Skocz do zawartości

lekkiepióro

Użytkownik
  • Postów

    115
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez lekkiepióro

  1. Zgadzam się z przedmówcami. Jakkolwiek jednocześnie uważam, że nie można być zupełnym konformistą i siedzieć cicho jak mysz pod miotłą. W odpowiednich okolicznościach nawet i takiego chłopa ze wsi można przekonać lub chociaż lekko przeciągnąć na swoją stronę. Gdyby to była spokojna rozmowa już po wykonanej pracy, a Ty przykładowo zacząłbyś od krytyki jakichś skrajnych poglądów feministek, płynnie przechodząc dalej, ten prosty człowiek nawet nie zorientowałby się kiedy w zupełności przyznałby Ci rację. Prostych ludzi, wbrew pozorom, łatwiej przekonać, niż wykształconych (zwłaszcza tych ponad swoją inteligencję), trzeba tylko uciec się do odpowiedniej retoryki, no i mieć coś z oszusta (wraz z tezami powszechnie akceptowanymi lub negowanymi przemycać powolutku te swoje, mając pełną świadomość, że dokonujemy małej manipulacji). No i trzeba wyczuć dobrze czas i miejsce na taką rozmowę, na pewno small talk z ojcem kumpla w krótkiej przerwie nie będzie odpowiedni na takie dysputy.
  2. Dzięki za odpowiedź. Ten mikrofon krawatowy musi mieć gorszą jakość niż blue yeti, prawda? Czy coś przemawia za robieniem nagrań mikrofonem krawatowym, skoro macie tamten? Czy może nagrania, gdy Marek występuje są zawsze z krawatowym, zaś podcasty zawsze na blue yeti?
  3. A ja mam pytanie o techniczne sprawy (nie wiem, czy to dobry wątek). Czy można wiedzieć jakiego rodzaju mikrofonu oraz programu do obróbki używa Marek? Oraz skąd są te zdjęcia na audycje? Od lat piszę felietony dla grupy moich własnych znajomych. Chciałbym zacząć je upubliczniać w formie podcastów. A jak się uczyć, to od najlepszych
  4. Rozumiem, że chcecie mnie po prostu zmotywować i wyprowadzić z błędu. Ale mylicie niektóre fakty i przypisujecie mi zbyt pochopnie bujanie w obłokach. Na przykład - nie studiowałem 10 lat, tylko 6 i to z powodu tak długiego studiowania zdecydowałem się nie przedłużać dalszej nauki i nie ukończyć astronomii (skoro nie udało mi się to w równe 3 lata). Nie jestem marzycielem, który sądzi, że zarobi na kryptowalutach, wiem jakie ryzyko niesie ze sobą spekulacja, gra na giełdzie, etc. i to bardzo dobrze wiem, bo na tym straciłem, i nie zamierzam powtórzyć tego błędu. Pracowałem w weekendy w Amazonie przez pół roku. Po tym czasie byłem już tak wkurwiony i zmęczony pracą 7 dni w tygodniu (w tym w weekendy ciężką pracą na magazynie, brakiem czasu, odpoczynku, życia towarzyskiego - tego co robią ludzie w weekendy), że po prostu coś we mnie pękło. To nie było tak, że olałem temat, bo ot - nie chciało mi się. Teraz zresztą wracam tam do tej pracy. Wczoraj się zarekrutowałem, postaram się wytrzymać dłużej, przynajmniej już wiem z jakimi konsekwencjami się to wiąże i jak trudne to będzie. Tak jak pisałem, pierwszy kierunek to była pomyłka, w której tkwiłem zbyt długo pod naciskiem rodziców. Kolejny kierunek - zarządzanie zaocznie - zacząłem studiować, ponieważ rodzice zabronili mi iść na kolejne dzienne studia. Poza tym zwątpiłem wówczas nieco, czy kierunki ścisłe to nie zbyt ambitne jak dla mnie, no i akurat była tam rekrutacja w semestrze letnim. Po pół roku wziąłem się jednak w garść, zbuntowałem przeciwko nakazom rodziców i tak, czy inaczej zarekrutowałem się na