Myśl przewodnia niezła i słuszna, ale ja bym to trochę zmodyfikował, a mianowicie widze taką zasadę: musisz mieć taki związek i kobietę, jakie jesteś w stanie utrzymać.
Sam, będąc przed 40tką zaliczyłem ostrą zjebnię życiową i rozumiem, że nie miałem respektu u kobiety.
Sam, będąc przed 40tką doświadczyłem też tego, jak to jest, gdy kobieta Cię pożąda. Nie Twojej kasy, nie Twojego garnituru, nie perfum czy wycieczek czy innego gówna. Ciebie i Twojego kutasa.
W każdym razie trzeba się pilnować, dbać o siebie i nie zapuścić. Facet zapuszczony dla baby jest przedmiotem pogardy. Żeby było śmieszniej, atrakcyjność fizyczna jest podstawowa i niezastępowalna żadnym innym atrybutem. Owszem - majątek, pozycja, obycie - to robi wrażenie, to dopełnia, ale nie zastąpi atrakcyjności cielesnej.
Dziś usłyszałem historię mojego dawno nie widzianego kuzyna: chłopak cichy, spokojny, bez przebojów. Wysoki, ale taki raczej tyczkowaty niż Conan Barbarzyńca. Związał się z jakąś laską, z bogatego domu, podobno niezłą dupcią. Dziwnym trafem pobrali się. Koleś zamieszkał z nią, w domu jej starych. Okazało się przy tym, że nie mogła zajść z nim w ciążę. W krótkim czasie laska wygoniła go z domu, rozwiodła się z nim i zaszła w ciąże z kolejnym. Koleś obecnie leczy się psychiatrycznie.
Na tym przykładzie widać, że nie można brać sobie baby ponad swój stan i możliwości. Kobieta musi czuć, że jest z najlepszą możliwą partią i złapała przysłowiowego Pana Boga za nogi. Czy tam za co innego.