Wiesz.. Poznać poznaje aczkolwiek zawsze gdzieś jest to porównanie z którym chciałbym się uporać. Nie wiem, mam myśli że nowo poznana kobieta nie da tyle co EX, nie da tych chwil, że w jakiś sposób nie będzie zmieniała tego czego mi w jej nie pasuje. Czy ja EX tak bardzo wyidealizowałem!?
Odnośnie odpowiedzi użytkowników: trop, kryszak86 oraz Jebak Leśny
Powiada się że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi.. Niestety ja do tej rzeki wszedłem i po raz drugi się sparzyłem (palma mi odjebała) no ale cóż.
Gdy wróciliśmy do siebie było na prawdę dobrze, być może zrozumieliśmy poprzednie błędy?? Chuj wie... Ale do sedna.
Pewnego dnia zapytała się mnie co myśle na temat żebyśmy pojechali do UK zarobić kasę bo w Polsce niczego się nie dorobimy, ogólnie tam pojechać do pracy a co dalej czas pokaże. Więc jej odpowiedziałem że może i pomysł fajny ale ja na chwilę obecną studiuje i pracuję, chciałbym skończyć studia i wtedy wyjechać. Ona zaczynała studia ale bardzo szybko jej się nudziły (próbowała 3 kierunków), praca jej się tutaj nudziła (chyba) bo mało się zarabia a nawet nie powalczyła o podwyżkę po okresie próbnym gdzie firma oznajmiła że będzie. Doszło do tego że zgodziłem się ten wyjazd (błąd). Jechała do swojego brata który ma tam rodzine. Przed wyjazdem usłyszałem że raczej nie żałowałaby gdyby ten związek nie przetrwał ponieważ nie zrobie dla niej wszystkiego. Przez 10 miesięcy byliśmy osobno (lataliśmy do siebie co jakiś czas) ale ostatni miesiąc pobytu stała się oschła, powiedziała żebym przestał nadużywać kilka czułych słów, określeń (??). Po powrocie brak czułości, oziębłość. Po mojej pracy chciałem iść z nią na kolacje ale ona wolała wypakowywać swoje torby, na następny dzień była wizyta u przyjaciółki a potem chciała iść z nią na impreze (zadzwoniła że przyjedzie do mnie zobaczyć jakie ma rzeczy i wtedy pójdzie na impre, pokłóciliśmy się że nie ma dla mnie czasu). Widziałem w telefonie krótko że pisała z chłopakiem z którym chodziła do klasy i była jej to szkolna miłość (tak się kiedyś dowiedziałem nie wiem ile w tym prawdy). Pomijając że pojechaliśmy na weekend gdzie wszystko było opłacone (było tak se, brak czułych słów itp). Po tym jak wróciliśmy po kilku dniach powiedziała mi że to jest przyzwyczajenie, rutyna że ciężko jej podjąć decyzje co dalej.. to że nie zamieszkaliśmy razem a powiedziałem że po powrocie jak pójdzie do pracy bo nie zarabiam na tyle żeby wynająć mieszkanie, opłacić czynsz gdzie dużo kosztuje, auto i utrzymać dwie osoby. Nawet gdy była jeszcze za granicą wysyłaliśmy różne oferty.. U mnie nie chciała mieszkać, ani remontować mieszkania bo dostałem piętro + poddasze ze względu na rodziców, okej dlatego kompromis powiedziałem że wynajmiemy. Ogólnie po rozstaniu może tydzień, dwa i była z tym chłopakiem (?). Pewnie mieli kontakt już w UK.. Nie wiem..
Ogólnie rzecz biorąc brakuje mi tych fajnych spędzonych chwil, czy na rowerze czy tam w UK jak lataliśmy. Pewne miejsca które zwiedziliśmy razem.. Co o tym myślicie?
Czy ja dalej żyje w tym pierdolonym wyidealizowanym świecie!? Ona na prawdę dużo dla mnie robiła.. do tego pierdolonego momentu... Pierwszego razu nie bede raczej opisywał, ja też w gruncie rzeczy trochę tam nawaliłem ale sytuacja bardzo podobna.
Jeżeli coś mi się przypomni będę dopisywał... Chce tylko jednego, wyrwać się z tego pierdolonego matrixu..