Skocz do zawartości

VanBoxmeer

Użytkownik
  • Postów

    182
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez VanBoxmeer

  1. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi - myślę, że warto się pochylić nad tematem nawet, gdy ktoś jeszcze tego mitycznego miliona nie ma. Ktoś, kto interesuje się ekonomią może stwierdzić, że niebawem i tak większość z nas tymi milionerami zostanie (niezależnie od opcji rządzącej), tylko wtedy ten milion będzie znaczył jeszcze mniej niż obecnie Już teraz widzę ogromną różnicą w postrzeganiu 'dużej bańki' obecnie vs. 10 lat temu (wtedy to jeszcze była konkretna kasa). Jeszcze jedna problematyczna kwestia to powtarzalność wyników inwestycyjnych - tak jak @somsiad zauważył wszystko jest ok, jeśli Twoje stopy zwrotu są w miarę stabilne (nieruchomości mają tutaj przewagę nad giełdą), gorzej jeśli pojawiają się lata gdy jest się blisko zera lub pod kreską. To właśnie ta słynna zmienność (ang. volatility) która sprawia, że giełda oferuje (a przynajmniej powinna) oferować premię za ryzyko względem obligacji czy nieruchomości. @somsiad, @sargon - chciałem napisać do Was wiadomość prywatną, ale wygląda na to, że mam zbyt mało napisanych postów na swoim koncie by to zrobić. Możecie wysłać taką wiadomość do mnie?
  2. @somsiad właśnie po to jest dywersyfikacja - oprócz akcji przychody z najmu, dywidendy (nawet obcięte w czasach kryzysu) pomagają w czasie zawieruchy żyć normalnie. Ale wiadomo, że wtedy warto mieć też ekstra dochód z pracy by mieć za co kupić akcje w promocyjnych cenach - to niewątpliwa zaleta pracy na etacie. A że ciągnięcie kilku srok za ogon jest męczące psychicznie i wymaga ekstra wysiłku to i człowiek zaczyna się zastanawiać jakie ma inne opcje na stole. Na razie wyrabiam, ale praca na etacie z wiekiem coraz bardziej brzydnie i w końcu dochodzi do wypalenia, zwłaszcza gdy takowa praca nie jest konieczna do utrzymania się.
  3. Tak, mam ponad 10 lat doświadczenia i z każdym rokiem umiejętności rosną. @somsiad pełna zgoda, psychika jest kluczem. Ten rok był świetnym sprawdzianem dla każdego inwestującego. W marcu dramatyczne spadki, podczas których z bólem serca trzeba było przebudowywać portfel, a potem znakomite stopy zwrotu na spółkach z branż, które nie ucierpiały a wręcz zyskały na tegorocznej inwazji kosmitów. Nie dla każdego taki rollercoaster i jeśli ktoś zbyt emocjonalnie do tego podchodzi to giełda nie jest dla niego. Ja po prostu po raz kolejny się przekonałem, że mnie to psychicznie nie rusza, bo wielkie wtopy miałem już za sobą w poprzednich latach. Co do wysokich wycen na giełdach, to zależy o której giełdzie mówimy i o jakich spółkach - ta polska nadal jest tania i wiele spółek płaci solidne dywidendy i/lub szybko rośnie, co prędzej czy później znajduje odzwierciedlenie w kursie akcji. Ja czuję się dużo pewniej inwestując na GPW, bo znam tutejsze realia, mam lepszy dostęp do informacji i ludzi, którzy również znają się na rzeczy.
  4. Nie chcę się porównywać do Buffetta, bo to wybitna jednostka nawet, jeśli w życiu zawodowym sprzyjało mu szczęście. Zadowalam się 10-12% rocznie, które są do zrobienia średniorocznie czy to na giełdzie, czy na nieruchomościach. Oba aktywa (plus złoto) powinny radzić sobie lepiej niż inflacja, a znajomość tematu powinny dodawać dodatkowe % zwrotu ponad nią.
