Skocz do zawartości

deleteduser110

Starszy Użytkownik
  • Postów

    760
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12
  • Donations

    66.66 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser110

  1. Papa Smerf zawsze powtarza, że każda decyzja, którą podejmujemy, powinna zostać wielokrotnie przemyślana i rozpatrzona pod wieloma kątami, dlatego też zwracam się do forumowej braci samców o zapoznanie się z treścią tego tematu i odniesienie się do niego na podstawie waszych odczuć i doświadczenia życiowego, aby pomóc biednemu smerfowi w podjęciu ostatecznej decyzji. "Ale o co Ci, smerfie, dokładnie chodzi?!", zapytacie z trwogą... Już Państwu tłumaczę. W przeciągu najbliższych kilku tygodni wracam z powrotem doić Elżbietę II oraz jej świtę i chodzi mi po głowie pomysł, aby wyszarpywać od niej ciężko zarobione funty z pozycji bezdomnego. Owy projekt nazwałem Survival in the City, co w wolnym tłumaczeniu na nasz piękny język brzmi Przetrwanie w wielkim mieście i nawiązuje do znanego serialu, który kochają nasze efemeryczne panie. Mieszkałem kilka lat w Wielkiej Brytanii, tyle że zawsze miałem dach nad głową, ciepełko, Internet na zawołanie, bieżącą wodę i inne dobrodziejstwa, które wiążą się z zostawianiem obcej osobie kilkuset funtów miesięcznie za możliwość korzystania z jej (nie)wspaniałych włości. Również wkurwiających współlokatorów. Chcąc być bardziej dokładnym, wynajmowałem tzw. gówno-pokoje; czasami zagrzybione, o małym metrażu, do których wstyd było kogokolwiek zaprosić, bo ledwo sam się tam mieściłem, ale nie płakałem z tego powodu, bo miałem na to wyłożonego swojego niebieskiego, smerfowego fallusa. W końcu nie przyjechałem tam na wakacje, tylko ciężko zapierdalać. Tak też było. Ciężko zapierdalałem, ale parę miesięcy temu postanowiłem wrócić do Polski, żeby odpocząć od tamtejszego rozgardiaszu i żeby domknąć parę spraw w Polsce. Teraz zamierzam tam powrócić w glorii (jeśli jakaś Gloria to czyta, to uderzaj na PW, żebym mógł faktycznie wewnątrz Ciebie tam powrócić, słoneczko ) i chwale, ale darując sobie całą tę farsę z wynajmem mieszkania. Wiem, że będzie niewygodnie. Wiem też, że wiele razy będę sam na siebie kurwował w myślach, że mnie pojebało, ale dotychczasowe życie, które prowadziłem, nie robi na mnie żadnego wrażenia i nie wyobrażam sobie siebie w schemacie dom-praca-rodzina-kredyciki-śluby-i-inne-chuje-muje, bo równie dobrze już teraz mógłbym się położyć na torach - w obu wypadkach będę martwy. Zresztą, Drodzy Państwo, jeśli bezdomnych stać na rozdawanie aut gościom w sukienkach, to jednak nie taki ten diabeł straszny jak go malują. Co sprawiło, że wpadłem na taki ekscentryczny pomysł? Mianowicie kilka rzeczy: 1) Oszczędność pieniędzy - ostatni pokój, który wynajmowałem kosztował mnie ponad trzysta funtów miesięcznie, no i cóż, dupy nie urywał, mili Państwo. Po roku życia bez dachu nad głową oszczędzę ponad trzy tysiące funtów na samym wynajmie, co wraz z resztą oszczędzonych pieniędzy pozwoli mi na powolne rozkręcenie swojej własnej działalności w przyszłości. 