astronomię dziennie. Gdyby nie praca i zaoczne zarządzanie, pewnie bym ukończył ten kierunek, ale nadal miałem spór z rodzicami i byli gotowi wyrzucać mnie z domu, gdybym tylko przestał pracować, rzucił zaoczne studia i tylko studiował dziennie, żyjąc (dosyć beztroskim) trybem, jak na pierwszym roku studiów. Nie miałem możliwości podjąć drugich studiów dziennie, po nietrafionej inżynierii środowiska, bo nie dali mi jej rodzice, zbuntowali się przeciwko takiej opcji. Nie chcę ich oceniać, może sam też byłem zbyt posłuszny względem nich, ale takie są fakty. Zrobiłem co mogłem. Mogłem wcale nie podejmować studiowania się astronomii dziennie, mając już od 6 miesięcy jedne studia na głowie, ale przynajmniej spróbowałem. I tak jak pisałem, studiowałem 6 lat, a nie 10. Policzyłem co mi wyjdzie i za ile. Ale po prostu wzbraniałem się przed kredytem na resztę życia za wszelką cenę. Nie chciałem na tym etapie życia podejmować również decyzji gdzie będę mieszkał pewnie przez resztę życia. Teraz jednak widzę, że to był błąd, bo trochę wylałem dziecko z kąpielą. Co z tego, że w teorii jestem wolny, niezależny od kredytu, skoro finansowo zmarnuję tu 7 lat i nic z tego nie będę miał. Już wolę związać się kredytem i tak jak radziliście kupić choćby kawalerkę, ale żyć normalnie i spłacać coś swojego. Że byłem Alfą i Omegą, czy, że dostanę awans? W awans wierzyłem do pewnego momentu. Zaś specjalistą z branży e-commerce nie byłem i nie jestem, po prostu aspirowałem na tego rodzaju stanowisko, niestety starania były jednostronne, firma miała to w poważaniu. Życie byłoby całkiem lekkie, gdybym miał w budżecie choćby te 500-1000 zł więcej. Sądziłem, że to niedużo i ta kwota jakoś się pojawi. Myliłem się. Staram się nie odbierać tego jako hejtu, ale tak jak pisałem, nie jestem marzycielem. Po prostu nie wyszło mi kilka rzeczy i zapędziłem się w ślepy zaułek, z którego szukam wyjścia. Użyłem tych sformułowań tylko w 2 kontekstach - pracy przez pół roku po 7 dni w tygodniu, w tym w weekendy fizycznie na magazynie oraz studiowania dwóch kierunków i pracy na nocki. Po 6 latach studiów i takim trybie życia uwierz mi można czuć deficyt motywacji do dalszych studiów, zaś o pracy a Amazonie pisał już jeden z kolegów tutaj. Mam wrażenie, że Twoja wypowiedź zawiera presupozyję, jakoby podobne podejście do życia było u mnie standardem, a myślę, że nie jest. A propos silnego charakteru - postawiłem poprzedniemu pracodawcy ultimatum, zanim odszedłem, że chcę podwyżki, sugerując, że w przeciwnym wypadku nie będę mógł dłużej zostać w firmie, bo po prostu nie wyrobię finansowo. Jaki był tego efekt? Że mam nową pracę i nie dało to kompletnie nic. Podobnie powiedziałem kiedyś na rozmowie kwalifikacyjnej, iż chcę zarabiać 3000 zł netto i nie zejdę niżej. Dyrektor w odpowiedzi stwierdził, że obawia się, że ich po prostu na mnie nie stać i nie może mi tyle zaproponować. Dlaczego o tym piszę? Bo silnym charakterem nie wyczaruję na moim koncie 500-1000 zł więcej i dyrektor zakładu, czy rekruter ma w poważaniu mój silny charakter. Po prostu nie da mi więcej i koniec. Tak, czy inaczej, nie wykluczam, że powinienem popracować nad charakterem. Ale miejmy świadomość, że można mieć silny charakter i całe życie z tym silnym charakterem zasuwać na magazynie na 1,5 etatu, bo się miało silny charakter i się wytrzymało.
