Skocz do zawartości

Tamten Pan

Starszy Użytkownik
  • Postów

    530
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tamten Pan

  1. Jeśli ktoś ma doświadczenie z pola bitwy miłosnej z węgierkami, czeszkami, słowaczkami albo ukrainkami, to proszę o raport :}
  2. I myślicie że co, będzie dalej? Przestanie tęsknić? Pokocha samotność? Znajdzie inną? Zacznie pić spirytus i umrze na marskość wątroby? Zostanie gejem?
  3. Pika, Ty to masz klawe życie Co do murzynek to się zgadzam po części, ale i tak widziałem kilka takich co bym zrobił. Ale przecież wielka część azjatek jest bielsza niż rasa kaukaska (czyli że my) - np. japonki - blade jak ściany. Poza tym mówię, są "najnowsi genetycznie", do tego ponoć średnio są inteligentniejsi, aczkolwiek na Filipinach ponoć panuje zidiocenie totalne. Ale to spoko, dymać łatwiej Jak kiedyś dojdę do drugiego poziomu bółboskości to może zrozumiem Ja to prosty chłopok jestem.
  4. PIka, serio Ci się nie podoba np. ta pierwsza i ostatnia które wkleiłem? Przecież one nawet nie do końca wyglądają jak azjatki. Ta pierwsza wygląda jak typowa latynoska z Boliwii, z tymże w Boliwii 98% kobiet to pasztety, ale za to te ładne są zajebiście piękne. Też tam jedną przerobiłem kiedyś, taka mała laleczka. Z tymże niestety nie dociągnałem sprawy do końca :< Podobnie jak z Azjatkami imo - albo gęba jak małpka, brak dupy i cycków, albo seks bomba. Po środku ciężko coś znaleźć. Poza tym kiedyś miałem fetysz na punkcie azjatek. Teraz mi trochę przeszło, ale jak nieraz zobaczę jakąś ruchable..łooo...ja też nie lubię oczu jak dzieci z zespołem Dauna, ale te akurat są fajne. A były tam jeszcze fajniejsze, ale nie chciało mi się wklejać wszystkiego, bo nie można bezpośrednio z kompa i szkoda czasu. Nie wierzę żądnemu facetowi który mówi że nie dałby tej ostatniej lasi chociażby gałki sobie obrobić. No nie wierzę. Chyba że nie ma pały, albo jest gejem. btw azjaci to "najnowsza' rasa, więc do małp to bardziej biali są zbliżeni z genetycznego punktu widzenia
  5. Transy są w Tajlandii, na Filipinach to taka sama rzadkość jak w PL albo nawet większa. Badoo to jakieś gówno, nie rozumiem w ogóle jak ten portal działa, jakieś kurwa "hybił-trafił", jakieś serduszka, co tam się w ogóle wyrabia? Ktoś coś tam kiedyś wyrwał oprócz Scotta? A poziom zidiocenia i zpasztecenia i pokemoństwa jaki tam widziałem mnie rozbił na drzazgi. Akurat ten filipinocupid polecało wiele różnych blogerów, wiadomo że pewnie za rejestracje trzepią kase z affiliate links, ale taki przykład, odnośnie Azji ogólnie: 4 moich znajomyh pokerzystów poleciało do Tajlandii. Wszyscy takie typowe przeciętniaki- brzuszki, czapeczki z daszkiem, wzrost średni, prawie zerowe doświadczenie w podrywaniu, ogólnie raczej nerdy, tylko że inteligentne chłopaki - po 2 tygodniach każdy miał dziewczynę. Co prawda nie są to może jakieś super niesamowite dupeczki, ale całkiem fajne, lepsze to niż z gruchy jechać. Że boty to wątpie, bo tak jak mówiłem, mnóstwo z nich to takie pasztety, że szok. Raczej nie robili by botów-pasztetów. Niektóre wyglądały jak małpy. Te ładne co powklejałem to trochę wyłowiłem, ale mnóstwo z tych wiadomości i lajków i innych tym podobnych jeszcze nie przeglądałem. Było też dużo troszkę brzydszych albo nawet ładniejszych. Jeśli chodzi o FIlipiny to chciałem tam i tak pomieszkać, bo ciepło, tanio i ocean. Czytałem na ten temat sporo i wiem że biali mają tam cipkowy raj, bo: 1) Na Filipinach mają doszczętnie najebane na punkcie kultury amerykańskiej, większość lasek było kiedyś zakochanych w białych aktorach z USA i Kanady. Ogólnie amerykanizacja tam jest na poziomie niebywałym, więc biali mają grubo. Podobno nawet nieraz są sytuacje (prawie zawsze) że Filipińczycy wypychają swoje koleżanki/siostry/kuzynki na siłę na zasadzie: "patrz, biały, idź pogadaj z nim, może się z tobą umówi!". Jak się rodzina dowie że jakaś lalunia umawia się z białym, to sobie piątki przybijają. 2) Kiedyś w Tajlandii było tak samo, ale od kilku lat jest tam taki zasyp ludzi z zachodu, że biały nie jest już niczym szokującym. Natomiast na Filipinach dalej jest. 3) Widziałem wiele vlogów i blogów, kolesie ogarniający "jak to się robi" dymają tam po 5 lasek dziennie nieraz (chyba im pieniądze z nieba spadają, albo mają oszczędności, bo to dużo czasu musi pochłaniać). Tacy co nie ogarniają, wyłysiałe tatuśki z brzuszkami po 50 i 60tce mają ładne, młode żony 4) jest bieda, więc wiadomo, często biały jest traktowany jak bankomat, ale często podobno wystarczy postawić jasną barierę i ruchasz i tyle. 5) angielski jest powszechnie znany na dobrym poziomie, więc łatwo się dogadać, dodatkowo nie ma tam muslimów i innych wirusów umysłowych. Panuje 'katolicyzm', czyli wpiszę sobie "very religious" i zrobię zdjęcie w kościele, a później i tak będę się rżnąć z kim popadnie. 6) zobaczymy. Narazie mam plany w PL. A ktoś z Was się bawił na Węgrzech, w Czechach, itd? Polecacie jakieś portale randkowe, czy po prostu idziecie w miasto i rwiecie? Jakieś rady? Węgierki są sexy, chętnie bym jakąś przygruchał. Czeszki też zresztą. Ja nigdy nie wyrwałem żadnej laski na portalu randkowym, ale jakbym to ogarnął, żeby się laseczki same wpraszały żeby je poznac, to było by świetnie. Bo na podrywy na mieście tak średnio mam teraz czas. A tak to pogadasz, spotkasz się raz albo dwa i uga-buga do rana. Poznałem dwie przez internet, ale na deviantart.com, jakoś tak wyszło. Swoją drogą piekielnie ładne były, ale 'artystki', czyli ciężkie do obcowania z nimi. Mi tam że 'za daleko' to nie argument. Poza tym co za różncia czy spędzisz w samolocie np. 8 godzin czy 10? Żadna. A i tak bym tam nie leciał dla lasek, tylko żeby sobie pomieszkać na luzie w tropikach. Laski dodatek, a przed wyjazdem można mieć już kilka albo kilkanaście nakręconych na spotkanie. Zarabiam i tak przez internet, a gdybym zjebał to też wolałym tam mieszkać zaczynając od nowa jakiś biznes, bo jest taniej niż w PL. Wystarczy przez internet zarabiać jakieś 2000 zł i żyjesz tam jak bardzo dostanio i na luzie. Jakbym kiedyś chciał dzieci i rodzinę, to preferowałbym fajną, ogarniętą Polkę, jednak faktycznie wspólny język, tradycje i wspomnienia robią swoje. Ale żeby się wyszaleć..:>