  5. Dojście do bańki oszczędności przez powiedzmy dekadę życia zawodowego w zachodniej Europie jest w zasięgu ręki. Tym bardziej, jeśli od samego początku rozsądnie się je inwestuje, do tego dochodzi coraz wyższa pensja i większe możliwości odłożenia części zarobków. Co do dwucyfrowych stóp zwrotu to jak @somsiad zauważył nawet pasywna inwestycja w ETF na indeks S&P pozwalała na takie zwroty. Doświadczony inwestor powinien pobić indeks zwłaszcza, gdy nie ma do zarządzania wielkiego kapitału i ścisłej polityki inwestycyjnej jak zarządzający w funduszach. Indywidualni mają kilka przewag nad instytucjami szczególnie teraz, gdy dostęp do informacji jest o wiele równiejszy (choć nadal nierówny) niż kiedyś. A Warren Buffett osiągał średniorocznie znacznie więcej niż 10% rocznie, bliżej 20%. A wielki majątek zawdzięcza temu, że inwestował nie swój kapitał, tj. używał dość wysublimowanego lewara (składki ubezpieczeniowe klientów firmy, którą kupił). Same pomnażanie własnych oszczędności nie zaprowadziłyby go tak daleko. Problemem w tych wyliczeniach natomiast rzeczywiście może być inflacja, bo że jest wyższa niż te oficjalne 3% to chyba już każdy przyznaje... A co do zastanawiania się, co robić z wolnym czasem w takich okolicznościach życiowych, to samo aktywne inwestowanie / doglądanie / poszukiwanie nowych okazji jest na tyle czasochłonne, że rozwiązuje problem nadmiaru czasu w zupełności. O wiele trudniej się robi, gdy dochodzi do tego praca na etacie i dlatego właśnie chcę ją wykluczyć z równania.
  6. Jak w temacie, czy sądzicie że taki poziom oszczędności połączony z umiejętnym ich pomnażaniem (giełda, nieruchomości, private equity) pozwala na utrzymanie siebie i rodziny w Polsce bez konieczności pracy na etacie? By doprecyzować dodaję następujące założenia: - dzieci jest dwoje lub troje - partnerka dokłada się do budżetu w ograniczonym zakresie ze względu na wychowywanie dzieci - zamiast trzymania oszczędności na lokacie/skarpecie umiejętnie tę kasę pomnażasz (założenie średniorocznej stopy zwrotu 10% NETTO) Grubym palcem pisane obliczenia wyglądałyby tak: 1mln*10% = 100k PLN / 12 msc = 8333 PLN, co brzmi ok, ale: 3% zabiera nam inflacja więc de facto powinno wyglądać to tak: 1mln*7% = 70k PLN / 12 msc = 5833 PLN miesięcznie Nie wygląda to już najlepiej nawet, jeśli założymy że partnerka też dołoży od siebie 2-3k z pracy czy za odzyskaną od nierządu kasę w postaci zasiłków na dzieci. To w sumie dawałoby 8k na całą rodzinę, a więc raczej chudo. Moim zdaniem o wiele bardziej realistycznym i komfortowym założeniem jest posiadanie co najmniej 1,5mln, a najlepiej 2 bańki żeby w miarę bezstresowo sobie żyć w Polsce poza centrum Warszawy. Nawet jest margines bezpieczeństwa na to, że jakaś inwestycja nie wyjdzie i przez to budżet się nie zawali. Co myślicie na ten temat? Zastanawialiście się kiedyś nad tym ile byście potrzebowali kapusty, by olać pracę i żyć z oszczędności? Mam na myśli poważne rozważania, a nie bujanie w obłokach o życia rentiera z 3 kawalerek na wynajem, bo widziałem że ten etos się tutaj często przewija
  7. A dlaczego miałaby udawać przez cały związek? Co to za życie, gdy ciągle musisz grać kogoś, kim nie jesteś? Chciała powiedzieć to powiedziała, nie widzę w tym niczego złego. Kobiety są istotami emocjonalnymi i często najpierw mówią, a potem myślą. Ja też życzę najlepszego!
