Skocz do zawartości

Songohan

Użytkownik
  • Postów

    217
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Songohan

  1. Telefony mam powiedzmy na bieżąco sprawdzane, ale ograniczałem się do messenger, SMS, whatsup pod kątem innych gałęzi i nic nie znalazłem. O historii nie pomyślałem, sprawdzę to. Wypaliłem się już dawno temu. Tak jak mówiłem jedyna motywacja do życia są dzieciaki. Teraz skupiam się na relacjach z nimi, na sporcie i dodatkowej pracy. Mało mam wolnego czasu na myślenie, trochę to zmniejsza cierpienie. Wiem ze to rodzaj ucieczki, ale na ta chwilę nie mam odwagi na inne decyzję. Pewnie jest tak jak piszecie, że jej się już nie podobam. Zobaczymy jak już forma i wygląd wróci, na pewno mi będzie lepiej, nie będę czuł się jak góra skóry i sadła. Sport wpływa na testosteron i inne hormony, to też powinno pomóc psychice. I tak macie rację, ja szukam po necie podobnych sytuacji i rozwiązań, czytam forum, youtube itp. A ona mam wrażenie, że w ogóle tematem się nie interesuje, odpala fb i przeglądam jakieś pierdoły lub seriale jeden po drugim. Może to też rodzaj ucieczki lub depresja. Ale nie widzę, nie słyszę, aby interesowała się tematem, nie podejmuje rozmów. Tak jakby życie se płynie i niech płynie. Takie podejście.
  2. Ja radzić nie będę bo sam jestem w dupie. Ale mój a przypadek może być sam w sobie lekcja. Baba mnie nie szanuje, sama niejednokrotnie mówi mi żebym spier***al z domu i się wyprowadził jak mi się nie podoba. Seksu jak nie było tak nie ma, bo nie liczę kilku epizodów po alko w roku. Wiecznie słyszę, że to ja się przypierdalam do wszystkiego, że nawet mówią to inne osoby itp (jakoś ja nie słyszałem tego). Ogólnie meczymy się ze sobą i żaden nie chce odpuścić. Zreszta sądzę, że to kwestia czasu, bo sypie sie to równo, po linii pochyłej. Jeżeli chodzi o seks, to ja już przestałem mieć ochotę. Zaczynam się zastanawiać czy coś się że mną nie stało pod kątem zdrowia. Nawet konia walić mi się już nie chce. Martwi mnie to, czasem mam wrażenie że mnie już kobiety nie pociągają. Zacząłem oglądać inne laski i zastanawiać sie czy mi się podoba czy nie. To się chore zaczęło robić!! A kiedys bez seksu nie byłem w stanie dnia wytrzymać i brałem bez pytania czy mogę (choć sam w to teraz nie mogę uwierzyć). Chodzę wiecznie zestresowany, mam wyrzuty sumienia, że jest tak chujowo. Obwiniam siebie, że tak jest. Uwierzyłem oskarżeniom, że większość jest przeze mnie i rozpad związku będzie przeze mnie je, bo mi nic nie pasuje, bo ja krzycze bo to, bo tamto. Ale wiem, że to nie tylko moja wina. I próbuje sobie to tłumaczyć. Tylko trafiłem na cwana i pyskata babę, której zresztą mamusia i kolezaneczki rozwódki zawsze, chętnie służą radą. Ostatnio jest jakiś postęp w moim podejściu. Mimo strachu, tak strachu, przed reakcja baby, przed jej histerią, wybuchem, płaczem zacząłem mówić co myśle. Fakt, uczę się jeszcze robić to ze spokojem, bi je zawsze się udaje zachować język na miejscu. Jednak jest to obarczone stresem, że będzie znowu scena, że dzieci będą świadkami, ale co najśmieszniejsze lub najdziwniejsze.. Strach ze się spakuje i odejdzie, że razem ze swoją strona udowodni mi ze to moja wina . Mam jej dość, a boje się jej odejścia. Nie kminie tego. To hipokryzja level hard, albo niewola psychiczna. Na pewno problem leży we mnie , dlatego wciąż chodzę na terapie.
  3. Średnio. To długi proces. Ostatnio czasy są jakieś napięte w sensie, że na nic nie ma czasu. Praca, zajęcia dzieci po szkole, później lekcje i dopiero późnym wieczorem jest trochę wolnego, a człowiek już pada na pysk.
