Skocz do zawartości

Szklany sufit, wypalenie?


Rekomendowane odpowiedzi

Bracia,

 

Znalazlem się w sytuacji, w której albo się wypaliłem, złapałem zadyszkę, albo nie umiem skutecznie się od siebie odpierdolić zaraz po porannym zrobieniu przedziałki na łepetynie.

Czyli za dużo ambicji, za mało dystansu.

Bo być może jest ok, tylko nie umiem tego dostrzec.

Może ktoś z Was znajdował się w podobnym położeniu, może znacie jakieś narzędzia diagnostyczne lub inne sposoby.

 

Opis; 

 

Aktywność zawodowa która daje dobre rezultaty, pozwala na utrzymanie się w standardzie, jaki wcześniej nie był osiągalny. Problem; mógłbym dużo lepiej się aktywizować, inwestować w przyszłość swoją i dzieci, idzie to słabo.

Potrzeby materialne mam niewysokie, nie potrzebuję nowości w szafie, w garażu czy na ręce. Urlop, wypoczynek to czas na łonie natury czy ciekawe relacje z ludźmi, nie mam ciekawości latania po innych kontynentach, choć swego czasu widziałem sporo świata.

Lubię wysoki standard i klasykę, ale w minimalistycznej formie, żadnego przepychu czy luksusu. 

Problem (?); nie jestem pewien czy dopasowuję aktywność do potrzeb, czy odwrotnie. 

 

Dzieciaki, które spędzają u mnie dwa tygodnie w miesiącu. Dawniej relacja słaba, dużo stresów i emocji, szamotanina emocjonalna.

Teraz lepiej, relacja się buduje i zmierza w dobrym kierunku, jednak myślę że sporo jeszcze trzeba, bym umiał wychować dwoje mądrych ludzi. 

 

Generalnie, znajduję się w miejscu, o którym kiedyś mogłem pomarzyć. Znajomi, którzy znają zakres moich obowiązków twierdzą że radzę sobie świetnie i patrząc na dzisiejszy świat i ludzi, nawet lepiej niż świetnie.

Jest w tym trochę prawdy, bo wiem że gdyby mnie sprzed trzech lat postawić w obecnym miejscu, nie poradziłbym sobie. Mało kto wyrwany z ciepłego życia by sobie poradził. Ale ten rezultat to suma stopniowych wyzwań życiowych, rozłożonych w czasie, które powoli realizowałem, czasem będąc przez chwile załamany kolejnym gdy się pojawiało, bo będąc skazanym sam na siebie.

W dużym skrócie; prowadzenie firmy i dzieci na satysfakcjonującym (?) poziomie i z widocznymi z perspektywy czasu postępami, jednak wrażenie że się sabotuję, nie pozwalam sobie na pełen sukces, dystans, oddech pełną piersią.

Bo jest ciężko, ale potencjału jeszcze dużo, sił nie brakuje.

Tyle że czasem para idzie w gwizdek. Np. teraz, gdy już ponad gidzinę przeglądam forum, zamiast wykorzystać ten czas produktywnie.

Chyba trzeba przestawić jakąś klapkę w głowie, żeby nie osiadać na zadzie. 

Tylko jak to zrobić?

 

Ps. Aktywność fizyczna na dobrym poziomie, sport trzy-cztery razy w tyg. kiedy nie ma dzieci. Kiedy są, padam na pysk po godz. 21, nie ma na to czasu.

Dieta dobra; żadnych używek, pieczywa czy słodyczy, sporo warzyw i owoców.

Sylwetka jednak do poprawy. Umięśniona, choć zalana.

To chyba oddaje całość, to ostatnie zdanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.