem. Nie wiem, czy życia mi starczy by pozbyć się tego syfu. 

     

    Zawsze byłem inny na tle ogółu, może dla tego że jestem jedynakiem, może dla tego że mój ojciec min. lubił wrzeszczeć na swoje dziecko, nie żałując wyzwisk i bluzgów za to, że źle stoi. A może wszystko po trochu... Krótko mówiąc, jak jesteś inny na tle grupy (masz inne tematy do rozmowy, zainteresowania, opinie, wygląd, sposób zachowania itp, itd) i, jakby to ująć... nie umiesz tego obronić, to będzie się działo.

     

    Do ,,zerówki" matka z jakąś nauczycielką, po mszy św. z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, zaciągnęły mnie siłą. Nawet jako niczego nieświadomy szczyl, czułem przez skórę, w co mnie pakują. 

     

    Na początku gdy były jakieś zabawy grupowe, ja siedziałem pod ławką albo stałem z boku. Bałem się, nie wiedziałem czego się spodziewać, oprócz tego, że znając życie, ktoś zaraz będzie na mnie krzyczał albo mnie wyzywał. Poza tym nie byłem przyzwyczajony do przebywania w grupie rówieśników, całkowicie nieznanych osób, czy jak kto woli, moja socjalizacja pozostawiała wiele do życzenia... I tak mi jakoś zostało, że większość życia spędziłem sam ze sobą. Gdy moi rówieśnicy grali w piłkę, zaczynali chodzić na imprezy, zaliczać pierwsze dziewczyny, ja czytałem komiksy, później książki, jak dorwałem komputer to oczywiście gry, głównie RPG. Gdy byłem sam miałem spokój.

     

    Na koniec podstawówki zacząłem ćwiczyć, bo wiedziałem, że będzie przesrane w nowej szkole. Choć raz się nie pomyliłem :P 

     

    Pocieszające jest to, że nigdy nie dostałem przysłowiowego wpierdolu. 

     

    Dopiero na studiach ludzie mieli mnie gdzieś i miałem spokój (co prawda jeden alfa próbował szukać problemów na początku, ale przestał gdy pomogłem jego kumplowi w jednej rzeczy. Od tamtego momentu traktował mnie normalnie)


    Co do specjalistów, nigdy nie miałem i nie mam zamiaru korzystać z ich usług, (żaden specjalista nie ogranie burdelu jaki mam między uszami, tylko ja mogę to zrobić) chociaż teoretycznie powinienem. Był taki moment gdy zacząłem wynosić leki ze szpitala by to wszystko skończyć. Odkąd pamiętam, wolałem odpuścić, wycofać się z trudnej sytuacji, zamiast walczyć. Nie pykło jednak (wbrew temu co niektórzy ,,fachowcy" twierdzą, samobójstwo nie jest oznaką słabości. Trzeba mieć wielkie jaja, by rozmyślnie zrobić sobie krzywdę), ale gdyby nie wiedza zgromadzona na kanale YT Brata DeMasta i Forum, kto wie czy nie podjął bym kolejnych działań, bardziej skutecznych.

     

    Obecnie jest znacznie lepiej, dużo dały mi praktyki w szpitalu, gdzie musiałem pracować z ludźmi, jednak z tą przewagą, że podchodząc do pacjenta, miałem autorytet i trochę wiedzy. Dodatkowo widziałem tam, a nawet miałem okazję robić rzeczy, które większość ludzi widzi jedynie w filmach.

     

    Jestem apostatą. Wystąpiłem z KK, choć gdy byłem młodszy byłem osobą szczerze wierzącą, może nawet (nad)gorliwą, jednak cały mój świat jest w mojej głowie, a im dłużej tam siedziałem, tym więcej rzeczy z zewnątrz mi ze sobą nie grało. Mina proboszcza, gdy wczytał się w oświadczenie, które przyniosłem mu do podpisu: bezcenna. 

     

    Wszelkie doświadczenia bardzo poprawiają samoocenę, budują wiarę we własne siły i dają niejako fundamenty na których można się oprzeć przy kolejnych sytuacjach, nawet tych prozaicznych, codziennych. Dają poczucie kontroli, że jednak coś ode mnie zależy. Trzeba jednak o nich pamiętać, cały czas utrzymywać w głowie do czego jest się zdolnym, inaczej otoczenie znowu wmówi, że jesteś nikim, nic nie potrafisz etc. Ja niestety, mocno biorę do siebie takie sugestie, negując przy tym gdy ktoś mnie chwali. 

     

    I tak na razie się to kręci. Żyję sobie z dnia na dzień, bo w przyszłości widzę ciemny tunel, lub światła nadjeżdżającego pociągu, a to wykańcza psychicznie. Gdy moi rówieśnicy idą do roboty za ch*** pieniądze, ja też idę do roboty za ch*** pieniądze, gdy oni po robocie piją, ja czytam książki, idę se do lasu albo dłubię coś przy nożach. 