  4. Wiecie co , może faktycznie temat niepotrzebnie zacząłem. Chciałem się zwyczajnie wygadać, bo się pier*Oli. Ten tv to tylko mały epizod z całości, faktycznie drobnostka. Gdyby w innych kwestiach było ok, to bym pewnie wywalił na to jaja i nie podchodził do tego tak emocjonalnie i nie analizował to tego stopnia. Sorry panowie. Temat do zamknięcia .
  5. Mniej więcej tak jest. Seksu zero. Żyjemy obok siebie. Tv to tylko jeden z epizodów . Dlatego mnie to wkurza. Taki mam plan. Jak się nie uda tu, to na pewno inna okazja będzie . A na pewno ja będę czuł się lepiej , zdrowiej i pewniejszy siebie. Nie czepiam się. Zwracam tylko uwagę , że jest późno i i tak nic nie obejrzy bo zaśnie. Rozumiem chęć odpoczynku przed tv i bezmyślnego klikania w kolejne kanały , jako ucieczkę od codziennego stresu. Każdy tego potrzebuje , ale nie codziennie ... Znam inne metody na rozładowywanie napięcia, a nie tylko magiczna skrzynka . Odpowiadając na twoje pytanie , nie rośnie jej jazdy za to. Wszystko w pełnym spokoju.
  6. Mi sie wydaje to ona mnie unika i tv to tylko wymówka . Gdybym nie miał dzieciaków , które oglądają czasem bajki , to bym "niechcący" rzucił krzesłem w te czarne pudło... Ciekawe jaka wtedy byłaby wymówka . Albo za bardzo wnikam i się przejmuje. Jednak dziwne dla mnie jest , że małżeństwo po 30 tce śpi oddzielnie , jak stare emeryty ...
  7. Cześć. Moja żona dzień w dzień zasypia przed tv. Wkurza mnie to niemiłosiernie, bo od tego jest sypialnia. Rozmawiałem już o tym wielokrotnie i zawsze słyszałem wytłumaczenie ... No bo zasnęłam. Nie będę jej przecież na siłę ciągnął do sypialni , to jest żałosne. Czy wy też macie ten problem ? Lub czy sobie jakoś poradziliście z tym ?
  8. Mam do Ciebie pytanie, czy w obecnych czasach, gdzie rozwija się AI, systemy NoCode warto zaczynać ścieżkę programowania ? Wiele ludzi mówi, że za 5-8 lat maszyny same będą pisały serwisy internetowe itp. Ostatnio zastanawiam się czy nie lepiej zacząć studiować systemy NoCode, cloud computing i tematy pokrewne i odpuścić sobie programowanie lub zacząć naukę Pythona - w końcu dużo AI jest na nim postawione. Sam programowałem kiedyś w C#. Teraz chcę rzucić aktualną robotę, gdzie jestem adminem i myślę nad kierunkiem, który byłby najbardziej optymalny w perspektywie zmian IT w najbliższych latach. Dzięki za feedback.
  9. Dzięki stary za wiadomość. Widzę, że jesteś ostro ogarniętym gościem. Chłodna analiza to podstawa. Nie chcę Wam tu skamlec , ale u mnie jest nadal chujnia. Czuje jak staczamy się psychicznie po równi pochyłej. Generalnie już podjąłem decyzję o wizycie u psychiatry , bo mi łeb rozsadza. Myślę , że nigdy nie odważę się na takie rozmowy z teściami , zaszczekaliby mnie. Najlepsze w tym wszystkim jest to , że ja czuję się słaby psychicznie , a żona z jej rodzina robią że mnie tyrana i gbura. Faktem jest , że potrafią mnie sprowokować to wybuchu. A potem skwitować pytaniem , dlaczego ja się denerwuje i jestem taki niemiły , gburowaty... Możesz odezwać się na priv , mam parę pytań w tej kwestii i nie chce tu spamować . Dzięki
  10. Ciężka i stresująca. Ostatnio miałem dyskusje ze znajomym i strasznie emocjonalnie mnie to wzięło. Przez kilka kolejnych dni Pan analiza mnie męczył. Co bym nie napisał, zawsze będzie kontra i tak do śmierci. Odpuściłem wtedy , bo zmierzało to w linii prostej do awantury . A teraz męczy mnie, że znowu nie powiedziałem co myślę i że stchórzyłem. I znowu wewnętrznie mam mega napięcie z tego powodu plus , nawet z odczuciami somatycznymi . A gość po drugiej stronie debaty na wyje*abe. Nawet gdy nie ma racji , to ma to gdzieś. Chciałbym mieć taką cechę charakterystyczną . :/ Często mam wrażenie, że dyskusja jest to jakby rodzaj walki , kto wygra , kto komu bardziej dowali. Merytoryki brak. Olač czasem warto , ale żeby potem nie męczyły te emocje , że stchórzył em, że nie miałem racji , że ktoś jest lepszy. To strasznie długo potem trzyma. Tak jak w tym przypadku, gdy odpuściłem kłótnie. Powinienem być dumny , bo jestem mądrzejszy , ustąpiłem. Ale nie , w środku to się cały czas mieli ...
