Skocz do zawartości

Historia


Rekomendowane odpowiedzi

 

Witam braci.

Chciałbym się podzielić z wami historią mojego życia. Mam nadzieje, że przygotowałem ją w sposób przejżysty i czytelny. Przygotowałem ją w sposób chronologiczny od dzieciństwa do dnia dzisiejszego.

 

Z perspektywy czasu dzieciństwo oceniam bardzo pozytywnie. Byłem wesołym dzieckiem, które uwielbiało sport i dawało popalić nauczycielom. Byłem szanowany przez inne dzieci za to, że świetnie grałem w piłkę nożną, a także reprezentowałem szkołę w innych zawodach sportowych. Koleżanki z klasy i nie tylko podkochiwały się we mnie jednak na tym etapie życia w ogóle mnie to nie interesowało. We wczesnym dzieciństwie cierpiałem na chorobę sierocą, gdyż jako bardzo małe dziecko leżałem przez jakiś czas odseparowany od mamy w szpitalu. Byłem nieswornym dzieckiem, powrót do domu bez uszkodzenia ciała odbiegało od normy. Całymi dniami spędzałem czas na boisku grając w piłkę albo w kosza od rana do wieczora. Moim marzeniem jak wielu innych było zostanie piłkarzem. Po podstawówce poszedłem do gimnazjum. Tam zaczęły się pierwsze miłostki, jednak byłem za bardzo nieśmiały żeby podbijać do dziewczyn, które mi się podobały, a inne olewałem. Pierwszy raz też pojechałem na turniej piłkarski na Ukrainę, gdzie grały ekipy z całej europy. Tam pierwszy raz piłem alkohol i spróbowałem papierosów. Niestety po tym turnieju przestałem już trenować, gdyż wybrałem melanż zamiast pasji mojego życia czego do dzisiaj żałuję. Po powrocie pierwszy raz też zapaliłem marichuanę na imprezie organizowanej przez mojej siostry koleżankę.

 

Po teście gimnazjalnym przyszedł czas na liceum. Egzamin poszedł mi słabo i nie miałem dużego pola manewru. Mogłem iść do technikum elektrycznego (rodzice załatwili) jednak poszedłem na łatwiznę i wylądowałem w liceum ogólnokształcącym o profilu humanistycznym. W pierwszy dzień szkoły już mieli mnie wyrzucić bo po alarmie przeciwpożarowym poszliśmy palić do bramy i tam nas złapała dyrekcja. W klasie przeważała damska część klasy, a faceci mieli mało do powiedzenia. Doszło nawet do tego, że my siedzieliśmy w pierwszej ławce bo laski nas wygryzły. Czasy licealny kojarze przede wszystkim z regularnym paleniem marichuany na przerwach, wycieczki w Bieszczady gdzie alkohol lał się strumieniami, pierwsza amfetamina pod wpływem której zeszliśmy prawie całe miasto w zdłuż i wszeż przekszykując się nawzajem. Wtedy też poznałem swoją pierwszą miłość – Kaśkę, którą poznałem podczas laby u kumpla w piwnicy pijąc whisky ze schwepsem. Spotkaliśmy się parę razy, nawet ją zaprosiłem do domu, pod nieobecność rodziców jednak byłem na tyle cipowaty, że praktycznie chowałem się przed nią nie wiedząc co robić. Zaprosiła mnie na studniówkę gdzie piliśmy i tańczyliśmy do rana, oczywiście z kumplem wciągnelem kreskę żeby nie spaść na matę.

