Skocz do zawartości

Pablo85

Użytkownik
  • Postów

    87
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Pablo85

  1. Witam Panowie, Czy możecie polecić jakiegoś konkretnego adwokata który specjalizuje się w rozwodach, podziale majątku, alimentach itd... czyli wszystko co związane z rozwodem? Kraków / Katowice ew. pośrodku.
  2. Tak pracuje. Ma z tego 4k. Moja firma to kilka środków trwałych które też mogę szybko upłynnić. Zarabiam na "know how" nie na jakiejś ciężkiej produkcji z masą maszyn. Inaczej - firma sama w sobie warta wiele nie jest. Poczekam jeszcze chwilkę - jestem ciekaw co teraz zrobi... jak będzie grała na ostro, nie będzie chciała się "dogadać" to pokaże jakim hujem mogę być. No tak, to prawda, może być tak, że uprze się na sprzedaż i podział kasy. Osobiście wolałbym ją spłacić. Za dużo pracy, czasu i serca w ten dom włożyłem. Ale koniec końców to tylko mury. Można postawić nowe. Ojciec golił browary na okrągło. Matka za nimi wszystkimi łaziła, sprzątała i wyręczała z czego się dało - w zasadzie wszystko na głowie tej biednej kobieciny było. Cała familia nauczona że doi się od rycerstwa. A mój problem w tym, że za późno się pokapowałem o co chodzi w tej grze.
  3. Jak zacznie cyrkować o dzieciaki to tak zrobię. Schowałem sobie kluczyki zapasowe i w nocy nim porostu odjadę... jak zacznie coś burzyć to powiem, że pewnie ukradli. Auto jest na moją firmę. Mogę zrobić cesję leasingu na kumpla i tyle będzie z wożenia dup koleżankom.
  4. No ok, mam samoocene do dupy... sumiechają się do mnie niezle laski i az sam sie zdziwilem. Racja!
  5. Nie, standardowy gość. Dbam o siebie, dobrze sie ubieram. Laski uśmiechają się do mnie i jak jebło to dwie jej koleżanki od razu uderzyły że "byłyby zainteresowane". Oczywiście spławiłem. Będę wnioskował o opiekę naprzemienna (nie wiem jakie szanse...). Jak mowiłem mam wielką chate, sam sobie z nimi świetnie radzę - jak wyjeżdzała z koleżankami na weekendy to dawaliśmy rade elegancko. Poza tym masa ludzi który chcą pomóc (rodzice i sąsiedzi którzy się poznali na lali).
  6. Nagrywam od jakiegoś czasu. Mam już przykład jak drze ziape przy dzieciakach. Wspólny... ale nie sądzę żeby mogła wywozić "co się chce". Czy się mylę? Smiej sie smiej
  7. Ad 1. Możecie polecić kogoś zajebistego Kraków / Katowice? Ad 4. Tak jest! Stary na ogół jak chciałem poszaleć wieczorem to od 18 już było "kochanie to ja idę ogarnąć dzieciaki a Ty idź się wykąpać". Mówie wam kabarte jak hooj. Pracuje, z pierwszej roboty o mało nie wyleciała bo ne mogła sie z ludzmi dogadać... dlatego drugie dziecko i L4 na przeczekanie... Potem do kolejnej roboty wcisnęła ją siostra... obecnie ma jakieś 4k + 1k z 500+. Quuurwaaa jaki ja głupi byłem! Dzieciaki 4 i 2 lata. Pierdole to! Żadnego kontynuowania - kop w dupsko i tyle. Wyprowadziła się, dom odsprzątałem, śpię spokojnie, planuje już czas z dzieciakami i do przodu! Widzę duże wsparcie ze strony swojej rodziny (zrozumieli w czym problem) więc jest łatwiej tym razem.
  8. Panowie... sorry za błędy ortograficzne... widze teraz ? da się to jakoś edytować?
  9. Witam Panowie, tytułem wstępu jeszcze raz to co napisałem w przywitaniu: "Cześć jestem Paweł: - 34 lata, - żona (32l), - prawie 10 lat malżeństwa, 14 związku w totalu, - 2 dzieciaków, - fajna robota z dobrą kasą + własna firma też z dobrą kasą, - nowiutki dom (z kredytem), samochód w leasingu dla żony, wakacje, wyjazdy, kina, kolacje... ...czyli cały zestaw "żyć nie umierać" i "miało być ta pięknie" a ... jebło... ! Chciałbym podzielić się moim temtem z bardziej doświadczonymi kolegami i zapytać o kilka rad a czytając od kilku dni formu... no cóż, przecieram oczy ze zdumienia i mam wrażenie, że popełniłem każdy możliwy błąd. Coż, lepiej trafić tu późno niż wcale..." Tytułem wstępu c.d.: Generalnie byliśmy dość fajną parą ze swoimi wzlotami i upadkami ale bez większych spięć. Ja dość poukładany, pedantyczny, ambitny, biały ryceżyk od zawsze dbałem o Żonę