  11. Znam to doskonale. Masz prawo bronić swoich racji, czy swojego zdania. A jak ktoś Ciebie publicznie osądza to masz prawo mu odpalić, żeby spier*****. Niby też to rozumiem, ale potem przychodzi (prawie zawsze) kac moralny, że może za ostro powiedziałem , że może nie mam racji, że byłem nie miły, że ktoś jest przeze mnie smutny. Generalnie prawie za każdym razem przychodzi Pan "Analiza" i męczy, każe się zastanawiać i oceniać swoje postępowanie. Dzieciństwo ma wielki wpływ na to. Ale też nie można wiecznie żyć tym i tłumaczyć się , że to wina ojca/matki. Ok , oni mieli swoje problemy i nie poradzili sobie z naszym wychowaniem i przelali to na nas. Ale też żyli w innych czasach, gdzie pójście do psychologa uważało się za bycie wariatem, gdzie nie było takich forum jak to tutaj, gdzie można by się wygadać, czy poradzić. Trzeba zaakceptować przeszłość, wybaczyć starym i starać się zmienić, żeby nie zmarnować kolejnego pokolenia. Wiem, że to co wyżej napisałem, to łatwo napisać. Wiem to z autopsji, bo sam się z tym borykam i nie potrafię często wyrazić swojego zdania w obawie o to, by się przypadkiem nie pokłócić, czy zrobić komuś przykrości bo potem będzie męczył mnie moralniak... Dochodzi nawet do tego, że w aktualnym czasie boje się rozmowy o wyborach, nawet niechętnie mówię na kogo będę głosował, bo wywiąże się nie daj Boże rozmowa/awantura i skończy się jak zawsze pyskówką. A tak na prawdę powinienem mieć wyje*ane i mówić co myślę, bo jestem wolnym człowiekiem. Zagmatwane to wszystko i tak jak ktoś tutaj pisał... pewnie nie będziemy naturalni już do śmierci. To jest tak wryte w banie, że nie idzie tego wyprać. Przynajmniej ja nie jestem w stanie, mimo wielu terapii. Terapie miałeś w u siebie w mieście, czy może jakieś online ? Szukam jakiegoś dobrego terapeuty, który w końcu pomoże mi przestawić w bani co nie co i poukładać te rozje*ane puzzle. Niestety u mnie w mieście nie ma takich ludzi. Może ktoś poleci dobrego terapeutę online , najlepiej od behawioralno-poznawczej ? Co w ogóle sądzicie o terapii online ? Ostatnio przez koronę odbywam terapie przez telefon i powiem szczerze, że dla mnie to nie to samo co być na miejscu w gabinecie. Brakuje mi tej relacji face to face z terapeutą.
  12. Cześć. Możesz przesłać mi priv z linkiem , nie mogę znaleźć tego wątku , o którym piszesz. Będę wdzięczny. Dzięki Dobra chyba mam.
