Skocz do zawartości

Ciąże doktorantek


Brzytwa

Rekomendowane odpowiedzi

Zrobiłem mały wywiad w środowisku. No kurwa, to jest jakaś plaga. Średnio co druga laska jak dostanie się na studia doktoranckie, albo jeszcze lepiej - jak dostanie stypendium od uczelni to brzuch jej puchnie. 
Ja tam nic nie mam przeciwko ciąży jako takiej.
Ale czarę goryczy przelała mi ostatnio rozmowa z jedna panną co ma już chyba trzecie w drodze. Powiedziała otwarcie, że minęła się z powołaniem (po 5 latach studiów i 2 doktoratu) i na komisje sprawozdawczą z postępów nad realizacją może przyprowadzić swoje dzieciaki, bo to jej największe osiągnięcia. Kasę nabrała, miejsce zajęła i gówno zrobiła. A potem się słyszy o niedofinansowaniu projektów i braku środków na rozwój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż - ten medal ma swoją drugą stronę. Bo tak naprawdę każdy wie jak jest i każdy słyszał o pannach co to ledwo dostaną umowe o pracę to puchną bez opamiętania. I w efekcie finalnym kończy się tak, że wielu prywatnych przedsiębiorców unika zatrudnia kobiet - bo po co im pracownik, który non-stop jest na macierzyńskim.

 

Ja w każdym razie jeżeli będę w sytuacji zatrudniającego na pewno nie zatrudnię nigdy kobiet ( z tego i innych powodów).

 

Także panie Brzytwa - nie ma co zazdrościć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobiłem mały wywiad w środowisku. No kurwa, to jest jakaś plaga. Średnio co druga laska jak dostanie się na studia doktoranckie, albo jeszcze lepiej - jak dostanie stypendium od uczelni to brzuch jej puchnie. 

Ja tam nic nie mam przeciwko ciąży jako takiej.

Ale czarę goryczy przelała mi ostatnio rozmowa z jedna panną co ma już chyba trzecie w drodze. Powiedziała otwarcie, że minęła się z powołaniem (po 5 latach studiów i 2 doktoratu) i na komisje sprawozdawczą z postępów nad realizacją może przyprowadzić swoje dzieciaki, bo to jej największe osiągnięcia. Kasę nabrała, miejsce zajęła i gówno zrobiła. A potem się słyszy o niedofinansowaniu projektów i braku środków na rozwój.

Każdy kombinuje jak może. Kobiety są dla dzieci. Mądra panna skoro tak powiedziała :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat z tego co się orientuję to w ostatnich latach liczba miejsc na studiach doktoranckich lawino wzrosła, co przy ciągłym niżu demograficznym niestety nie oznacza wzrostu poziomu, a raczej obniżenie progów dla przyszłych legitymujących się tytułem naukowym, przykłady można mnożyć. Najprostszy przykład, jeszcze nie tak dawno na studia wyższe przyjmowano około 10% absolwentów szkół średnich, obecny rok akademicki rozpoczęło około 50% absolwentów tychże. Także niestety poziom kształcenia za pan brat z przyrostem demograficznym pikuje, kiedyś miałeś maturę i to wystarczyło, dzisiaj to za mało i ten mgr przed nazwiskiem staje się obowiązkiem i powszechnością. Dlatego wiele osób wybiera się na doktorat nie ze względu potrzeby rozwoju, a ze względu prestiżowego czy nawet czystego pragmatyzmu związanego z późniejszymi poszukiwaniami na rynku pracy. Moim zdaniem dla "naszego" państwa cenniejszy jest kolejny obywatel od kolejnego doktora, a niestety od doktorantki nie możesz oczekiwać podwiązania jajowodów czy życia w celibacie. 

 

Leviatan nie mam pojęcia jak to wygląda ze strony pracodawcy, ale państwo powinno stworzyć jakieś ulgi podatkowe za okres macierzyński czy coś w ten deseń, zamiast bezsensownego zapowiadania idiotycznych parytetów czy suwaków, które nie rozwiązują problemu. Nie dziwię się kobietom, że w tej materii czują się dyskryminowane, ale następne pokolenia są w interesie państwa i władza ustawodawcza powinna odpowiednio zabezpieczyć ten FUNDAMENTALNY element własnego funkcjonowania. Oh, wybaczcie, zapomniałem, że dla naszych parlamentarzystów ważniejsze są rozmowy o legalizacji małżeństw homosiów czy obronie suwerenności Ukrainy, a nie to co będzie czekać przyszłe pokolenia. Po nas choćby potop...  -_-

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem dla "naszego" państwa cenniejszy jest kolejny obywatel od kolejnego doktora, a niestety od doktorantki nie możesz oczekiwać podwiązania jajowodów czy życia w celibacie. 

Oczywiście, że tak. Zarówno kobiety, jak i uczelnie myślą i działają krótkoterminowo - liczy się bieżący zysk (doktorant do duża kasa z budżetu państwa dla uczelni). O ile w pierwszym przypadku kompletnie mnie to nie dziwi, o tyle zastanawia mnie dalszy rozwój sytuacji na uczelniach. 