  5. Jak to policzyłem wczoraj jeszcze raz faktycznie nie dodaje mi się to. Wszystko przez to, że tak wzbraniałem się przed kredytem hipotecznym. Kredyt hipoteczny na kawalerkę za 180000 zł (czyli raczej nie za drogą, ale możliwą do znalezienia w tej cenie) kosztowałby mnie 740 zł miesięcznie. Nawet, jeśli czynsz i opłaty wyniosłyby ok. 500 zł, to daje razem ok. 1200 zł, a nie 1800 zł. No i już mam jasność, że zrobiłem błąd. Gdybym wiedział, że będzie tak ciężko, brałbym ten kredyt. Teraz już to wiem. I tej spekulacji właśnie się uczę, bo nie mam już nic do stracenia. I tak zostały mi już gorsze. Liczę, że to się dopiero okaże i ta wiedza jeszcze zaprocentuje. Na studiach nauczyłem się na przykład podstaw programowania w C, może, jeśli się podszkolę to zaprocentuje. Na pewno dzięki temu łatwiej będzie mi opanować programowanie per se. Jakkolwiek, tak jak już pisałem moje studia potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdybym wiedział jak to się skończy. Powyżej policzyłem ratę dla mniej więcej takiej kwoty. I macie rację. Muszę uciekać z tego TBS'a. Owszem. Zdaję sobie sprawę, iż wykresy giełdowe bardzo łatwo czytać wstecz. I, że są tysiące ludzi, który mieli ogromne ilości bitcoinów, i tak jak piszesz sprzedali je przy pierwszej lepszej okazji. Przerobiłem temat już wiele razy. W tej chwili zajmuję się wyłącznie spekulacją i nie liczę, że kiedykolwiek na tym zarobię lub stanę się milionerem. Ale z drugiej strony postanowiłem się również nie poddać. Na pewno nie włożę tam więcej gotówki, zaś może z tego co zostało jeszcze się odkuję. Tak jak pisałem, robię to za resztki pieniędzy, które mi zostały na giełdach. Nie angażuję do tego bieżących środków na życie. Temat jest czymś zupełnie na bocznym torze. Nie jestem marzycielem, który sądzi, że zarobi na tym miliony. Po straceniu pewnej ilości środków zostawiłem sobie jeszcze małe światełko nadziei. Może kiedyś coś z tego będzie. Z tego też już zdałem sobie sprawę. Większość zawodowych traderów mówi, iż mając poniżej lat doświadczenia właściwie nie ma szans, aby na tym zarabiać. Zaś zwykle potrzeba 5 lat i nawet wówczas nie każdemu się to uda. Nawet ochota na baby mi przeszła przez to wszystko.
  6. Nie wiem jak oni to wyliczyli, w każdym razie podstawą były metry mieszkania. Fakt mieszkanie nigdy nie będzie moje, ale są pewne zalety. Załóżmy, że mam 50 tys. zł. Zauważcie, że wówczas za 2-pokojowe mieszkanie płacę czynsz w całości wynoszący tylko 900 zł - czyli tyle co za duży pokój we Wrocławiu. To nie jest dużo. Problem robi się, gdy nie masz 50 tys. zł i musisz je kredytować. Fakt, dobra to rada. Na pewno zapamiętam. Nie interesują mnie MLM'y, czy piramidy finansowe. Na kryptowalutach można zarobić. 1000 zł zainwestowane na początku 2017 roku np. w kryptowalutę NEO dałoby nam dziś 350 tys. zł, zaś sprzedane w grudniu (gdy bitcoin osiągnął szczyty), dałoby nam 1 mln 434 tys. zł. Da się tu zarobić, trzeba tylko widzieć jak, kiedy i na czym; wiedzieć coś o tradowaniu, trendach, cyklach giełdowych. Ale nie jest to też wcale łatwe. Ja inwestując pieniądze w grudniu byłem zielony w temacie, zignorowałem zagrożenia i podszedłem zbyt optymistycznie do kursu bitcoina, który cały 2017 rok rósł. Dlatego straciłem na tym. Co masz na myśli? Sądzisz, że łatwo mnie nakryją, gdy wynajmę taki pokój? Znasz takie przypadki? Ile kosztowało to mieszkanie? Jednego sobie nie powiem - że nie próbowałem i nie miałem ambicji. Nie żałuję tych decyzji, żałuję tylko, że studiowanie 3 kierunków na raz + praca mnie przerosło i nie rozłożyłem bardziej rozsądnie sił i czasu. Ale gdybym nie spróbował tej astronomii pluł bym sobie w brodę całe życie i jeszcze bardziej bym żałował. Nie miałem gdzie i kiedy go uzbierać. Mogłem co prawda więcej odłożyć w wieku 25-30 lat, wtedy pracowałem nieco więcej niż studiowałem, ale nie żyłbym również tak beztrosko, jak wtedy, nie myślałem wtedy o tym za wiele i nie chciałem myśleć. Zresztą gdybym w wieku 25 lat wiedział co będzie w 2018, to kupiłbym akcje Amazona i Bitcoina i byłbym bogaty, ale to tak nie działa. No, to może nie było akurat zbyt rozsądne. Ale tak jak pisałem, sądziłem, że rodzice bardziej pomogą, coś się zmieni ws. pracy itd. Nie roszczę sobie dobrej roboty, czy pracy marzeń. Chciałbym pracując w pełnym wymiarze godzin (lub nawet nieco więcej) mieć tylko na przeżycie, żeby nie umrzeć z głodu, ani nie mieszkać jak włosi do 40 z rodzicami. Naprawdę nic więcej.