  13. Z emocjami problem mam taki, że one najsilniej na mnie działają po wystąpieniu jakichś zapalnych dla mnie akcji. Najlepszym działaniem dla mnie na emocje jest jazda na rowerze, długi spacer, wygadanie się komuś. Ale jest to trudne w realizacji , bo bym musiał w ciągu dnia wszystko rzucać , codzienne obowiązki i uciekać na rower. Wygadać też nie zawsze chce za każdym razem , bo raz że mam 3 zaufanych ludzi , a dwa nie chce im beczeć w kajet co chwila , bo mogą się tym zmęczyć i mieć mnie dość. Każdy ma jakiś limit. Terapeutka jest też osoba do której wylewam wszystkie swoje żale i taka też pełni częściowo funkcję i to mi pomaga, bo schodzą emocje. Generalnie wszystkie powyższe metody działają , ale nie są dostępne od ręki. A jak jest jakaś akcja , która działa na mnie w danym momencie , to mogę to tylko stłumić , a jak jest za dużo do jest erupcja wulkanu emocji (na szczęście zdarza się to w minimalnym stopniu) Jakie Ty masz metody na to ? Wiem że forum to opinie wielu ludzi. Ale tu też jak się wyglądam , to jest mi jakoś źle. Forum to taki trochę drugi terapeuta też jak czytam opinie innych , czy historię innych to widzę że nie jestem sam z problemem oraz że ludzie sobie poradzili i to mnie podbudowuje i pomaga. Staram się odrzucac myśli obwiniające mnie, uczę się tego. Dlaczego mam zostawić terapeutów ? Jest mi to potrzebne. Ja tego potrzebuje , czuje to. Wiem , że tutaj jedynym to wszystko zaszło już bardzo daleko i rozwód jest pewnie jedynym rozwiązaniem. Ale na dziś , na ten moment nie jestem nadal na siłach (wiem , że pół roku temu było tak samo ? ) . Nie potrafię . Gdy sobie pomyślę, że moje dzieci będą żyły w gorszych warunkach niż mają teraz a mają dobre , ponad przeciętne warunki życia , to serce mi się kroi. Po rozwodzie nie będzie ich stać na wyjazd na wakacje, na pewne przyjemności , na jakieś dziecięce swawole. Oczywiście po rozwodzie , jak mi szanowna żona nie zabierze wszystkiego , nie będę żałował na atrakcje dla dzieciaków , ale też ex złotówki nie dam więcej niż będę musiał. Gdyby doszło to rozwodu to dla mnie ex będzie zamknięta księga, na którą nie będę chciał patrzecz a jeżeli będę musiał to z obrzydzeniem! Aczkolwiek jeżeli będę chciał mieć kontakt z dziećmi to będę musiał zagryzać zęby i z nią się kontaktować. Kuw*a te życie jest pojebane i pasmo porażek. Wyżale się tu Wam , że mam dość wszystkiego , tego jebanego życia. A na dokładkę nakryłem żonę na kłamstwie , niby drobne kłamstwo, ale z premedytacją , bo prosto w oczy. Tylko ona nie wiedziała, że ja wiem że to kłamstwo. Zastanawiam się jak się odegrać , żeby się nie wydało (i moje źródło) , że znam prawdę.
  14. Niestety sam sobie te pole minowe urozmaicam. Kilka dni temu , miałem chyba epizod z tym autopilotem. Oczywiście alkohol był idealnym wsparciem tego zajścia. Ogólnie zachowałem się paskudnie w stosunku do żony , potraktowałem jak przedmiot i jeszcze zwyzywałem. Pierwszy raz mi się zdarzyło , że tak potrafiłem do niej powiedzieć , właściwie wykląć od najgorszych. Jestem kur*a kłębkiem nerwów, życie mi się pierdo*i i jeszcze dokładam atrakcji. Fakt, że wizja rozwodu mnie bardzo stresuje i dokuje , wręcz chyba trzeba powiedzieć wprost , że jestem tchórzem , bo się jego boje. Z alkiem wysokoprocentowym już miałem kiedyś jazdy, ale to było dawno i myślałem że ten czas już minął. Ale widzę, że jednak nadal on nie jest dla mnie, bo tracę panowanie nad sobą. (Nikogo nie pobiłem ) Ogólnie mam teraz wrażenie, że krzywdzę swoją żonę i nie zasługuje na nią. Czuje się podle i jak ostatni skur*iel . Sam ze sobą zaczynam nie wyrabiać. Strasznie mnie cieśnie klata i głowa od stresu, żalu. Myślę, że chyba pora odwiedzić psychiatrę, może mam depresję czy inne gówno. Tylko mam obawy , żeby nie uzależnić się . Najłatwiej jest wziąć leki , które wycisza. Ale jak pojawia się w przyszłości inne problemy to znowu do lekarza ? Przecież tak można całe życie.