  6. Tak jak wspominałem w poprzednim temacie, założyłem sobie "dla jaj" (albo może raczej: "na chuj" ) konto na filipińskim portalu randkowym. Tak na pocieszenie. Słyszałem wiele razy, że to jedne z najłatwiejszych na świecie miejsc do seksu dla białych facetów, małe badanie na google to potwierdziło ("the easiest country to fuck", tak to ująłem, pytając Wujka Dżi ). Na jakimś blogu jeden z podróżników-ruchaczy (może dołączę do tego grona, pierwszy człon już by się zgadzał, ale na drugi jeszcze nie jestem chyba godny) facet polecił żeby po prostu SPRAWDZIĆ jaką wartość mają biali na Filipinach, jeśli ktoś mu nie wierzy na słowo. No to założyłem sobie konto, wrzuciłem 4 swoje zdjęcia z podróży, napisałem że jestem self-employed i dałem kilka szczegółów "o sobie". Zostawiłem na noc. Rano: 60 wiadomości od lasek, kilkanaście "zainteresowań", zaczepek czy jakichś tam innych rzeczy, zwłaszcza od tych ładniejszych dziewczyn (nie wysyłają wiadomości, tylko wchodzą na profil). Dzisiaj: Ilość kobiet do których napisałem, odezwałem się pierwszy: 0 Ilość kobiet na których profil wszedłem i polubiłem: może z 5-7. Co prawda jakieś 60-70% to pasztety, albo chudzielce bez dupy i cycków, a niektóre konta pewnie to scammerzy, niemniej jednak zdarzają się np. takie Panie i jest ich sporo (jakieś 10-15% procent z tych wszystkich, w sumie nawet nie miałem czasu wszystkich przejrzeć): I tak dalej.. Nieźle to wygina psychikę. Wręcz surrealistyczne. Odwrócenie paradygmatu damsko-męskiego świata zachodniego do góry nogami. Musiałem wyłączyć powiadomienia na maila bo by mi gmail konto usunął W PL możesz wrzucić chuj wie jakie zdjęcia i dopóki nie zobaczą tam ferrari i willi z basenem i idealnego ciała to można zapomnieć o czymś takim, a nawet wtedy podejrzewam że kilka(naście) maili dziennie to byłby max, z czego wiele to byłyby mamuśki z dziećmi, pasztetoidy itd. Biały facet to w Azji gwiazda rocka. Mogę w każdej chwili tam polecieć, więc chyba się wybiorę Konto niestety płatne (chyba $20 albo $30 miesięcznie), ale wszyscy piszą że zdecydowanie warto i że dyma się na hektary. Niektórzy nawet żonę tam poznali. Dopiero po wykupieniu abonamentu można odczytywać wiadomości od dziewczyn, niestety są zamazane. Ale widzę, że niektóre wysłały mi po 2 albo 3 Podobno prawo pracy jest tak tam posrane, że ludzi z 'middle class' pracują po 10-12h dziennie, więc przeciętna laska ma tylko kilka godzin w tygodniu na spotkanie z facetem (a tych ze slumsów nie stać na $30 miesięcznie, pomijając internet i komputer), więc podobno harem jest tam podstawą. Ciekawe Te panie co wrzuciłem i kilkanaście innych bardzo chętnie bym zaprosił "na film".
  7. Tej, szok. Odezwała się sama do mnie. Zapytała jak mi mijają święta. W skrócie: pogadaliśmy, przyznała że wiele rzeczy zjebała i teraz to widzi (oczywiście wiele też nie i to moja wina ale myślę że psychoterapeutka ją naprostuje i opierdoli), niemniej jednak niczym mnie nie wkurwiła, wszystko na spokojnie, bez wyzwisk i kwasów, rozumie dlaczego tak zadecydowałem i mówi że trudno, ale akceptuje to. Później ustaliliśmy, że wyśle mi wszystkie rzeczy, rozliczymy kasę, zapłacę jej za czynsz za 2 miesiące zanim nastapni wypowiedzenie umowy, ogólne wszystko spoko. Wygląda na to, że rozstalismy się w pokoju, jak dorośli ludzie. Oczywiście niewykluczone że wysle mi cegłówki albo pocięte ubrania i wąglika, ale szczerze mówiąc, nie sądze. Nawet pomijając to, że ona ma o wiele więcej do stracenia, ale rozmowa była na poziomie, beż żadnych psychobitchowych gówien. Także poprawiło mi to bardzo humor. Tymczasem założyłem konto na filipińskim portalu randkowym, wrzuciłem 4 zdjęcia i przez noc odezwało się do mnie 65 kobiet. 90% to pasztety, ale wiele jest bardzo albo nawet bardzo bardzo fuckable. True story Wesołych i spokojnych Świąt, Panowie! Idę posiedzieć z rodzinką.
  8. Przyleciała na święta siostra z chłopakiem i pzrypomniał mi się jeden ciekawy fakt- facet mojej siostry kontroluje serwer i domenę na której postawiona jest strona internetowa z produktem mojej dziewczyny. Więc oprócz czynszu, opłat za prąd, kaucji (mogę napisać do agencji żeby mi oddali chyba i wypisali mnie z umowy, przynajmniej spróbować) i kasy której jej wiszę może teoretycznie stracić też stronę internetową, jednym kliknięciem. Co prawda ta strona jest tylko wizytówką, a nie niczym super poważnym, ale miałaby zonk i duuuży problem, poza tym sporo czasu poświęciła na wymyślaniu jej i męczeniu swojego znajomego, żeby za darmo jej to zrobił (i zrobił ). Narazie nic mi nie odpisała. Poczekam 2-3 dni, później znów do niej uderzę. W najgorszym przypadku, MOŻE mógłbym poprosić mojego kumpla, żeby jakoś wział od agencji klucze (chuj wie czy tak się da), wszedł tam i wziął moje rzeczy, ale to już estremum, bo nie ma go w umowie, więc formalnie nie wiadomo jak to zrobić, ona może tam być i coś jej może odjebać, poza tym on tam nigdy nie był i nie wiedziałby nawet gdzie i czego szukać. Także to już ostateczność. Ostatnio jak dzwoniła to się "chowałem" bo: 1) miałem gorączkę, z domu bym nie wychodził pierdolić przez godzinę co i jak i dlaczego 2) do domu bym jej nie wpuścił, bo wstyd przed rodziną, nikt mi nie będzie szopek robił w domu 3) nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mi dyktował rzeczy typu: chcę się teraz spotkać, będę u ciebie za 5 minut w domu, zadzwonię domofonem No kurwa. Jak ktoś nie potwierdza "ok, wpadaj" to nie wpadasz mu do domu i nie wydzwaniasz domofonem. To nie lata 90te. Poza tym można zadzwonić raz albo dwa, a nie dwanaście. Wracać też tam nie zamierzam. Ten kumpel wraca dopiero 7go, więc musiałbym tam spać, albo jakiś hotel znaleźć, co akurat nie było by gigantycznym problemem, ale ja tam nie chcę jechać nichuja, a mówię, wrazliwy chłoptaś ze mnie, jak zacznie płakać, rozpaczać i robić sceny to będzie ciężka opcja. Wolałbym nie widzieć jej przed jej wyjazdem. Może kiedyś, jak już przejdzie terapię, jeśli starczy jej sił i samokrytyki.
  9. Nie wiem. Coś nagle pierdolneło mi w głowie. Dmuchała balonik aż w końcu pękł. Możliwe że podświadomie tylko czekałem na moment aż znowu się do czegoś przypierdoli, żeby mieć pretekst. Poza tym zdałem sobie sprawę, że jeśli mamy się rozstać to teraz będzie nałjatwiej, a nie jak wrócę i będziemy pod jednym dachem. Ten zapłakany telefon mnie wyprowadził z równowagi totalnie, az ręce mi się trzęsły i drgawek jakichś dostałem. Później znów jej brak umiejętności przeczekania mojego wkurwienia, tylko wydzwanianie w nieskończoność, smsy itd. Po tym sobie przypomniałem, że już 3 razy chyba sobie obiecywaliśmy że"przy następnej takiej kłótni się rozstaniemy"...i były już 4 takie, i nic. Później sobie przypomniałem, jak mówiła przy kłótniach jak tylko tam się wprowadziłem do UK, że jak chcę to mogę jechać do PL i że nic się nie stanie. Następnie sobie przypomniałem, że podczas kolejnych kłótni mówiła wprost, żebym się pakował i wracał do PL, bo ona nie wytrzyma takiego traktowania jej. A później dostałem sms "to pogadam z twoją mamą" I zadzwoniła domofonem, mimo że jej wyraźnie mówiłem, że ma nie przyjeżdżać i nie dzwonić domofonem, bo mama chora i śpi. A później powiedziałem że się rozstajemy, to znów zaczęła napierdalać o tym jak ją zraniłem i o tym, że ona może i źle się zachowuje ale to ja źle na to reaguje (czyli ja mogę regularnie się do czegoś przypierdalać i robić kwasy, ale ty masz byc dla mnie i tak kochany i czuły i wrażliwy i wtedy będzie super - btw. często to znosiłem, połykałem a i tak dalej była zimna i chamska, zabierała moje ręce itd.) i dostała histerii. Poczułem że już nie mam siły. Najgorsze jest to, że ciągle się bije z myślami i nieraz dalej mam jakieś drzazgi, że niby ja to też zjebałem, że żałuję, że nie chcę tego kończyć, żeby jeszcze spróbować itd...no ale kurwa zdaje sobię sprawę że to raczej efekty odstawienia narkotyku i strach przed nieznanym.
