Skocz do zawartości

Nieugięty

Użytkownik
  • Postów

    208
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

O Nieugięty

  • Urodziny 17.09.1988

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Nieugięty

Starszy Szeregowiec

Starszy Szeregowiec (3/23)

148

Reputacja

  1. Tak, ale chodzi do jakich wniosków doszedł.
  2. Może się komuś spodoba wywiad. Czy Max przeszedł na 'ciemną' stronę? GALA: Jak pan na nie (związki) patrzy? To nie był dar, to nie była miłość? M.K.: Tak. I okazywało się to dość szybko. Stałem jak dziecko z cukierkiem i mówiłem: weź, pani, ten cukierek. Kobieta brała, po czym odchodziła. Zostawałem sam. Teraz nie. Teraz jestem szczęśliwy. Ameryka to jedyna kochanka, która nie dała mi w twarz - mówi nam znany dziennikarz telewizyjny Mariusz Max Kolonko. Dzięki niej poznał, co to samotność, zdrada i rozstanie. Ale także sukces. Opisał to w książce "Odkrywanie Ameryki", która - jak mówi - zamyka okres wędrówki w jego życiu. Dziś jest szczęśliwy i spełniony. Pragnie rodziny z osobą, którą kocha. Namówić go na rozmowę o Weronice Rosati jest bardzo trudno. Już nie chcą razem się pokazywać ani opowiadać o swoim uczuciu. Ale pytany o miłość, odpowiada, że kocha i jest kochany. Plotki o ich rozejściu zbywa lekceważeniem. Oczywiście, że są razem. To prawdziwe i wyjątkowe uczucie. Długo na nie czekał, teraz jest szczęśliwy i pewny swej drogi. Jego kawalerskie, podróżnicze życie dobiegło kresu. Jest dojrzałym mężczyzną, który wiele doświadczył. Dziś wie z całą pewnością, że to właśnie rodzina jest największym wyzwaniem, celem, do którego warto dążyć. GALA: Wydał pan książkę "Odkrywanie Ameryki" o swoim 18-letnim pobycie w Stanach. Ameryka to spełniona miłość? MAX KOLONKO: Ameryka to jedyna kochanka, która nie dała mi w twarz. GALA: Kobiety pana biją? M.K.: (śmiech) Niech pan jeszcze zapyta, czy to lubię? To oczywiście przenośnia. Ameryka jest taką częścią mojego życia, która mnie nie rozczarowała. GALA: Pojechał pan tam jak odkrywca, z marzeniami? M.K.: Pojechałem z 200 dolarami w kieszeni. Marzenie miałem jedno: żeby przetrwać do następnego dnia. I nie byłem wcale pewien, czy tak się stanie. Strasznie lało, chodziłem po Manhattanie, nie było mnie stać na parasol. W Polsce, w Trójce, zarabiałem wtedy 20 dolarów miesięcznie. Pojechałem to zmienić. GALA: Udało się, spełnił pan amerykański sen o karierze. M.K.: To nie znaczy, że zawsze było fantastycznie. Było trudno, było źle. Ameryka dała mi w kość. Potrafiłem to przeżyć, z zielonego studenta przekształciłem się w dorosłego, dojrzałego mężczyznę, który umie ocenić świat, widzieć szerzej, dalej. Cierpienie uszlachetnia. Nieoszlifowany diament jest tylko brudnym kawałkiem kamienia. GALA: Ciężko było, gdy woził pan sprzęt metrem jako jednoosobowa firma budowlana? M.K.: Rzeczywiście, tak było na początku. Fizyczne zmęczenie jest niczym. Napije się pan coli i panu przejdzie. Najgorsze to być samemu w obcym kraju, gdzie nikt nie pomoże, nie wesprze. Rozwija się własną firmę, inwestuje wszystkie pieniądze, nie ma wyboru i powrotu. Dzisiaj można pojechać i wrócić. - Wtedy wiedziałem, że muszę zostać albo umrzeć. Czułem wielki ciężar psychiczny odpowiedzialności za swój los, który był tylko w moich rękach. GALA: Czy pan tam, w tej Ameryce, nie