2) Monotonia - a raczej chęć zwalczenia jej. Jeśli faktycznie coś wynajmę, to wiem, jakie życie mnie czeka: pobudka, praca, zakupy, wegetacja na kwadracie, ponieważ nie będzie mi się chciało dupy ruszać z wygody, sen. I tak non-stop. Natomiast nie mając dachu nad głową, będę cały czas w trybie przetrwania, w którym najlepiej sobie radzę - zamieniam się w innego człowieka, jak gdyby ktoś inny przejmował nade mną kontrolę (krokodyl?), a ja się temu wszystkiemu tylko przyglądam, tak jakby z siedzenia pasażera, ale to nadal jestem ja. 3) Odkrycie Ameryki - chcę zbadać nieznane, tak jak Krzysztof Kolumb. Sprawdzić swoje umiejętności, przekroczyć granice, nauczyć się więcej o sobie i świecie. Jednym zdaniem: chcę zgwałcić analnie własne comfort-zone #nohomo. 4) Chcę mieć możliwość zmiany miasta w każdej chwili, jeśli najdzie mnie taki kaprys - jeśli zacznie mi się coś nie podobać w aktualnym miejscu, to dzwonię, że już nie przyjdę do pracy, kupuję bilet do innego miasta i jazda. Bez czekania na jakiś okres wypowiedzenia, bez szarpania się z landlordami o bonda. Instant relocation, bitch. Prawie jak w filmie pt. Jumper. 5) Wydać anglojęzyczną książkę o miejskim survivalu w ekstremalnych warunkach pt. "Survival in the City" - ale to już po wszystkim i o tym na razie w ogóle nie myślę. W Polsce nie mógłbym sobie pozwolić na podobne przedsięwzięcie ze względu na uboższą infrastrukturę miejską, gorsze zarobki i gorsze warunki pogodowe. Dlatego zwracam się do Państwa o wasze opinie na ten temat oraz wskazanie niedociągnięć lub całkowite wyperswadowanie mi tego pomysłu z głowy. A poniżej lista mniej lub bardziej przydatnych szczegółów: - jestem przed trzydziestką; - wykształcenie wyższe; - SMV na podstawie opinii innych ludzi 10/10 (choć oni biorą pod uwagę tylko wygląd; moje własne, całościowe SMV oceniłbym na jakieś 6/10. Nadaję się jedynie na partnera seksualnego. Typowe związki i jedzenie sobie z dzióbków nie jest dla mnie; nie zamierzam się rozmnażać, brać ślubu i mam nadzieję, że nie będę zbyt długo żyć. Każda niewiasta jest o tym informowana, ale to jak grochem o ścianę i ciągle tylko ta sama gadka: "Hihihi, przy mnie się zmienisz, hihihi, jeszcze Ci przejdzie". Wszystkie Smerfetki są takie same); - osobowość ambiwertyczna z przewagą introwertyzmu, elokwentny, pogodny, sympatyczny, zero nałogów, samowystarczalny, łatwo adaptujący się do otaczających go warunków; - miasto, do którego zamierzam się udać, jest jednym z największych miast w Wielkiej Brytanii; - biorę ze sobą laptopa, telefon, słuchawki, śpiwór i podręczną torbę z ciuchami, aby być jak najbardziej mobilnym; - wszelkie formalności związane z kontem bankowym i NIN-em załatwiłem już parę lat temu; - biorę ze sobą kilka tysięcy złotych, które wystarczą na około trzy miesiące życia bez pracy w przypadku wynajęcia jakiegoś lokum; a na dużo dłużej, gdy będę prowadził ascetyczno-nomadyczny tryb życia i nie uda mi się znaleźć zatrudnienia; - zamierzam wykupić karnet na 24-godzinną siłownię za trzydzieści funtów miesięcznie, w której będę ćwiczył, ładował sprzęty elektroniczne, korzystał z darmowego Wi-Fi, mył się, golił i może uda mi się tam spać, ale pewnie się przypierdolą, znając życie; - jeśli nie uda się spać na siłowni, to prawdopodobnie będę spał na stacji, gdy będzie zimno, a gdy