  10. Wiesz, jak już mi wysyła cokolwiek, to równie dobrze może wysłać wszystko. Może to też po prostu dac mojemu kumplowi. Problem w tym że ona jest na mne wkurwiona, bo nie dość że z nią zerwałem, to jeszcze teraz ona będzie musiała albo szukać nowego mieszkania, albo kogoś do tego mieszkania, będzie musiała wypowiadać umowe, albo ewentualnie zostać tam i pracować dużo więcej, żeby sama je utrzymać, bo jest całkiem fajne jak na standardy UK. Nie dziwie się, ze jest wkurwiona. Zobaczymy jak to będzie. czyli red, byłbyś za tym, żebym tam leciał? Bo finansowo to też mnie bardzo szarpnie, możliwe że będę musiał tam spać, a jak nie to hotele tam też są drogie, podróż długa, droga i męcząca kurewsko, pomijajac aspekty psychiczne wracania znów do tego mieszkania, jej zapewne płacze, szopki itd. Mnie takie rzeczy szatkują psychicznie. tak chyba zrobię, powiem zeby dała wszystko mojemu kumplowi, albo wysłała odrazu i że jak je dostanę to jej zapłacę za czynsz za grudzień i dwa miesiące do przodu żeby być fair, oddam za prąd i to co jej wiesze. A jak nie to ona chyba bardziej będzie stratna.
  11. Z pojechaniem taki problem, że wtedy leciałbym z nią (mamy już kupione bilety na samolot i pociąg), byłaby prawdopodbnie niezła tyranka psychiczna, może jej próby namawiania mnie żebym to przemyślał, itd. Do tego przekurwiony sylwester, jakiś tydzień życia z głowy (bo pewnie nie miałbym odrazu stamtąd powrotu, na ostatnią chwile to są kurewskie koszta, mogłyby się nie pokryć nawet z wartością tych przedmiotów). Mógłbym też to olać i polecieć trochę później sam (bo wątpię żeby ktoś miał czas, pieniądze i chęci tłuc się tam ze mną), ale wtedy wywalam bardzo dużo pieniędzy na dojazd tam (samolot, autobus, pociąg), do tego w jedną stronę dojazd zajmuje 2 pełne dni (tam jedzie jeden autobus dziennie, z pociągami nie pamiętam jak jest). Poza tym, nie wziąłem, kurwa, kluczy! Z rzeczami też jest taka opcja, że jeśli nie będzie chciała mi ich wysłac, ani dac mojemu kumplowi żeby mi wysłał, to ja mogę jej powiedzieć "to w takim razie ja nie płacę za prąd, czynsz za 2 miesiące, zanim umowa wygaśnie, nie oddaje kasy którą ci wiszę za zakupy, itd" Tylko wtedy zachowujemy się jak smarkające na siebie małe bachorki. Ja wolę zapłacić i mieć czyste sumienie, że zachowałem się dojrzale. Nigdy nikogo nie zgłaszałem do prokuratury. Można odjebać taką akcję, jeśli ktoś nawet nie mieszka w Polsce i czy w ogóle warto? (stara lustrzanka Nikon D60 z lekko przetrąconym obiektywem, ale sprawna i słuchawki beyerdynamic DT150, do tego odżywki na siłownie (wartość jakieś 300 zł), kurtka zimowa i dużo ubrań. Zostawiłem jeszcze pierdoloną kartę do konta w USD. Na szczęście przypomniałem sobie, że mam tam aż 0 dolarów Uff. W każdym razie, jak później w takiej prokuraturze cokolwiek jej udowodnić? Ona powiedziałaby np. że wcale nie zostawiłem żadnego aparatu ani słuchawek i co? Słowo na słowo. Opanowany facet kontra zapłakana kobieta w sądzie, albo czymśtam. Jak to się załatwia?
  12. Dzięki za Wasze przemyślenia. Jeśli chodzi o biznes, to mam nadzieję że aż tak nie odjebie, ale generalnie chodzi o to że tam dość istotny jest system opinii użytkowników. Nie można z jednego konta dać kilka negatywnych opinii, w ogóle nie można dać jeśli ten system znajdzie JAKIEKOLWIEK powiązanie pomiędzy dzwoma IP (często nawet to samo osiedle, znajomy znajomego, itd), ale jak się wie jak to obejść (i nie chodzi tutaj o VPNy itd.) to można nieźle namieszać. Już sobie przemyślałem kilka opcji jak bym sobie z tym poradził, poza tym to byłaby opcja nuklearna, bo ja tez mógłbym jej to zrobić i jej jedyne źródło dochodu poza pracą na etacie bym jej upierdolił. Ale psychoterapeuta mówił, że będzie przejebane i zebym się nie źdzwił jak zacznie mi grozić, że coś sobie zrobi, itd. Póki co jest niezła paranoja. Napisała mi na facebooku żebym dal znać "kiedy pasuje mi dorosłe spotkanie", bo chce dać mi prezent i obgadać kwestie finansowe. Napisała też że zapisała się sama na terapię (zawsze coś). Ja jej odpisałem, że nie chce się już spotykać, żebyśmy obgadali to przez internet (i napisałem jej jak chcę rozwiązać kwestię rachunków, czynszu, itd.) Nie odpisała. Dzowniła za to do mnie, ja nie odbierałem, bo nie chcę znów być wciągany w emocjonalne gierki. Oczywiście dzwoniła kilka razy, mówiła że chce się spotkać teraz tylko na 15 minut ostatni raz i pogadać...ja nie chciałem się spotykać, bo raz że rycie psychy, dwa że jestem chory i ledwo mówię, gorączka, itd. I co? Wparowała mi znowu na chatę i napierdala domofonem. Powiedziałem ojcu żeby nie odbierał, bo to co ona robi jest niepoważne. Dzwoniła kilkanaście razy, po czym dostałem smsa że "nie podoba mi się że odpisujesz mi raz na dzień. Chce się spotkać na ostatnie 15 min. jak dorośli ludzie. w koncu rok mieszkaliśmy razem" Miałem gorączke i doła i nie odpisałem, dopiero przed chwilą odpisałem na fb, że jestem chory, to po pierwsze, po drugie i tak nie chcę się juz spotykać, bo tylko sobie tym dopierdalamy i jeszcze więcej bólu niepotrzebnie powodujemy. I żebyśmy się dogadali przez internet. Nie odpisała póki co. Myslę że teraz będzie mną manipulować żebym pojechał z nia. Najwyżej poświęce słuchawki studyjne, lustrzankę cyfrową z pokrowcem, kartą pamięci itd., odżywki na siłownię i sporo fajnych ubrań, łącznie z kurtką zimową.