  8. Nikomu nie mówię ile zarabiam, a tym bardziej dziewczynom, z którymi jestem w związkach. Moja ex przez całą prawie 2-letnią znajomość nie wiedziała o tym, ile zarabiam, dlatego gdy już przyszedł czas narzekania na mnie koleżankom to rzucała jakieś kwoty z kosmosu dodając "a na mnie nic nie wydaje". A to też była nieprawda bo szkoda było mi czasu na ewidencjonowanie drobnych wydatków. Ale zgrywania kogoś, kim się nie jest nie rozumiem. Mam tak udawać przez cały związek? Pieniądze są po to, by z nich korzystać, tym bardziej obecnie gdy bardzo szybko tracą na wartości. Nie jestem zafiksowany na jej punkcie, więc jeśli pójdzie szukać szczęścia gdzie indziej to droga wolna. Co do małżeństwa, to na samym początku jej oznajmiłem że nie ma o tym mowy, co ona zresztą zaakceptowała - dziewczyna nie ma ciśnienia na cyrki typu ślub, wesela, chrzty, komunie, etc. To już jest jakiś fundament na którym można budować sensowny związek bez stawiania jednej ze stron na uprzywilejowanej pozycji. Dlatego nie skreślam jej jeszcze na etapie ustalania reguł w związku. Byłem świadom powyższego i wszelkie ustalenia na temat tego, czy jesteśmy parą i czy sypiamy z innymi ludźmi wychodziły od niej. Mi na tym nie zależało i uważam, że nadal to ona jest bardziej zaangażowana w ten związek. To ona powiedziała 'kocham Cię' i póki co nie doczekała się odwzajemnienia (by the way nie widzę powodu bym miał jej to mówić). I to jest fajna rada - dzięki! Nie wymaga rozpoczynania konwersacji i negocjacji, a z pewnością da jej do myślenia.
  9. Celne spostrzeżenie. Wspólne wydatki pojawiły się stosunkowo niedawno, bo pierwszy miesiąc lub dwa to było tylko randkowanie, więc uważam że jeszcze nie jest za późno na wyprostowanie sytuacji. Dlatego ponawiam pytanie o to, jak taką wychowawczą rozmowę przeprowadzić. W poprzednim związku też był moment, że moja ex była na moim utrzymaniu przez kilka tygodni do czasu, aż nie znalazła pracy po przeprowadzce do mnie, ale gdy jej zakomunikowałem że skoro oboje pracujemy to dzielimy się wydatkami wedle konsumpcji to jej entuzjazm wobec mnie nieco przygasł i czuć było jej gniew za to, że już jej nie sponsorowałem. Chciałbym tym razem uniknąć takiej sytuacji.
  10. Jestem w świeżym związku (kilka miesięcy), wszystko jest w porządku na wszystkich płaszczyznach oprócz jednej - dziewczyna niezbyt często się pali do płacenia za nasze wspólne zakupy. Pod zakupami mam na myśli wydatki na: - jedzenie w sklepie oraz restauracjach - podróże (bilety, paliwo, hotele, etc.) - wyjścia typu kino, muzeum, etc. Z racji krótkiego stażu nie mieszkamy razem, ale korzystając z zalet pracy zdalnej spędzamy dość sporo czasu podróżując lub spędzając u siebie po kilka dni, więc trochę tych wydatków się zbiera. Chcę z nią o tym pogadać i zaznaczyć, że to nie jest sprawiedliwy deal, bo nie widzę niczego, co ona mogłaby dawać w zamian bo nie mieszkamy razem i nie mamy dzieci, a tylko w takich okolicznościach mogłaby się wykazać. Jesteśmy w podobnym wieku (32 i 31 lat), oboje pracujemy (ja godzinowo więcej niż ona gdyż mam swoje interesy poza pracą), ale w zarobkach dzieli nas przepaść, - zarabiam jakieś 4 razy więcej od niej. Myślę, że to z tego powodu ona uważa, że to nic złego że ja wyciągam walutę przy większości naszych wydatków, natomiast ja mam nieco inne zdanie na ten temat. Te wydatki nie są dla mnie jakimś wielkim uszczerbkiem dla budżetu, ale bardziej chodzi o zasady - chcę, byśmy oboje mieli w miarę jednakowy wkład w ten związek, bo inaczej będzie się we mnie rodzić frustracja. Jeśli ona chce, by mój wkład finansowy był większy, to chcę, by ona zaproponowała coś innego od siebie, co by ten wkład równoważyło. Dziewczyna nie zarabia źle i bez problemu mogłaby mieć równy wkład w nasze wydatki, więc to nie kwestia jej niskich zarobków. Ja swoich zarobków nie zdradzałem i nie mam zamiaru, ale dziewczyna poznała moje otoczenie na tyle, że mogła sobie wydedukować że stoję finansowo o wiele lepiej niż ona. Do tej pory obserwowałem sytuację i nic nie mówiłem na ten temat, ale nie widząc na horyzoncie żadnej zmiany chcę z nią wreszcie o tym porozmawiać. Jakich argumentów byście użyli? Czy uważacie, że moje podejście jest właściwe czy może wręcz przeciwnie i że czepiam się szczegółów?