  7. Brzmi interesująco. A gdzie Ty pracujesz? Kiedyś kilka osób podsuwało mi pomysł pracy w Policji. Wolałem jednak robić studia, chciałem być naukowcem, a jeśli nie, sądziłem, iż zrobię "wielką" karierę, gdy je skończę. Teraz tak sobie myślę, że może jednak warto rozważyć ten pomysł. Niestety nadal nie bardzo widzę siebie jak funkcjonariusza drogówki, czy zwykłego mundurowego patrolującego ulice i jeżdżącego na interwencje. Czy można liczyć na coś innego? Mając 31 lat, lata studiów, które co prawda rozwinęły mnie intelektualnie, ale mimo wszystko uważam je za zmarnowany czas, taki scenariusz brzmi jak marzenie. Miałbym 4 lata do emerytury i tak jak piszesz dochód pasywny. Teraz widzę, że istotnie mogłem rozważyć pomysły, które podsuwali mi kiedyś znajomi i na pewno wyszedłbym na tym lepiej.
  8. Ok. Dzięki za szczegółowe wyliczenia. Tę opcję muszę jednak tak, czy inaczej przynajmniej na kilka miesięcy odłożyć, z uwagi właśnie na to potrzebne zabezpieczenie. Niestety nic nie wiem o maszynach CNC. Ja obsługuję proste maszyny produkujące otuliny do kabli. Cała linia polega na przeciąganiu taśmy przez piece, gdzie jest ona zgrzewana i zawijana, a później cięta na osobnym urządzeniu. Bardzo prosta technologicznie sprawa. Nie utrzymują mnie. Dobrze wiedziałem, że z takimi zarobkami opłacę jedynie rachunki i nic ponadto. Ale liczyłem na 3 scenariusze: a) znalezienie pracy za przynajmniej 2500-2700 zł na rękę, b) jeśli, to się nie uda znalezienie pracy za chociaż 2300 na rękę zł i dorobienie pozostałych 300-400 zł we dwie soboty, c) rodzicie w razie problemów mieli mi pomagać, ale dopóki naprawdę zupełnie nie będę miał na rachunki lub na jedzenie nie chcę się do nich zwracać o pomoc, z różnych przyczyn, to opcja na wypadek, gdy wszystkie inne nie zadziałają, d) inwestuję w kryptowaluty, liczyłem, że coś na tym zarobię i wystarczy przynajmniej na rok, no i istotnie zarobiłem, ale straciłem, bo od stycznia bitcoin jest w dosyć głębokiej korekcie. W praktyce 2000 zł na rękę okazało się ścianą nie do przebicia, dorobienie min. 700 zł okazało się trudne, a może ponad moje siły i wymagało ode mnie pracy po 10 h we wszystkie weekendy, rodzicie niby się interesują jak sobie radzę, ale nie wychodzą ze szczególną inicjatywą pomocy mi, zaś inwestycja w kryptowaluty poszła jak wyżej i zwróci się może za 1-2 lata. Jakkolwiek uczę się tradingu, może kiedyś będę dobrym traderem i nauczę się zarabiać na giełdzie, nawet żyć z tego, ale to również melodia przyszłości. Ok. Przemyślę i zaplanuję zatem ewentualny wyjazd 2 razy. Próbowałem szukać pracy związanej z copywritingiem, ale tych zleceń jest niewiele i pojawiają się dosyć nieregularnie. Krótko pisząc - szukałem, ale jak dotychczas bez skutku. Na książkę chyba zdecydowanie za wcześnie, jeśli chodzi o moją osobę, ale zdaję