Skocz do zawartości

Wypadki lotnicze a statystyka


Rekomendowane odpowiedzi

"Ryzyko śmierci wskutek wypadku lotniczego wynosi obecnie 1:29 milionów i jest 85-krotnie niższe od prawdopodobieństwa tego, że zginiemy na rowerze. Dwukrotnie bardziej grozi nam też śmiertelne porażenie piorunem." - tako rzecze portal internetowy Polityki, przedrukowując dane z... no właśnie? Skąd?

O ile domyślam się, jak się liczy prawdopodobienstwo śmierci w wypadku lotniczym (bierze się liczbę ludzi, którzy wsiadaja do samolotów i tych, którzy z nich żywi wysiadają), bo takimi danymi dysponują przewoźnicy, o tyle ciekawi mnie jak policzono szanse na śmierć na rowerze i przez porażenie piorunem.

Bo owszem, można podać liczbę ludzi, którzy zginęli na rowerze, albo których zabił piorun. Ale jaka jest moc zbioru wszystkich zdarzeń?

Biorą wszystkich ludzi na świecie? Głupota.
Biorą liczbę sprzedanych rowerów? Głupota.
Ktoś zna liczbę użytkowanych w danej chwili rowerów? Niepodobna.
Ktoś zna liczbę ludzi, znajdujących się w danych momentach w obszarach burz? Niepodobna.

Ktoś robi nas w chuja i za wszelką cene probuje namówić do korzystania z samolotów? Całkiem możliwe.

Niech mi to ktoś wyjaśni jeśli się mylę. Ale na moje oko robią sprzedajną kurwę ze statystyki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego wolę jechać samochodem. I szczerze - jeśli byłoby mnie stać na bezynę (albo zebrać pasażerów) to wolałbym sam pojechać samochodem dajmy na to do Hiszpanii i niech mi to zajmie kilka dni, niż wsiąść w samolot. Bo w samochodzie ja kieruje i jak zginę to będzie w tym przynajmniej część mojej winy. No chyba, że pierdolnie piorun.

Ale abstrahując od wpływu na pojazd, którym się podróżuje. Chodzi mi tylko o to, czy jest jakieś racjonalne wyjaśnienie skąd wzięta jest ta statystyka i czy ma ona sens matematyczny. Stastyczny. Krótko mówiąc: czy to prawda, czy robienie w chuja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm, można policzyć liczbę wyładowań doziemnych w ciągu roku (są takie dane) i sprawdzić liczbę zgonów wywołanych porażeniem. Zgony w wypadkach lotniczych odnosimy do liczby lotów. Podobnie należałoby zrobić z samochodami i rowerami, czyli określić średnią liczbę kursów danym pojazdem wykonywanych przez jednego człowieka i porównać do liczby zgonów. Liczbę pojazdów to znaczy stosunek ilości samolotów, samochodów i rowerów przypadających na jednego człowieka też należałoby uwzględnić i odnieść do jednakowej wartości, ponieważ oczywistym jest, że najwięcej śmiertelnych wypadków jest w samochodach, ze względu na ich liczbę.

Nie jestem matematykiem i nie wiem czy dobrze rozumuję, ale tak mi się to widzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak weźmiesz liczbę wyładowań doziemnych i liczbę zgonów przez porażenie, to otrzymasz prawdopodobieństwo tego, że dany piorun zabija człowieka. Czyli "prawdopodobieństwo rażenia piorunem, pod warunkiem, że piorun uderza". A co jeśli akurat w mojej okolicy nie uderza? Albo wszyscy się chowają w odgromionych domach z gromnicami w oknach?

Chodzi mi o to, że poza prawdopodobieństwem, że piorun mnie zabije, jest jeszcze dodatkowe prawdopodobieństwo, że jestem w okolicy pioruna (bo większość ludzi nie planuje takich pobytów, ani sama tam nie idzie).

Natomiast nie ma prawdopodobienstwa, że "wsiadłem do samolotu" (sensu stricte istnieje, ale nie jest ważne w rozumowaniu), bo człowiek to robi z własnej woli i albo wsiada, albo nie wsiada. Więc ryzyko śmierci w wypadku lotniczym należy odnieść tylko do osób, które korzystają z samolotów. A ryzyku śmierci od pioruna dotyczy całej ludzkości i jako takie wydaje mi się trudne do obliczenia. Można co najwyżej szacować, ale tu się człowiek narazi na błędy w zależności od założeń.

I tak samo z rowerami - nikt tego dokładnie nie liczy i nie sprawdza, to mogą być tylko szacunki bo inaczej się nie da. Wystarczy wyjrzeć przez okno (wiosna już się zaczęła) i popatrzeć ile dzieci jeździ na rowerach. I kto je liczy? Nikt. A mogą tak samo wyjechać na ulice, zabić się i będzie to się liczyło jako "śmierć na rowerze". A takich wypadków w skali Europy i Ameryki mogą być dobre tysiące. I co? I nic, bo wiemy ile ludzi zginie, a nie wiemy ile jeździ. Możemy tylko szacować!

Dlatego porówywanie samolotów gdzie mamy DOKŁADNE dane, z innymi rodzajami wypadków gdzie mamy SZACUNKOWE dane, uważam za błąd metodologiczny. Wykorzystywany na korzyść przewoźników lotniczych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.