  13. Spoko, coś to walcie na priv. Z nim można też przez skype. 100 zł za godzinę. Później jeszcze powiedział, że "kobiety to w ogóle są pojebane" ale że "faceci często też i niegorsze cyrki odpierdalają". I że można bez problemu znaleźć normalną, fajną kobietę, po prostu wielu facetów ma tak najebane w głowach że sami przyciągają idiotki, szmaciska albo wampiry emocjonalne, niejako na własne życzenie bo mają w głowach dużo nieprzerobionych schematów. Mówił że skoro tylko dwóch kobietom powiedziałem że je kocham i obie okazały się uszkodzone psychicznie, to może być ze mną coś nie tak, w sensie, jakiś powód, np. z dzieciństwa, dla którego przyciągam do siebie takie laski, albo jeśli nie przyciągam tylko po prostu natrafiam przez przypadek, to tylko w takich się zakochuje, a normalne mnie nie kręcą. Jest w tym sporo prawdy. Ale to musiałbym się pobawić w dłuższą terapię żeby to odkryć. Nie proponował tego. Kurwa, nie spałem calą noc, tyle emocji. O 5.30 zasnąłem a niestety rozchorowałem się też fizycznie i lipa. Znalazłem też blog o borderline, conajmniej 10 artykułów IDEALNIE pasuje do jej zachowania. Aż miałem ochotę krzyknąć w środku nocy "NO KURWA PRZECIEŻ!!!!" Mogę podlinkować jak chcecie. Rozpisałem sobie przykłady co takie osoby robiły i co ona robiła bardzo podobnego albo identycznego. W każdym razie teraz mam dylemat. Jak to zakończyć żeby nie skończyć z widelcem wbitym w gardło i z trollingiem mojego biznesu. I odzyskać moje rzeczy, bo lecieć tam nie zamierzam. Do niej jeszcze nie dotarło i dalej mnie prosi o terapię. Powiem jej chyba, że te rzeczy nie mają dużej wartości finansowej (oprócz profesjonalnych słuchawek do nagrywania muzyki), ale chciałbym je odzyskać, żeby uniknąć kłopotu. Powiem że albo niech mi je zapakuje w moje dwie walizki i wyśle, a ja jej oddam pieniądze za wysyłkę, albo niech da mojemu znajomemu i on mi to wyśle, żeby jej "nie męczyć". Wpłaciłem kaucję na około 3000 zł, albo chyba nawet więcej, ale umowa na wypowiedzenie mieszkania jest dwumiesięczna, więc jeśli tej kaucji mi nie odda, to wszystko się pokryje mniej więcej. Natomiast o oddanie kaucji mogę poprosić tę agencję, tylko muszę znaleźć na nich namiar - może się zgodzą. Wtedy ona byłaby stratna dużo kasy i raczej niewysłanie moich rzeczy by jej się nie oplacało zupełnie. Do tego mógłbym być fair i zaplacić swoją połowę czynszu za 2 miesiące, dopłacić też 50% za prąd (rachunek jeszcze nie przyszedł). Jesli mi nie wyśle moich rzeczy, albo wyśle rozjebane, to nie zapłace za czynsz, za prąd, za kilka rachunków które jej wiszę oraz będę się starał u tej firmy, żeby oddali mi kaucję. Ewentualnie, jesli totalnie jej odjebie, to mogę przeboleć te rzeczy wartość bardziej sentymentalna, nie licząc dwóch walizek i słuchawek) i powiedzieć "to w takim razie je sobie zatrzymaj albo komuś oddaj" i urwać totalnie kontakt, wypinając się na wszelkie zaległe płatności. Raczej na tym dobrze nie wyjdzie. Jak odmówi wysyłania, mogę też albo poprosić kumpla żeby tam wparował bez ostrzeżenia i ją poprosił o moje rzeczy, albo sam je zabrał, ale to już trochę ostra operacja. I musiałby wiedzieć, co gdzie mam. Przeraża mnie że dziewczyna z którą jeszcze kilka dni temu czułem się wspaniale, teraz przerodziła się w moich oczach w zupełnie inną osobę. Paskudny dysonans poznawczy. Wczoraj w nocy odczułem ogromną ulgę i euforię, jakbym się nacpał. Teraz znów czuję lekkie kłucie w sercu i zimno w psychice. No ale, "if you're going through hell, keep going".
  14. Panowie, byłem u psychoterapeuty, oceniam że była to bardzo zajebista decyzja. Wykasował ze mnie te całe kurewskie poczucie winy, które ona we mnie z wielkim powodzeniem wgrała. Zostałem psychicznie obmyty. Wiele z tych rzeczy Wy mi mówiliście, w takiej bądź innej formie, natomiast było też wiele nowości. Od dawna niektóre z tych rzeczy wiedziałem, na forum przeczytałem i potwierdzilem, a na sesji terapeutycznej UJRZAŁEM a ostatecznie ZROZUMIAŁEM i POCZUŁEM. Chyba potrzebowałem usłyszeć to od kogoś z uprawnieniami do grzebania ludziom w głowach i z doświadczeniem w tym zakresie. Powiedziałem mu wszystko. Gadaliśmy 1.5 h, ale nie kazał dopłacać. Wnioski wyciągnął takie: 1) Nie zdradziłem jej, po prostu szukałem swojego miejsca w życiu, byłem zagubiony, szukałem osoby z którą mogę być i próbowałem różnych rzeczy. W ogóle pierdolenie o zdradzie i zranieniu nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i zdrowym rozsądkiem, bo to ona zjebała wpierdalając mi się w ten folder, wypytując o te dziewczyny i niezdrowo się tym interesując. Bo TO JEST KURWA MOJA SPRAWA. 2) Rozmawianie o "byłych" w związku (albo w czymś co się zanosi na poważny związek), w kontekście wypytywania się o nich (np. kiedy ostatni raz to z nim/nią robiłeś, jak ma na imię, jak wyglądał itd.), jest najgorszym błędem który można zrobić. Powinno się to robić na początku na zdrowej zasadzie, np. spotyka się dwójka 30-letnich ludzi. Na randce facet pyta: „bzykałaś się juz kiedyś?” Ona mówi: tak Spoko. Ilu miałaś facetów? Ona mówi na przykład: „Pięciu” Facet mówi: Ok. W porządku. I tyle. Bez pytania kto to, co to, kiedy, dlaczego, po co, dlaczego tak a nie inaczej. Koniec tematu na zawsze. Bo inaczej to byłoby jak: -„...pięciu” A facet: -„Aha...a rznęłaś się z nimi w dupsko?!!” Po prostu mega spierdolone podejście do tematu. Każdy ma swoją sferę, w którą druga osoba nie może się wpierdalać chociażby nie wiem co. Po prostu nie ma prawa i trzeba to swoje prawo do prywatności bezwzględnie egzekwować. W tym przypadku w związkach trzeba kłamać, wlaśnie po to, żeby ich nie rozpierdalać (kłamać jak trzeba, albo po prostu milczeć o pewnych rzeczach). Jak się szuka na siłę, mimo że w związku jest fajnie, to zawsze coś się znajdzie. Jak ktoś robi komuś inwigilację, wyraża niezdrową zazdrość itd. to jest jego wina, nie tej osoby która ma np. zdjęcia swoich byłych na facebooku albo sobie z nimi czasami gada. Każdy dorosły człowiek ma do tego prawo i jesli druga osoba tego nie akceptuje to musi poważnie popracować nad sobą. W skrócie to jest temat tabu i jeśli ktoś rozgrzebuje przeszłość partnera, to na własne życzenie rozpierdala związek. 3) Moim błędem nie było wcale to, że wziąłem tam jakiś dysk i że miałem tam jakieś laski. Nie ma w tym nic chorego i zboczonego, jak moja księżniczka próbowała mi wmówić (z sukcesem) - to normalne u niektórych facetów, zwłaszcza młodych. Moja sprawa kogo ja kurwa bzykałem i kiedy, skoro oficjalnie nie byliśmy razem, nie mieszkaliśmy razem i nic nikt nikomu nie obiecywał. Poza tym seks to jest normalna ludzka rzecz i jeśli jakaś kobieta robi z tego jazdy to znaczy że sama ma problem. Moim problemem/kardynalnym błędem było to, że jak zaczeła mnie wypytywać o te wszystkie dziewczyny, ja w ogóle wchodziłem w te jej chore gierki. Powinienem był odrazu, po pierwszym pytaniu o tą pierwszą laskę powiedzieć: "stara koleżanka, przelotna znajomość" i na wszelkie jej "pieprzyłeś ją?" (chore pytanie) w ogóle nie odpowiadać. Gdybym jeszcze odpowiedział, że kiedyś tak, ale to stara przelotna znajomość i teraz to nie ma żadnego znaczenia, ale NIE ODPOWIADAŁ na pytania kiedy (moja sprawa i nie interesuj się, to jest moja strefa prywatności i nie wpierdalaj się, „idź w pizdu, oddupcz się, jebaj się”), bo to absolutnie nie jej sprawa, to byłoby ok, przynajmniej mówiąc o tej konretnej „aferze”. Takie laski jak ona wymagają mega krótkiego trzymania i trenowania. 