 

Po maturze, która poszła mi w miare dobrze poszedłem na studia do Krakowa. Tam zdala od rodzinnego domu przeżyłem chyba najlepszy okres w swoim życiu. Poznałem fantastycznych ludzi i zamieszkałem z przyjaciółmi, z którymi po prostu płakaliśmy ze śmiechu. Kumpel pracował na melexach więc często jeździliśmy najarani po mieście słuchając ulicznego rapu. Siostra pracowała za barem w jednym z klubów w Krakowie, więc często chodziliśmy do niej na imprezy (dorabiałem tam także jako szatniarz przez jakiś czas). Miałem duże powodzenie u dziewczyn, jednak to olewałem – myślałęm tylko o Kaśce, która poszła na studia do Warszawy i do której wydzwaniałem napierdolony gdy szliśmy z kumplami na podbój miasta. Raz mnie zaprosiła na koncert do Wawy jednak odmówiłem bo nie miałem kasy. Studiami się wogole nie przejmowałem, miałem pare warunków. Do trzeciego terminu z matmy (jak nie zdasz, wylatujesz) przygotowywałem się dzień wcześniej. Przed egzaminem wziąłem amfetamine i zamiast siadać do nauki poszedlem z kumplami na miasto. Rano poszedlem na egzamin bez snu i jakimś cudem udało mi się go zdać na =3. Na drugim roku mieszkałem w akademiku, gdzie był syf kiła i mogiła, a obecność karaluchów była na porządku dziennym. Mieszkałem tam z dwoma chłopami, obaj byli na dziekańskim i pracowali jako barmani. Wiadomo co to oznaczało. Ostatni rok to już nie była sielanka. Któregoś jesiennego dnia wróciłem z domu do Krakowa, jednak zapomniałem klucza, a kumpel który był na mieszkaniu spał najebany. Spędziłem tą noc chowając się przed deszczem na zimnej posadce. Przypłaciłem to długotrwałym zapaleniem prostaty, który mocno rzutował na moją psychikę w przyszłości. Trzeci rok był najcięższy, najwięcej jak dotąd jarałem, nie chodziłem na zajęcia, ledwo udało mi się zdobyć licencjat, który pisałem i broniłem w ciężkiej depresji łkając i płacząc w nocy z bólu i żalu. Byłem nadal prawiczkiem i bardzo mnie to dołowało w obecności kumpli, którzy mieli to już sa sobą

 

Po studiach w wakacje spotkałem się z Kaśką w moim mieście rodzinnym. Była dla mnie miła i sympatyczna jednak ja byłem mocno w złej kondycji psychicznej spowodowanej depresją i zapaleniem prostaty, której jeszcze nie zdiagnozowałem. Tego wieczoru jednak tak sytuacja się potoczyła, że pojechaliśmy do mojego domu rodzinnego i mieliśmy uprawiać seks. Gdy sytuacja już była gorąca wyszło tak, że ją odrzuciłem, gdyż w jakiś sposób wyczułem, że nie jest dziewicą tak jak myślałem. Nadal zostałem prawiczkiem. Po tym spotkaniu zaprosiła mnie jeszcze na swóją imprezę pożegnalną bo wyjeżdzała do Azji na długi okres.

 

Po tym wydarzeniu coś we mnie pękło. Nie potrafiłem znaleźć rzeczy w swoim życiu, która mogłaby mnie cieszyć. Nadal paliłem marichuane i całymi dniami i nocami grałem na komputerze. Pewnego dnia na osiedlu kumpel przyniósł grzybki halucynogenne – oczywiście spróbowałem. Po powrocie do domu zaczęła się akcja. Rodzice spali jednak ja miałem lot życia. Stojąc w łazience przed lustrem zarówno płakałem ze szczęścia jak i miałem doły życia. Emocje jakie mną targały nie da się opisać słowami, takiego uczucia szczęścia i smutku nigdy nie dotąd nie odczułem. Roztaczały się przede mną rozmaite wizje, że nakręcę najlepszy film w historii kinematografii połączoną z autorską muzyką. Po tym incydencie wszystko się zmieniło. Odleciałem

 

Z pierwszego pobytu w szpitalu psychiatrycznym mało co pamiętam. Dużo spałem, były jakieś zajęcia, które uważałem za dziecinne i nic nie wnoszące. Spotkałem tam dużo ludzi z depresją i po próbach samobójczych oraz anoreksją. Miałem rozmaite wizje, że jestem Bogiem, a innych ludzi odczytywałem jako aniołów albo diabłów. Myślałem także, że umiem odczytywać myśli innych osób.