będzie cieplej, to gdzieś w terenie. Do tego będę od czasu do czasu crashować u Brytyjek poznanych za pomocą Tindera/Bumble/POF/happn itp. lub poznanych na mieście, być może u jakiejś uda mi się dłużej pomieszkać; - dieta wegańsko-wegetariańska, ponieważ na takiej najlepiej funkcjonuję. Nie planuję wydawać więcej niż od pięciu do dziesięciu funtów dziennie na jedzenie; - ciuchy prane w miejskiej pralni raz w tygodniu. Nie orientuję się w cenach, ale zakładam, że pięć funtów za jedno pranie powinno styknąć; - w wolnych chwilach nauka JavaScript i innych języków programowania w spokoju i ciszy w miejskich bibliotekach; - w przypadku jakichś problemów zdrowotnych udałbym się do mojego aktualnego GP i spalił jana, że dalej mieszkam tam, gdzie dawniej. Miesięczny koszt życia szacuję na około +/- dwieście funtów, więc zostaje mi jakiś tysiąc funtów, gdybym wylądował w podłej fabryce, tyrając za najniższą krajową. Co Państwo o tym wszystkim sądzą? Jaki aspekt przeżycia umknął mojej uwadze? Będę wdzięczny za każdą opinię. Z wyrazami szacunku, Ważniak
  2. Papa Smerf zawsze powtarza, żeby rozpatrywać swoją sytuację w perspektywie osób, które umoczyły dużo więcej niż my, będąc w podobnym położeniu. Pozwoli Ci to spojrzeć na całą tę farsę przychylniejszym okiem, a może nawet poczujesz euforię, że mogłeś się wpieprzyć w jakieś umowy czy dzieci z kimś takim, ale jednak uniknąłeś tego. Odpowiadając na Twoje pytanie zawarte w tytule: NIC Z TYCH RZECZY. Jesteś ofiarą dezinformacji, którą wpychano Tobie w głowę od dziecka ze wszystkich stron: rodzina, szkoła, społeczeństwo, media; a gdy owa dezinformacja spotkała się z rzeczywistością, przejrzałeś na oczy, że zostałeś zrobiony w balona. Nie ma w Twojej historii niczego wyjątkowego. Ot, kolejny biały rycerz, któremu zaczęła ciążyć zbroja. Wyeliminuj waginoposiadaczkę z opowiadania całkowicie ze swojego życia, traktuj ją jak powietrze, chyba że wspólna praca będzie wymagać waszego kontaktu. No i klasyka: rozwój ukierunkowany wyłącznie na siebie: siłownia, kalistenika, czytaj, ucz się, poznawaj siebie i świat, unikaj głupich ludzi, nie myśl fallusem itd. Wyciągnij wnioski z tej relacji i nie powtarzaj błędów w kolejnych swoich podbojach miłosnych. Jeszcze będzie pięknie. Z wyrazami szacunku, Ważniak
  3. @Carl93m Papa Smerf zawsze powtarza, żeby nie uzależniać swojego sukcesu od opinii innych ludzi. Uważam, że powinieneś się skupić na tym, abyś pracował w pocie czoła od rana do wieczora, aby głównie w swoich oczach być uznanym kimkolwiek-chcesz-być. Przyjmując nobilitację od osób trzecich, uzależniasz swoje samopoczucie i wartość swoich osiągnięć od tych ludzi. Najbardziej przydatna będzie tu wypośrodkowana postawa głuchy na hejty i propsy. Spójrz na ostatni sukces Elona Muska. Myślisz, że on napisał choćby jedną linijkę kodu? Wątpię, stoją za tym tysiące ludzi, których nazwisk prawdopodobnie nigdy nie poznamy, a cały sukces jest przypisywany właśnie Muskowi (żeby nie było, nie deprecjonuję jego osiągnięć, bo jest geniuszem. Chcę tylko zobrazować, jak czasami nasza ogromna wiedza i wysiłek są przypisywane innym osobom). Wypruwając sobie flaki na pewno masz szansę na sukces, ale dużo łatwiej Ci pójdzie, jeśli po prostu to pokochasz. Co do historii o żulu, wierzę Ci i z pewnością takich osób jest więcej. Żule, z których wszyscy tak ochoczo mają beczkę, to często ludzie z bogatą historią i tragediami za sobą. Nikt przecież się nie rodzi i w wieku 18. lat mówi: "Zostanę żulem!". To życie ich sponiewierało do tego stopnia, że wiodą taki los. Z wyrazami szacunku, Ważniak
