Moja historia jeszcze aktualna, a przynajmniej tak mi się wydaje. Potrzebuję spojrzenia trzeźwym okiem na ostatnią moją sytuację.
Jestem w pracy i wpada do mnie podchmielona koleżanka swoją drogą całkiem atrakcyjna i starsza ode mnie. Neutralna rozmowa przybiera kształt flirtu (podobno dobrze nawijam makaron na uszy) jeszcze jedno piwko dotyk, całowanie bez problemu, ale co chwila ktoś przeszkadzał. Koniec pracy zostajemy sami a koleżanka z tekstem że musi się zbierać do domu. Myślę nie tak szybko, pewny uścisk, przyparcie do ściany i dobrałem się do cycków i cipki chociaż z oporami . Jestem przekonany, że wie po co przyszła także jadę dalej ale opór, za chwilę znowu opór myślę dość kończymy zabawę otwieram drzwi i out. Za chwilę dzwoni, odrzucam. Teraz pytania :
Czy trzeba było męczyć dalej?
Zjebałem ją następnego dnia za to, czy słusznie?
Gdzie jest mój błąd?
Jak sprawdzić czy robię za frajera, a ona podbudowuje swoje ego ?
Na związek się nie nadaje, chcę od niej tylko sexu. Pomóżcie