NEO, uważam Cię za osobę, która ma naprawdę sporo poukładane w głowie, więc proszę o poradę gdyż nie chcę dalej błądzić i szukać "najlepszych" metod medytacyjnych. Może poradziłbyś jakiś fajny i ciekawy program medytacyjny dla totalnego żółtodzioba. Za dużo kiedyś naczytałem się tej cukierkowej ezoteryki i rzygać mi się chcę jak widzę wszędzie te jebane serduszka i ochy i achy. Wracając do tematu bardzo podobają mi się wypunktowane punkty. Obecnie pracuję nad całkowitym zaprzestaniu masturbacji i porno, ale z tym wiadomo - ciężko. Chuć wzmaga, a nie ma z kim (nie to żebym się żalił, ale ciężko mi załapać relację na jakąś sexgirlfriend). Jeżeli chodzi o kościół to stopniowo zrywam z nim stosunki, szanuję kościół, ale ciężko mi zaakceptować te nauki, które wprowadziły zamęt w moje życie, fałszywe przekonania itd. Wciąż boję się TAK BOJĘ seksu z myślą, że grzeszną istotą jestem, niegodziwą i Bóg patrzy i grzmi, niby wyewoluował we mnie obraz Stwórcy Architekta, którego częścią jestem, ale dalej mam pozakładane jakieś blokady. To co mi się udało w stu procentach i z czego odczuwam dumę jest mój zwierzęcy zew jakiego niekiedy doświadczam. Mianowicie lubię pozakładać brudne łachy i pobiegać, czasami zawyję radośnie, w biegu porobię przewroty, albo ponapierdalam po jakichś gałęziach. Lubię też podciągać się na takiej belce, później aż dłonie bolą i trochę twardnieją, ale doszedłem do wniosku, żeby tak robić właśnie po to żeby nie spizdowacieć i nie być zbyt ucywilizowanym. Uwielbiam kiedy dłużej trzymam dłużej celibat od masturbacji i gdziekolwiek idę to czuję się jak twardziel zajebiste uczucie przy mojej filigranowej figurze. Są momenty załamania, ale pracuję nad tym wiadomo. Cholera jasna jak podoba mi się to forumko jeszcze nikomu nigdy nie zwierzałem się z takich przemyśleń może najwyżej z częścią a tutaj czuję po prostu te bratnie dusze.