 

Po wyjściu w miarę szybko się ogarnąłem i dostałem się na studia 2-ego stopnia. Tym razem podejście do zajęć zmieniło się diametralnie, byłem przykładnym uczniem. Jedyne co to wróciłem do dragów (amfetamina + zioło) i w wakacje po wyjeździe na koncert do Gdańska ponownie trafiłem do szpitala. Tym razem do innego. Szpital jest czymś okropnym. Zostawił we mnie ślad na całe życie. Widziałem tam ludzi w schizofrenii katatonicznej gdzie całymi dniami leżeli zapięci pasami i wydający z siebie okropne dźwięki. Sam też wielokrotnie leżałem zapięty, gdyż byłem bardzo agresywny i niejednokrotnie pobiłem współpacjentów ponieważ uważałem, że mi zagrażają. Byłem w okropnym stanie, uważałem, że jestem cwelem (po badaniu prostaty) i inni mężczyźni to wyczuwają i dominują nade mną. Samookaleczałem się. Wydawało mi się, że rozpoznaje czyjeś znaki z zodiaku i ich ukryte moce. Nie oszczędziłem osób mi najbliższych i tego kurwa nie mogę sobie wybaczyć aż do dzisiaj, bo ich kocham najbardziej na świecie i poszedłbym za nich w ogień.

 

Dokończyłem studia, zostałem magistrem ekonomii i tak mija 3,5 roku od ostatniego pobytu w szpitalu. Pracowałem troche u ojca w firmie, jako agent ubezpieczeniowy i miałem staż w urzędzie. Całkowicie rzuciłem narkotyki, a alkohol piję bardzo żadko. Jestem w leczeniu cały czas, zażywam psychotropy. Mam grono przyjaciół, z którymi spędzam czas, jednak ostatnio trochę się wycofałem. Nie podoba mi się ich styl życia. W większości to jaracze zioła, wciągacze fety albo melanżownicy. Zmieniłem się trochę. Nie jestem już tym chłopcem z błyskiem w oku i panem życia. Myślę, że to poniekąd karma lub Bóg chciał żeby tak się stało, żebym zmądrzał i przestał być beztroskim nie liczącym się z innymi chujem. Marka czytam już bardzo długo. Zaczynałem od ecoego. Mam jego książki i czasami oglądam jego filmy. Dużo pracuję nad sobą, uczę się angielskiego Accessa i Excela, słucham audiobooków i czytam poradniki. Dołuje mnie to, że nie jestem niezależny finansowo oraz wstydzę się mojej przeszłości hospitalizacyjnej.  Boję się, że żadna z dziewczyn nie będzie mnie chciała bo wiem, jaką łatkę mają ludzie z taką dolegliwością. Zacisnę jednak zęby i będę walczył w końcu „sky is the limit”.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypowiedzą się niedługo specjaliści, ale ode mnie, jako od kogoś, kto też wychodził z dołka (nie aż takiego, przyznaję): otwórz się na ludzi i wyjdź gdzieś ich poznawać.  Audiobooki i książki są OK, ale potrzebujesz, jak zauważyłeś, zmiany towarzystwa. Poznaj nowe hobby, zapisz się na jakiś kurs, siłownię, cokolwiek. Więcej ludzi = więcej szans. Nie tylko na relacje osobiste, ale np. na znalezienie fajnej pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety wpadłeś w złe towarzystwo i chciałeś być jak oni wiec jak ono brali to ty też  (głupa). Przed tobą długa droga stosowanie upgrade(narkotyki) zniszczyło ci ciało i psyche nie wiem czy te problemy z małym  mogą być o tego ale może może . Nie wiem co mam ci powiedzieć chyba tylko to żebyś nauczył się na swoich błędach i teraz zaczął żyć ale tak naprawdę bez upgrade .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.