4) Zanim do niego poszedłem, przypomniały mi się inne jazdy jakie też mi robiła, jak nawet jeszcze nie mieszkaliśmy razem. Np. wiele razy robiła mi kwas/foch o to, że jak wychodzimy z moimi znajomymi/spotykamy się z rodziną, to „nikt z nią nie gada, i gadamy o rzeczach/ludziach o których ona nic nie wie” (zazwyczaj chodziło o ludzi) – w praktyce po prostu siedziała zawieszona, gapiła się gdzieś w ścianę, jak naćpana świnka morska. Nie odzywała się prawie do nikogo i robiła obciach. Znajomi coś zagadywali, ale była drętwa jak worek ziemniaków. Kurwa, jak się wchodzi w grupę nieznajomych, to samemu trzeba się udzielać, a nie siedzieć jak ta pizda przez pierwszą godzinę, albo dwie i czekać aż wszyscy zaczną królewnę zabawiać konwersacją. Na pierwszym spotkaniu tak było, później na drugim podobnie. Potrzebowała alkoholu żeby się rozkręcić, wtedy już robiła się super zabawowa. Ale wina oczywiście była moja, bo np. pogadałem z koleżanką o naszych znajomych przez 5 minut, to się obraziła, zabrała rękę i ksieżniczka popierdala sfochana a ja obok niej. Odprowadziłem ją do domu, to powiedziała że nie idę do niej i mam wracać do siebie (w środku nocy, kurwa). Później zadzwoniła i płakała przez telefon (histeryzowała, brzmiała jakby zaraz miała zemdleć albo coś) żebym wracał. Nie wróciłem, ale jak widać pierwsze odpały miała jeszcze sporo przed moim wprowadzeniem się do niej. Tłumaczyła się wtedy, że po prostu była bardzo pijana i jej coś odjebało. Teraz się okazuje że nie potrzeba wcale alkoholu, żeby jej odbiło. Albo: te zdjęcia na dysku widziała sporo czasu zanim powiedzieliśmy sobie „Kocham Cię” – to też normale nie jest, tak jak to że podtruwała mi regularnia dupę, zamiast po prostu spytać odrazu co to za laski. Wtedy powinienem powiedzieć że oprócz A. Która zmarła i której też powiedziałem że ją kocham, to nic nie znaczące laski i ma się nimi nie przejmować, bo mieszkam z nią w innym kraju, mimo że mógłbym być gdziekolwiek indziej i zależy mi na niej. I to , powinien być, kurwa, koniec tematu, albo nara. Mój facebook, gadam sobie z kim chcę i kiedy chcę, ewentualnie jak ma jakieś wątpliwości to jedno „one nic nie znaczą, nie zawracaj sobie nimi głowy, tylko dwóm kobietom powiedziałem że je kocham i Ty jesteś jedną z nich (a druga nie żyje)” powinno jej wystarczyć. Ale, kurwa, nie wystarczyło. 5) Mówił też, że jest to kobieta z wieloma objawami borderline. Co prawda każda osoba z borderline jest inna; nie jest to choroba a raczej zespół cech, niemniej jednak ona wykazuje sporo z tych cech. Do tego jest zaborcza i tak jak mówiliście, próbowała mnie tresować. Typowa osoba która regularnie potrzebuje robić z siebie ofiarę, więc robi ze mnie kata i oprawcę. W ten sposób mną rządzi: „Ty chuju, zrobiłeś mi to, to, i to, zobacz jak płaczę i jak mnie zraniłeś, zobacz jaka jestem biedna. A teraz klękaj i liż pięty i przepraszaj” Nie robi tego dosłownie (że sado-maso), ale ciągle potrzebuje żeby ją „karmić”, dawać jej mnóstwo uwagi, energii, czułości, zapewnień że się jej nie zostawi, że jest najlepsza na świecie, że jest lepsza od wszystkich poprzednich, że jestem z nią szcześliwy, że jest między nami wszystko super itd. Jeśli chociaż raz albo dwa-trzy razy z rzędu tego nie dostanie, to zaczyna się atakowanie i przypominanie o moich przewinieniach, żeby wywołać poczucie winy, żebym dalej „karmił” i żebym jako osoba czująca się winna, nie zostawił jej. Ciągłe testowanie moich granic i wpierdalanie się w nie. Oczywiście nie robi tego specjalnie, cierpi bo sama nie rozumie co się z nią dzieje, raz mnie idealizuje, a później staje się w jej oczach oprawcą, osobą która o nią „nie dba” i która ją zostawi. Oczywiście sama robi wszystko odkąd wprowadziłem się do niej, żebym ją zostawił. Konsekwentnie nad tym pracuje. Wychowała się bez ojca, więc go jej brakowało, zrobiła z dziadka swojego tatę. Ze mnie też zrobiła swojego tatę. I może też dziadka. Później ojciec zmarł, więc duża trauma w wieku 13 lat. Do tego, skoro jej mama mieszkała z rodzicami, nie miała wizerunku samodzielnej kobiety z samodzielnym facetem, tylko niesamodzielną mamę mieszkającą ze swoimi rodzicami. To w jakiejś mierze sprawiło, że teraz emocjonalnie jest dzieckiem i ma w głowie obraz niesamodzielnej kobiety (jest samodzielna finansowo, ogarnięta życiowo, itd, ale niesamodzielna i niedojrzała emocjonalnie). Do tego brakowalo jej czułości ojca (widziała go raz na jakiś czas, rzadko), a wiem że jej mama była dla niej oschła (np. wycierała jej buziaki, nie chciala jej czasami przytulać, nie chciała z nią spać, itd), więc teraz czuje się ciągle nienasycona. Straciła ojca i dziadka i teraz robi wszystko żeby stracić też mnie - żeby jeszcze bardziej sobie dopierdolić. 6) Mówił, że zna facetów którzy układają sobie życie z kobietami przejawiającymi skłonności Borderline, bo chcą, ale to wymaga ogromnej siły i stanowczości. Mówi że zazwyczaj są to prości faceci, tacy którzy przy pierwszym starciu drą mordę na kobietę, wyzywają, albo są po prostu kurewsko-mega stanowczy i ciągle bardzo krótko ją trzymają. Czyli mniej więcej to co mówił Adriano, może bez bicia (chociaż kto wie, może by działało, ale to nie mój klimat). Niestety taka tresura wymaga wielkiej energii i poświęcenia. Mówił że po prostu wtedy kobiecie trzeba siłą wypierdolić te jej chore jazdy z głowy. Tak nią potrząsnąć fizycznie i psychicznie, żeby jej się styki znowu złączyły, bo ona w tym stanie po prostu sama nie wie co się dzieje (nawet mówiła mi tak nieraz, sapiąc przez łzy: „nie wiem co się ze mną dzieje...nie wiem co się ze mną dzieje!!!!!!) W każdym razie, ja tej siły nie mam. Bateria rozładowana, stan krytyczny. Cierpliwość mam już na minusie. Moje życie woła, żebym się wreszcie skupił na nim w 100%. Tym facetom, partnerom kobiet z borderline, przeważnie zależy bardziej na silnych emocjach albo tej konkretnej kobiecie niż na świętym spokoju. Ew. Są to nieraz faceci mało wrażliwi, takie stereotypy „chama ze wsi”, dla których liczy się kiełbacha na stole, wóda w lodówce i dupa w łóżku, żeby poruchać 3 minuty, po czym pierdnać i zasnąć. Trzeba po prostu nie brać tego co kobieta odpierdala do siebie, nie wchodzić NIGDY w jej gierki, nie przejmować się jej regularnymi jazdami albo wahaniami nastroju. Ja tak nie potrafię, a napewno nie teraz. Jestem zbyt wrazliwym i czułym facetem. Mi zależy na świętym spokoju. 