  15. Jak nie masz nic do dodania to zwyczajnie zamilcz. Co twój post wnosi do mojego problemu ? Wg mnie dajesz tylko ujście swojemu wybrakowanemu ego . Dzięki. Dlatego właśnie tutaj piszę. Bo ostatnio zastanawiam się na ile terapeutka jest obiektywna. Tzn jaki wpływ na jej ocenę ma to że jest kobietą i naturalnie może bronić kobietę. W wielu aspektach jednak dobrze trafia, poczucie winy, samokatowanie się , destrukcyjna samoocena, wewnętrzny kat itp. wskazuje mi te elementy. Więc też ma dobre diagnozy.
  16. News z ostatniej sesji u terapeutki. Ludzie mówili mi , że boje się żony (jej reakcji , dlatego czasem odpuszczam temat), a ja słyszę od żony że jestem tyranem , że wszystko ma być po mojemu, bo inaczej jest źle. Opinia terapeutki : czasem tak może być, gdy ja obawiając się reakcji podchodzę do rozmowy z większym ładunkiem emocjonalnym (fakt stres czuje) i zaczynam atakować od razu, obawiając się ataku żony. Co wy na to ? Z jednej strony mnie to wkurwiło, a z drugiej strony może coś w tym jest , gdy za bardzo się stresuje. Właściwie każde rozmowa z żoną obarczona jest stresem , bo my nadajemy na różnych falach. Mówię o jakiś ważnych/trudnych tematach , bo pierdolenie o dupie Maryny przychodzi łatwiej.
  17. Później odniosę się do reszty komentarzy . Jednak teraz, na szybko, potrzebuje pochylić się nad tematem terapii. Dlaczego Waszym zdaniem terapia wywołuje większe poczucie winy ? Może po prostu za krótko trwa ? Nigdy na terapii nie usłyszałem, że to ja jestem taki czy śmaki. Opowiadam o swoich przeżyciach , o sytuacjach i emocjach. Babka np wyłapuje jakieś powiedzmy punkty stałe, które pojawiają się często w innych postaciach (nie wiem czy mnie dobrze zrozumiecie ), tak jakby te moje źle zaprogramowane cechy , jak właśnie poczucie winy i później zatrzymujemy się nad tymi punktami . Następnie analiza ich i wgląd w przeszłość . I tam znajdujemy często przyczynę i o tym rozmawiamy . To oczywiście jeden z wielu elementów jakie mają miejsce na terapii. Jeżeli twierdzicie, że terapia mi nie pomaga i powinienem szukać innego terapeuty (to już będzie 3ci ) to powiedzieć mi jak taka terapia z Waszego doświadczenia czy wiedzy powinna wyglądać. ? Powinny być jakieś zadania po terapii do wykonania , np w celu przełamania leków ? Jak to u Was wyglądało?
  18. Trafna ta diagnoza. W szoku jestem, że można tak podsumować osobe, czytają jakies posty na forum. Dzięki. Jeżeli chodzi o terapię, to nie wychodzę z niej zdołowany. Negatywne odczucia po terapii to ewentualnie odczucia typu - nic nie czuje po spotkaniu, jakiś stracony czas był. Ogólnie terapia podnosi na duchu, mogę się tam też wygadać, schodzą ze mnie emocje, terapeutka potrafi wskazać inne punkty widzenia, o których ja bym nie pomyślał. I przerabiamy przeszłość, związku przyczynowo-skutkowe problemów nawet z czasów podstawówki, a nawet poczucie winy, którym byłem karmiony przez lata przez rodzinę. Ale to jest tak zarytę w moją banię, że nie wiem czy jest możliwe w ogóle zmiana myślenia. Ale za podsumowanie dziękuję. Doskonale określiłeś mnie, z naciskiem na poczucie winy. Zastosuje się do rady i postaram się na chłodno jeszcze raz przestudiować wątek i wyciągnąć jakieś obiektywne wnioski.