jak tylko umiałem. Żona raczej typ "luzaka" jeśli chodzi o pożądki i ogólne "parcie" do przodu - jej filozofia to spokojnie na luzie... moja wprost odwrotnie (nie mowie że jej jest zła, jest inna niż moja). Żona od zawsze miała pretensje do mnie o pracę i generalne mocno ambitne podejście do życia - w zasadzie o to większość kłutni było. Nie mniej jednak z miłą chęcią korzystała z efektów tych ambicji tj. fajne samochody, wypasione wakacje dwa razy do roku. Zero stresu o pieniądze... zawsze powtarzała "Paweł jakoś ogarnie". Po ślubie zamieszkaliśmy u moich rodziców. Przed ślubem wyremontowałem całe poddasze, wszystko na tip top. Po ślubie dokupiliśmy kilka mebli i mieszkanie gotowe. Przez kilka lat spokój i sielanka... Za kasę ze ślubu kupiliśmy działkę z myślą o budowie. Mniej więcej trzy lata później zaczeliśmy budowę. Mam Ojca budowlańca więc temat ogarnialiśmy gospodarczo - prawda taka, że spędzałem tam masę czasu, chciałem jak najszybciej skończyć chate (nie pakując w to masę kasy na fachowców - sam też umiem wiele zrobić) i iść na swoje bo: - mieszkanie na poddaszu rodziców = ograniczona prywatność; - Żona "luzak" jeśli chodzi o porządki, moja Mama pedantyczna = spięcia i wygadywanie, że Żona mogłaby robić więcej (generalnie stałem za Żoną i starałem się uspokoić nastroje, wmawiałem sobie - pójdziemy na swoje, będzie lepiej!); - SEX - na początku fajnie, później coraz rzadziej i słabiej. Ze strony Żony sporadyczne inicjowanie, czasem miałem wrażenie, że jak nie przypomne to nie będzie (też sobie wmawiałem, że jak Żona będzie po 30stce to się rozkręci, mogłem sobie dalej wmawiać...), mieszkanie u rodziców też nie pomagało - zawsze lubił ktoś zaglądnąć w najmniej oczekiwanym momencie... - Dzieci - przez dłuższy czas namawiałem Żonę że już czas... unikała tematu i powtarzała, że nie jest gotowa. Ale tak się zdarzyło, że wpadliśmy Nie żałuję! Drugie urodziło się jak już byliśmy w nowym domu. Dwa kochane urwiski I teraz w czym problem: Po tym całym wmawianiu sobie, że jak będziemy na swoim będzie lepiej... hoooj prawda! Żona nadal niezadowolona bo dużo pracuję (ale uchachana bo lecimy na Madere a z salonu trafił do niej nowiutki SUV). Nikt mi nie wmówi, że przez to że miała masę pracy przy dzieciach - załatwiliśmy nianię na full etat, do tego dwie babcie które na okrągło były u nas do pomocy + ja który nadrabiałem jak tylko mogłem gdy byłem w domu. Mniej więcej po roku mieszkania na swoim i zero postępów. Przyznam szczerze rozwalało mnie to na maksa i pewnego dnia jebnałem pięścią w stół i mówie koniec tego, nie podoba Ci się życie ze mną, szukaj innego księcia z bajki. Ogłosiłem że rozchodzimy się, dzielimy co mamy i każdy układa życie po swojemu. Dla żony szok bo przecież ona taka dobra, dla rodziców szok bo przecież ja taki idealny a teraz robie takie akcje. Koniec końców umówilismy się, że dajemy sobie szanse, każdy skoryguje co ma za uszami (Żona ogólne ogarnianie domu, ja ograniczam pracę) i jedziemy dalej. W mniej więcej tym samym czasie Żona zaczeła spotykać się z koleżanką ze studiów,która to właśnie popierdoliła swoje męża (ten to dopiero był biały rycerz!) dla jego najlepszego przyjaciela. Jako że od tej zacnej dziewuszki odrócili się wszyscy znajomi, moja Żona stwierdziła, że da jej wsparcie. Przez pół roku było dobrze, później zjazd do standardu (w domu syf... żebranie o sex.... to ja znów więcej do roboty - szczerze żygać mi sie chciało jak widziałem ten ugnojony nowiutki dom, wolałem tam zwyczajnie jak najmniej przebywać). W takim stanie przeturlałem kolejny rok i mniej więcej w czerwcu tego roku stwierdziłem - mam serdecznie dość, trzeba to kończyć. Wyprowadziłem się do mieszkania i przez miesiąc byliśmy osobno, na wielkich fochach dogadałem się z Żoną co do opieki na dzieci i kasy (stwierdziła że utrzymanie 2jki maluchów to jakieś 5k na miesiąc i chce ode mnie 4... śmiejcie się ale... dałem jej to, z myślą - oby dzieciakom niczego nie brakowało. Kasa oczywiście