mnie nachodzi taka nostalgia jak porownuje sie do znajomych, ale pozniej "zadaje sobie zawsze to jedno zajebiscie wazne pytanie" (czas surferow? ), jezeli bym sie z kims spotykal (kobieta) to w zasadzie po co? od rozmow mam kolegow i kolezanki (w mojej pracy 80% to wyksztalcone kobiety, glownie matki i mezatki), od gier i zabaw mam kolegow (kino, gry sieciowe, wspolne wypady), moje hobby nie wymaga jak to okreslil Marek "drugiej polowy pomaranczy", wiec pozostaje tylko seks ... a to nie wymaga tworzenia trwalych relacji w dzisiejszych czasach (chwala feminizmowi i wyzwoleniu kobiet, nie nie jestem PUA, zdecydowanie MGTOW). Skupiam sie tylko na sobie i samodoskonaleniu, koniec koncow zawsze sie smieje ze naszla mnie taka refleksja, ktora jest po prostu uwarunkowana przekazywanymi mi wzorcami z obecnej kultury.