  11. Szkoda Ci jej? A czy jej było szkoda gościa, z którym zerwała gdy ten nie przystał na warunki ultimatum? Siebie nie będzie Ci szkoda gdy będziesz się męczyć robiąc coś wbrew swojej woli? Faceci zwykle później zakładają rodzinę od kobiet, bo... mogą. Lepiej za młodu skupić się na własnym rozwoju i finansach - tym sposobem jesteśmy coraz atrakcyjniejsi dla płci przeciwnej. Pewnie sam widzisz różnicę u siebie w wieku 28 lat versus Ty mając lat 20. A po 30tce jeśli firmy Ci wypalą będziesz jeszcze bardziej atrakcyjny dla kobiet - sam tego doświadczam (mam 32 lata). Poza tym wizja rozwodu i utraty opieki nad dzieckiem skutecznie zapędy do posiadania potomstwa u niektórych hamuje. Kobieta mając ślub i dziecko ma potężny oręż przeciwko mężczyźnie o ile chce go skrzywdzić i/lub wymienić na lepszy model. Ty nie masz nic oprócz tego, na co sam zapracujesz.
  12. Ciężki przypadek, ale z tego co piszesz to przed decyzją o rozstaniu powstrzymuje Cię tylko strach, że nie znajdziesz już takiej lub lepszej dziewczyny. Też tak miałem i ta lepsza trafiła mi się po niecałym roku od zakończenia związku. Także szukajcie, a znajdziecie. Widać po niej rosnące ciśnienie na dziecko, a skoro Ty dzieci nie chcesz to każda decyzja inna niż rozstanie będzie krzywdząca dla jednej ze stron. A kobieta sama się pozbawiła szansy na własną rodzinę - dlaczego zwlekała z tym przez 15 lat dorosłego życia do samego końca swojego płodnego okresu? Pretensje może mieć tylko do siebie i do tego, że do tej pory podejmowała złe wybory w życiu. Moim zdaniem gdy z nią zostaniesz, weźmiesz z nią ślub i zrobisz dziecko to kobieta zupełnie straci do Ciebie szacunek i zostawi Cię gdy tylko dziecko będzie bardziej samodzielne - Ty będziesz zbędny. A jeśli tego nie zrobi to Ty będziesz się męczył jako dobrze wyglądający gość przy starzejącej się szybko kobiecie, bo w tym wieku upływ czasu już widać właściwie u każdej i każdy rok jest coraz bardziej bezlitosny dla urody. A po urodzeniu dziecka to już w ogóle...
  13. Autorze a czy Ciebie ta medycyna choć trochę interesuje? Bo jeśli chcesz zmuszać się do nauki czegoś tylko dlatego, że zarobisz po tym niewiele powyżej średniej krajowej, to tym tylko pogłębisz swoje niezadowolenie z życia. Masz dach nad głową bez kredytu i 120k oszczędności - wyjdź z domu i próbuj nowych rzeczy, idź na warsztaty lub kursy z tego lub owego, to kosztuje przede wszystkim czas, który przecież masz. Jesteś w komfortowej sytuacji w porównaniu do ludzi, którzy tyrają każdego dnia od rana do wieczora. Ewentualnie wynajmij chałupę, a sam spakuj plecak i jedź w świat na pół roku czy rok. Odświeżysz sobie psychikę, poznasz nowych ludzi i nauczysz się języka, może nawet jakiegoś niszowego, po którym będziesz miał równie dobrze płatną pracę. P.S. Lekarz prestiżowym zawodem? Chyba w grupie 70+, która nie używała nigdy internetu. Coraz większa grupa ludzi gardzi lekarzami za ich ignorację oraz chciwość i nie bez powodu nazywa się ich przedstawicielami firm farmaceutycznych, bo to często stamtąd płynie gros ich dochodów, a nie ze śmiesznych pensji, które i tak mnoży się razy 2 lub 3 w zależności od tego, ile etatów na raz ogarniają. Oczywiście są też lekarze z powołania, którym naprawdę zależy na dobru swoich pacjentów, ale z moich obserwacji jest to niski odsetek, a udział tzw. czarnych owiec w tym zawodzie jest nad wyraz wysoki - częściowo dlatego, że trafiają tam właśnie ludzie bez powołania właśnie (dziedziczenie zawodu, wizja dużych pieniędzy, itp.). Częściowo zapewne dlatego, że taka praca znieczula Cię na cierpienie drugiego człowieka. P.S.2 O ile mnie pamięć nie myli to lekarze są grupą zawodową z najkrótszą średnią długością życia, więc zastanów się autorze po raz kolejny nad swoimi priorytetami
  14. Ideałów nie ma i ona też nim nie jest. Na pewno jej też nie traktuję tak, jakby nim była. Singielką długo nie była, więc nie czepiałbym się tego.
