Skocz do zawartości

Rnext

Starszy Moderator
  • Postów

    10415
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    105
  • Donations

    30.00 PLN 

Treść opublikowana przez Rnext

  1. Jak co roku, kiedy pojawia się po półrocznej przerwie - słońce. Zakaz syntezy wit. D, osłabić układ odpornościowy i tak wyczerpany po zimie. Etam. Nigdy się nie stosowałem i tym razem również do serca sobie nie wezmę. Życie w strachu i w niewoli nie ma sensu. To tak jak by nie żyć, tylko czekać z formalnym pochówkiem do 80tki. ps. Zresztą zobaczcie jak bardzo establishment stosuje się do własnych zaleceń. Widział ich kto żeby po bunkrach siedzieli?
  2. @spacemarine ależ przecież sam dziadunio Klaus (Santa Klaus na Nowe Czasy ;)) oznajmiał, że ludzie będą modyfikowani genetycznie w czasach IV Rewolucji Przemysłowej (chodzi o uprzemysłowienie człowieka???) i poboczne straty muszą być. Jak mówił Morawa - "...a kto umrze ten umrze". Naturalnie przemycił to w pozornie niewinnym kontekście pełnym troski.
  3. @zychu @Dworzanin.Herzoga jeśli ten Nipah miał by być taki jakim straszą, czyli praktycznie druga Ebola ("chłopiec umarł niemal od razu po zakażeniu") to nie ma szans na globalną pandemię, bo zanim się rozprzestrzeni, prędzej pozabija pobliskich nosicieli.
  4. Genialna obserwacja! Pamiętam, gdy kiedyś mignął mi gdzieś na YT test cateringu od Lewandowskiej i przynieśli kolesiowi całą, wielką torbę (szczęśliwie papierową) plastikowych kuwet z żarciem, zamykanych hermetycznie folią. Cztery spore kuwety i plastikowa butelka soku. Pomyślałem sobie, że to jakieś ironiczne szyderstwo ze strony kobiety "fit&eko". Sam nawet z odrazą patrzę na maszynki jednorazowe do golenia a tu dzień w dzień, po pół kilo plastiku rozwożą każdemu i to w kilkudziesięciu miastach w Polsce. Absurdalne. Ale słomki do picia trzeba zlikwidować eko-dekretem EU. W głowach większości kobiet, które znam, jest wmontowane jakieś irracjonalne przekonanie "ciągłego stania nad garami", kiedy się coś gotuje. I one mają rzeczywiście imperatyw, żeby ciągle (i zupełnie niepotrzebnie) w garach mieszać jak coś gotują. Przy przemyślanej organizacji, a zwłaszcza - przy okazji integracyjnej pomocy drugiej osoby, to wszystko się odbywa raz-dwa. Przecież jakoś da się to zorganizować, że w przyzwoitej restauracji (wiem, trochę inna bajka), kilkadziesiąt osób na sali, czeka na super wypasiony obiad tylko 15-20 minut. A i tak tylko dlatego, że nie da się upiec perliczki w 3 minuty Taki jogurt robi się sam, sery też. Po prostu wlewam mleko do jogurtownicy, dosypuję bakterie (i podpuszczkę jeśli ser), włączam urządzenie i po 14h mam jogurt grecki (odcieka też w urządzeniu). Suma robót to mniej niż 5 minut i to razem z myciem sprzętu. No, przy serach to więcej roboty - cięcie skrzepu i przekładanie do foremek i odciekanie z obracaniem co jakiś czas. Suma czasu prac to może 15-20 minut. Wystarczy planowanie i organizacja a taki jogurt czy ser jest na tydzień. Sam mam takie założenie, że szykując obiad, musi być co najmniej na dwa dni. I fajnie, że kupujesz od rolników. Gdyby handel i dystrybucja nie były w rękach globalnych korpo, dla których rolnik jest ich nieformalnym pracownikiem na śmieciówce, można by do tego nie przykładać wagi.
  5. Piekę sobie chleby regularnie i drożdże kupuję liofilizowane - partiami. Wątpliwe, żeby tylko jedna paczka w partii była jakaś kiepska. Ale różnie bywa. Może np. akurat była nasłoneczniona. Pewnie że nie. Wprawdzie oni są częściej bardzo tradycyjni i obsiewają starszymi odmianami. U nas mam wrażenie, że jakość i praca są obliczone wyłącznie na maksymalizację zysku. Od niedawna dopiero staje się ważna jakość. Są już rolnicy obsiewający bardzo starymi odmianami - np. płaskurką i samopszą (niskie plony) te ponoć nawet nadwrażliwców glutenowych nie są w stanie ruszyć. Chyba że ktoś ma usterkę mózgu a nie przewodu pokarmowego Podzieliłem się niedawno ideą, że planowana redukcja hodowli bydła i trzody może się odbywać na różne sposoby a akurat trafiła się (?) okazja dla planistów z Brukseli. Więc można będzie odhaczyć kolejną agendę. Ale swoją drogą, w Apokalipsie św. Jana są czterej jeźdźcy - zaraza, wojna, głód i śmierć. Zasadniczo więc, dwóch już jest a trzeci właśnie wjeżdża. I żeby nie było, sam jestem wręcz entuzjastą apokalipsy, po co ciągnąć tą ziemską tragifarsę.