sobie sprawę, że można na tym zarobić tudzież zarabiać pasywnie. Zdaję sobie sprawę, że to sieczka, dorabiałem tak na studiach, ale płacili mi za to tak niewiele, że w obliczu ostatnich problemów finansowych wolałem już iść pracować na magazynie. Z tego co piszesz stawki się raczej nie zmieniły. Ok, może w takim razie wrócę do tematu programowania. Tyle, że to najprędzej zaowocuje za pół roku. Wiem. Pracowałem w Amazonie we Wrocławiu wszystkie weekendy (poza normalną pracą) i tak jak pisałem nie dałem rady dłużej niż ok. pół roku. Generalnie dzięki wszystkim za rady. Większość z zaproponowanych opcji brałem pod uwagę, nie do każdej byłem jednak przekonany i widzę, że tu także zdania są podzielone (np. w kwestii wyjazdu za granicę). Na tę chwilę muszę wynająć pokój lub nawet całe to mieszkanie oraz znaleźć kolejną dodatkową pracę. Innej, lepiej płatnej pracy szukam oczywiście systematycznie w międzyczasie. Nad wyjazdem za granicę zastanowię się jeszcze mimo wszystko kilka razy. Wrócę za to do nauki programowania i może pomyślę nad jakimś wykorzystaniem mojego lekkiego pióra, jeżeli jakoś znajdę jeszcze w tym wszystkim siłę i chęć do pisania.
  9. Na pewno mnie na to nie stać. Ale tak jak pisałem sądziłem, że znajdę lepszą pracę, ewentualnie czasami coś dorobię i jakoś to będzie. Ok, sprawdzę, dzięki Pierwsze studia były nietrafionym wyborem, nie dość, że mnie nie interesowały, to nie chciałem wykonywać tego rodzaju zawodu. Chciałem je rzucić po pierwszym semestrze, ale rodzice naciskali na mnie, żebym jednak na nich został i stwierdzili, że, jeśli je rzucę, to nie pozwolą mi iść na żadne inne dzienne studia. Wierzyłem wówczas, że tak naprawdę tylko skończenie dziennych studiów liczy się na rynku pracy, więc zostałem na tych studiach prawie 4 lata. Niestety do nauki się nie przykładałem, skoro mnie to nie interesowało, zawaliłem kilka kursów, miałem przymusową dziekankę i dopiero wówczas arbitralnie stwierdziłem, że to dłużej nie ma sensu. Wtedy postanowiłem, że jednak pójdę na takie studia, które mnie interesują i wybrałem astronomię. Jednak, ponieważ zaczynał się semestr letni, to, żeby się nie nudzić do czasu nowego roku akademickiego i trochę z braku zajęcia zacząłem studiować zaocznie również zarządzanie, na które akurat wyjątkowo była rekrutacja. Te studia okazały się na tyle przyjemne i łatwe, że nie zrezygnowałem z nich, szkoda mi było również zainwestowanych już pieniędzy. Z kolei fizykę teoretyczną zacząłem studiować, bo nie dostałem się na astronomię, tylko właśnie na fizykę. A gdy już byłem studentem, to miałem możliwość przenieść się po pierwszym roku na inny kierunek, bez procesu rekrutacji. I tak studiowałem fizykę, w międzyczasie robiąc kursy z astronomii, po to by po roku przenieść się ostatecznie już tylko na astronomię. Niestety studiowanie 