czuje się samotny? M.K.: Oczywiście. Samotność może być twórcza. Boga inaczej przeżywa się samemu, inaczej przeżywa się naturę. Życie płynie inaczej. GALA: Poszukiwacz samotności? M.K.: Samotności się nie szuka, ona znajduje pana sama. Nie chodzi mi o to, że żyję samotnie. Myślę o samotności intelektualnej. Gdy wracam do Polski po 18 latach, czuję się samotny, bo często nie rozumiem ludzi. Różnimy się. GALA: Pytam o taką samotność, jak w Wigilię 2000 roku, o której pisze pan w książce. M.K.: Czy mi z tym dobrze, czy źle? O pewnych rzeczach nie można decydować, żyje się tak, jak los rozdaje karty. Nie patrzę na świat przez pryzmat swego zadowolenia. Jestem dziennikarzem. Wszystko, co robię, jest w jakimś sensie obserwacją. Życie może być twórcze w każdej chwili, także tej trudnej. GALA: Chce pan być mężczyzną samotnym czy rodzinnym? M.K.: Pyta mnie pan o prozę życia, a rozmawiamy o literaturze. GALA: Dla pana to proza, dla mnie rzeczy najważniejsze. M.K.: Czy ja chcę mieć żonę i dzieci? Oczywiście. Dla mnie jest to w jakimś sensie ukoronowanie drogi. Być z drugą osobą, którą się kocha. Zbudować swój świat. Pragnę tego. GALA: Ameryka dała panu możliwość stworzenia rodziny? M.K.: Mam szczęście być z osobą, którą bardzo kocham. Jestem w tym szczęśliwy. Może to gratyfikacja od losu, zadośćuczynienie? Ta książka ukazuje się w momencie zamknięcia pewnego okresu mojego życia. Okresu wędrówki, samotności, podróżowania z kamerą. Pisana w kurzu drogi, na moczarach, na wybrzeżu oceanu. Nie planowałem tego, dziwnym zrządzeniem losu książka ukazała się, gdy dobrnąłem do jakiegoś etapu w moim życiu. GALA: Pisze pan, że Ameryka dała panu poznać, czym jest zdrada i rozstanie. M.K.: To nie tak, że mnie w Ameryce ktoś zostawił lub zdradził. Ameryka dała mi perspektywę widzenia zjawiska rozstania i zdrady, z którymi miałem do czynienia w moim życiu po obu stronach oceanu. GALA: Napisał pan o niebezpiecznej jeździe po ośnieżonych górach: "Jest cicho. Jest bosko. Jest blisko śmierci". Szuka pan takich przeżyć? M.K.: To nie ja szukam, życie mnie w nie rzuca, czy chcę, czy nie. Jechałem wtedy z przewodniczką w góry Kolorado szukać złota. Przeczytałem, że jest tam stara kopalnia, której pracownicy zabili właścicieli i wysadzili kopalnię w powietrze. Jeszcze nikt jej nie odkrył. Jechaliśmy autostradą Million Dollar Highway wykutą w skale 4 tysiące metrów nad poziomem morza. Nagle przyszła burza śnieżna, zrobiłosię niebezpiecznie. Droga była wąska, po prawej pionowa skała, po lewej kilkusetmetrowa przepaść. Nawet nie mogłem zawrócić. Stanąłem, a mój jeep zaczął zsuwać się w przepaść. Wiedziałem, że jak tam spadniemy, to nas nigdy nie znajdą. Pomyślałem, że jeszcze tyle wspaniałych rzeczy miałem zrobić. I mocno zapragnąłem żyć. Nie szukam śmierci, fascynuje mnie przeżycie przygody, ale nie szaleństwo. Wychodzę z domu, bo coś mnie pociąga. Stawiam sobie cel. Tak jak ze światłami Marfy. Wszyscy w Teksasie o nich mówią. Pojawiają się nocą na prerii. Podobno to dusze Indian szukających drogi. Pojechałem i zobaczyłem. Nie wiem, czy to było to, ale mam to coś nagrane na taśmie. GALA: Ładną scenę pan opisuje z tej Marfy. Młoda ekspedientka w opuszczonym sklepie pośrodku Teksasu rozbiera się przed panem z T-shirtu, który chce pan