  6. No to pociągniemy jeszcze mały offtop Włochy są istotnym producentem ryżu, produkują rocznie nieco ponad 25kg ryżu per capita (jakieś 1.5 mln ton). Tak że wystarczy i dla nich i na jakiś eksport. Oczywiście ma się to nijak do Chin, które produkują 150kg per capita. https://www.atlasbig.com/pl/kraje-wedlug-produkcji-ryzu Kiedyś też wziąłem taką "swojską z młyna". Rany, w ogóle drożdże nie chciały porządnie ruszyć na niej.
  7. Oj, ja znam - fenomenalnie gotuje, ma świetną "mapę smaków" w głowie i potrafi wymyślić co z czym powinno być połączone, żeby osiągnąć konkretny cel smakowy. Zioła, przyprawy w małym palcu. Wszystko zupełnie amatorsko. Ja pamiętam scenkę niegdyś w akademiku. Byliśmy z kumplem w pokoju u dziewczyn i jedna (najgrubsza) zrobiła się głodna. Wyjęła z szufladki łyżeczkę, otworzyła lodówkę sięgając po słoiczek majonezu Winiary i zaczęła go jeść saute tą łyżką wprost ze słoika. Oczywiście w lodówce nie brakowało produktów do zrobienia choćby elementarnej kanapki. Ale pewnie trudność stanowiło samo pokrojenie chleba. Nie wiem, ale w szoku byłem, mimo, że jako studenciak różnie się jadało.
  8. @mpawel5 jak najbardziej. Zupełnie inne ziarno od "Chińczyka". Takie najpopularniejsze odmiany to Carnaroli i Arborio. I tak, głównie do risotto. Tyle, że "po włosku" trzeba go ugotować "al dente", czyli brońcie bogowie żeby rozgotować. Musi być bardzo jędrny. I to taki najważniejszy punkt wyjściowy. No i oczywiście bazą musi być sofritto ps. Obiło mi się kiedyś o oczy, że chińskie ryże zawierają dużo arsenu. Ale nie drążyłem tematu, skoro unikam Chińczyka.
  9. Jak na razie sami faceci sobie gotują jak widać. Potwierdzało by to moją obserwację, że panie przeważnie się do kuchni nie garną i raczej jedzą jak "pies przez pole". A to fasolka z puszki a to sucha bułka czy serek homo itp. Genialny temat! Sam się interesuję permakulturą jakoś od dekady. Startował wówczas blog "permakulturnik" kolesia, który niejako zapoczątkował szerzej ten temat w Polsce. Będę wkrótce szukał czegoś z kawałkiem ogrodu, bo aktualny kawałek przydomowej ziemi to raz że maciupki a dwa że praktycznie piaseczek. Mam już mięsiwo zmielone na jutrzejsze, "tatarskie" śniadanie. Na prosto, nawet bez żółtka zrobię. Tylko cebulka, sól i pieprz. @Patton ja parę dni temu przetestowałem "kuchnię" polową Optimusa. Tylko butelka ciśnieniowa (z pompką oczywiście) i palnik - szczyt prostoty. Zalałem naftą i daje czadu jak normalny, domowy palnik gazowy.
  10. @Patton super! Widzę że polowa garkuchnia u Ciebie. Rewelacyjny klimat. Aż mnie natchnąłeś żeby zabrać @H do pobliskiego lasu na dłuższy biwak z gotowaniem.