7) Mówił też, że jeśli chciałbym dalej być z nią, to musiałbym zrobić „grubą krechę”, tak jak mówił Brat Jan, czyli skreślamy przeszłość i zaczynamy związek od nowa. Jakiekolwiek jej wjazdy w moją/naszą przeszłość musiałyby być mega-stanowczo odcinane, z siłą dziesięciu macho albo pijanego drwala na sterydach. Zero wpuszczania jej do mojej sfery prywatnej, zero wścibstwa, zero ulegania - jakiegokolwiek, albo won. Niestety, na to już moim zdaniem za późno. Dodał tez, że nawet gdybym się na to zdecydował to: a) Ona musiałaby chodzić na psychoterapię. Nie potrzebujemy terapii dla par, ona potrzebuje, bo ma ze sobą problemy. Musiałbym przez cały ten czas trzymać mega ramę, a do tego trzeba siły. Mówi że minimalnie zajęło by to rok, a możliwe że dużo więcej. c) Do związku jest potrzebna dwójka dorosłych ludzi, a ona mimo że jest życiowo bardzo ogarnięta, to emocjonalnie jest małym, odrzuconym dzieciakiem. d) Musielibyśmy ustalić, co każde z nas musi zrobić, żeby juz zamknąć ten rozdział Niestety pytalem ją o to wiele razy i mówiła że „nie wie”, że „sam powinienem wiedzieć”...później uznała że powinienem ją przeprosić, bo nigdy jej nawet tak naprawdę nie przeprosiłem. No cóż, kiedy to powiedziała, to ja przepraszalem ją już wcześniej chyba 3 razy, za coś co nie było żadnym chamstwem wobec niej, tylko normalną rzeczą, a wręcz JEJ WINĄ. Kurwa, przecież dwa razy po przeproszeniu jej się nawet przy niej popłakałem. Tak bardzo czułem się winny, tak bardzo czułem że ją zraniłem i że rozjebałem związek. Oczywiście - nie usatysfakcjonowało jej to. e) Sprzedał mi też fajny patent – że jeśli ona taki ma problem z tym, że ja kogoś tam kiedyś bzyknąłem jak już się znaliśmy i jak już ją posuwałem, albo że ja miałem duzo więcej kobiet niż ona facetów, to przy tej „grubej kresce” zaproponować tak: –„Słuchaj, skoro nie możesz mi wybaczyć seksu z kimśtam, to idź na imprezę sama, zrób tam co chcesz i z kim chcesz i ile razy chcesz. Albo nawet z kilkoma osobami. Zrób co tylko chcesz i nigdy mi o tym nie mów. Zobaczymy się np. pojutrze i wtedy nie chcę już nigdy nic słyszeć o żadnych laskach które ja kiedykolwiek bzykałem. Koniec, gruba kreska, nowy rozdział. Zaczynamy związek od zera, od nowa. Czysta kartka. Ciekawy pomysł, ponoć działa u lasek które czują się jakieś zranione bo chuj wie co, bo niby zdrada, bo facet poruchał a one nie. Tylko oczywiście nie wiadomo czy na długo, a w jej przypadku pewnie skończyłaby się taka propozycja płaczem i histerią i dwudziestoma pytaniami o to czy ją kocham i czy napewno i czy obiecuję i czy jej nie zostawię. A jak się zdecyduję z nią rozstać, to wiadomo – będzie bolało, nikt nie mówił że rozstania są łatwe. Trzeba będzie przejść żałobę, tak jak po śmierci bliskiej osoby, tylko może mniej dotkliwą, zależnie od przypadku... i tyle. Będzie chujowo a później będzie lepiej. Nie uciekać w alkohol, narkotyki, seks (chociaż on nie zawadzi, ale nie pomoże na sam problem), tylko przeboleć, pamiętać o wszystkich dobrych i o złych rzeczach i tyle. I chuj i cześć. W ogóle, O KURWA!: http://emocje.pro/zwiazki-romantyczne-jak-kochaja-osoby-z-cechami-borderline/ Jakbym czytał bloga o niej. Wszystko się zgadza, oprócz okaleczania się, ćpania, chlania itd, ale za to dopierdala sobie psychicznie z wielką lubością. „Jestem na pograniczu 5 letniego zwiazku z kobieta chora i zdiagnozowana, mielismy wzloty i upadki, szczerze w zwiazku jest to kobieta zdecydowanie bardziej zyciowa niz kazda z kobiet jakie poznalem, a jestem po paru zwiazkach” WAKE THE FUCK UP!!!!! Ciąg dalszy jutro, bo jeszcze bym popisał, ale mi się teraz nie chce. Po prostu nie mogłem zasnąć, tyle myśli i emocji w głowie.
  15. Tak, uważam że życie bez kobiet - oczywiście na dłuższą metę - jest dość chujowe. Raczej nie wyobrażam sobie siebie w więzieniu i nie mówię tutaj o troscę o mój tyłek. Życie z kobietami którę są głupie i zmienianie je jak rękawiczki też męczy, ja nie bylem nigdy wielkim ruchaczem i nawet kilkunastu nie miałem, a i tak czułem się tym zmęczony. Teraz związek i też czuje się zmęczony. Do psychiatry narazie nie zamierzam iść. Byłem tylko raz, po śmierci dziewczyny. Zarłem xanax przez tydzień i nic mnie nie było w stanie wkurwić, zamieniłem się w takie warzywko bez uczuć na jakiś czas, ale pomogło. Później się naturalnym ziołem leczyłem drogą inhalacji. Zamierzam iść do psychoterapeuty, po prostu pogadać. Idę dzisiaj na 20tą. Już kiedyś u niego byłem. A jak Ty sobie teraz radzisz z kobietami, związkami itd? Wkleję jeszczę fragment rozmowy z moją: Nie odpisałem nic. Ale serce mnie boli w chuj, za każdem razem jak mówi że mnie kocha i rozpierdalało się na kawałki za każdym razem jak płakała i patrzyła mi w oczy powtarzając że mnie kocha. Zobaczymy co mi psycholog powie. Ciekawe czy zdąże mu przedstawić ten cały bajzel w ciągu kurwa raptem godziny.
  16. Właśnie najgorsze jest, Panowie, że ja to wiem. Nawet sobie zdaje sprawę z tego, że za jakieś 5 lat ona pewnie będzie chciała ślubów i dzieci (bo kuzynka "ma męża i jest szcześliwa", bo tu krzyś już kasi się oświadczył i chuj wie do jeszcze, bo znajomi pytają czemu bez ślubu bla bla bla) bo zacznie jej bio zegar tykać, a ja w wieku 30 lat jeszcze pewnie będę miał to w dupie, chciał pojeździć sportowymi autami i pobimbać, i zaczną się inne kwasy. Niestety przywiązanie robi swoje i logiczne myślenie, mimo że gdzieś tam cicho popiskuje z tyłu, jest pod butem emocji. Nieraz człowiek wie co musi zrobić a i tak później podejmuje inne, głupie decyzje. Umówiłem się na 20.30 do psychoterapeuty u którego już kiedyś byłem i trochę zna mnie i moje schematy myślowe i problemy z przeszłości. Zobaczymy co mi powie.
  17. Nie jestem na idealnym kursie na żadne małżeństwo. Już w liceum wiedziałem że takie bajki nie dla mnie. Jej też nigdy takich rzeczy nie obiecywałem, a wręcz mówiłem wprost że żeniaczek nie będzie, jak chcemy być razem to możemy i tak. W dupie mam śluby. Natomiast co do dziecka: boję się też tej całej "terapii" i powrotu tam, nawet po rzeczy, bo gumek nie używamy, ona bierze od zawsze tabletki, ma nastawiony na nie budzik . Mówiła wielokrotnie że w razie czego by usunęła- tylko że, jak widać, ufać jej niebardzo można. Moja siostra nawet kiedyś powiedziała, jak jej mówiłem o naszych kłótniach "Uważaj żeby na dziecko cię nie złapała" Mam schizę że teraz , jeśli byśmy poszli na jakąś terapię i byłoby znów "w porządku" (takiego wała), to jej tak będzie zależało żeby mnie zatrzymać za wszelką cenę przy sobie, że np. może tabletki "zapomni" wziąć.
  18. Problem tutaj jest taki że już 4 kłótnie temu obiecywaliśmy sobie że przy następnej takiej się rozstajemy, że teraz już się będziemy starać itd. I co? I nic. Opcji typu "wybacz mi w końcu, zapomnijmy o przeszłości i zacznijmy od nowa, na świeżo, skupiając się na dobrych rzeczach, jak cię znowu okłamię to mnie rzucisz i tyle" też nie dało rady wprowadzić w życie mimo dziesiątek rozmów. Jak tam z nią pojadę to zerwać będzie 5 razy trudniej...tylko że chyba i tak będę musiał tam wbić po swoje rzeczy, a podróż na to zadupie to 2 dni w podróży, bo dojazd chujowy. Dodatkowo na takiej terapii znowu będę musiał gadać dokładnie o tym samym z nią, po raz setny, tylko że przy kimś. Mój licznik pokazuje 0ml benzyny w baku. Poziom rozładowania baterii krytyczny. Jeśli tym terapeutą będzie kobieta, to nie wiem czy mi nerwy nie puszczą A za to drugiej strony, zaczyna powoli do mnie dochodzić co dzisiaj zaszło i jestem, kurwa, przerażony na jakimś głębokim poziomie, jakbym miał conajmniej jutro zacząć nowe życie w Etiopii bez pieniędzy, z odciętym językiem, bez paszportu i bez majtek. Chciałbym jakoś magicznie cofnąć czas albo chuj wie co, bo znów mnie atakuje totalna chujnia wizji pod tytułem "życie bez seksu albo z seksem od jakichś jebanych idiotek którym mam ochotę zajebać z liścia", "życie bez czułości i bliskości" itd. Najpierw pójdę sam do psychoterapeuty i zobaczymy, może coś mi się przejaśni. Jutro przeczytam sobie zapisy wszystkich moich kłótni z nia, bo zaczałem coś takiego prowadzić po którymś tam kwasie, jak już się wprowadziłem z nią na obecne zadupie. @Fantomas - lubięto mi się skończyły
  19. @VascoDaGama nie pocieszasz. Ja o "wolnych" związkach mam podobne zdanie, ale próbuję jakoś siebie oszukiwać żeby totalnie mi nie dojebało. To wg Ciebie tylko związek to daje, ale nie da się z tego wyjśc obronną ręką? Pozytywna perspektywa. @kic-anty dlaczego tak uwazasz? Bo nie zerwalem z nią x-miesięcy temu, kiedy zaczeła się jazda? Bo pojechałem za nią do innego kraju? Coś innego? ?