kupić. Coś między wami iskrzy... M.K.: Iskrzy, ale światło się jednak nie rozpala. Zawsze mnie fascynowało, jak niewiele brakuje do zmiany naszego losu. Buntowałem się, że przypadek rządzi naszym życiem. Uważałem, że to banalne, że tak nie może być. Chciałem sam kontrolować własny los. Ale okazuje się, że nie ma na to rady. Przecież ja poznałem moją ukochaną na schodach, gdzie mnie wcale miało nie być. GALA: Mała rzecz, a zmienia życie... M.K.: Gdybym tam wtedy nie poszedł, gdzie bym był teraz? Może w Kalifornii z inną dziewczyną? Zakochałbym się w kimś jeszcze? A może tak rozczarowałbym się życiem, że popełniłbym samobójstwo? Oto Przypadek zmienił całe moje życie. To zagadka sprężyny życia, która mnie fascynuje. GALA: Myślał pan, że wtedy w Marfie pana życie też mogło ulec zmianie? M.K.: Stale patrzę na życie w ten sposób. Nie tylko w sprawach uczuciowych. Wierzę, że los mi sprzyja, jeżeli żyję w zgodzie ze sobą, jeżeli jestem uważny na dobro drugiego człowieka. To los wynagradza. Tak mówiła moja mama. Ja jej wierzę. Dlatego mówię, że Ameryka mnie nie oszukała. Jestem szczęśliwy. GALA: Co dla pana jest sukcesem w Ameryce? M.K.: Sądzę, że dla każdego człowieka - nie tylko w Ameryce - sukcesem jest żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami, wartościami, zasadami. Być blisko z kimś, kto myśli podobnie. Wcale nie chodzi o kasę. GALA: Jak to było ze stratą ćwierć miliona dolarów? M.K.: Przegrałem na giełdzie, no big deal. Byłem day traderem - kupującym i sprzedającym akcje tego samego dnia. To był okres wielkiego boomu, wartość firm wzrastała nawet dziesięciokrotnie. To było wtedy wyzwanie czasów: nowa moda dla elit. Chciałem w tym uczestniczyć i się w tym sprawdzić. Był taki okres, że zarabiało się jednego dnia 20 tysięcy dolarów w godzinę. GALA: Może w głowie się przewrócić. M.K.: To skąpstwo. Człowiek ma dużo, a chce jeszcze więcej. Ale pieniądze to nie temat do rozmowy. One zależą od pana pracy i talentu. Można je stracić, można zarobić. To, na co pan nie ma wpływu, to miłość. Może pan całe życie schodzić, pisać listy do wszystkich kobiet, a jeżeli nie jest panu dana, nic z tego. GALA: Miłość jest darem? M.K.: Dla mnie najwyższym. Jednym się zdarza, ale go nie cenią, do innych nie przychodzi w ogóle. Do innych trafia późno w życiu. Życzę wszystkim cierpliwości. Bo żyjemy tak, że wszystko chcemy od razu, natychmiast. Również kobietę życia chcemy mieć już. Stąd złudzenia i pomyłki. Ludzie żyją dziś na styk. Poznają się, schodzą, raptem stają się rodziną. A nagle okazuje się, że nic z tego nie wyszło. I dzieci wychowują się bez rodziców. GALA: Był pan w różnych związkach. M.K.: Aż tak wiele tego nie było. GALA: Jak pan na nie patrzy? To nie był dar, to nie była miłość? M.K.: Tak. I okazywało się to dość szybko. Stałem jak dziecko z cukierkiem i mówiłem: weź, pani, ten cukierek. Kobieta brała, po czym odchodziła. Zostawałem sam. Teraz nie. Teraz jestem szczęśliwy. GALA: Z rozdziału o dziewczynie z Marfy wynika, że światło, którego pan poszukuje, jest w kobiecie. M.K.: Tak, ale nie tylko. Światło Marfy jest w każdym z nas. I właśnie owo poszukiwanie światła jest siłą napędową świata. Ta siła kazała ludziom odciskać ręce na ścianach jaskiń. Ta siła każe ludziom wpływać na świat. Czy będę wpływał