     

    Jest znacznie lepiej niż było. Gdy będzie gorzej, przyzwyczaję się, wiem już czego się spodziewać, przechodziłem przez to. Gdy będzie NAPRAWDĘ źle ( Fucked Up Beyond All Repair), to po prostu skończę to raz na zawsze. Tym razem się nie zawaham... 

     

    • Like 1
    • Smutny 1
  7. Skąd Wy bierzecie te wszystkie wzrosty pewności siebie i inne cuda? :blink:

     

    U mnie po 4 tyg jedyną NAPRAWDĘ odczuwalną zmianą było to, że zaczęły mi się podobać pasztety i starsze panie :unsure:. To było straszne, zawsze odkąd pamiętam, starałem się unikać wzrokowej i mentalnej kontemplacji kobiecych wdzięków, myślałem że zerwanie z porno i masturbacją będzie ostatnim krokiem przed mistrzostwem Zen, ostatecznym wyrwaniem się z niewoli biologicznego popędu, a tu taki ch***.

     

    Mój rekord to ok. 4 mies, najgorzej było wytrzymać ten pierwszy 1-1,5 mieś. Później jakoś przeszły te,, urge wave's" czy jak to się tam nazywa, i było znośnie. Oprócz tego, że musiałem się pilnować, bo przyciągało moją uwagę dosłownie wszystko co miało choć trochę kobiece kształty, jednak chęci ,,własnoręcznych" działań nie było .  Nie pamiętam czemu przerwałem, ale mam ochotę ugryźć się w dupę za to. Teraz jestem w stanie wytrzymać max. mies.

     

    A byłem taki zadowolony, że żadne kobiety mi nie są do niczego potrzebne, nawet te z porno...

     

    Ch***, nie bajka. :angry:

    • Like 1
    • Haha 3
  8. Uszkodzenie naczynia powoduje aktywację kaskady krzepnięcia i skurcz tego naczynia. Krwawienie (nie mylić z krwotokiem; jak urwie rękę, to mechanizmy kompensacyjne organizmu mogą nie wystarczyć) niejako zatamuje się samo. Ucisnąć ranę czymś czystym, jeśli nic nie ma to samą dłonią.

     

    Bardziej bym uważał, by nie zasyfić rany (np. ziemią, ryzyko tężca) oraz chronić ją przed urazami, by nie rozpoczynać procesu gojenia od nowa. . Klejenie zdaje egzamin, ale ograniczył bym to tylko do przypadku typu skaleczyłeś się w dłoń (mocno ukrwiony obszar), a musisz dalej pracować. Może też wystąpić reakcja alergiczna na klej, ale tu już nie ma reguły, bo uczulonym można być w sumie na wszystko.

     

    Opatrunek ze streczu jest fajnym rozwiązaniem, ale na krótko. By rana się dobrze goiła, musi mieć dostęp do powietrza. W warunkach beztlenowych rosną niefajne bakterie. 

  9. Tekst w podobnym klimacie do tego, który przytoczył Rnext

     

    https://wolna-polska.pl/wp-content/uploads/2014/02/PORADY-NA-WSZELKI-WYPADEK.pdf

     

    Edycja: Czym spowodowana jest szybka rozbudowa działu o survivalu? Panowie Silnoręcy mają jakieś info o potencjalnej sytuacji SHTF poza nadchodzącą 4 falą feminizmu?

  10. Że zacytuję sam siebie, bo widzę że głupotę walnąłem:

    3 godziny temu, Machina napisał:

    Widziałem jak mama przyszła z pociechą i własną ampułką, personel nie robił z tego problemów.

    Nie mogła przynieść własnej, bo szczepionki wymagają odpowiedniego przechowywania. Transport za pazuchą lub w torebce odpada, co nawet zostało już wspomniane w tym wątku. (pediatria nigdy mnie nie podniecała, jedyne co dobrze zapamiętałem, to przeciągłe: ŁEEEEEEEEEEEEEEEEEEE...)

     

    W każdym razie istnieje możliwość wykupienia innego/nowszego/lepszego specyfiku i wspomniana pani z niej skorzystała.

     

     

    2 godziny temu, kryss napisał:

    A co z tymi których nie stać, są skazani na syf który im się daje, nie mają żadnego wyboru.

    Co ja Ci mam powiedzieć?

    Tak na prawdę wszędzie jesteśmy truci, od jedzenia, przez wodę,  po powietrze którym oddychamy (nawiasem mówiąc, sam tlen przyczynia się do starzenia organizmu).

    Biedni mają zawsze mniejszą możliwość manewru, dlatego że są biedni. Pół forum jest o tym, że sami musimy zadbać o siebie, bo nikt inny tego nie zrobi, a na pewno nie rząd. 

     

    Nie jestem zwolennikiem łykania apapów z byle powodu, przypisywania antybiotyków, bo rodzice tak chcą, szczepień na grypę, gdy co sezon wirus jest inny, uporczywej terapii w beznadziejnych przypadkach.  Ale mówienie, że wszystkie szczepionki są trucizną, to przegięcie pały w drugą stronę. Ten wynalazek obniżył zapadalność na choroby, które kiedyś były plagą.