3, a później 2 kierunków na raz i do tego praca dorywcza (musiałem zarobić na studia zaoczne) zabierały mi za dużo czasu i nie zdążyłem w 3 lata zrealizować wszystkich kursów z tej astronomii (przy okazji pojawiła się dziewczyna i wypalenie latami studiowania). Miałem już wówczas chyba 25-26 lat i rodzice już totalnie się zbuntowali i nakazali mi iść do pracy. Zostawiłem zatem również i tę astronomię, choć niewiele zabrakło do jej skończenia. Próbowałem uczyć się programować, ale zabrakło mi cierpliwości i motywacji. Pewnego razu zapytałem znajomego, który skończył informatykę i z tego co widziałem był dosyć zdolnym studentem, czy ktoś taki jak ja miałby szansę na pracę jako programista, gdybym nauczył się programować. I okazało się, że nawet on sam jako absolwent informatyki nie zdołał dostać pracy jako programista, a jedynie tester, bo jego umiejętności okazały się za małe. Ta rozmowa z nim dała mi do myślenia i stwierdziłem, że skoro nawet on po 5 latach systematycznej nauki, kilka razy bardziej biegły ode mnie i z bardziej przekrojową wiedzą nie dostał pracy jako programista, to ja prawdopodobnie tym bardziej nie będę miał na to szans, nawet po roku, czy dwóch nauki. Próbowałem również dokształcać się w zakresie analityki internetowej i obsługi Google Analitycs, ale poprzednia firma kompletnie nie była zainteresowana w tym, by pomóc mi się szkolić w tym kierunku, zaś sama wiedza teoretyczna to za mało, bo nie zapewni odpowiednich umiejętności, a również i pracodawcy wymagają przede wszystkim doświadczenia. Woda i ogrzewanie to tylko część opłat. Większość z tego to jest po prostu czynsz, który trzeba płacić za wynajem tego mieszkania. Oszczędzanie na wodzie nic nie da, bo opłaty mam i tak stałe co miesiąc, są ustalone z góry. Ale dzięki za rady. Kasę oczywiście liczę z kalkulatorem, choć wcześniejsze miesiące, gdy jeszcze miałem pracę na weekendy nie były aż tak złe. Najgorzej robi się teraz, bo w ostatnich dwóch miesiącach tej dodatkowej pracy nie miałem. Może powinienem rzeczywiście zrezygnować z tego mieszkania i wynająć sobie pokój we Wrocławiu. Jednak ostatecznie coś tam skończyłem. Niestety "coś tam" nie wystarcza na normalne życie w tym kraju. Na pewno dziś, gdybym mógł jeszcze raz o tym zadecydować oczywiście wybrałbym takie kierunki, które dają konkretne umiejętności, zawód, np. informatykę. Wierzę w to. Przestałem w to wierzyć tylko, jeśli chodzi o poprzedniego pracodawcę, tam naprawdę nie było perspektyw.
  10. Niestety nie ma żadnych szans na powrót do rodziców. Tak jak pisałem, miałem z nimi konflikty o to, że studiuję dziennie, nie pracuję lub pracuję za mało oraz, że jeszcze mieszkam z nimi - od kiedy pamiętam. Myślę, że ta oferta, którą dostałem za granicą jest bardzo skąpa, może znajdę mimo wszystko lepszą i wtedy rozważę wyjazd.