  11. @maroon z netu biorę. Zwłaszcza, że niektóre włoskie mąki są przez młyny pakowane wyłącznie w wory po np. 25kg. Ale sprzedawcy przepakowują w "opakowania zastępcze" i można kupić też po 1kg. U nas na wsi to strach się bać bo w pobliskim Dino (chyba wioskom dedykowana sieć?) nikt nawet o czymś takim nie słyszał. A w sąsiednim sklepiku to co najwyżej po piwo i fajki. Jak ostatnio kupiłem awaryjnie kostkę twarogu za prawie 8PLN a kostkę 200g masła za 9PLN to nie wiem ile by taka mąka u nich musiała kosztować gdyby mieli sprowadzić. Nawet mięso zacznę kupować w necie. Namierzyłem fajnego, rzemieślniczego rzeźnika, który ma polską, sezonowaną wołowinę z ras mięsnych. Tu w okolicy chyba ze starych mlecznych krów mięso sprzedają. Jak bym nie zrobił, zawsze wychodzi "podeszwa". ...się nam dryf tematu zrobił
  12. Oj, nie nie niee. Sporo się ryżu uprawia w Italii Oprócz tego, że są same uprawy, to spójrz jak pięknie i ile w tym dbałości. Tu przykład z Piemontu: http://www.belpiemonte.com/ryzowa-rownina/ Po chiński nawet nie sięgam, po prostu nie cierpię jego mdłego (niemal rzygowinowego) posmaku i konsystencji. Jak spróbujesz risotto z włoskiego arborio, to jeśli masz dar smaku - zakochasz się na zawsze. Głównie wyższa zawartość białka (różnice sięgają 20-30%) a przez to zdolność do absorpcji wody, dzięki czemu można poddawać ciasto np. bardzo długiej fermentacji, typu 3-4 dni i o gólnie robić z ciastem różne cuda, które dają fenomenalną jakość i smaki wypieku. Spróbuj upiec focaccie z "Basi" i z choćby z ogólnodostępnej mąki Caputo i sam zobaczysz różnice. Sam sprawdziłem to dla pewności parę razy i dlatego "Basia" tylko panierka i podsypka.
  13. Akurat dzisiaj mam fazę na gotowanie, bo zaraz uruchamiam wyprodukowanie sera korycińskiego, rybę po tzw. "grecku" na bazie polędwiczki z dorsza, w rondlu czeka ragu w stylu bolońskim na jutrzejszy obiad z własnej roboty tagliatelle zrobionymi na tradycyjny sposób - tylko semolina i jajka od swojskich kurek. Na śniadanie wrąbałem przepyszne (swojskie) jajka na miękko ze świeżą bułką z masłem. I tak mnie naszła ciekawość, jak się nasi świadomi forumowicze odżywiają. Kupujecie gotowce? Catering? Jecie w locie jak psy, co się nawinie? Fastfoodownie a może restauracjie? Komponujecie sobie dania i optymalizujecie składniki?
  14. @spacemarine no właśnie, u nich jakość żywienia jest niejako wpisana w cały kod kulturowy. Przyjdzie taki akwizytor od Monsanto i zaproponuje żeby podsypał swoje uprawy ryżu jakimś proszkiem, to usłyszy "a weź spierdalaj". Bo dla niego już same ravioli ze szpinakiem od nonny sąsiada są niesmaczne i niekoszerne, bo np. dodaje olej rzepakowy na okrasę. Ten kod kulturowy zresztą zdaje się, globalniacy chcą złamać i zunifikować odżywianie wszelakim robactwem czy trocinami białkowymi dla wegan, produkowanymi pewnie przez - tylko na potrzeby pozorów wyboru - dwie światowe korpo (coca-cola vs. pepsi). Tak naprawdę da to możliwość kontrolowanego "wzbogacania" zunifikowanego produktu żywnościowego w cokolwiek. Skutki łatwo przewidzieć, tylko minimalnie popuszczając wodze wyobraźni. Z prywatnych obserwacji - od czasu ekspansji dyskontów czy supermarketów, ogólna jakość żarcie okrutnie spadła. Owszem, są perełki i możesz kupić np. świetny polski ser Bursztyn, ale reszta to udawane sery tłuczone na skalę przemysłową, które smakują jak stężała parafina i tylko dzięki annanto są żółte. Jako że praktycznie w 100% sam gotuję, prędzej wybiorę surowiec do "produkcji" obiadu, zakładając że jest w nim najmniej elementów "optymalizacji procesu przemysłowego". Ale ja mam wszczepionego pierdolca na tle żywności, więc pewnie mam objawy lekkiego przegięcia
  15. Spójrz - dla Włochów wszelkie produkty mączne to niemal podstawa żywienia. Wszystkie te pizze, tagliatelle, ravioli - niemal kultowe potrawy od pokoleń. I co? Dość zdrowi są jako naród. Jeżdżąc po Włoszech (ale z dala od wielkich miast, bo miasto to miasto - widziałeś jedno, widziałeś wszystkie ;)) nie natknąłem się na żadnego McDonalda itp. U nich niegdysiejsza bieda wymusiła finezję żywieniową i są tak przywiązani do potraw nonny i mammy, że nie zamienią tego na żadne korpogówna. Inna sprawa, że ich ryż czy mąki to zupełnie inna bajka. Sam nie używam praktycznie żadnej innej poza włoską, chyba że polską Basię na podsypkę czy panierkę.