  15. 1. Powszechne niewypełnianie przysięgi małżeńskiej tylko potwierzda tezę, że nikt nie bierze jej poważnie. Tak jak w konfesjonale ludzie wyrażają żal za grzechy i postanowienie poprawy, by po wyjściu z budynku wrócić do swoich przyzwyczajeń. 2. Chiny to kraj komunistyczny, a komuniści rugują religię w każdym kraju przez nich opanowanym. A Turcja moim zdaniem właśnie wpasowuje się w teorię o sprzężeniu zwrotnym między patriotyzmem i religijnością. Wyjątki na pewno są, ale szukałbym ich wśród innych państw. Nie każdy provider jest betą. Nie mam problemu z zerwaniem, gdy laska fika, sam też mam ławkę rezerwowych w razie, gdyby obecna partnerka miała humory lub szukała kogoś na boku. Uwierz, że mężczyzna jest ewolucyjnie uwarynkowany do bycia providerem, ale na nieco innych warunkach, niż opisałeś w swoim poście.
  16. Pytałem ją o to, czy rodzice próbowali ją odwieść od zamiaru wzięcia ślubu i faktycznie tak było, ale jako młoda dziewczyna wiedziała lepiej i zrobiła po swojemu. Państwo i kościół to abstrakty, więc można im obiecywać co nam się żywnie podoba. Nie bez powodu patrioci są często aktywnymi wyznawcami religii panującej w danym państwie. Każdy wie, że te wszystkie obrzędy to tak dla zabawy, ale mimo tego się w to bawimy. Ja tylko wtedy, gdy mam w tym jakiś interes - tutaj go brak. A co jeśli ja też chcę mieć dzieci i uważam posiadanie ich z nią za dobry deal? Win-win? Mężczyźni też mają imperatyw biologiczny - chcemy się rozmnażać i patrzeć, jak nasze geny są przekazywane dalej. Marzenia o bobo to nie tylko domena kobiet. Te teksty o harcowaniu i bolcowaniu przez innych pokazują, że kompletnie nie zrozumiałeś tego, co napisałem wcześniej. Kto powiedział, że będę na nią zapierdalać? Po pierwsze lubię swoje zajęcie i wykonuję je z przyjemnością, a po drugie mogę utrzymywać finansowo partnerkę tylko wtedy, gdy w zamian ona będzie pracować przy wychowaniu dzieci i utrzymaniu domu. Zakładasz, że utrzymywałbym ją tylko po to, by sobie leżała i pachniała? Dobre sobie.
  17. Nie żeby to miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie, ale czy takie ślubowanie to nie jest czasem domena wyłącznie ślubu kościelnego? Nie wiem przed kim takie ślubowanie jest mniej warte - przed księdzem, czy urzędnikiem...
  18. Każda kobieta ma wadę i każda z tych wad sprawia, że utrudniamy sobie życie, bo przecież lepiej wziąć ideał i się niczym nie martwić. Rozwód w USC to podpisanie kilku papierków i koniec imprezy, niewiele się to różni od zwykłego rozstania. Nie porównywałbym tego do bycia samotną matką, to zupełnie inny poziom złożoności na każdej płaszczyźnie. Pogrubienie w cytacie moje - zapytam o to, ciekawe, co odpowie.