  20. Napisała mi takie coś: "W umowie o mieszkanie jest napisane, ze wypowiedzenie musi byc minimum dwu miesieczne. Szukalam jakis terapii dla par u nas w miescie. sa takie. chcialbys przejsc sie jutro/pojutrze/kiedy Ci pasuje, zebysmy nie byli z tym sami i moze sprobowali posluchac obiektywnej opinii osoby, ktora bedzie wiedziala jak nas nakierowac?" Jakieś komentarze? Nie wiem czy próbować, czy nie, kurwa, mam wrażenie że jak nie spróbuję to będę sobie wpluł w brodę że nie postarałem się na 100%. A jak spróbuję to pewnie namówi mnie na powrót i mieszkanie z nią, a po miesiacu albo dwóch znów zacznie sie pierdolić.
  21. Nie. Nie nazwałbym tego idealnym związkiem, ale nie rozwiedli się nigdy, nie ma żadnych toksycznych kwasów, po prostu moja matka bywa czasami trochę upierdliwą neurotyczką a mój ojciec ma nieraz zajawki białorycerskie, ale kapciem totalnym też nie jest. Ja bym w takim związku nie chciał być, dobrali się trochę dziwnie, ale nie ma żadnej patologii, zdrad, darcia gęby na całe gardło itd. Takie "typowe polskie katolickie małżeństwo". Dlaczego uważasz, że ją prowokuję? Wiesz, jak ją poznałem to była mega w porządku, gadaliśmy nieraz o swoich byłych (nie żeby robić z tego główny temat, ale czasami gdzieś tam zeszło przy okazji) i nie było absolutnie żadnych kwasów z jej strony. Ba! Nawet raz, na początku znajomości jak jeszcze niewiele nas łączyło, mówiła że najlepszy seks w życiu to miała póki co ze swoim pierwszym chłopakiem, bla bla bla. Wiadomo że nikt nie lubi gadać o byłych a laski nie lubią o tym słyszeć, ale trudno np. powiedzieć że byłem w Turcji sam, jak nie byłem - później np. przypadkiem wyjdzie takie coś i już jest kłótnia o kłamstwo. Więc naturalnie chyba że czasami się napomina o byłych. Napewno nie wyglądała na osobę przed która musiałbym cenzurować i kamuflować swoją przeszłość, albo udawać że byłem prawiczkiem zanim ją poznałem. Później też ślubu przecież z nią nie wziąłem, po prostu się wprowadziłem do niej, nawet sobie jeszcze nie powiedzieliśmy że się kochamy jak już niefortunnie dałem jej ten dysk i zobaczyła co zobaczyła. Jakoś jej to nie przeszkodziło powiedzieć "Kocham Cię" później. A o tym pieprzonym dysku też wspomniała dopiero 6 msc później, a regularnie podtruwać mi o to dupę i zmusić żebym się przyznał "że jednak ją pieprzyłeś" było jej sposobem na rozwiązanie tego problemu. Jakoś nie wpadłem na pomysł że po poznaniu nowej dziewczyny powinienem usunąć wszelkie inne kontakty, np. do spoko koleżanki z liceum którą 3 lata przed poznaniem mojej dziewczyny zdarzyło mi się kilka razy obrócić. To chyba nie jest normalne, zwłaszcza że ona swoich byłych też miała na fb i z czasami cośtam z nim pisała (widziałem, nic niegrzecznego, ale jednak, to jeszczcze przed tym całym kwasem). Jak pytała czy pieprzylem, to powiedzialem że tak, nie chciałem zaczynać wspólnego mieszkania od kłamstw. Jakoś nie widziałem dlaczego to powinien być problem. Uznałem że jesli ona ma się okazać zazdrosna, to lepiej żebym dowiedział się o tym w miarę wcześniej, niż po 5 latach. Później, już po tych pierwszych kwasach i wierceniu mi żebym się "przyznał", też nie przyszło mi do głowy je usuwac, bo po cholere mam sobie modyfikować przeszłość i wywalać ludzi do których mam jakiś sentyment (chociażby wspomnienia ze szkolnej ławki w LO) bo dziewczyna jest bezpodstawnie zazdrosna. Nie wiedziałem oczywiście wtedy że widziała te jebane zdjęcia na przenośnym dysku. No ale bądź co bądź, tę dziewczynę o którą się przysrała ostatni raz widziałem jakieś 3 lata przed poznaniem jej. Po tej najgorszej kłótni, jak już się przyznałem do kłamstwa (tutaj akurat uważam że spierdoliłem sprawę, kłamanie bliskiej osobie jest chujowe), kazała mi wywalić wszelki kontakt do tamtych dwóch rudych i jeszcze kilku innych i tak też zrobiłem, bez żadnych sentymentów. Kazała obiecać że nie będę z nimi już gadał i nie gadałem. Ale usuwać WSZYSKICH kontaktów do wszystkich dziewczyn z którymi kiedykolwiek coś robiłem, jakoś nie uznawałem za normalne, zresztą o takie z którymi tylko się całowałem np. w pierwszej liceum za dzieciaka, też miała problemy. Uznawałem że będę wobec niej szczery po wprowadzeniu się, więc jak pytała czy z jakaś dziewczyną coś robiłem, to jej mówiłem prawdę. A później prawda nie działała, to zaczałem kłamać. Zwłaszcza że ona zamiast wywalić swoich byłych tak po prostu, to stawiła mi warunek że ich usunie jeśli ja usunę kontakty do wszystkich kobiet z którymi kiedys świntuszyłem. No to jak mi stawia warunki, zamiast po prostu usunąć swoich byłych (skoro gadanie ze swoim byłym będąc z kimś innym jest wg niej takie straszne), to ja uznałem że też nie będę usuwał wszystkich kontaktów. Uznałem też, jak wyżej, że jeśli będzie mi robić problemy o jakieś głupie LAJKI na FEJSIU podczas gdy ja wyjechałem za nią do innego kraju, deklaruję jechać jeszcze do innego, mieszkam z nią, prawie nie wychodzę z domu, jestem mega czuły itd. to coś jest nie tak - więc lepiej dowiedzieć się jak najszybciej. Poza tym, kurwa - jak już wyszedł ten kwas to nawet gdybym wywalił wszystkie konta na social media to nie dałoby zadowalającego efektu, bo wtedy już jej tak odjebało że nawet raz się czepiała że swojego kota głaszczę, a jej to tak nie głaszczę Może to było nie do końca na poważnie, ale było czuć bulwers (bo ja czekam tutaj już od 20 sekund a ty z kotem siedzisz (). Była też zazdrosna o laski z którymi nigdy nic nie robiłem i nie kontaktowałem sie - bo jakoś tak wyszło w rozmowie, od wątku do wątku, że jej się cośtam przypomniało i wypytywała mnie później czy nic z nimi nie robiłem, czy napewno, czy obiecuję, czy na pewno na pewno i czy na 100%. itd.. Ba! Nawet jakiś czas temu miała bulwers jak poszliśmy na domówkę że gadam z jej koleżanką ("bo jakoś tak dziwnie na nią patrzyłes, a na mnie wcale. Podoba ci się?") Wszelkie inne akcje typu że rzekomo obczajałem jakąs laskę na basenie (bullshit) które wprowadzaly średnio 10 minutowe wyjebki nastroju też były w repertuarze. Więc wątpie jakoby odcięcie się od całej mojej przeszłości, wyjebanie wszystkich z facebooka itd. miałby pomóc. Bo jakby jakaś koleżanka została singielką, przypomniała sobie o mnie i spytała np. w komentarzu kiedy idziemy na piwo (nie kontaktując się ze mną od dawna i nie zauważając, że jestem w związku, albo po prostu mając to w dupie), to też miałbym o to trucie dupy. No w sumie rozjebałem jej zaufanie, nie dziwie się z jednej strony, z drugiej strony ile czasu można to znosić i ile kurwa razy powtarzać to samo? 1. bez sensu 2. kto jest nierówny komu? :} 3. proponowałem jej psychoterapię "małżeńską" już w sierpniu, kilka razy. nie zgodziła się. Później proponowałem jeszcze kilka razy w UK żeby poszła do psychologa, bo ja nie wiem jak jej pomóc, ale mówiła że nie, że ona nie wierzy w psychoterapię, że to nic nie da, po prostu musimy to "przepracować" (czyli ja Ci będe regularnie wypominać przez pół roku i dłużej, a ty będziesz cierpliwy jak anioł i za każdym razem będziesz zapewniał osiemset razy że mnie kochasz i że napewno nie piszesz z tamtymi laskami). jak nie ma zaufania, to jest chujnia. Jakby ona nienormalna się nie okazała, to dalej czuję się winny że ją okłamałem i jak jakiś debil zrobiłem folder z byłymi laskami i zapomniałem że mam go na dysku który wziąłem ze sobą na emigrację. Chujowizna i sto kilo drutu. Tak, psychoterapia pomaga. Jutro będę dzwonił. Czuje się teraz jak bezbronne małe dziecko któremu ktoś na jego oczach podjebał ukochaną zabawkę. Możliwe że piszę nieco chaotycznie, ale mam w mózgu po prostu końskie gówno w tym momencie.