  4. Papa Smerf zawsze powtarza, że wszystko można urzeczywistnić, jeśli tylko poświęcimy się temu w stu procentach. Nawet mając 25 lat możesz być piłkarzem. Co więcej, możesz zostać najlepszym piłkarzem na świecie, ale nikt się o tym nie dowie, bo żaden skaut nie zwróci na Ciebie uwagi, ponieważ nie będziesz perspektywiczny i nie będzie się opłacało w Ciebie inwestować szekli, więc nigdy nie wylądujesz na tym samym boisku, co Ronaldo, chyba że wtargniesz na nie nago jak jakiś atencjusz. Zakładając, że w dniu swoich 25. urodzin zacząłeś pracować nad swoimi umiejętnościami piłkarskimi, a w wieku 28. lat jesteś już mistrzem, to dla poważnych klubów jesteś już za stary, żeby się Tobą w ogóle interesowali. Przyrównałbym tę sytuację do zadbanej 35-latki, której ciągle się wydaje, że na rynku datingowym ma szansę na łakomy kąsek (bo na rynku seksualnym nadal może go trafić). Niby jako-tako wygląda (tj. ogarnia piłkę jak trzeba), ale na perspektywiczny związek (Real Madryt) nie ma wielkich szans. Za to na FC Janusza Januszewskiego nadal ma szansę. Wszystko rozbija się o bycie w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, jeśli chcesz być zauważonym geniuszem, bo jestem pewien, że o wielu geniuszach nikt nie słyszał z racji tego, że nie byli tam, gdzie trzeba, i wtedy, kiedy trzeba było. Lub też brakowało im określonych cech charakteru, żeby się przebić. Wiadomo, że im wcześniej zaczniesz, tym większe szanse, że Twój układ nerwowy szybciej wchłonie daną dziedzinę, ale nigdy nie jest za późno. Czasami jest po prostu ciężej. Z wyrazami szacunku, Ważniak
  5. Papa Smerf zawsze powtarza, że kobieta nie może być celem samym w sobie, ponieważ jest to najszybsza droga do zagłady mężczyzny, który traktuje daną samicę jak nagrodę za swoje starania i wynosi ją na piedestał. Nawet gdybyś posiadał wszystkie wspomniane cechy, to i tak zostałbyś ogołocony ze wszystkiego, co masz, bo taka zawodniczka, widząc, że ma Cię owiniętego wokół palca, rozegrałaby Cię jak Kasparow jakiegoś amatora. Bije od Ciebie straszne ciśnienie na seks, więc jeśli już musisz, to idź do profesjonalistki, żeby zobaczyć, że to nie będzie jakieś przełomowe wydarzenie w Twoim życiu, dzięki któremu staniesz się kimś lepszym. Przestaniesz być prawiczkiem, ale zgadnij, co? W Twoim życiu poza tym nic się nie zmieni. Będziesz tkwił w takim samym gównie, a może nawet i w większym, jeśli w Twoim umyśle pojawi się poczucie winy ze względu na fakt, że swój pierwszy raz miałeś z profesjonalistką, która nawet nie zapamięta Twojego imienia, a Tobie jeszcze do tego uciekły szekle z portfela. Na koniec pozwolę sobie przywołać angielskie powiedzenie: "Be careful what you wish for". Z wyrazami szacunku, Ważniak