  19. Dziękuję za ostrzeżenie, ale nie zrozumieliśmy się. To nie jest jej fantazja, a propozycja dla mnie w razie, gdybym odczuwał łóżkową nudę. Za propozycję podziękowałem i na razie nie mam w planie skorzystać. Dlatego ja nie jestem zwolennikiem pracy oraz wychowywania dzieci jednocześnie, bo wtedy i jedno i drugie jest spartaczone - niech się skupi na dzieciakach, bo to też praca, a ja ogarnę finanse. Większy problem będzie z tym, że ona nie jest przekonana, że można wychowywać dzieci, nie pracować i nie zgłupieć bez kontaktu ze swoim zawodem - ja tego nie rozumiem.
  20. Sporo zależy od branży, zaradności & przebojowości danej osoby. Nie chcę wyjść na aroganta, ale wg mnie w jej przypadku szanse na powrót do pracy na pełnych obrotach ma duże. Co do seksu to fakt, jest to podejrzane i ja do końca nie kupuję takich treści, ale nie neguję tego co mówi i karmię tym swoje ego w zdrowych proporcjach. Lepsze to, niż krytyka. I o to przede wszystkim mi się rozchodzi - czasu na podjęcie decyzji mało, a ryzyko problemów z zajściem i w trakcie ciąż podwyższone nawet mimo jej ogólnego świetnego stanu zdrowia i młodego wyglądu. Tzw. high body count u kobiet sprawia, że trudniej jest im o lojalność wobec kolejnych partnerów oraz stworzenie więzi psychofizycznej, która będzie na tyle mocna że kobieta Cię nie zostawi dla lepszej opcji gdy nadarzy się taka okazja. Innymi słowy duży przebieg ryje babom psychę bardziej, niż mężczyznom, którzy zdają się nie odczuwać z tego powodu żadnych skutków ubocznych. Ad. trójkątów/czworokątów/etc. - to była tylko hipotetyczna rozmowa między nami na ten temat, daleko nam do realizacji czegokolwiek, bo ja sam też nie uważam tego za nic dobrego (no chyba, że nie będąc w związku). Także nie ma o czym pisać, są ważniejsze kwestie do poruszenia.
  21. Ja średniego wzrostu, ona wysoka - na szpilkach jest prawie równa ze mną. Jak na babę przystało sprawdziła to na drugim spotkaniu i powiedziała wprost, że to dla niej ważne. @AC DC warto mieć na uwadze to, jak zmienia się atrakcyjność na przestrzeni lat - jeśli nie wywrócę się fizycznie lub finansowo to za 10 lat nadal mógłbym ogarniać kobiety koło 30tki, natomiast kobieta po 40tce to już niestety towar nie pierwszej świeżości... Uczucia i przyjaźć swoją drogą, ale naszych ewolucyjnych zachowań niestety nie przeskoczymy. I to mnie martwi, że po max dekadzie będę już się rozglądać za młodszymi, tymczasem mając żonę 10 lat młodszą już teraz takie ryzyko znacznie spada.
  22. Zgadza się. Nie bez powodu też nie mogłeś wymienić białych chrześcijan, bo ci przegrywają wojnę kulturową z dwoma pozostałymi obozami. Żydom ani Muzułmanom nie bruździ feminizm, a system prawny nie ma na celu zniszczenia rodziny. Ich małżeństwa spełniają funkcje, które wymieniłeś, natomiast nasze - nie. Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam zamiaru brać udziału w grze, w której mogę wyłącznie przegrać, bo karty już zostały rozdane. Cywilizacja białego człowieka jest do odstrzału i biorąc w tej grze udział na zasadach agresora (czyli biorąc ślub na obecnych warunkach) masz niskie szasne na sukces. Nie spędzam nad tym zagadnieniem bezsennych nocy, ale akurat dziś miałem chwilę czasu i chciałem się swoimi wątpliwościami podzielić. Czas i tak wyjaśni większość z nich, tak samo jak zresztą w przypadku mojego poprzedniego związku. Tobie życzę tego samego. Dlaczego? Na razie niczego jej nie dałem ani nie obiecałem, najważniejszego (ślub) też nie dostanie i o tym wie. Orgazmów nie udaje, więc może faktycznie jest tak, jak mówi?