  11. Liczyłem na znalezienie lepiej płatnej pracy lub awans/podwyżkę w poprzedniej. Nic z tego nie wyszło. Co do kosztów, jest podobnie jak wymieniłeś. Nie pisałem o nich, bo to ewidentne, że jestem pod kreską. Z dziewczyną były plany wyprowadzki, ale zupełnie gdzie indziej, za Wrocław do drugiego mieszkania jej rodziców, to już dawno zamknięty temat. Później kombinowałem już coś sam w tym kierunku. Na decyzję naciskali najbardziej moi rodzice. Nie ma absolutnie takiej możliwości. Oni pomogą mi w trudnej sytuacji, z głodu nie umrę, mogę nawet co dzień u nich jeść, jak sądzę, jeśli będzie taka potrzeba, ale powrót nie wchodzi w grę. Oni naciskali mnie ws. wyprowadzki prawie od początku moich studiów, problem był przekładany latami i był jedną z najczęstszych przyczyn konfliktów między nami. Nie ma szans, abym znalazł pieniądze na jakieś studia. Kursy na wózki widłowe są faktycznie stosunkowo niedrogie, opcja jest na stole, choć kokosów również z tego nie będzie. Wyjazd za granicę też biorę pod uwagę. Nie pozwala, musiałbym to zrobić nielegalnie. Gdyby się wydało, rozwiązaliby ze mną umowę i miałbym po mieszkaniu. 5 dni, zwykły pełen etat, praca na 3 zmiany. Niestety facetów zwykle liczą więcej i wynajem pokoju, to myślę minimum 750-800 zł dla faceta, może nawet 900 zł. Facetowi też trudniej znaleźć pokój do wynajęcia. Jeżeli sam wynajmę pokój u siebie za 800 zł, to również będę miał koszty na poziomie 900 zł, ale będę mimo wszystko we własnym mieszkaniu. Nie mam. Zaproponowano mi w Holandii stawkę od 8,5 euro brutto na godzinę (czyli pewnie właśnie ok. 8,5 euro). Po odjęciu kosztów zakwaterowania i transportu (które zapewnia firma) wychodzi już w przeliczeniu 4500-4800 zł brutto, jeśli podatki w Holandii są podobne, to da 3200-3400 zł na rękę. Koszty wyżywienia pewnie mogą dojść do 1000 zł. Zostanie mi zatem ok. 2200 zł, które w większości wydam na mieszkanie zostawione w Polsce (czynsz i rata kredytu - 1800 zł). Chyba, że zostawię to mieszkanie i już tu nie wrócę. Najbardziej dostępna jest chyba ta opcja kolejnej pracy na weekendy i wynajmu pokoju (choć tutaj ryzykuję utratę mieszkania). Nie było mniejszych, to były jedyne dostępne, wziąłem i tak najmniejsze możliwe. Próbowałem jeszcze rozłożyć spłatę kredytu na więcej lat. Dostałem ofertę przejęcia kredytu przez inny bank (i wydłużenie okresu kredytowania, co obniży ratę), jednak w tym celu wymagana jest umowa na czas nieokreślony, zaś taką dostanę najprędzej dopiero za rok, obecnie mam umowę na okres próbny. Wszystkie te opcję coś wnoszą, ale żadna nie jest bez wad. Praca 7 dni w tygodniu jest możliwa, ale z doświadczenia wiem, że trudno będzie tak funkcjonować na dłuższą metę. Wyjazd za granicę przy proponowanych stawkach wyjdzie mnie niemal na zero, zaś pozbycie się mieszkania, to trochę wylanie dziecka z kąpielą. Wynajem pokoju podobnie, może zakończyć się utratą mieszkania (choć nie sądzę, że to miałoby się wydać). Nie chcę też zostawić tego mieszkania i w wieku 31-40 lat żyć i koczować w pokojach jak student, pewnie z jakimiś innymi studentami, będąc na łasce właścicieli mieszkań, choć to najtańsza opcja i może jednak powinienem ją wziąć pod uwagę (wcześniej jej nie uwzględniałem).