trafiła na osobne konto Żonki, dzieci z tego skorzystały może po 1k...). Jak się pokaowałem, że Żona tylko czekała na taki rozwój sytuacji (kasa się zgadza, dom tylko dla siebie - można gnoić ile się da, samochód nowutki, o męża dbać nie trzeba). Wqrwiłem się i wrociłem do domu. Reakcja Żony: "nie chce Cię tu widzieć, nie zgadzam się żebyś wrócił do domu (własnego)...". Już wtedy zacząłem mieć na to wyjebane mocno więc powiedziałem jej, że jak Ci się nie podoba to zbieraj się i szukaj mieszkania, ja się stąd nie ruszam". Kolejny miesiąc upłynał jej na poszukiwaniu mieszkaia, w tym czasie miała oczywiście wielkie wsparcie swojej najleprzej przyjaciółki. Ja wybrałem się do prawnika, dowiedziałem się jak faktycznie wygląda sprawa alimentów na dzieciaki i jak już miała nagrane mieszkanie usiadła ze mną do tematu pieniędzy na dzieci i oczywiście znów 5k... a ja na to, że wg prawnika należy jej się 1,6k... A za samochód będzie płacić sobie sama... ew zostawia go w domu i idzie na sprzedaż (lala na to "ale to mój prezent na urodziny" a ja na to "nie ma żony, nie ma prezentu...") ale była wqrwiona....! Po tym zderzeniu z rzeczywistością żona stwierdziła, że jednak zostaje i proponuje, żebyśmy poszli na terapie... Zgodziłem się z tym że umowa była, że płacimy po połowie (fajkbym ja za to płacił to pewnie chodzilibyśmy z 10 lat). Terapia śmiech na sali... kobieta która prowadziła spotkania kilka razy mało nie spadła z krzesła... tematy, które wałkowaliśmy: Rozmowa terapeutka - Żona: - T (terapeutka): czy mąż o Panią nie dba? - Ż (Żona): no dba, kawki do łóżka, sniadania, komplementy, kwiaty... - T: to czego Pani brakuje? - Ż: no widzieć podziw w oczach męża... - T: a jak to sobie Pani wyobraża? - Ż: że będzie dzielił ze mną obowiązki domowe. - T: a nie dzieli? - Ż: dzieli ale przychodzi i pyta w czym może pomóc... - T: to "co do qrwy nędzy"? - Ż: bo ja bym chciała żeby on nie pytał tylko sam się domyślił. - T: yhy..... Rozmowa terapeutka - ja: - T: czego Pan potrzebuje żeby dać żonie ten podziw w oczach; - M (mąż): no ogólne ogarnięcie domu + żeby się wykąpała wieczorem bo żygać mi się chce jak widzę te ujebaną pościel, ciężko się położyć w czymś takim; - T: to jak to, nie kąpie się Pani wieczorem? Mąż czysty chłopak, niejedna by takiego chciała to bez tego ani rusz... - Ż: "burak". Moja prywatna ocena terapii - najlepiej wydane 600 zł w moim Życiu - żona zaczęła się kąpać wieczorem! Ale i tak hooj z tego bo od pół roku nie śpimy razem, zero sexu oczywiście. Po 1,5 miesiąca takiego pierdolenia, dostaje wiadomość na Whastappie "Przeprowadziłam się z dziećmi do rodziców, zabrałam część rzeczy, po resztę przyjadę za jakiś czas..." Teraz zaczął się powolny proces wyworzenia co się da z domu - sprzątneła wszystkie ciuszki dzieciaków, ekspres do kawy i zapytana co jeszcze wywieźie odpisała "to co będę chciała"... Pany.... a teraz pytanie do Was.... co Wy na to i co ja mam uczynić teraz? Z góry dzięki za komentarze!
  10. Przy orzeczeniu o winie dostaniesz też alimenty na żone i to może nawet do końca życia... będziesz musiał zagwarantować jej poziom zycia nie gorszy niż teraz więc z 3k może się zrobić nagle 5...6...7k? Ile Ci zostanie?
  11. Pablo85

    Pany witajcie

    Cześć jestem Paweł: - 34 lata, - żona (32l), - prawie 10 lat malżeństwa, 14 związku w totalu, - 2 dzieciaków, - fajna robota z dobrą kasą + własna firma też z dobrą kasą, - nowiutki dom (z kredytem), samochód w leasingu dla żony, wakacje, wyjazdy, kina, kolacje... ...czyli cały zestaw "żyć nie umierać" i "miało być ta pięknie" a ... jebło... ! Chciałbym podzielić się moim temtem z bardziej doświadczonymi kolegami i zapytać o kilka rad a czytając od kilku dni formu... no cóż, przecieram oczy ze zdumienia i mam wrażenie, że popełniłem każdy możliwy błąd Coż, lepiej trafić tu późno niż wcale..., może jest jeszcze jakiś ratunek, ale to później. Tymczasem hello everybody!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.