  16. Najlepiej jak wybijesz sobie ten pomysł z głowy. To wszystko jest odpiekane z mrożonego ciasta, którego skład zresztą pozostawia wiele do życzenia, szczególnie ze względu na wszelkiej maści "polepszacze". Kupuj dobre pieczywo w dobrej piekarni z dobrych zbóż a nie marketowy papier. Ja własnoręcznie zrobionego chleba nie sprzedał bym za mniej niż 20 PLN. Dobra mąka kosztuje, praca też darmo nie jest, wyrastanie to cała noc (czas) a oszczędności na produkcie żeby zbić cenę to nieporozumienie, jeśli prowadzą do wyprodukowania produktu towaropodobnego. Dla mnie to marketowe badziewie nie ma prawa używać nazwy "chleb".
  17. @Martius777 @Husquarna powrót do covidopropagandy zdaje się być nieco spóźnionym ruchem wyprzedzającym, na argumenty tych, którzy dostrzegli, jak łatwo można odwołać najstraszniejszą epidemię w historii świata jeśli trzeba eksploatować i kierować uwagę na inny temat, stworzony zgodnie z przewidywaniem na potrzeby eskalacji strachu u jedwabnika. Następny poziom eskalacji strachu to połączenie tematów zarazy i wojny i straszenie na dwóch frontach walki o brak uważności.
  18. Bo wszyscy na wyścigi, tylko szukają sposobu na okazanie ofiarności i miłości Ukrainie i nowym przybyszom do PL To, że za plecami, globalniacy wraz z kaczystami podpalają nasz dom, zdaje się mało kogo obchodzić. Nikt się nie może przyczepić do tego, że w praktyce są to sankcje odwetowe Chin, nałożone na świat zachodni, bo przecież pretekst C19 jest globalnie akceptowalny i łykany przez oczadzone propagandą jedwabniki z pełnym zrozumieniem.
  19. A to pewnie dlatego wpisali to na listę powikłań poszczepiennych.
  20. Dobrze że nie jest młodym piłkarzem, jeszcze by fiknął na serce na boisku. Tym niemniej, "urzekająca" koincydencja. Człowiek wsi i pracy, w poprzednich epokach nie było problemu żeby taki sam zakładał na szyję chomąto, bo szkoda konia wyprowadzać jak tylko kawałek do zaorania a tu se zrobi wkłucie nowoczesną technologią i natychmiast się zestarzeje i z trudem samodzielnie leży.
  21. A idźcie wszyscy z tymi szczepkami w peezdu. Dziś @H gada tel. z ojcem i ten znów zachrypnięty i zakatarzony. Odkąd jej rodzice wzięli szczepkę (rodzinny namawiał, wciskał i w końcu namówił, mimo że @H mówiła, że maja ostrożnie podejść i ona z czystym sumieniem nikomu nie zarekomenduje), to ciągle coś facet łapie. Już w ogóle przed wigilią, to leżał na kanapie i ruszyć się mu było ciężko a po przejściu paru kroków występowały siódme poty. Się okazało że jakąś arytmię przedsionków wtedy miał. Trochę się podlecza i znów łapie infekcję i tak w kółko. Żonie nic.
  22. Są podstawowe wartości humanizmu/człowieczeństwa, raczej nikt, nawet z dwiema sprawnie działającymi szarymi komórkami nie powinien mieć kłopotu w odróżnianiu dobra od zła. Żadna Biblia/Koran/Tora do tego niepotrzebna. Ani Bóg, Jahwe czy Allah. Wszelkie formy racjonalizacji zła, zniewalania, przymusu, zaboru własności czy pracy, decydowania o życiu i śmierci, sprawowania władzy nad drugim człowiekiem itd. - to domena satanizmu. Pomocniczym kluczem rozpoznawczym jest "wolna wola" a ograniczanie jej działania, choćby przez przymus płacenia komuś podatku od życia tylko z tytułu narodzin na jakimś, zawłaszczonym terenie, jest sygnałem odstępstwa od idei humanizmu i przeciągania na ścieżkę deprawacji ducha/duszy.
  23. Jest to niejaką samą w sobie, ideą satanizmu, będącego wyznawaną przez nich religią, więc właściwie nietrudno o "spójność i ciągłość". A że posługują się w tym celu krętactwem, korupcją, manipulacją czy kłamstwem ale też uchodzącą za jego ulubionym manipulowaniem przewrotnością znaczeń, nie powinno dziwić ani trochę, skoro są to podstawowe metody działania ich "mistrza". Nawet niewiara w "teorie spiskowe" przez wielu biednych ludzi, jest dziwnie zbieżna z jednym z celów Szatana - utrwalaniem niewiary w jego istnienie. Mimo, że ci kolesie zapowiadają wyraźnie, głośno i publicznie swoje plany, po czym wprowadzają je w życie, nie generuje to w części populacji najmniejszych wniosków, poza "odrzuceniem bzdur".
  24. I teraz policz sobie ile to jest 10% od miliarda. Więc im droższy będzie ten miś, to... no? Koniaczek?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.