  6. Papa Smerf zawsze powtarza, że kluczem do ogarnięcia swojego życia jest praca nad swoją podświadomością, co właśnie powinieneś uczynić, chcąc przejąć lejce nad swoim jestestwem. W jaki sposób powinieneś to zrobić? Pozwól, że przedstawię Ci jedną z możliwości, która - gdy zostanie wcielona należycie w życie (wybacz moje nieposkromione rymotwórstwo) - sprawi, że tryb, w którym się aktualnie znajdujesz, tj. zombie-mode, zostanie poczęstowany ołowiem z obrzyna Chrisa Redfielda z serii gier Resident Evil, a w Twoje ręce wpadną kredki, dzięki którym pokolorujesz życie tak, jak będziesz tego chciał. Jeśli naprawdę zależy Ci na poprawie swojego życia, musisz przedsięwziąć następujące kroki: 1) Ubierz się w swoje najlepsze wdzianko - wyobraź sobie, że idziesz właśnie na ślub (wyluzuj, nie na własny, chyba nie jesteś aż tak niepoważny???) i zależy Ci na tym, żeby wyglądać wystrzałowo, tak aby panna młoda po spojrzeniu na Ciebie zrozumiała, że podjęła złą decyzję, wychodząc za mąż za gościa wlewającego w siebie właśnie wódeczkę, za którą zapłacili (a może tylko on zapłacił?) grube dolary. Zapytasz, dlaczego jakiś smerf Ci mówi, że masz wyciągać najlepsze ciuchy z szafy? Twoja podświadomość musi wiedzieć, że szykuje się jakieś ważne wydarzenie i dlatego grzebiesz w szafie, by odnaleźć zakurzony garnitur. A jeśli podcierasz sobie tyłek zielonymi przy sraniu, to najlepiej udaj się do krawca, żeby uszył dla Ciebie coś na miarę z najstaranniej wyselekcjonowanych tkanin, bo okazja jest nie byle jaka. 2) Udaj się do sklepu papierniczego i poproś o trzy (lub więcej, gdybyś się gdzieś po drodze jebnął) kartki A4 najdroższego papieru oraz o długopis wysokiej jakości, a najlepiej kup pióro - te rzeczy będą nam potrzebne, aby wykonać punkt trzeci. No i podświadomość musi dostać kolejną wiadomość: "Oho, to teraz kupujemy trzy kartki za ponad dziesięć złotych, a tydzień temu żałowaliśmy gościowi z Allegro na wysyłkę? Cholercia, faktycznie zbliża się coś grubego!". 3) Sporządź dokument o następującej treści zakupionym długopisem/piórem na zakupionym papierze: Data i miejscowość Dokładny adres miejsca, w którym dojdzie do podpisania dokumentu UMOWA ZAWARTA POMIĘDZY JANEM KOWALSKIM A JANEM KOWALSKIM PRZY OBECNOŚCI PRZYJACIELA JANA KOWALSKIEGO - IMIĘ I NAZWISKO PRZYJACIELA Ja, Jan Kowalski, syn Takiego-i-takiego ojca oraz Takiej-i-takiej-matki, urodzony DD-MM-RRRR w miejscowości X, posiadający numer PESEL 12345678910 oraz tu-wstaw-jedną-szczególnie-charakterystyczną-cechę-dla-Ciebie (przyp. sm. może to być jakaś blizna, znamię, choć niespotykanie krótki lub długi penis też się nada) zobowiązuję się przy obecności mojeg przyjaciela X, że każdego kolejnego dnia mojego życia do godziny 22:00 będę przygotowywał listę 12. rzeczy, które będę zmuszony zrobić w ciągu następnych 24. godzin. W przypadku, gdyby nie udało mi się wykonać jakiejś z rzeczy na mojej liście, zobowiązuję się przelać 5 złotych za każdy niewykonany uczynek na konto DanielaMagicala/Rafonixa/Rafatusa/księdza Rydzyka/lub jakiegoś innego pasożyta. Nieprzygotowanie listy na następny dzień do godziny 22. lub przygotowanie jej, ale niewykonanie nawet w stopniu połowicznym, będzie skutkować dwukrotnym pomnożeniem kwoty, jaką będę zalegać wspomnianym wyżej wybitnym jednostkom. Umowa wchodzi w życie z dniem następnym, tj. DD-MM-RRRR. Podpis Jana Kolwaskiego Podpis przyjaciela Jana Kowalskiego 4) Podpisujecie tam, gdzie trzeba. Bierzesz nóż; Ty, jak i Twój przyjaciel, przypieczętowujecie na swoich podpisach owy dokument własną krwią. 