     

    Medycyna to często mniejsze zło. Standardem postępowania w przypadku podejrzenia udaru, jest to że nie obniżam ciśnienia, bo większość przypadków to udar niedokrwienny. Pacjent z udarem krwotocznym ma przez to mniejsze szanse, ale nie da się na oko odróżnić udaru krwotocznego od niedokrwiennego. W tym wypadku liczy się statystyka. Większość ma większe szanse. 

     

    Tak samo z powikłaniami. U większości one nie występują (lub są łagodne), zostaje tylko działanie korzystne, ale nie da się przewidzieć jak zareaguje na nie konkretny pacjent.

     

    Żaden normalny lekarz/pielęgniarka/ratownik nie podał by leku, gdyby wiedział, że spowoduje powikłania nieadekwatne do efektu terapeutycznego.  

  11. 20 godzin temu, lxdead napisał:

    tyczyć się będzie z kolei przedawkowania, choć słowo przeredpillowanie byłoby tu o wiele trafniejsze. Zastanawia mnie czy mieliście, czy też macie czasem takie uczucie wzrastającej pogardy, niechęci wręcz czystej nienawiści do płci przeciwnej jako ogółu wraz ze wzrostem waszych doświadczeń i wiedzy?

    Ja tak miałem od małego, cały prawie czas odkąd zyskałem świadomość. Do tego stopnia, że nie mówiłem nawet ,,cześć" dziewczynom w szkole i w ogóle unikałem KAŻDEJ interakcji, bo wiedziałem, że skończy się źle dla mnie.

     

    Taki byłem dziwoląg, bez żadnych tam red pill'ów coś mi nie grało w tym wszystkim, ino nie bardzo wiedziałem co. Dopiero forum, i kilka innych źródeł pomogło.

     

    Współcześnie też nie pałam sympatią do płci przeciwnej, ale wiem że to bez sensu. 

     

    Nienawidzić  kobiet za to że są jakie są, to jakby chłostać fale, za to, że Titanic zatonął...

  12.  

     

    49 minut temu, Mosze Red napisał:

    Fałsz, zobacz ile jest jednostek broni czarnoprochowej i myśliwskiej i sprawdź statystyki ile było użyć tej broni niezgodnych z prawem lub wypadków przy użytkowaniu.

    Na broń myśliwską wymagają pozwolenia, czyż nie? Więc co ma do czarnoprochowej dostępnej bez?

     

    Co do samych statystyk, przekonałeś mnie.

     

    48 minut temu, Mosze Red napisał:

    przeszkolenie w zakresie bezpiecznego posługiwania się bronią krótką

    Ze szkoleniami dalej widzę problem. Zimno mi się robi, gdy na strzelnicy człowiek posiadający już pozwolenie od jakiegoś czasu, dalej trzyma palec na spuście lub ,,skanuje" przestrzeń, gdzie nie ma prawa skierować broni. Zwłaszcza załadowanej... 

     

    Choć i tak, w razie mobilizacji, wolał bym mieć za plecami jego, niż typa co pierwszy raz karabin zobaczył po wezwaniu do wypełniania obywatelskiego obowiązku obrony Ojczyzny.

     

    49 minut temu, Mosze Red napisał:

    Źródło organizacji armii i taktyka, opiera się na działaniach naszych rodzimych powstańców styczniowych :> 

    O genezie organizacji szwajcarskiej armii nie wiedziałem, dzięki.

  13. Z pozwoleniem na broń do celów sportowych nie ma większych problemów chyba?

    Dowolny rodzaj i kaliber, co kto lubi (i na co go stać).

     

    Z bronią trzeba się umieć obchodzić, przy obecnej mentalności naszego społeczeństwa wolny dostęp do broni byłby jak strzał w stopę, rykoszetem trafiający w jaja.

     

    Weź ludzi ze swojego otoczenia, kolegów, znajomych i wyobraź sobie, że większość z nich ma klamki, niektórzy z dumą noszą je na co dzień. Wesoło by było?

     

    W Szwajcarii armia opiera się na innym systemie niż u nas, oraz mają tam inną taktykę jakby coś się zaczęło dziać. 

     

    Kiedyś sam chciałem wolnego dostępu do broni, ale ostatnio takie hasła trącą demagogią...

  14. Co do rzucania, radzę poczytać forum Knives.pl. Jest tam cały dział o technice, wyważeniu, materiałach na rzutki, co kto chce. 

     

    Co do walki, wg mnie, w walce na noże mają sens tylko dobre buty i umiejętności typu parkour/free run.

     

    Ja nożami nie rzucam, nie walczę. Nie posiadam nawet dagger'a, kerambita czy innego rambo mordulca.

     

    Ja noże szanuję, zbieram, robię i cieszę się jak dziecko, gdy nimi pracuję. 

     

    Co do szkoły do której chodziłem, oprócz czytania i pisania żadnej porządnej wiedzy tam nie uświadczyłem...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.