Wiem, że nie ma. Dlatego mówię, że bym "cisnęła", w sensie kombinowała, żeby ich przekonać np kopertą.
Najlepsze, że młody miał być rodzony przez cesarkę, bo się ułożył pośladkowo. Ale tydzień przed terminem cesarki, przekręcił się głową w dół i lekarz stwierdził, że czekamy. Wtedy myślałam że to super, bo ominęła mnie operacja a ja nigdy w życiu operacji nie miałam. Ale to było naiwne myslenie... Od poniedziałku rano do czwartku 19:05 wyłam z bólu. Nawet nie chcę tego wspominać bo mam dreszcze.
Fakt, że jak już masz malucha na rękach to wszystko schodzi, ale dla mnie to była trauma. I naprawdę bym już wolała tę operację.
Bo szanowna pani doktor coś zjebała zamrażajac mi nadżerkę gdy byłam 19latką. I szyjka mi się nie rozwiera tak jak u normalnej kobiety. Idzie to bardzo opornie. Mnie nawet skorcze tak nie bolały jak samo rozwieranie. Serio. Normalnie jak przekroczysz 7 cm to już coraz mniej powinno boleć, i dochodzisz szybko do 10 i przesz. U mnie na 7 cm stanelo na 5 godzin(!) I w końcu skończyło na przebijaniu pęcherza. Nie jestem w stanie nawet opisać tego bólu. No ale to w sumie nie o tym ten temat. Wiec sorki za offtop.