  19. Na razie targają mną straszne emocje i nie jestem w stanie logicznie myśleć. Pewnie się powtarzam, ale ja sobie nie wyobrażam, że nagle budzę się rano i jestem.... sam! Moje maluchy nie biegną do mnie z okrzykiem tata i uśmiechem na twarzy. Dla mnie jest to nie do wyobrażenia! To jakby ktoś obciął mi jedną rękę i jedną nogę i kazał biec maraton. Gdzieś czytałem na tym forum o poświęceniu rodzinie, że ktoś celowo poświęcił się dzieciom i został dla nich, odchował i potem się rozstał. O dom się stara, o dzieciaki też. Nie jest typem 100% leżaka. Nie jest też fanem sportu. Tak po środku. Jeżeli chodzi o pracę to pracuje, też dorabia jak trzeba. Ale między nami jest słabo. Brak więzi, rozmów, takiej przyjaźni. To wszystko przygasło z naszej winy i dlatego, że o to nie dbaliśmy. Czasem widzę, że się oddaliliśmy od siebie bardzo zajęci pracą, życiem i innymi tematami. Zginęło też gdzieś pożądanie, ona przestała pociągać mnie, ja pewnie ją. Smutne to wszystko. Rozkład rodziny. I tutaj zatrzymam się na sobie. Też mam w bani niezły bajzel. Jestem typem choleryka, co lubi się przypier**ać o jakieś tam rzeczy. Pracuje nad tym na terapii. Ale jak się nakręcę to nie ma zmiłuj (nie mówię o żadnych wyzwiskach, biciu czy poniżaniu, nic z tych rzeczy) i wypalam co myślę , często krzycząc i raniąc swoją żonę. Wiadomo nigdy nie ma winy jednostronnej, małża też potrafi zaleźć za skórę. W związku z powyższym - sądzę, że w dużej mierze świr tkwi we mnie. Też czuje się winny, że czasem opierdzielę żonę za mocno i męczą mnie wyrzuty sumienia. Ostatnio po reprymendzie słownej doszedłem do wniosku, że gdybym powiedział to spokojnie mówiąc co mnie boli, zamiast wydzierając się , to chyba zyskał bym więcej. Wtedy to ona czuła by się winna sytuacji i przemyślałaby może swoje postępowanie. Albo jestem naiwny i ona miałaby to gdzieś i czuła się jeszcze pewniejsza, że może wszystko, bo ja tylko jęczę, że jest mi przykro. Kur*a nie rozumiem tego. Meritum jest jednak takie , że emocjonalnie jestem źle usytuowany i to emocje mną żądzą - strach, lęk, chyba tylko zaleczona (a nie wyleczona) depresja i nerwica.
  20. Terapię mam już w sumie od dwóch lat tylko u dwóch różnych psychologów . Małe miasto , mały wybór. Pierwsza u facecta okazało się klapą (przysypiał na sesjach ), druga u kobiety (mały wybór u mnie w miasteczku ) i jest lepiej. Ale dużo pracy jeszcze przede mną , bo problemy mam też w życiu codziennym.
  21. Czasem wydaje mi się, ze ja nie chcę dopuścić do siebie myśli, że ona może już nie być w tej samej drużynie. Jakaś psychoza wewnętrzna (nerwica, czy coś) i blokuje takie myśli już na poziomie podświadomości. Zastanawiam sie, czy nie mam jakiegoś syndromu uzależnienia - bo mimo, że mi wiele rzeczy nie pasuje, nie potrafię od niej odejść. Albo jestem zwyczajnym tchórzem.
  22. Tylko że ja się boje Panowie. Najbardziej boje się utraty kontaktu z dziećmi. Czy jest możliwość jakoś załagodzenia tego bez zostania podnóżkiem ? Ja byłem wychowywany twardą ręką, to też miało wpływ na mój związek i też trzymałem ja krótko . Ona się podporządkowała. Ta sytuacja , już drugi raz, pokazuje mi , że jednak potrafi mnie złamać jak zapałkę używając magicznego słowa rozwód. Nie potrafię też ustąpić. Jeżeli znowu pobiegnę z kwiatami i wybłagam o kolejną szansę , to wiem że będzie to we mnie siedziało bardzo długo i będę miał tego konsekwencje w psychice. Chyba że potraktować to jak przegraną bitwę, ale nie wojnę ? Z drugiej strony patrzę , że mam jakiś problem z koniecznością rządzenia , jak nie jest po mojemu to zaraz się wkur*am. Może faktycznie nie nadaje się do życia razem . Jestem znowu (po nastu miesiącach) cholernie skołowany . Straciłem chyba już resztki szacunku do siebie. A ból głowy, ból w klacie chyba doprowadzi mnie do zawału . Chyba po jakieś psychotropy się zgłoszę bo nie zniosę tego. Czy jest jakiś sposób wyjścia z sytuacji, gdy ja nie chcę (powtarzam ja nie chcę) rozpadu tej rodziny ? Ale takiego wyjścia , żeby nie zostać dzi*ką tego związku i w konsekwencji życiową . Dzięki. P.s. Poradnik rozwodowy dzisiaj zamawiam. Ale jak czytałem recenzje , to tam jest sporo o tym, czego unikać podczas związku , jak się ustrzec przed problemami i rozwodem. W mojej sytuacji chyba już musztarda po obiedzie to będzie ?