na niego poprzez swoją pracę, która niesie coś dla ludzi, czy poprzez miłość do osoby, którą kocham - to jedno. Najważniejsze, żeby światło było w tobie. Żeby mieć wiarę, nadzieję i chęć poszukiwań miłości drugiego człowieka. GALA: Napisał pan, że Ameryka pozwoliła panu poznać Boga i szatana? M.K.: Bóg w Ameryce jest w zachodzie słońca nad rzeką Kolorado. A szatan na preriach Wyoming, gdzie w silosach tkwią rakiety z głowicami atomowymi. GALA: Odpalał pan jedną? M.K.: Trzydzieści metrów pod ziemią trzymałem ręce na kluczach uruchamiających wyrzutnię. Różne myśli lęgną się wtedy w głowie. Że człowiek sam stworzył to piekło. Jeden ruch ręki i nie ma pół świata. A ja bardzo chcę żyć. I jeszcze raz chcę zobaczyć wschód słońca, pojechać do Hollywood i Polski. W takich momentach zaczynamy myśleć o sprawach egzystencjalnych, filozoficznych. Taka jest właśnie ta książka. Staram się w niej patrzeć na życie osobiście, z pewnego dystansu, z szacunkiem dla świata i ludzi. To nie jest książka przygodowa o łapaniu mustangów, do czytania w metrze. Napisana jest przez wrażliwego człowieka dla wrażliwych ludzi. Dla ludzi szukających swego światła. Rozmawiał Roman Praszyński Nr 23-24/2006, od 5 do 18 czerwca 2006 Źródło: http://kobieta.onet.pl/uroda/gwiazdy/mariusz-max-kolonko/s77k9
  3. mniej fejsa, będziecie zdrowsi http://polki.pl/depresja-przez-facebooka,we-dwoje-kultura-felietony-artykul,10074620.html http://kobieta.onet.pl/zdrowie/psychologia/facebookowa-depresja/vkhyj http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/facebook-wywoluje-depresje-psuje-relacje-miedzyludzkie http://natemat.pl/164853,facebook-powoduje-depresje-i-uzaleznia-ciagly-naplyw-informacji-i-wirtualni-znajomi-moga-zniszczyc-zdrowie
  4. Z tego drzewka lepiej widać, że pierwsze cztery pary są dość lajtowe. W drugiej ósemce są: Francja, Anglia, Niemcy, Włochy, Hiszpania. Jesteśmy w uprzywilejowanej pozycji. Tak jak Portugalia, Belgia czy inny czarny koń turnieju. Dopiero w finale pojawi się byczek. Bracket Round of 16 Quarter-finals Semi-finals Final 25 June – Saint-Étienne Switzerland 30 June – Marseille Poland Winner Match 37 25 June – Lens Winner Match 39 Croatia 6 July – Lyon Portugal Winner Match 45 25 June – Paris Winner Match 46 Wales 1 July – Villeneuve-d'Ascq Northern Ireland Winner Match 38 26 June – Toulouse Winner Match 42 Hungary 10 July – Saint-Denis Belgium Winner Match 49 26 June – Villeneuve-d'Ascq Winner Match 50 Germany 2 July – Bordeaux Slovakia Winner Match 41 27 June – Saint-Denis Winner Match 43 Italy 7 July – Marseille Spain Winner Match 47 26 June – Lyon Winner Match 48 France 3 July – Saint-Denis Republic of Ireland Winner Match 40 27 June – Nice Winner Match 44 England Iceland
  5. Turków i Albanów wywaliło z Euro Ranking of third-placed teams Pos Grp Team v t e Pld W D L GF GA GD Pts Qualification 1 B Slovakia 3 1 1 1 3 3 0 4 Advance to knockout phase 2 E Republic of Ireland 3 1 1 1 2 4 −2 4 3 F Portugal 3 0 3 0 4 4 0 3 4 C Northern Ireland 3 1 0 2 2 2 0 3 5 D Turkey 3 1 0 2 2 4 −2 3 6 A Albania 3 1 0 2 1 3 −2 3
  6. Przypomniałeś mi rade z amerykańskiej strony dont marry. Tam goście doszli do prostego wniosku. Trzeba przewyższać finansowo i społecznie kobietę. Niektórzy wprost pisali żeby brać za żonę prostą wieśniaczkę Albo popatrz na tą parę. On pracuje, ona nie. Ona jest mu całkowicie uległa. Ona go potrzebuje, nie tylko dla $ ale też dla jego siły itp..