  23. Zgadzam się z powyższym i nie ukrywam, że zrobiłem wyjątek tylko dlatego, że wszystko oprócz wieku jest na swoim miejscu, czego nie mogłem powiedzieć o swoich poprzednich epizodach z dziewczynami w wieku ~25 lat. Mam się za atrakcyjnego dla kobiet tylko dlatego, że dobrze stoję finansowo i bije ode mnie zaradność i pewność siebie, Fizycznie nie jestem jakoś super atrakcyjny, chociaż ta dziewczyna twierdzi inaczej. Twierdzi też, że z nikim nie miała takiej chemii w łóżku - to też już gdzieś słyszałem, więc jestem skłonny uwierzyć, chociaż mając wielu partnerów to raczej mało prawdopodobne. Mam wrażenie, że młodsze kobiety zdecydowanie bardziej zwracają uwagę na wygląd oraz gadżety, a ja nie mam w zwyczaju błyszczeć nowym autem czy robić sobie tatuaży lub dziwnej fryzury bo akurat jest modna. Mam interesujące życie, ale nie robię sobie selfie co chwila. Poza tym spora część 25-latek szuka facetów do 30 roku życia i większa różnica wieku im nie w smak - stąd brak większych sukcesów w poznawaniu młodszych lasek. Poza tym z braku czasu i ochoty na wychodzenie do klubów zazwyczaj bazowałem na aplikacjach randkowych i podawałem prawdziwy wiek, więc byłem poza polem widzenia 5-10 lat młodszych kobiet.
  24. @AC DC możesz mieć rację, bo sam jestem podobnego zdania co do wieku kobiet, ale nie spodziewałem się trafić na taki egzemplarz i póki co wiek jest jedyną (aczkolwiek poważną) wadą w przypadku tej kobiety, reszta to pomijalne szczegóły szczególnie patrząc na to, jak kobiety ogółem mają coraz mniej do zaoferowania facetowi. Jej rodzina na pewno nie wie o tym, jak często dziewczyna uprawia pozazwiązkowy seks, to raczej logiczne że to temat tabu w rodzinie. Nie widzę niczego złego w rozwodzie i nieplanowaniu kolejnego małżeństwa - czasy się zmieniły i małżeństwo jest często bardziej ryzykowne dla przetrwania rodziny, niż jego brak.
  25. @Personal Best Mamy podobny charakter, poczucie humoru oraz pomysły na spędzanie wolnego czasu. Pod tym względem póki co jest dobrze. A co do pozycji finansowej to nie wymagam od kobiety bycia na podobnym poziomie, bo ostatnią dekadę życia poświęciłem na budowaniu swojego kapitału i teraz odcinam od tego kupony - wystarczy, że kobieta nie pasożytuje na tym i daje równy wkład od siebie przy wspólnym życiu bez oczekiwania, że będę jej sponsorem. @AC DC ludzie mają różne zajawki w życiu, nie każdy chce brać ślub i budować dom na wsi w wieku 24 lat. Ja w tym wieku robiłem o wiele ciekawsze rzeczy i mieszkałem już na stałe poza Polską, więc nie było to chlanie w akademiku. Co do tego, że najważniejszym przymiotem kobiety jest jej młodość i płodność to się zgadzam, ale bez patrzenia w metrykę dziewczyny nie miałbym wątpliwości, że jednego i drugiego ma bardzo dużo - stąd moje wątpliwości. Zanim ją poznałem spotykałem się głównie z laskami w przedziale 23-26 i wierz mi, że ta jest od nich lepsza z biologicznego punktu widzenia. A szczeniackie odzywki pozostaw proszę dla siebie, bo nikt tego sobie tutaj nie życzy i kiepsko świadczą o Tobie. @horseman dlaczego uważasz, że pochodząc z dobrego domu nie można być rozwiedzionym i mieć wielu partnerów seksualnych w tym wieku? Gdyby dziewczyna miała 20 lat i takie przygody, to co innego. A chęć posiadania potomstwa i brak parcia na ślub (szczególnie, gdy już się jeden miało) to raczej objaw zdrowego rozsądku i porządności wiedząc, jak niekorzystna dla mężczyzny jest to umowa. Nie, po prostu pani dała do zrozumienia, że jeśli kiedyś znudzimy się pożyciem we dwoje to inne opcje też są na stole by urozmaicić swój związek. Nie zastanawia, bo sam wiem jak łatwo o jedno i drugie. Z byłym mężem nie ma sensu się kontaktować, bo i tak wiem co usłyszę. Trójkąt - patrz odpowiedź wyżej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.