  23. Cześć. Dzięki za pytanie jak się czuje. W dobry (lub nie ) momencie trafiliście. Szczerze powiedziawszy jest chujowo. Z seksem przez jakiś czas o dziwo było lepiej nawet zdarzały się poranne na kaca numerki, czego dawno ni było. W tym czasie jakoś nawet się dogadywaliśmy. Nabrałem też pewności siebie, śmiało wyrażałem swoje zdanie. Oczywiście uważałem też trochę, wiele rzeczy mnie wqrwiało, ale się hamowałem, bo wiem, że jestem typem choleryka (terapia nad tym pracuje). Ale ostatnio znowu awantura się wytworzyła i się nasłuchałem jakim chuj*em , tyranem jestem itp Przez jakiś czas moja czujność została uśpiona, bo zacząłem czuć się lepiej, pewniej w związku i mniej uważać na zaczepki. Znowu się dowiedziałem, że małża była u prawnika. Już sam nie wiem czy to jest nękanie psychiczne czy prawda. Kur*a sam już nie wiem. Możecie się ze mnie śmiać i gnić, niżej chyba już nie upadnę psychicznie, no chyba że na kablu od TV. Dałem znowu gdzieś dupy. Czułem się silny w związku i jedna akcja z rozwodem i mnie łamie jak zapałkę. Nie potrafię wyjść z tego jeba*ego matrixa, nie potrafię sobie wyobrazić, że ona zabierze dzieciaki, rozwali rodzinę, bo się pokłóciliśmy. Zaznaczam, że nie bije jej, nie wyzywam, nie chleję, zarabiam ponad średnią w moim mieście, niczego jej nie brakuje, ma gdzie spać, co jeść, Mentalnie i osobowościowo czuje się piz*ą. Sam sobą gardzę Panowie. Starałem się wprowadzać wartości wymienione w tym wątku, ale widzę że mam tak zryty beret przez ojca/lata męczarni w związku, że chyba nie potrafię. P.S.1 Ktoś tu kiedyś pisał, że nic się nie zmieni i za pół roku sprawa wróci do punktu wyjścia. Ktoś tu pisał, że rozwód i tak nadejdzie, tylko później. ... wizjonerzy ? P.s.2 nie jestem trollem.
  24. Smutne to, ale masz pewnie racje. Psycha mi siada od pełnego krzyża. Czasem zastanawiam się , czy nie mam jakiegoś problemu, bo nie ma dnia, żebym o sexie nie myślał. Macie racje. Do pewnych siebie nie należałem nigdy. Najczęściej takiego grałem, a gdy brakowało argumentów , zaczynałem się stresować i włączał się mechanizm obronny... czyli agresja. Wtedy często ludzie odpuszczali, bo do "małych" nie należę i przypied**ć potrafię. Ale to dawne czasy, trochę z wiekiem się zmieniłem, też pracuje nad sobą. Ale nie jest jeszcze tak jak bym chciał. Czy szukałem podobnych wątków. Szukałem, błądzę trochę po tym forum, bo jest tyle ciekawych tematów, że zawsze jakiś mnie zatrzyma i go czytam. Więc może macie jakieś ciekawe, to poproszę o wstawienie. Teraz próbuje zebrać siebie do kupy i przemyśleć i ustawić priorytety kolejnych "checkpointów" , które muszę odhaczyć przy przemianie. Przy okazji. Jak usadzić wścibską teściową, tak żeby nie rozpocząć kolejnego frontu z żoną ? Niemiłosiernie mnie wkurza jej wsadzanie nosa, poprawianie mnie, wpychanie swoich mądrości do dzieci przy mnie. Czasem nie wytrzymam i jej wypalę delikatnie, że sam sobie poradzę albo że nie potrzebuje pomocy. Ale też często zaciskam zęby. Rozmawiałem z nią kiedyś, ale to nic nie daje. Ona ma po prostu taki charakter, że wszystkim chce doradzać, "niby" pomagać nadzorem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.