 

Akurat z tego co się orientuję to w ostatnich latach liczba miejsc na studiach doktoranckich lawino wzrosła, 

 

Zależy gdzie. Ja jestem akurat na roczniku, gdzie jest dużo ludzi. Ale wiem, że od tego roku niektóre wydziały zaczynają ostro ograniczać pulę. Dzieje się tak dlatego, że doktorantów jest dużo a stypendiów mało. A jak nie ma kasy, to ludzie z tych studiów uciekają. Sam o tym intensywnie myślę od pewnego czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że tak. Zarówno kobiety, jak i uczelnie myślą i działają krótkoterminowo - liczy się bieżący zysk (doktorant do duża kasa z budżetu państwa dla uczelni). O ile w pierwszym przypadku kompletnie mnie to nie dziwi, o tyle zastanawia mnie dalszy rozwój sytuacji na uczelniach. 

 

 

 

I kasa z UE za każdego studiującego łebka dla uczelni. A przecież edukacja nie idzie nigdy i nie powinna iść w parze z biznesem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taa. A na radzie wydziału słyszysz potem że 'zapewniamy niski poziom usług edukacyjnych, co odstrasza klientów'.

Jak na razie widzę dokładnie odwrotny trend. Jak najściślejszy mariaż korporacji z uczelniami. Ma to duże plusy w postaci ludzi wykształconych w konkretnej dziedzinie na która jest zapotrzebowanie na rynku. Inna kwestia, że takie podejście kompletnie blokuje wielotorowy i nieszablonowy rozwój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy gdzie. Ja jestem akurat na roczniku, gdzie jest dużo ludzi. Ale wiem, że od tego roku niektóre wydziały zaczynają ostro ograniczać pulę. Dzieje się tak dlatego, że doktorantów jest dużo a stypendiów mało. A jak nie ma kasy, to ludzie z tych studiów uciekają. Sam o tym intensywnie myślę od pewnego czasu.

 

Nie zapominaj o studiach zaocznych. Znajomy od przyszłego roku ma iść na doktorat zaocznie, nawet nie wiedziałem, że coś takiego funkcjonuje. Jeżeli dobrze zapamiętałem to około 18 000 za rok. Motywacja naukowa żadna, po prostu uważa, że tytuł pchnie go w korporacji do góry, bo niby od jakiegoś tam szczebla mają stanowiska tylko doktorami i profesorami poobsadzane. Szczerze pomijając wątek finansowy ja bym chyba nie dał rady, pisanie wszelkiego rodzaju prac to dla mnie katorżnicza praca, nie lubię tego i generalnie przywykłem do lakonicznego ubierania własnych myśli w słowa, co zresztą często widać po stopniu rozbudowania moich postów  :unsure: Także z mojej strony ogromny podziw dla każdego kto się z tym zmaga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się z takim podejściem nie spotykam. Może to kwestia odmiennej uczelni. Może to tez kwestia tego że w Polsce praktycznie nie ma przemysłu.

Teraz dają kasę i Państwo i UE, a czy ten poziom nauczania jest rzeczywiście taki wysoki?

 

Poziom nauczania jest wysoki jak studentowi CHCE się uczyć. Druga sprawa, poziom nauczania jest często dostosowywany do panujących na rynku rozwiązań. Wyjątkiem mogą być kierunki ścisłe, bo tam rzeczywiście co chwila coś nowego powstaje (ale tu nie jestem kompetentny, bo nie znam szczegółów). Brak przemysłu stoi uczelniom (zwłaszcza technicznym) kością w gardle od dwóch ponad dekad.

 

Nie zapominaj o studiach zaocznych. Znajomy od przyszłego roku ma iść na doktorat zaocznie, nawet nie wiedziałem, że coś takiego funkcjonuje. Jeżeli dobrze zapamiętałem to około 18 000 za rok. Motywacja naukowa żadna, po prostu uważa, że tytuł pchnie go w korporacji do góry, bo niby od jakiegoś tam szczebla mają stanowiska tylko doktorami i profesorami poobsadzane. Szczerze pomijając wątek finansowy ja bym chyba nie dał rady, pisanie wszelkiego rodzaju prac to dla mnie katorżnicza praca, nie lubię tego i generalnie przywykłem do lakonicznego ubierania własnych myśli w słowa, co zresztą często widać po stopniu rozbudowania moich postów  :unsure: Także z mojej strony ogromny podziw dla każdego kto się z tym zmaga.

O tych zaocznych nie wiedziałem. Dzięki za informację. Sprawdzę u siebie jak to wygląda.

A odnośnie pisania prac, to zależy co i gdzie studiujesz. Ja piszę obecnie około 15-20 stron maszynopisu ROCZNIE, wliczając wnioski, sprawozdania, formularze, konspekty i całą biurokrację. W tym roku będzie pewnie trochę więcej, ze względu na pracę pisemną, ale na uczelniach artystycznych limit stron pracy doktorskiej jest tak śmiesznie mały, że aż zachęca do lakoniczności.

Trochę też zależy od specyfiki studiów i od tego co sobie założysz w projekcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.