5) Sporządzasz listę 12 rzeczy, które będziesz zobligowany wykonać do godziny 22:00 następnego dnia, a jeśli wykonasz tylko 8 rzeczy z listy, to musisz przelać 20 złotych (lub cztery razy po pięć i inne kombinacje) jakiejś osobie, która budzi w Tobie pogardę, a jeśli wykonasz mniej niż 6 rzeczy, to bulisz 120 złotych - w zależności od tego, jak jest z Tobą źle, możesz zacząć od bardzo prostych rzeczy: nie prześpię więcej niż 6 godzin; umyję zęby rano i wieczorem, pościelę łóżko od razu po wstaniu, wykonam w ciągu całego dnia 60 pompek, przestanę oglądać telewizję, usunę Facebooka, itp. Z każdym kolejnym dniem będziesz mógł sobie stawiać coraz to bardziej wymagające cele, a gdy przyjdzie dzień, by udać się na kurs, umieść na swojej liście: "Pójdę na kurs taki-i-taki". To by było tyle, jeśli chodzi o podstawy. Inne rzeczy, które powinieneś wcielić w życie: - odstaw kobiety (strata czasu, energii, zasobów, a mało korzyści - zazwyczaj ciągną człowieka w dół zamiast do góry); - zawsze trzymaj porządek dookoła siebie (kurze pościerane, dywan odkurzony, ciuchy poukładane w kostkę, fryzura zawsze na tip-top, zarost przystrzyżony, regularna higiena, paznokcie poobcinane itp.); - nie siedź w ciemności (zawsze rozsuwaj zasłony, żeby wpuścić światło, a po zmroku odpalaj żyrandol); - regularnie płacz (byle nikt nie widział. Polecam film Mój przyjaciel Hachiko - będziesz beczał tak, jak ja po tym, jak mi kupon na 1000 PLN nie siadł); - intermittent fasting; - aktywność fizyczna natychmiast po przebudzeniu (min. 30 minut, np. ćwiczenia z Chodakowską na YouTube. Coś, co nie wymaga wyjścia z domu - musisz przyzwyczaić swoją podświadomość, że Twój dom to miejsce pracy, a nie odpoczynku); - no-fap; - codzienne czytanie po minimum 50 stron (ogarnij kartkę biblioteczną i regularnie coś wypożyczaj, by mieć zawsze coś do czytania); - usuń Facebooka - to podstawa (chujki specjalnie dają dwa tygodnie, zanim całkowicie usuną konto, bo wiedzą, że mało kto potrafi tyle wytrzymać) - a potem wywal Instagrama, Snapchata, Twittera, Tindera - wszystko; - nie oglądaj telewizji ani YouTube'a (chyba że dany kanał wpływa rozwojowo na Ciebie, a nie rozrywkowo). Aby Ci się udało, praca musi być holistyczna: ciało, umysł, duchowość. Bez opierdalania się i jechania na pół gwizdka. No i przede wszystkim musisz podejść poważnie do spisania umowy i całego rytuału, jeśli naprawdę zależy Ci na poprawie jakości swojego bytu. Z wyrazami szacunku, Ważniak
  7. Papa Smerf zawsze powtarza, że - zakładając konto na Forum - najpierw trzeba zaktualizować awatar oraz przywitać się w odpowiednim dziale, nie zapominając o przestrzeganiu zasad poprawnej polszczyzny, aby Forum było miejscem pełnym ludzi inteligentnych i na poziomie, dlatego też stosuję się do wymagań Papy Smerfa i pragnę przywitać wszystkich tutaj zgromadzonych. Z wyrazami szacunku, Ważniak
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.