  12. Cześć. Jestem z Wrocławia. 8 miesięcy temu wyprowadziłem się od rodziców w wieku 30 lat. Planowałem to wcześniej, najpierw z dziewczyną, później sam (dziewczyna odeszła), szukając pokoju do wynajęcia. Ostatecznie zdecydowałem się na mieszkanie TBS - wychodzi taniej niż kredyt hipoteczny (lub porównywalnie) i zdecydowanie taniej niż wynajem czegoś we Wrocławiu. Przez długi czas studiowałem, stąd wyprowadzka tak późno. Około 4 lata inżynierię środowiska, którą rzuciłem, później fizykę teoretyczną, 3 lata astronomię oraz zarządzanie zasobami ludzkimi. Jedynie ostatni kierunek skończyłem (licencjat), jakkolwiek czuję się umysłem ścisłym i chętnie podjąłbym tego rodzaju pracę, gdyby tylko brak papierka potwierdzającego tego rodzaju wykształcenie nie był tu istotnym problemem (na etapie rekrutacji). Ale do sedna. Mam problem albowiem za wynajem mieszkania (w tym ogrzewanie i wodę) płacę miesięcznie 900 zł. Do tego ok. 50 zł za prąd, 75 zł za internet i telewizję, min. 25 zł za telefon. Ponadto spłacam ratę kredytu, która wynosi 800 zł miesięcznie (TBS działa tak, iż umożliwia bezterminowe użytkowanie/wynajem mieszkania, ale trzeba wnieść zwrotny wkład własny, pokrywający częściowo cenę mieszkania, mnie wyniósł on 50000 zł i musiałem go skredytować, nie mając takich pieniędzy). Moje opłaty miesięcznie wynoszą zatem 1850 zł. Zarabiam zaś 1950 zł na rękę (plus teoretyczna tylko premia za tempo pracy, wynosząca 500 zł, której nie da się wyrobić i, którą otrzymuje tylko jeden pracownik w firmie, Ukrainka, która pracuje tam już najdłużej i rzeczywiście jest bardzo biegła). Pracuję na produkcji. Wcześniej spędziłem 2,5 roku w call center serwisu internetowego, wychodząc z siebie, by awansować lub dostać jakąkolwiek podwyżkę. Podsuwałem nowe pomysły, rozmawiałem z prezesami, byłem na bieżąco. Chciałem się zająć dla nich analityką internetową lub przejść do ich działu marketingu (modyfikacje serwisu, kampanie reklamowe). Z rozmów z prezesami wynikało, że są na to perspektywy. Po mniej więcej 2,5 roku zrozumiałem, że wiecznie będą mnie mamić tymi tzw. perspektywami i nic z tego nigdy nie wyjdzie. Szukałem pracy przez 4-6 miesięcy, nie znalazłem/nie zaproponowano mi jednak niczego za więcej niż 2000 zł. To wydaje się być ściana nie do przebicia. Najpierw próbowałem szukać pracy w dziale HR, jako analityk internetowy właśnie oraz w marketingu internetowym, ale kompletnie nikt się nie odezwał. Poszukałem zatem półkę niżej i, gdy znalazłem pracę na produkcji, płatną i tak minimalnie lepiej niż poprzednie stanowisko, czym prędzej odszedłem z tamtej firmy. Pewnie zastanawiacie się jak i za co żyłem jak dotychczas, skoro na życie zostaje mi 100 zł miesięcznie. Przez pierwsze miesiące zasuwałem w magazynie Amazona we wszystkie weekenedy. Niestety gdzieś chyba w kwietniu zwolnili mnie, bo kilka razy spóźniłem się i nie przyszedłem do pracy (musiałem wstawać tam po 3 w nocy, żeby zdążyć, zmiany były po 10 h i po prostu kilka razy ze zmęczenia nie dałem rady, a kilka razy poddałem się psychicznie i nie poszedłem do pracy). Obecnie wszystkie moje oszczędności się skończyły. I muszę wymyślić co dalej. Pytanie co ja robię źle, że muszę żyć na granicy ubóstwa? Czy żyjemy w tak popieprzonym kraju, że tutaj to normalne, czy to ja coś spieprzyłem po drodze? Czy ktoś ma podobną sytuację? Jesteście w stanie mi coś doradzić, jak z tego wyjść? Czasami, patrząc na moich znajomych, którzy są w związkach myślę sobie, że to w tym jest problem. Gdybym miał partnerkę zapewne mielibyśmy w budżecie drugie 2000 zł, wówczas możliwe jest w ogóle przeżycie. Zaś życie singla jest bardzo trudne ekonomiczne w tym kraju. Opcje, które ja widzę na dodatkowe pieniądze obecnie to: - kolejna praca na weekendy (ale boję się, że znów nie dam rady pracować 7 dni w tygodniu i coś pójdzie nie tak), - wynajęcie pokoju, bo mam ich dwa (chciałem tego uniknąć, ale może to najwłaściwsza opcja), - wyjazd za granicę.
  13. lekkiepióro

    Powitanie

    Cześć. Oglądam i słucham Marka na YT, stąd dowiedziałem się o forum. Od zawsze lubiłem pisać i konfrontować swoje poglądy z ludźmi w internecie. W mowie pisanej można znacznie lepiej precyzować myśli, zrobić lepszy research tematu, a więc także spodziewać się bardziej konstruktywnych wniosków. Pozdrawiam, Tomek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.