  7. Baba jak będzie chciała dziecko, a ogromna większość chce (taka chemia w mózgu), tak pokombinuje że i tak poinformuje towarzysza "jestem w ciąży". Tu one mają władzę. Nie weźnie tabletki, zaaplikuje z prezerwatywy nasionka .. Na to nie ma mądrego. Dlatego pewnym ideałem jest związek za młodu pierwsi i jedyni dla siebie, po paru latach dziecko, ślub. Kolejnego już być nie powinno. To byłby ideał... Ale życie pisze różne scenariusze i co tu zrobić. Sam też nie jestem w komfortowej sytuacji - 28 lat. Mnie też drażni polityczna władza kobiet - alimenty, fundusze... a my co? Też mi się to nie podoba. Wraz z pojawieniem się dziecka, kobieta dostaje do ręki potężny miecz... i co tu zrobić...
  8. Dlatego mi się wydaje to tak: - poznaje się chłopak i dziewczyna w wieku np 20-22 lat, - kochają się kilka lat (okres dywidendy dla chłopaka (ona w kwiecie wieku, on spija śmietankę, korzysta z jej najlepszych lat)), - 26-28 ona zachodzi w ciąże (i zaczyna się wypłata dla kobiety, on swoje już dostał, teraz pracuj do końca życia ) I taki biznes uważam za w miarę sprawiedliwy. Na wychowanie i łożenie na obce dziecko nigdy bym się nie zgodził. To bez sensu.
  9. Ja widzę to tak: po urodzeniu się dziecka/dzieci kobieta mocno przekierowuje swoje uczucia/emocje na dziecko/dzieci. Rolą faceta jest zdobywanie jadła (przynoszenie pieniędzy). Ale nie zgadzam się z określeniem własnych dzieci 'parchami'. W końcu myśmy też kiedyś byli taki 'parchami'. Tyle że ja mam tendencje prorodzinne, dziecko uznaje za pewną wartość w życiu. Uważam, że życie nie polega żeby tylko brać, trzeba też dać. Niestety, zdaję sobie sprawę, że mózg kobiet działa nie tak jak bym sobie tego życzył co utrudnia 'komunikacje' z nimi. Dodatkowo media robią wode z mózgu naszym kobietkom, co tylko potęguje nieporozumienia. A jeśli ktoś jest na poziomie że chce się 'naruchać byle czego' to z taką osobą nie znajdę wspólnego języka.
  10. Po prostu się nie zgadzam z tym co piszesz. Ja w pełni rozumiem autora tematu i jego spostrzeżeń.
  11. Wy macie przeprane mózgi. Macie świat czarno biały. Czy ty nigdy nie ślubie nie byłeś. Macie wbite w łeb owłosionego cwaniaka co rzuca wszystkimi po ścianach, i gromadkę facetów bojączków. Wychodzisz z domu w ogóle? Popatrz na pary a zauważysz że swiat nie jest taki czarno biały mister alpha. W Polsce istnieje coś takiego jak Fundusz Alimentacyjny – fundusz przeznaczony do zabezpieczania wypłacania alimentów, których płatnicy okazali się niewypłacalni lub uchylali się od ich płacenia. Jak myślisz kto się składa na te fundusz, kto tam wkłada pieniądze? Zgadłeś. My wszyscy podatnicy. I już wiem że mam do czynienia z dzieciakiem po PUA i książce Game... Gośc szuka kobiety z którą chciałby po ludzku żyć. I tyle.
  12. Byle kto to zwykły lumpas, a nie jacyś mityczny samce alfa. Dreski z bmw co zapładniają i zwiewają, a ty łożysz na fundusz alimentacyjny. Termin samiec alfa jest przereklamowany swoją drogą. Dla każdego będzie to coś innego. Jeśli jesteś w stanie to podaj definicję i przykład jakiegoś znanego faceta tego typu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.