  22. Przyjechała, zadzwoniła mimo że wyraźnie jaj zakazlem (dała salwę ostrzegawczą na telefon, a minutę później już domofonem) i cośtam nawija zapłakanym głosem. Wyszedłem, opierdoliłem pytając czy z moją babcią też może chce porozmawiać, później zaciągnalem ją do lasu, powiedziałem że z nią zrywam. Że nie służy mi ten związek i że chce się rozstać, że przekroczyła wszelkie granice i że to nie ma sensu bo oboje sobie tylko dopierdalamy. Tak w bardzo dużym skrócie: jakieś 25 razy mnie pytała czy jestem pewny, najpierw się opierdalaliśmy nawzajem, ona mnie obwiniała że ją ranię i ją pomiatam, ja wyszydziłem jej hipokryzję (np. to że pytała mnie 352 razy po co gadałem z jakąś tam laską, podczas gdy ona sama gadała ze swoimi byłymi, na co ona że ona ich nie pieprzyła jak już się spotykaliśmy, itd.). Później powiedziała że kupiła mi perfumy na święta, że ma moje cośtam i cośtam inneg że nie chce mnie tracić. Przed oczy wróciły mi wszelkie piękne momenty. Ona płakała ciągle, aż ledwo oddech mogła złapać (taka histeria jakiej dostawała już kilka razy wcześniej), w pewnym ja też się rozleciałem na kawalki jak małe dziecko i też się rozpłakałem jak mały chłopczyk. Później darłem wypominając jej różne rzeczy itd, ogólnie rzeźnia emocjonalnie. Później ona zaczęła kaszleć i prawie zwymiotowała pod drzewo. Później ja zwymiotowałem pod drzewo, po czym prawie się udusiłem własną flegmą. Ona chciała dzwonić na karetkę, trzymać mnie za rękę, przytulać itd. Chwilę później mi przeszło i tak znów w dużym skrócie: zaczęła prosić żebym ją przytulił, mówić że nie chce się rozstawać, błagać żebyśmy tego nie kończyli, prosić, chwytać za rękę, dotykać czuje po przedramieniu itd. Mówiła mi mnóstwo razy, że mnie kocha. Odpowiedziałem jej że też ją kocham, ale ten związek nam nie służy. Później różne inne kwasy i tematy, ale ogólnie bez przerwy za mną latała i prosiła żebym z nią poleciał z powrotem. W międzyczasie ona ciągle płakala, a ja też zdołalem się jeszcze raz rozkleić i połzawić sobie mordę. W końcu do niej trochę doszło moje stanowisko, powiedziała że w takim razie nie muszę z nią lecieć i że wysle mi wszystkie moje rzeczy. Później znów błaganie o moją uwagę, proszenie żebym ją przytulił, błaganie żebym na nią patrzył, wspominanie jak zajebiście było dwa dni temu (bo było, kurwa, było...). Później wąchała mój szalik i ciągle mówiła że nie chce się rozstawać i że sobie z tym nie poradzimy. Ja się czułem jak w jakimś koszmarnym śnie. Później uznała że jednak nie będzie mi wysyłać rzeczy bo to nie będzie dorosłe rozstanie się :| (bo sugerowałem żeby się rozstać po ludzku, nie wchodząc sobie później w drogę i nie skacząc do gardeł, w pokoju) i że mam lecieć z nią tam i sam sobie wziąć. Powiedziałem że jak się na to zdecyduję to znów będzie mi robić takie sceny jak teraz i że nie chce. A ona, że mi nie wyśle i żebym z nią leciał, że prosi i błaga itd. No kurwa mać... Później znowu to samo, bieganie za mną i błaganie, wręcz osaczenie, bo nie chciała mnie puścić ani się odczepić. W końcu powiedziałem że zamawiam jej taksówkę i już definitywnie wracam do domu. Prosiła mnie jeszcze żebym się zastanowił i żebyśmy spróbowali jeszcze raz, że jej okropnie brakuje mojej czułości i ciepła, że nie wytrzyma beze mnie, żebym ją pocałował itd. Odmówiłem pocałunku, powiedziałem że nie chcę już tego ciągnąć, przytuliłem jedną ręką i odesłałem do taksówki (oczywiście nie płaciłem za nią). Mam w głowie tak niewyobrażalną srakę, że cięzko to opisać słowami. Zdaję sobie sprawę że jeśli się rozstaniemy to chyba wyląduję na psychotropach, jestem z jednej strony podekscytowany, z drugiej KUREWSKO przerażony tą perspektywa. Czuje się jakby mi ktoś odpierdolił nogę piłą i odessał wszystkie dobre emocje z mózgu W tej chwili nic nie czuję za bardzo, taka pierdolona pustka i jakieś bliżej niezdefiniowane emocje. Kurwa, mieliśmy dzisiaj jechać do miasta na sushi i na spacer. Przedwczoraj byłem u niej i było cudownie, kurwa, pięknie. Ubrała się ślicznie, była kochana, był super seks itd. Dzisiaj mówię że chcę z nią zerwać. Muszę iść do psychoterapeuty bo bania mi totalnie siada. Kurwa, rozstanie się z dziewczyną w której ciągle jestem kurewsko zakochany w sytuacji kiedy mam przejściowy punkt w biznesie i jestem tym też ostro zesrany...nie brzmi mi to dobrze. Też sobie nie wyobrażam nie widzieć jej już nigdy, nie przytulać, nie uprawiać seksu, nie skończyć nigdy tego filmu która zaczęliśmy, nie pojechać w te wszystkie miejsca, ja pierdolę...z innej nie wyobrażam sobie dalej kłócić się co kilka dni i zbierać ciągłe pretensje. Co za rozpierdol umysłowy...
  23. Jeśli teraz odwali scenę pod chatą to ok, można dzwonić na policję albo wojsko, ale jeśli serio jej totalnie odjebie i zacznie mi wpierdalać internetowe gwoździe w mój biznes który jest w USA, zarejestrowany w UK, gdzie ona mieszka w UK a ja będe mieszkał w Polsce, to równie dobrze mogę na policje zgłosić że kosmici mnie telepatycznie nękają albo że pies mnie przezywa. Kurważ mać! Powiedziałem rodzicom że ma najebane i że jak coś to nie wpuszczać. Nie odpisałem jej. Jak tutaj zacznie wydzwaniać to chyba wyjdę i z nią zerwę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.